Lista ocenionych piw

środa, 30 lipca 2014

AleBrowar & Nogne O, Deep Love

0 komentarze

Alkohol: 6,5%
Ekstrakt: 16%

Kraj pochodzenia: Polska/Norwegia

Kolor: [8/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [9/10]

Cena: 9 zł / 0,5 l [Piwa Świata]

Uwagi: Nogne O na arenie europejskiej jest tak samo kultowym browarem jak np. BrewDog, Mikkeller czy De Molen, dlatego cieszy fakt, że polski browar uwarzył w kooperacji z Norwegami piwo. West Coast Belgian Rye IPA brzmi groźnie i zachęcająco zarazem, jednak jakoś do belgijskich IPA podchodzę z delikatną rezerwą (wynika to z faktu, że w większości przypadków takich piw gdyby użyć US-05 zamiast drożdży belgijskich wyszłoby piwo smaczniejsze - przynajmniej dla mnie).

Po przelaniu do pokala otrzymujemy miedziany, opalizujący lekko trunek (trochę mało tutaj "West Coast", piwu w barwie bliżej do IPA z Bostonu, czy nawet Leeds). Piana koloru kremowego jest średnio obfita, opada w przeciętnym tempie do niewielkiego kożucha i lekko oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla poniżej średniej, mogłoby być wyższe.

W zapachu zdecydowanie dominują nuty typowe dla piw belgijskich, mamy tutaj aromaty fenolowe (goździki, lekko palone przewody elektryczne) i korzenne. Pojawia się też alkohol i rozpuszczalnik (co prawda nie jest to intensywny aromat, ale jednak). Jednak największym problemem jest, że brakuje tutaj ewidentnie nut amerykańskiego chmielu, przez co piwo sporo traci.

W smaku jest zdecydowanie pełnia i słodycz (nawet uczucie lekkiego oklejania jamy ustnej). Goryczka jest średniej wielkości (nie czuć tego deklarowanego 100 IBU) i na dodatek lekko alkoholowa. Znów dominują tutaj fenole, goździki, guma balonowa i aromaty korzenne. Dopiero dalej pojawiają się aromaty chmielowe (żywiczne), a także po raz kolejny rozpuszczalnik. Piwo nie powala pijalnością i najzwyczajniej w świecie nie zachwyca.

Podsumowując, jest to piwo z potencjałem, z jakimś tam pomysłem, ale braki w aromacie chmielowym, kiepsko ukryty alkohol, oraz mała pijalność powodują, że Deep Love jest aktualnie najbardziej przehype'owanym piwem 2014 roku (spodziewałem się zdecydowanie więcej po nim).

Ocena końcowa: 7/10

wtorek, 29 lipca 2014

Lubuskie, IPA

1 komentarze

Alkohol: 5,6%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [8/10]
Piana: [8/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [5/10]

Cena: ~6 zł / 0,5 l [Piwny Stan]

Uwagi: Fala piwnej rewolucji rozlewa się po bardziej tradycyjnych browarach. Dotarła również do Witnicy (ciekawe ile w tym zauważonych zmian na rynku, a ile wkładu browarów kontraktowych, które zaczęły warzyć w lubuskim browarze), gdzie jakiś czas temu uwarzono American IPA.

Po przelaniu do pokala otrzymujemy ładny, bursztynowy i lekko mętny trunek (trochę w stylu Ataku Chmielu, czyli ciemniej niż typowe AIPA). Piana jest średnio obfita, utrzymuje się bardzo długo i mocno oblepia ścianki. Prezentuje się świetnie i za to plus dla browaru. Wysycenie dwutlenkiem węgla poniżej średniej i jak dla mnie mogłoby być trochę wyższe (ale też nie jest jakoś tragicznie źle).

W zapachu od razu dostajemy uderzenie amerykańskiego chmielu (szkoda tylko, że jest to raczej uderzenie kategorii piórkowej - jak na AIPA), głównie pod postacią żywiczną i landrynkową. Pojawia się też nuta melanoidynowa (przypieczona skórka od chleba), która nie dziwi biorąc pod uwagę kolor piwa. Do tego (co ciężko uznać za zaskoczenie w przypadku Witnicy) pojawia się oczywiście osławiony diacetyl. Jednak jest raczej w stylu toffi, aniżeli masła. Nie jest jednak zbytnio intensywny i przynajmniej mi nie przeszkadza.

W smaku mamy średniej wielkości goryczkę, średnią pełnię (pojawia się delikatna słodycz). Są tutaj aromaty żywiczne, sosnowe, trawiaste, korzenne i tytoniowe. Brakuje trochę cytrusów i owoców tropikalnych, ale i tak jest przyjemnie i całkiem pijalnie. Nawet pomimo niewielkiego diacetylu (toffii) i przypieczonej skórki od chleba (melanoidyny).

Podsumowując, nie jest to może najlepsze AIPA jakie piłem (nawet na rodzimym rynku), ale przyznam, że jest lekko na plus zaskoczony, bo zdarzało się, że piłem słabsze piwa w tym stylu (nawet ze znanych zagranicznych browarów). Brakuje tutaj intensywności aromatów i cytrusów, ale poza tym jest całkiem pijalnie i piwo się po prostu pije całkiem przyjemnie.

Ocena końcowa: 7/10

niedziela, 27 lipca 2014

Haust, Cascadian Dark Ale

0 komentarze

Alkohol: 6,5%
Ekstrakt: 16%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [9/10]
Piana: [9/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: brak

Cena: 11 zł / 0,5 l [Setka]

Uwagi: Po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemnobrunatny trunek. Piana koloru beżowego jest trwała, gęsta, kremowa i ładnie oblepia ścianki (ale zapewne z uwagi na fakt nalewania z pompy). Wysycenie dwutlenkiem na niskim poziomie intensywności i tutaj też zapewne "zasługa" nalewania z pompy.

W zapachu dominują nuty typowe dla ciemnych słodów (palone, kawowe i czekoladowe). Aromat chmielowy jest wyczuwalny, ale jest na bardzo niskim poziomie intensywności i zdecydowanie piwo z Hausta nie pachnie jak Black IPA, raczej jak Dry Stout z malutkim dodatkiem chmielu z USA. Co wcale nie oznacza, że pachnie źle - po prostu jak to się mówi "mało szałowo".

W smaku mamy średniej wielkości goryczkę (jednak w kierunku niskiej), delikatną kwaskowatość (od palonych słodów zapewne) i sporą wodnistość (jak na styl i jak na 16 stopni Plato). Tutaj znów nuty palone, kawowe i czekoladowe grają pierwsze skrzypce. Aromat żywiczny jest minimalny i głównie pod postacią żywiczną, sosnową i tytoniową. Piwo pije się całkiem przyjemnie, ale raczej jak lekkiego stouta, a nie czarne IPA.

