Alkohol: 7,2%
Ekstrakt: 18%
Kraj pochodzenia: Polska
Kolor: [7/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: brak
Cena: 8 zł / 0,3 l [Setka Pub]
Uwagi: Piwo, które w Poznaniu było nad wyraz reglamentowane z butelki i dopiero odwiedziny z najlepszym poznańskim pubie umożliwiły mi degustację. Golden Monk swego czasu wywołał ekstremalną wojnę z uwagi na pierwszą propozycję etykiety - mnie to w 100% ziębi (nic nie jest w stanie mnie zgorszyć, a już na pewno nie taka etykieta) dlatego nie mam zamiaru tutaj wtrącać swoich 3 groszy poza tym, że rozumiem czemu ją zmienili, ale z drugiej strony sam bym po takiej "aferze" jeszcze bardziej zaparł się i wypuścił dokładnie to co się niektórym krzykaczom nie podobało.
Wracając do samego piwa, otrzymany trunek jest koloru złotego, opalizujący. Piana beżowa, średnio obfita, lekko oblepia i opada w przeciętnym tempie. Wysycenie dwutlenkiem węgla poniżej średniej, jednak nie przeszkadza.
Zapachowo dominują tutaj aromaty amerykańskiego chmielu z owocami tropikalnymi, żywicą, sosną i lekką landrynką na czele. Do tego dochodzę lekkie fenole (pieprzne i korzenne). Całość może nie jest nad wyraz genialna, ale jest powyżej średniej i ciężko się tutaj do czegoś przyczepić.
W smaku jest zdecydowanie więcej Belgii niż w aromacie. Mamy fenole (korzenne i pieprzne), lekką gumę balonową i dopiero później trochę amerykańskiego chmielu. Piwo jest dosyć pełne, ale z całkiem nieźle ukrytym alkoholem. Zdecydowanie największym minusem piwa jest niezbyt duża goryczka, która nie potrafi skontrować sporej słodyczy i bazy słodowej. Piwo mimo ponad 7% alkoholu jest całkiem nieźle pijalne, jednak ciężko tutaj o jakieś "ochy" i "achy".
Podsumowując, jest to całkiem niezła (aczkolwiek nie wybitna) interpretacja belgijskiego IPA.
Ocena końcowa: 7,5/10
Wracając do samego piwa, otrzymany trunek jest koloru złotego, opalizujący. Piana beżowa, średnio obfita, lekko oblepia i opada w przeciętnym tempie. Wysycenie dwutlenkiem węgla poniżej średniej, jednak nie przeszkadza.
Zapachowo dominują tutaj aromaty amerykańskiego chmielu z owocami tropikalnymi, żywicą, sosną i lekką landrynką na czele. Do tego dochodzę lekkie fenole (pieprzne i korzenne). Całość może nie jest nad wyraz genialna, ale jest powyżej średniej i ciężko się tutaj do czegoś przyczepić.
W smaku jest zdecydowanie więcej Belgii niż w aromacie. Mamy fenole (korzenne i pieprzne), lekką gumę balonową i dopiero później trochę amerykańskiego chmielu. Piwo jest dosyć pełne, ale z całkiem nieźle ukrytym alkoholem. Zdecydowanie największym minusem piwa jest niezbyt duża goryczka, która nie potrafi skontrować sporej słodyczy i bazy słodowej. Piwo mimo ponad 7% alkoholu jest całkiem nieźle pijalne, jednak ciężko tutaj o jakieś "ochy" i "achy".
Podsumowując, jest to całkiem niezła (aczkolwiek nie wybitna) interpretacja belgijskiego IPA.
0 komentarze:
Prześlij komentarz