Podsumowując, nie jest to złe piwo, ale jest bardzo słabym przedstawicielem deklarowanego stylu. Gdyby mi nikt nie powiedział stwierdziłbym, że dostałem Dry Stouta.

Ocena końcowa: 7-/10

sobota, 26 lipca 2014

Sapporo, Premium Beer

0 komentarze

Alkohol: 4,7%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Japonia

Kolor: [7/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [5/10]
Smak: [5/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: [6/10]

Cena: 2,99 zł / 0,33 l [Lidl]

Uwagi: Jasny wysoko odfermentowany lager z japońskim rodowodem, warzony tak naprawdę w... W sumie to sam nie wiem i jakoś mnie to zbytnio nie interesuje (nie sądzę, żeby miejsce warzenia - jeśli mówimy o ogromnych fabrykach - miało znaczenie) ;) Po przelaniu do szklanki otrzymujemy w pełni klarowny, jasnozłoty trunek. Piana jest średnio obfita, ale dosyć dziurawa i szybko opada do niewielkiego kożucha. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności (plus za to, że nie jest przesadnie wysokie).

W zapachu dominują nuty słodowe i lekko zbożowe, pojawia się także delikatna siarka. Plus za czysty charakter (brak estrów, utlenienia, itd.), ale minus za brak jakiegokolwiek aromatu chmielowego.

W smaku mamy lekką słodowość i zbożowość (typową dla słodu pilzneńskiego), sporą wodnistość i niewielką (aczkolwiek wyczuwalną) goryczkę. Pojawia się tutaj też aromat zielonego jabłka (aldehyd octowy, który może świadczyć o tym, że piwo za długo nie poleżakowało).

Podsumowując, jest to przeciętny jasny lager, ale przynajmniej nie ma większych wad (no może poza tym aldehydem octowym, ale ten aromat akurat do najbardziej nieprzyjemnych nie należy).

Ocena końcowa: 5/10

piątek, 25 lipca 2014

Pinta, Oki Doki

0 komentarze

Alkohol: 4,3%
Ekstrakt: 11,5%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: [8/10]

Cena: 6,80 zł / 0,5 l [Piwny Stan]

Uwagi: Pinta po raz drugi podchodzi do uwarzenia jasnego lagera. 3 lata temu uwarzyła Pierwszą Pomoc, piwo, które nie było złe, ale jednak nie trafiło na podatny grunt (gdy ktoś spróbował po raz pierwszy Atak Chmielu nie chciał pić "zwykłego" lagera). Od tego czasu sporo się zmieniło, na rynku mamy ogrom różnych mocno chmielonych piw. Pojawiły się głosy (głównie zblazowanych, ciągle narzekających "sekciarzy" piwnych, tzw. starej gwardii), że teraz to tylko amerykański chmiel i nie można dostać zwykłego, porządnego pilsa na rodzimym rynku. Pewnie była to jedna z przyczyn dla których Pinta mogła spróbować powrócić do idei uwarzenia jasnego lagera. Tym razem jednak nie wystarczyła Marynka i Lubelski, chłopaki użyli nowozelandzkich, nowofalowych chmieli.

Wracając do samej recenzji, po przelaniu do szklanki otrzymujemy jasnozłoty, klarowny trunek. Piana jest niezbyt obfita, opada w przeciętnym tempie do kożucha i lekko oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności.

W zapachu mamy nuty słodowe i lekko biszkoptowe (może nawet minimalny diacetyl gdzieś tam się pałęta). Nuta chmielowa jest wyczuwalna, ale na poziomie zdecydowanie przeciętnym. Przez ten brak intensywności aromatów zapach piwa jest bez szału (nie ma tutaj większych wad, ale ciężko też za coś pochwalić).

W smaku mamy z jednej strony aromat typowy dla słodu pilzneńskiego i lekką biszkoptowość, z drugiej całkiem niezłą jak na lekkiego lagera goryczkę i niezbyt duży, aczkolwiek wyczuwalny aromat chmielowy (żywiczny, sosnowy, trawiasty i korzenny). Do tego dochodzi lekko metaliczny posmak. Piwo jest całkiem nieźle pijalne, ale ciągle ma się wrażenie, że czegoś tutaj zabrakło.

Podsumowując, jest to całkiem smaczny lager, ale w natłoku mocno chmielowych i zarazem lekkich/sesyjnych American Pale Ale, które są równie dobrze pijalne (a czasami i bardziej) niż takie Oki Doki ciężko jest tutaj piać z zachwytu.

Ocena końcowa: 7-/10

środa, 23 lipca 2014

Doctor Brew, Kinky Ale

0 komentarze

Alkohol: 6,2%
Ekstrakt: 16%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [5/10]
Opakowanie: [6/10]

Cena: 7,60 zł / 0,5 l [Piwny Stan]

Uwagi: Piwo w stylu American IPA uwarzone wyłącznie z użyciem tegorocznej nowości chmielowej, o kodowej nazwie HBC 366 (aktualnie posiadającej już nazwę handlową Equinox). Ostatnio wybrane najlepszym polskim IPA wg pewnego znanego blogera.

Po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemnozłoty, mętny trunek (trochę za mętny). Piana jest niezbyt obfita, opada w średnim tempie do niewielkiej obręczy i nie prezentuje się zbyt okazale. Wysycenie dwutlenkiem węgla trochę poniżej średniej, ale całkiem nieźle tutaj pasuje.

W zapachu dominują nuty korzenne, ziołowe i lekko pieprzne. Dopiero w dalszej chwili pojawia się w zdecydowanie mniejszym stężeniu aromat cytrusów i owoców tropikalnych. Piwo jakoś nie do końca powala rześkością, na dodatek po lekkim ogrzaniu pojawia się nie do końca przyjemna nuta cebulowa.

W smaku mamy średniej wielkości goryczkę, niezbyt dużą pełnię (powiedzmy charakter półwytrawny z delikatną słodyczą). Mamy tutaj nuty korzenne, sosnowe, ziołowe i pieprzne, a trochę dalej cytrusowe i owoców tropikalnych (trochę mi to przypomina dawne warki Rowing Jacka). Całość jest świetnie pijalna i dorównuje do tej pory najlepszemu Cascade IPA z tego browaru.

Podsumowując, jest to świetnie AIPA i rzeczywiście jedno z lepszych dostępnych na rodzimym rynku. Szkoda tylko, że z tego co można usłyszeć chmiel Equinox jest nieosiągalny na ten moment w Polsce i nie ma co liczyć w tym roku, żeby powtórzyć warkę Kinky Ale.

Ocena końcowa: 8,5/10

wtorek, 22 lipca 2014

AleBrowar, Crazy Mike

0 komentarze

Alkohol: 9%
Ekstrakt: 20%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [8/10]
Piana: [8/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [7/10]

Cena: 7,90 zł / 0,5 l [Piwny Stan]

Uwagi: W końcu AleBrowar dorobił się Imperial IPA (browar hop-head'owy, a długo opierał się przed tą mocniejszą wersją IPA). Po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemnozłoty, klarowny trunek, który naprawdę świetnie się prezentuje. Wysycenie dwutlenkiem węgla poniżej średniej, mogłoby być trochę niższe - ale też ciężko powiedzieć, żeby mocno przeszkadzało.

W zapachu dominują nuty amerykańskiego chmielu, korzenne, żywiczne i sosnowe. Całość jest dosyć intensywna, słodka w charakterze i może się podobać (chociaż nie ma tutaj efektu "wow", który powstaje przy niektórych mocno chmielonych piwach).

W smaku piwo jest zdecydowanie pełne, słodkie, oklejające jamę ustną. Goryczka jest spora, ale jednak nie potrafi skontrować tej słodyczy, na dodatek jest mocno i w nie do końca przyjemny sposób alkoholowa. Poza tym mamy tutaj aromat chmielowy, sosnowy, żywiczny i lekko korzenny. Pijalność nie powala głównie przez tą słodycz i alkoholowość.

Podsumowując, jestem lekko zawiedziony formą piw z AleBrowaru ostatnimi czasy i Crazy Mike podtrzymuje ten poziom. Nie jest źle, ale do najlepszych polskich przykładów jest coraz dalej.

Ocena końcowa: 7/10

poniedziałek, 21 lipca 2014

Chang

0 komentarze

Alkohol: 5%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Tajlandia

Kolor: [6/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [4/10]
Smak: [3/10]
Nasycenie: [8/10]
Opakowanie: [6/10]

Cena: 2,99 zł / 0,33 l [Lidl]

Uwagi: Po przelaniu do szklanki otrzymujemy jasnozłoty, w pełni klarowny trunek. Piana średniej wielkości, dosyć szybko opada do obręczy, nie oblepia ścianek. Wysycenie zdecydowanie powyżej średniej, za wysokie, szczypie i męczy.

W zapachu mamy trochę nut słodowych, brak jakiegokolwiek aromatu chmielowe, trochę estrów (głównie jabłko, ale nie aldehyd octowy) i utlenienie (nieprzyjemny mokry karton). Ciężko cokolwiek tutaj znaleźć co można by uznać za plus. Jest gorzej nawet niż w rodzimych wysoko odfermentowanych jasnych lagerach.

W smaku utlenienie (mokry karton) jest jeszcze bardziej odczuwalne i jeszcze bardziej nieprzyjemne. Do tego dochodzi trochę słodowości i trochę jabłecznika/jabłka. Piwo jest zdecydowanie wytrawne (nawet bardziej wodniste), a o goryczce chmielowej można zapomnieć.

Podsumowując, bardzo słabe piwo - i nawet pite w ogromnym upale nie zmieni tego.

Ocena końcowa: 3,5/10

niedziela, 20 lipca 2014

Artezan, Specyfik Double IPA

0 komentarze

Alkohol: 9,6%
Ekstrakt: 19%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [6/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [2/10]
Opakowanie: brak

Cena: 11 zł / 0,3 l [Kufle i Kapsle]

Uwagi: Double IPA z browaru Artezan o całkiem konkretnych parametrach (19 stopni Plato i niemal 10% alkoholu). Otrzymany trunek jest koloru pomarańczowego i jest totalnie zmętniony, przez co przypomina raczej hefeweizena. Niby niefiltrowane piwo może być mętne, ale raczej nie aż tak. Piana jest kremowa, niezbyt obfita, ale ładnie się utrzymuje i oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na bardzo niskim poziomie intensywności (niższym niż w niektórych RIS), nie do końca jestem fanem takich rozwiązań - ale z drugiej strony strasznie to nie przeszkadzało.

W zapachu dominują nuty korzenne, ziołowe i przyprawowe. W oddali pojawia się delikatna sosnowość i ziemistość. Całość sprawia wrażenie dosyć słodkiego, aczkolwiek brakuje mi tutaj owoców tropikalnych i cytrusów (czyli to co najlepsze w IPA).

Smakowo piwo jest zdecydowanie pełne i dosyć słodkie (mimo, że parametry nie wskazują na to - mam jednak jakieś dziwne podejrzenia, że alkoholu w piwie było mniej niż Artezan deklaruje i zostało sporo więcej cukrów resztkowych). Goryczka jest średniej wielkości, ale jednak nie potrafi do końca skontrować tej słodyczy. Mamy tutaj nuty przyprawowe, korzenne, ziemiste, tytoniowe, gałki muszkatołowej i pieprzne. Nie jest to do końca mój klimat (wolę cytrusy w IPA), na dodatek gdzieś tam w oddali krąży jakiś bliżej niezidentyfikowany aromat, który nie jest do końca przyjemny (na szczęście nie jest zbyt intensywny). Po ogrzaniu pojawia się delikatna nuta truskawkowa. Na plus na pewno dobrze ukryty alkohol, ale tak jak wspomniałem nie zdziwiłbym się, gdyby piwo miało 8% lub 8,5% alkoholu.

Podsumowując, nie jest to złe piwo, ale również nie zachwyca jak potrafią niektóre IIPA. Nie do końca trafiające w mój gust aromaty chmielowe, na dodatek przesadzona słodycz i za niska goryczka. Podejrzewam jednak, że piwo znajdzie sporo zwolenników (dzięki tej słodyczy może być całkiem nieźle pijalne dla osób które nie przepadają za ogromną goryczką).

Ocena końcowa: 7,5/10

Artezan, Cymbopogon

0 komentarze

Alkohol: 4,3%
Ekstrakt: 11%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: brak

Cena: 11 zł / 0,5 l [Kufle i Kapsle]

Uwagi: Artezan ciągle eksperymentuje, czasami eksperyment jest mniej udany, czasami bardziej - ale zdecydowanie brawa za nietrzymanie się wyłącznie tego co się sprzedaje (na dobrą sprawę chłopaki mogliby warzyć wyłącznie Pacifica a i tak wszystko sprzedaliby bez problemu). To taki mały offtop, przechodząc jednak do sedna Cymbopogon to piwo w stylu American Wheat, chmielone nowozelandzkimi odmianami chmielu, z dodatkiem trawy cytrynowej (stąd nazwa piwa pochodząca od łacińskiej nazwy tej rośliny - Cymbopogon citratus).

Otrzymany trunek jest koloru słomkowego i jest zdecydowanie mętny. Piana jest śnieżnobiała, średnio obfita, utrzymuje się dosyć długo (chociaż po jakimś czasie lekko się dziurawi), a do tego ładnie oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności i pasuje tutaj idealnie.

W zapachu dominują aromaty cytrynowe (po trochu jest to pewnie zasługa chmielu, po trochu pewnie trawy cytrynowej), do tego dochodzą nuty trawiaste i lekko korzenne. Aromat ma charakter lekko kwaskowaty. Całość jest rześka i zdecydowanie przyjemna. Intensywność może nie powala (nie jest to poziom najlepszych AIPA), ale i tak jest dobrze.

W smaku piwo jest dosyć wytrawne, lekko kwaskowate, z niezbyt dużą goryczką (ale wyczuwalną i dla tej małej podbudowy słodowej wystarczającą). Dominują tutaj cytrusy, nuty trawiaste, delikatnie perfumowane i lekko korzenne. Piwo jest zdecydowanie rześkie i pijalne, ale ciągle ma się wrażenie jakiejś pustki (niby piwo sesyjne, ale ciała mogłoby być troszeczkę więcej).

Podsumowując, jest bardzo smaczny, sesyjny trunek. Na ciepłe miesiące zdecydowanie preferuję takie pszeniczne wariacje z nowofalowym chmielem nad sesyjnymi pilsami.

Ocena końcowa: 8-/10

sobota, 19 lipca 2014

Bojan, Kokosowe

2 komentarze

Alkohol: 5%
Ekstrakt: 14%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [5/10]
Smak: [4/10]
Nasycenie: [7/10]
Opakowanie: [4/10]

Cena: ~5 zł / 0,5 l [Piwny Stan]

Uwagi: Piwo kokosowe do tej pory kojarzyło mi się z stoutami z dodatkiem upieczonych w piekarniku wiórków kokosowych (piłem raz takie piwo domowe, a w USA jest nawet sporo komercyjnych przedstawicieli tego typu). Bojan jednak poszedł swoją drogą i zaprezentował aromatyzowanego lagera. Nie spodziewałem się po nim niczego i dokładnie tyle dostałem.

Po przelaniu do pokala otrzymujemy jasnozłoty, w pełni klarowny trunek. Piana jest średnio obfita, ale dziurawa i szybko opada do niewielkiej obręczy. Wysycenie dwutlenkiem węgla powyżej średniej.

W zapachu zdecydowanie czuć aromat wiórków kokosowych (który akurat sam lubię), ale po chwili ogrzania sprawia on wrażenie mocno sztucznego (bo taki zapewne jest). Do tego dochodzi lekki aromat słodowy i mokry karton (utlenienie). Wąchałem gorzej pachnące aromatyzowane lagery, ale ten jest co najwyżej przeciętny i na dodatek mało piwny.

Smakowo znów dominuje sztuczny kokos i wiórki kokosowe, na dodatek całość jest ewidentnie przesłodzona, przez co picie tego (nawet jeśli traktować jako po prostu napój, nie piwo) mocno męczy. Poza kokosem mamy odrobinę podbudowy słodowej i lekką metaliczność, ale nie wpływają one znacząco na obniżenie ani podwyższenie finalnej, niezbyt wysokiej oceny.

Podsumowując, słabe piwo i nawet słaby napój. Pewnie znajdą się fani tego typu wynalazków, ale czytelnicy mojego bloga mogą spokojnie omijać je szerokim łukiem.

Ocena końcowa: 4,5/10

Faktoria, Peacemaker

0 komentarze

Alkohol: 6,5%
Ekstrakt: 15,1%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [8/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [5/10]
Opakowanie: [7/10]

Cena: ~8 zł / 0,5 l [Piwny Stan]

Uwagi: Na rynku jest coraz więcej piw w stylu American IPA i słychać coraz więcej narzekań na ten stan rzeczy (wiadomo, jeśli jest za dobrze to Polak i tak znajdzie inny powód do narzekania). Dla mnie jest to zdecydowanie na plus, dzięki temu będzie trzeba się starać coraz bardziej, żeby utrzymać poziom. W USA są tysiące piw w tym stylu i nikomu to nie przeszkadza - na dodatek na arenie krajowej i międzynarodowej liczą się tylko najlepsi (reszta zadowala się rynkiem lokalnym).

Wracając jednak do recenzji, AIPA z browaru kontraktowego Faktoria już po spojrzeniu na etykietę wskazuje, że dostanę to co lubię, czyli piwo raczej wytrawne (6,5% alkoholu z 15 stopni Plato, gdzie w większości polskich browarów normą dla AIPA jest 16 stopni Plato i 6% alkoholu). Po przelaniu do pokala otrzymujemy bursztynowy, opalizujący trunek (mógł być trochę jaśniejszy, żeby całkiem pójść w stronę West Coast IPA). Piana koloru kremowego jest średnio obfita, opada w przeciętnym tempie i lekko oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla delikatnie poniżej średniej i pasuje tutaj jak najbardziej.

W zapachu zdecydowanie dominują nuty chmielowe (typowe dla amerykańskich odmian chmielu). Mamy tutaj sporo owoców tropikalnych, sosny i żywiczności. Całość jest zdecydowanie intensywna, słodka w odbiorze i bardzo przyjemna. Mały minusik za lekki karton (niewielkie utlenienie), ale podejrzewam, że w świeżych warkach nie ma tego problemu, a także za aromat przypieczonej skórki od chleba (melanoidynowy), który sam w sobie nie jest nieprzyjemny, ale jakoś nie do końca mi tutaj pasuje (w sensie, bez niego byłoby jeszcze lepiej).

W smaku mamy dosyć wytrawny profil, a przy tym sporą goryczkę chmielową (jest tak jak lubię). Znów pojawia się ogrom aromatów chmielowych, owoców tropikalnych, sosnowych, żywicznych i trawiastych. Całość jest bardzo przyjemna, świetnie pijalna i zawartość butelki znika dosłownie w oka mgnieniu.

Podsumowując, jest to jeden ze smaczniejszych AIPA na polskim rynku i na pewno jest wart spróbowania. Ze swojej strony polecam.

Ocena końcowa: 8,5/10

wtorek, 15 lipca 2014

Olimp, Hades

0 komentarze

Alkohol: 11,1%
Ekstrakt: 25,2%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [9/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: [8/10]

Cena: ~12 zł / 0,33 l [Piwny Stan]

Uwagi: Długo na rynku nie było żadnego RIS'a (poza jednym małym wypustem z Artezana pod koniec 2012 roku), a ostatnimi czasy pojawiło się ich kilka - co zdecydowanie cieszy. W końcu jak się przyjrzeć rankingowi TOP50 na ratebeer, to właśnie ten styl święci największe triumfy na piwnej arenie. RIS z Olimpu wyróżnia się głównie 2 dodatkami, które nie są zawsze obecne w tym stylu, tj. ziarnami kakaowca i papryczkami chili.

Po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemnobrunatny, niemalże czarny trunek, który jedynie pod światłem nabiera rubinowych przebłysków. Piana koloru jasnobrązowego jest średnio obfita, lekko (ale ładnie) oblepia ścianki i powoli opada. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niskim poziomie intensywności, ale jednak jest wyczuwalne, co nie jest normą w piwach mających ponad 11% alkoholu. Jest ono jak najbardziej na miejscu.

W zapachu dominują nuty owoców leśnych, suszonej śliwki i rodzynek. Dopiero po chwili pojawiają się aromaty czekoladowe i słodkie, a całość nabiera czegoś na wzór śliwek w czekoladzie czy też pralinek z alkoholem. Całość ma charakter zdecydowanie słodki, trudno tutaj szukać dużej paloności czy czystego profilu (jak w niektórych stoutach). Po ogrzaniu piwo przypomina dobrze wyleżakowane porto.

W smaku zdecydowanie dominuje słodycz i pełnia, aż oleistość piwa, która okleja całą jamę ustną. Goryczka jest co najwyżej średniej wielkości, ale z uwagi na sporo cukrów resztkowych w żadnym momencie nie potrafi skontrować słodyczy. Do tego dochodzi delikatna kwaskowatość, która bierze się zapewne ze słodów palonych. Mamy tutaj znów dosyć sporą feerię aromatów, karmelowych, czekoladowych, owoców leśnych, suszonych śliwek, porto i rodzynek. Do tego dochodzi bardzo delikatna pikantność (od papryczek chili) i pasuje tutaj bardzo dobrze (w przeciwieństwie do nieudanego eksperymentu z browaru Amber). Piwo nie powala pijalnością (ale przy takim ekstrakcie nie musi), jednak z uwagi na zbyt małą goryczkę po jakimś czasie staje się lekko męczące. Brakuje mi też tutaj tych ziaren kakaowca, niby jest aromat czekoladowy, ale taki sam (jak nie lepszy) można uzyskać przy użyciu wyłącznie ciemnych słodów.

Podsumowując, jest to piwo ciekawe, jednak nie do końca wpada w mój gust. Sam jak już kilkukrotnie wspominałem wolę trochę bardziej wytrawne, bardziej goryczkowe i bardziej "czyste" profilowo (w sensie mniej estrów, więcej czekolady i paloności) piwa w tym stylu. Jeśli ktoś lubi pełne RIS'y (lub lubi portery bałtyckie) to może podnieść ocenę o co najmniej połowę do góry.

Ocena końcowa: 7,5/10

poniedziałek, 14 lipca 2014

AleBrowar, Ortodox Mild

0 komentarze

Alkohol: 4,2%
Ekstrakt: 10%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [8/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: [4/10]

Cena: ~7 zł / 0,5 l [Piwny Stan]

Uwagi: Mild to taki niezbyt ciekawy angielski styl piwa, który w dzisiejszych czasach nie ma za wiele do zaoferowania, jednak zawsze warto odnotować, że na polskim rynku pojawiło się coś innego.

Po przelaniu do pokala otrzymujemy miedziany (trochę jaśniejszy niż na zdjęciu), opalizujący trunek. Piana jest obfita (nawet za obfita), puszysta, utrzymuje się zdecydowanie długo, jednak w żadnym wypadku nie pasuje do stylu (angielskie, sesyjne ejle znane są z tego, że piana jest tam dosłownie mikroskopijna). Jednak wysycenie już zdecydowanie pasuje do stylu, jest na bardzo niskim poziomie intensywności - nie do końca to do mnie trafia, ale trzeba napisać, że ciężko jest się o to czepiać (takie założenie stylu i już ;)).

W zapachu dominują aromaty czekolady mlecznej, kakao i karmelu, pojawia się również przypieczona skórka od chleba. Aromat nie jest zbyt intensywny i w żadnym wypadku nie powala. Na dodatek ciągle unosi się nieprzyjemna nuta rozpuszczalnikowa.

Smakowo jest bardzo podobnie. Dominującymi aromatami są czekolada mleczna, kakao, karmel i melanoidyny, a także... Rozpuszczalnik. Nie jest to może najbardziej intensywna woń tej wady sensorycznej, jaką mi było dane w piwie wyczuć, ale na pewno nie polepsza ona odbioru całości. Piwo jest zdecydowanie wytrawne, nawet lekko wodniste, pojawia się również delikatna nuta kwaskowata (zapewne od ciemnych słodów). Goryczka jest na niezbyt wysokim poziomie i nawet przy takim piwie bez podbudowy słodowej ciężko jest cokolwiek dobrego o niej powiedzieć.

Podsumowując, cieszy fakt, że uwarzono w Polsce milda. Szkoda tylko, że piwo jest nad wyraz przeciętne. Czy warto próbować? W dzisiejszych czasach, gdzie ciągle dostajemy jakieś ciekawe premiery na rynku raczej nie warto.

Ocena końcowa: 6-/10

sobota, 12 lipca 2014

Taki mamy klimat?

4 komentarze
Zgadza się! Można w upalne dni napić się IPA!
Zapewne większość z Was ma znajomych, którzy podróżują po świecie (najczęściej wypoczynkowo, ale i nie tylko). Zapewne większość z Was była przynajmniej raz na jakichś wakacjach w ciepłych krajach. Co w takim wypadku robi osoba lubiąca piwo, gdy się już znajdzie w takiej sytuacji. Zapewne zakupuje (tudzież otrzymuje w ramach All-Inclusive) jakiegoś wypranego ze smaku, wysoko odfermentowanego jasnego lagera (bo tak najprościej, a czasami jest to jedyna opcja, żeby napić się piwa). Tutaj trzeba zaznaczyć, że te lagery niczym się nie różnią od polskich koncerniaków. Powiem więcej, są najczęściej jeszcze bardziej wyprane ze smaku, mają w składzie jeszcze więcej dodatków niesłodowanych i jeszcze mniej chmielu na goryczkę (nie mówię o chmielu na aromat, bo tego po prostu się nie daje w dużej ilości przypadków). I niezależnie czy jest to południe Europy (Grecja, Cypr), ulubione miejsca wypoczynkowe Polaków (Egipt, Tunezja, Turcja) czy większa egzotyka (Karaiby, Tajlandia, itd.) zawsze ten wyprany ze smaku lager smakuje tak samo - czyli po prostu bezpłciowo. O fakcie tym świadczą oceny na portalach piwnych (ratebeer, beeradvocate), świadczą recenzje blogerów, a także moja skromna opinia (a trochę tego typu piw już wypiłem).

Wyprany ze smaku lager, nawet na gorących wakacjach
to ciągle tylko bezsmakowy lager.
Jest jednak pewien irytujący fakt. Zauważyć można, że owe piwa pite u nas na miejscu (w Polsce) oceniane są nad wyraz realistycznie, tak gdy pite są w tych rodzimych miejscach ich ocena diametralnie rośnie w górę (co więcej tym bardziej rośnie im bardziej egzotyczne jest miejsce podróży). Można usłyszeć, że jak na tamte upały to piwo jest genialnie i świetnie gasi pragnienie. W Polsce też mamy upały (rzadziej niż częściej, ale jednak), a jednak nikt mi nie wmówi, że wypicie wypranego z smaku lagera będzie przyjemniejsze niż wypicie witbiera albo nawet AIPA. Spójrzmy na pewien kraj, który zapoczątkował piwną rewolucję, czyli USA. Poza nielicznymi wyjątkami jak Portland, Denver i okolice północno-wschodniego wybrzeża większość najlepszych amerykańskich browarów umiejscowionych jest w gorącej Kaliforni (zaczynając od pioniera piwnej rewolucju Anchora, poprzez Firestone Walker, Russian River, Drake's Brewing, AleSmith, na Lost Abbey, The Bruery i Stone Brewing kończąc, które znajdują się niemal przy granicy z Meksykiem). Piwne freaki piją w Kaliforni genialne IPA, Double IPA czy RIS nawet jeśli są tam upały sięgające ponad 35 stopni. Nikt nie myśli o piciu wyjałowionych ze smaku jasnych lagerów.

Double IPA w gorący dzień na plaży? Jak najbardziej!
Powstał jednak odłam tego twierdzenia. Mówi on o tym, że jasne lagery smakują świetnie w krajach egzotycznych bo jest tam nie tylko gorącą, ale również bardzo wilgotno. To spójrzmy na jeden z najbardziej rosnących w siłę rynków piwa nowofalowego na półkuli południowej, czyli Brazylię (gorącą i wilgotną). Po wejściu na ratebeer można zauważyć, że dominują piwa mocne, mamy na liście TOP50 RIS, (I)IPA, tripel, quadrupel, weizenbock, itd. Ciężko jednak znaleść jakiegoś jasnego lagera.

Podsumowując, wyprany ze smaku, wysoko odfermentowany jasny lager jest słaby gdziekolwiek na świecie by nie był pity, czy to będzie Polska, czy też Egipt, Dominikana czy inne Bora Bora. Wiem, że są "kolekcjonerzy" co to będą szukać piw z coraz bardziej egzotycznych miejsc (serio, można się jarać tym, że piwo smakujące jak meksykańska Corona, ale z Vanatu czy innego Barbadosu wpadło w nasze ręce?). Jasne, sam czasami jak zobaczę w markecie piwo z kraju, z którego nie piłem zakupię owe - ale oceny są jakie są (można sprawdzić) i ciągle potwierdzają moją tezę, poza tym jest to zdecydowanie "przy okazji".

Faktoria, Buffalo Bill

0 komentarze

Alkohol: 5,8%
Ekstrakt: 13,1%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [8/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: [7/10]

Cena: ~7 zł / 0,5 l [Piwny Stan]

Uwagi: Po przelaniu do pokala otrzymujemy bursztynowy, opalizujący i z delikatną zawiesiną (od chmielu zapewne) trunek. Piana jest średnio obfita, utrzymuje się dosyć długo, opada w powolnym tempie i ładnie oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności i jak najbardziej tutaj pasuje.

W zapachu dominują melanoidyny (przypieczona skórka od chleba), a nuty chmielowe są niezbyt intensywne (na dodatek bardziej w wyspiarski żywiczny sposób). Dodatkowo pojawia się lekko metaliczna nuta i niewielkie utlenienie (miód i mokry karton). Całość o dziwo nie sprawia złego wrażenia i nawet jest lekko przyjemna. Jednak ciągle ma się wrażenie, że piwo pachnie jak brytyjskie ESB, nie jak American Amber Ale.

Smakowo znów dominuje przypieczona skórka od chleba i znów mamy lekkie utlenienie. Goryczka jest na poziomie co najwyżej średnim (i to raczej w kierunku niskiego), na dodatek piwo ma charakter raczej półsłodki (mimo, że po ekstrakcie i zawartości alkoholu mogłoby się wydawać, że powinno być raczej wytrawne). Nie dzieje się tutaj za wiele, brakuje zdecydowanie aromatu amerykańskiego chmielu, ale o dziwo piwo pije się całkiem przyjemnie (jest na to dobra angielska nazwa "drinkability", której polski odpowiedni "pijalność" chyba nie do końca oddaje to o co mi chodzi).

Podsumowując, mało tutaj American Amber Ale w tym piwie, a zdecydowanie więcej ESB. Niby nic się nie dzieje, niby jest utlenione, ale w jakiś dziwny i zastanawiający sposób chce się brać kolejne łyki. Zaiste, dziwne piwo.

Ocena końcowa: 7/10

czwartek, 10 lipca 2014

AleBrowar & Pinta, B-Day 2.0 Przewrót Mleczny

4 komentarze

Alkohol: 6,2%
Ekstrakt: 16%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [9/10]
Piana: [3/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [5/10]

Cena: ~8 zł / 0,5 l [Piwny Stan]

Uwagi: Druga edycja piwa uwarzonego w kooperacji AleBrowaru i Pinty (przy udziale łódzkiego pubu Piwoteka Narodowa) na urodziny (mniej więcej) wszystkich 3 podmiotów. W zeszłym roku piwo uwarzone w Zawierciu, w tym roku była zamiana i uwarzono je w Gościszewie (co jest od razu widoczne po bardzo kiepsko nalepionej etykiecie, słabej jakości na dodatek - chociaż sama grafika nie jest wcale taka zła). Również w tym roku browary zamieniły się rolami i AleBrowar odpowiadał za dobór słodu, Pinta za chmielenie. Samo piwo powstało w stylu Milk Stout, wzmocnionej, imperialnej (czy jak nazwali chłopaki wersji "Double"), dodatkowo z dodatkiem czekolady (a dokładniej ziarnem kakaowca).

Przechodząc do recenzji, po przelaniu do szklanki otrzymujemy czarny trunek, który pod światłem nabiera brunatnych refleksów. Piana koloru ciemno-beżowego jest niezbyt obfita, szybko opada do niewielkiej obręczy i nie prezentuje się jakoś zbyt okazale. Wysycenie dwutlenkiem węgla poniżej średniej, ale tutaj pasuje bardzo dobrze.

W zapachu dominują oczywiście nuty czekoladowe, w mniejszym stopniu waniliowe, śmietankowe i karmelowe. A po większym ogrzaniu pojawia się dodatkowo nuta kawowa i orzechowa. Całość jest średnio intensywna, ale bardzo przyjemna - aż chce się wziąć pierwszy łyk.

Smakowo znów dominuje czekolada, następnie mamy nuty waniliowe, orzechowe i karmelowe. Do tego dochodzi lekka paloność, dosyć spora pełnia, która przy niezbyt intensywnej goryczce (widać tutaj rękę Ziemka z Pinty, AleBrowar pewnie by dowalił sporo więcej chmielu ;)) daje uczucie przyjemnej słodyczy. Piwo pije się całkiem sprawnie, ale brakuje mi tutaj trochę pazura, całość jest za grzeczna. Nie chodzi wyłącznie o goryczkę, ale może więcej czekolady, więcej kawy, więcej wanilii? Nie zmienia to faktu, że piwo zdecydowanie warte swojej ceny (chociaż już nie teraz, bo zapewne szanse dostania są zerowe ;)).

Ocena końcowa: 8/10

środa, 9 lipca 2014

Jurajskie z Ostropestem

0 komentarze

Alkohol: 4%
Ekstrakt: 11,5%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [8/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [5/10]
Opakowanie: [5/10]

Cena: ~6 zł / 0,5 l [Piwny Stan]

Uwagi: Nie mam pojęcia jak pachnie i smakuje ostropest (jak pewnie większość pijących to piwo), ale do takich ziołowych dodatków często podchodzę z dystansem, bo są często dodawane na poziomie homeopatycznym.

Wracając do samej recenzji, po przelaniu do szklanki otrzymujemy głęboko złoty, klarowny i ładnie się prezentujący trunek. Piana za to jest niewielka, szybko opada i tylko lekko oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla delikatnie poniżej średniej - w tym przypadku może być.

W zapachu dominują amerykańskie chmiele, głównie żywiczne i sosnowe, a także słodko-landrynkowe. Do tego dochodzi nuta zbożowa, delikatny biszkopt i niewielkie utlenienie (na szczęście bardziej miód niż mokry karton). Ostropestu nie stwierdziłem (a przynajmniej niczego co by miało odróżniać to piwo od innych lagerów na amerykańskich chmielach).

W smaku mamy średniej wielkości goryczkę, która wynika raczej ze sporej wytrawności niż ilości IBU. Goryczka jest całkiem przyjemna, ale lekko zalegająca (nie wszystkim może to pasować). Tutaj mamy jeszcze więcej utlenienia pod postacią miodową, ale ostał się również aromat chmielowy, korzenny, żywiczny i lekko pieprzny. Całość pije się przyjemnie, piwo jest nad wyraz sesyjne, ale brakuje mi trochę większego pazura.

Podsumowując, jest to całkiem przyjemny nowofalowy lager, który traci trochę przez utlenienie, ale głównie przez brak pazura. Jednak piwa dolnej fermentacji nie są tak wdzięcznymi obiektami jak np. American Pale Ale. Niemniej piwo warte spróbowania w jakiś upalny dzień.

Ocena końcowa: 7/10

wtorek, 8 lipca 2014

Spirifer, Samosierra Pale Ale

0 komentarze

Alkohol: 4,8%
Ekstrakt: 12%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [8/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [7/10]
Opakowanie: [3/10]

Cena: ~7 zł / 0,5 l [Piwny Stan]

Uwagi: Na początek wielki minus za etykietę, która sama w sobie nie jest brzydka, ale taki sposób naklejenia nie najlepiej świadczy o browarze (nie wiem czy etykieciarka jest tak słaba, ale jeśli tak to już lepiej ręcznie to robić przy użyciu samoprzylepnych etykiet) i raczej nie zachęca "przypadkowego" konsumenta.

Po przelaniu do pokala otrzymujemy mętny, bursztynowy trunek (czyli typowy raczej dla brytyjskiej wersji Pale Ale, mimo, że piwo jest uwarzone z amerykańskim chmielem). Piana koloru kremowego, jest średnio obfita, opada do dosyć grubego kożucha i utrzymuje się jakiś czas, a przy okazji lekko oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na trochę za wysokim poziomie intensywności (i mówię to jako osoba, która preferuje wyższe nasycenie niż większość "świadomych" piwoszy ;)).

W zapachu dominują nuty chmielowe typowe dla amerykańskiego chmielu (sosna, grejpfrut, owoce tropikalne), ale nie są nad wyraz intensywne. Do tego dochodzi aromat korzenny, karmelowy i lekko wyczuwalny stary chmiel (bardziej w stylu cuchnącego sera niż potu) - ten ostatni na szczęście jest na poziomie niewielkim.

W smaku mamy średnią pełnię (nawet w kierunku półsłodkiego charakteru) i niedużą goryczkę (brakuje jej trochę aby kontrować słodycz). Pijalność nie powala głównie z uwagi na zbyt przesadzone nasycenie, które po prostu przeszkadza. Dominują tutaj aromaty sosnowe, żywiczne i cytrusowe (głównie pod postacią grejpfrutową), ale po raz kolejny pojawia się nie do końca przyjemny kwas izowalerianowy (stary chmiel).

Podsumowując, piwo ma coś w sobie i jeśli wyeliminuje się garść drobnych błędów (wysycenie, stary chmiel, trochę za niska goryczka) to może być świetnym trunkiem. Na ten moment jest wypijalnie, ale to chyba trochę za mało jak na nowofalowe, mocno chmielone amerykańskimi chmielami ejle.

Ocena końcowa: 7-/10

poniedziałek, 7 lipca 2014

Bojan, Strażackie

0 komentarze

Alkohol: 5%
Ekstrakt: 11%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [5/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [5/10]

Cena: ~5 zł / 0,5 l [Piwny Stan]

Uwagi: Nie do końca rozumiem ideę warzenia bardzo podobnych do siebie piw w jednym browarze (chyba, że jest się De Molenem i już nie ma stylu, który można by "odkryć" ;)), a Bojan idzie trochę w tą stronę. Z czterech pierwszych piw 3 są jasnymi lagerami o mocy 5-6%. Co więcej, jeśli się spojrzy na inne piwa z grupy browarów Marka Jakubiaka robi się tam jeszcze ciaśniej. Nie przemawia to do mnie w ogóle (nawet jeśli uznamy, że pojawiły się ciekawe Jankes i Grand Prix).

Dygresji jednak wystarczy, wróćmy do recenzji Bojana Strażackiego. Po przelaniu do pokala otrzymujemy jasnozłoty trunek z brzydką zawiesiną (browar ewidentnie musi popracować nad technologią chmielenia na zimno). Piana jest przeciętna, szara i szybko opada, tylko lekko oblepiając ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niezbyt wysokim poziomie i jak dla mnie w przypadku dosyć wytrawnego trunku powinno być wyższe, przez co nadałoby większej rześkości.

W zapachu dominuje aromat amerykańskiego chmielu, nie jest jednak jakoś powalająco intensywny. Na dodatek przypomina mi to torebkę z herbatą cytrynową (suchą, jeszcze przed zaparzeniem). Ta cytrynowość nie do końca mi pasuje, ale nie można o niej powiedzieć, żeby była nieprzyjemna.

W smaku mamy średniej wielkości goryczkę, pełnia nie jest za wielka (nie jest to może na wskroś wytrawne piwo, ale powiedzmy, że półwytrawne). Mamy tutaj niezbyt intensywny aromat cytrusów, a także miód i mokry karton, które wskazują na zaczątki utlenienia. Piwo pije się poprawnie, ale pijalność nie jest tak duża jakbym się spodziewał.

Podsumowując, niby dorzucono tutaj amerykańskiego chmielu (nawet na zimno), niby jest jak być powinno w sesyjnym nowofalowym lagerze, a jednak coś tutaj nie poszło do końca, bo piwo po prostu nie powala. Nie jest to oczywiście zły trunek (na pewno jest smaczniejsze niż Toporek i Wielkopolskie), ale do najlepszych bardzo dużo brakuje.

Ocena końcowa: 6,5/10

niedziela, 6 lipca 2014

Ninkasi, N 14.B American India Pale Ale

0 komentarze

Alkohol: 6,6%
Ekstrakt: 15,5%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [3/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [5/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: [6/10]

Cena: 8,50 zł / 0,5 l [Cech Piwny]

Uwagi: Po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemnozłoty, wpadający w bursztyn, klarowny trunek. Piana jest minimalna, szybko opada do niewielkiej obręczy i tylko lekko oblepia ścianki. Wysycenie jest zdecydowanie na niskim poziomie intensywności (niemal w stylu angielskich bitterów) i jakoś nie do końca mnie przekonuje.

W zapachu dominują nuty melonidynowe, a dopiero na drugim planie pojawia się chmiel (głównie pod postacią żywiczną i lekko sosnową, jednak w takim charakterze przypominającym klasyczne brytyjskie IPA). Do tego dochodzi diacetyl (który o ile w pierwszym piwie z Ninkasi, który oceniałem, czyli stoucie nie przeszkadzał, a nawet nadawał pełni, tak tutaj nie pasuje do niczego).

W smaku mamy średniej wielkości goryczkę, która jednak jest tępa i ściągająca (niezbyt przyjemna). Piwo jest dosyć wodniste i mało w nim smaku (trochę nie współgra mi to ze stylem American IPA). Jest tutaj trochę nut korzennych i żywicznych, ale jest to poziom nieakceptowalny dla tego stylu. Pojawia się również przypieczona skórka od chleba, lekki rozpuszczalnik i sporo diacetylu.

Podsumowując, jest to chyba najsłabszy (a na pewno jeden z najsłabszych) przedstawiciel stylu AIPA na polskim rynku. Zdecydowanie nie warto sobie zawracać głowy, jeśli receptura nie zostanie zmieniona.

Ocena końcowa: 5,5/10

środa, 2 lipca 2014

Widawa, Red Cloud IPA

0 komentarze

Alkohol: 6,2%
Ekstrakt: 16%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [8/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: [6/10]

Cena: 8,50 zł / 0,33 l [Cech Piwny]

Uwagi: Browar Widawa cenię za piwa ciemne (głównie stouty we wszelkich wariacjach), ale jakoś nie mogę trafić na jakiegoś wybitnego jasnego przedstawiciela. Dlatego do Red Cloud IPA podchodziłem z dystansem i wyszło na to, że miałem rację.

Nie uprzedzając jednak, po przelaniu do pokala otrzymujemy rubinowy (w realu jaśniejszy niż na zdjęciu), lekko mętny trunek. Piana koloru beżowego jest średnio obfita, opada w przeciętnym tempie i lekko oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla poniżej średniej i jak dla mnie mogłoby być wyższe.

W zapachu dominują nuty melanoidynowe i karmelowe, a aromaty chmielowe są niezbyt intensywne i ujawniają się głównie jako żywiczność. Mało jest tutaj IPA w IPA, a na dodatek po lekkim ogrzaniu pojawia się nuta rozpuszczalnikowa i całość sprawia co najwyżej średnio przyjemne wrażenie.

Smakowo mamy średnią (w kierunku średnio-niskiej) goryczkę, a także nuty ziemiste, korzenne i przyprawowe (chmielowe, ale mało rześkie), a do tego wynikające z wykorzystania ciemniejszych słodów orzechowe, karmelowe i melanoidynowe. Pojawia się nawet delikatna paloność. Piwo nie zachwyca pijalnością, ani aromatem. Nie jest ani wielce degustacyjne, ani nad wyraz sesyjne - jest po prostu przeciętne.

Podsumowując, jest to zdecydowanie niezbyt udany wypust z Widawy (a kiedyś sądziłem, że piw w stylu IPA zepsuć się po prostu nie da - już dawno "wyrosłem" z takiego stwierdzenia). Piwo pewnie już nie do dostania, ale nawet gdyby się gdzieś zachowało to nie warto.

Ocena końcowa: 6/10