Lista ocenionych piw

środa, 31 grudnia 2014

Faktoria, Bass Reeves

0 komentarze

Alkohol: 6,5%
Ekstrakt: 15,1%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [10/10]
Piana: [8/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [5/10]
Opakowanie: [6/10]

Cena: 7,90 zł / 0,5 l [Outlet Piwny]

Uwagi: Ostatnie piwo w tym roku, Black IPA z browaru kontraktowego Faktoria. Po przelaniu do pokala otrzymujemy czarny, nieprzejrzysty trunek. Piana w kolorze beżowym drobna, kremowa, utrzymuje się długo i ładnie się prezentuje. Wysycenie dwutlenkiem węgla delikatnie poniżej średniej i pasuje tutaj całkiem nieźle.

W zapachu z jednej strony mamy nuty czekoladowe i kawowe, z drugiej prażony słonecznik i chmiel (pod postacią żywiczną i sosnową). Całość jest przyjemna, ale niezbyt intensywna, a po ogrzaniu pojawia się lekki aromat rozpuszczalnika.

W smaku znów pojawia się ten nieszczęsny rozpuszczalnik. Do tego dochodzą nuty chmielowe (żywica i sosna), a także czekoladowe i lekko palone. Mamy tutaj również lekki diacetyl. Całość jest półwytrawna, lekko pusta i niezbyt intensywna. Goryczka na średnim poziomie intensywności.

Podsumowując, średnio pijalne piwo, które jest z jednej strony całkiem poprawne, z drugiej do najlepszych sporo mu brakuje.

Ocena końcowa: 7/10

wtorek, 30 grudnia 2014

Wąsosz, 9

0 komentarze

Alkohol: 4,1%
Ekstrakt: 9%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [6/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [4/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: [2/10]

Cena: 3,30 zł / 0,5 l [Piwa Świata]

Uwagi: Lekkich lagerów na rodzimym rynku jest jak na lekarstwo, ale co jakiś czas ktoś próbuje takowym trunkiem zaistnieć na rynku. Z uwagi na sporą liczbę takich piw z Czech, które można u nas kupić po okazyjnej cenie nie jestem wielkim fanem warzenia przysłowiowych "pilsów za 3 złote", ale plus tego jest taki, że można dobrze oszacować kunszt piwowara po takim wypuście (nie, uwarzenie dobrego APA/AIPA nie jest wyczynem, jedynie uwarzenie genialnych piw w tym stylu pokazuje umiejętności).

Po przelaniu do pokala otrzymujemy jasnozłoty trunek, który jest opalizujący i zawiera brzydką zawiesinę (wygląda to gorzej niż na zdjęciu). Piana jest średnio obfita, opada w przeciętnym tempie i lekko oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności.

W zapachu dominuje głównie utlenienie (mokry karton i miód), do tego dochodzą nuty słodowe i zbożowe, a także lekko zapałczana siarka. Całość nie sprawia najlepszego wrażenia. Aż się nie chce wziąć pierwszego łyku (ale od czego jest się sędzią piwnym - takim nic nie jest straszne ;)).

W smaku znów mamy sporo mokrego kartonu, znów jest nuta zbożowo-słodowa (za którą nie przepadam), pojawiają się również aromaty lekko estrowe (trochę w stylu jabłecznika lub pieczonego jabłka bez przypraw). Na plus jednak należy uznać wyczuwalną i całkiem przyjemną goryczkę, która przy wytrawnym charakterze piwa wydaje się jeszcze większa niż jest w rzeczywistości.

Podsumowując, piwo trochę u mnie poleżało (ale było w terminie) przez co wyszło niezbyt przyjemne utlenienie. Na ten moment szału nie robi, ale z uwagi na goryczkę jest całkiem perspektywiczne (muszę kiedyś dorwać świeże od razu po rozlewie). Na ten moment piwa nie polecam, ale może kiedyś dam mu drugą szansę.

Ocena końcowa: 5,5/10

wtorek, 23 grudnia 2014

Drake's, Denogginizer

0 komentarze
Alkohol: 9,75%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Stany Zjednoczone

Kolor: [7/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [9/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [8/10]

Cena: 40 zł / 0,65 l [Festiwal Birofilia 2014 w Żywcu]

Uwagi: Imperial IPA, które przeleżało u mnie prawie pół roku (jakoś mi się ubzdurało, że ta duża butelka amerykańskiego piwa to RIS ;)), ale ciągle do końca daty ważności było sporo, gdy je degustowałem - nie zmienia to jednak faktu, że świeże byłoby zapewne lepsze. Moja wina.

Po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemnozłoty (wpadający w bursztyn), opalizujący trunek. Piana w kolorze kremowym jest średnio obfita, opada w przeciętnym tempie do kożucha i lekko oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla nie jest zbyt wysokie, ale w piwie o mocy niemal 10% jest wystarczające.

W zapachu mamy intensywny i przyjemny aromat chmielowy, słodki, głównie pod postacią owoców tropikalnych, cytrusów (grejpfruty), sosny i żywicy. Całość jest świetnie skomponowana i co najbardziej cieszy to fakt, że mimo upływu czasu aromat ciągle jest intensywny i nie ma żadnych zaczątków utlenienia (za to wielki plus). Rodzime browary powinny się uczyć jak warzyć IPA, które świetnie pachną miesiące po rozlewie, a nie zasłaniać się tym, że w browarze pachniało dobrze, gdy ktoś narzeka tydzień po premierze piwa na ten aspekt.

W smaku piwo jest pełne, gęsta, aż oleiste, kontrowane to jest jednak wysoką goryczką chmielową (jest wysoka nawet jak dla mnie). Na minus spora ilość alkoholu w aromacie, który nie jest do końca przyjemny i może jeszcze bardziej podnosić odczucie goryczki w piwie. Całość smakuje jak nalewka chmielowa na bazie spirytusu, na pewno nie każdemu przypadnie to do gustu, ale jeśli ktoś lubi takowe IIPA to będzie czuł się jak w domu, ponieważ mamy tutaj sporo cytrusów, owoców tropikalnych, żywicy i sosny. Całość jest na wskroś degustacyjna i taka butelka starczy bez problemu dla 2 albo i 3 osób (i każdy po wypiciu swojej części będzie zadowolony i wcale nie nie będzie narzekał, że dostał za mało).

Podsumowując, z jednej strony ogromny plus za kondycję piwa po tak długim (jak na IPA) leżakowaniu, z drugiej takie gęste i alkoholowe IIPA to nie do końca moja bajka. Jednak potrafię docenić geniusz tego piwa. Jeśli ktoś będzie miał okazję spróbować - na pewno warto.

Ocena końcowa: 8,5/10

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Birbant, White AIPA

0 komentarze
Alkohol: 6,5%
Ekstrakt: 15,5%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: [3/10]

Cena: 7,60 zł / 0,5 l [Piwny Stan]

Uwagi: White IPA to chyba najbardziej chodliwy podstyl IPA ostatnimi czasy i chyba jedyna odmiana, która smakuje nawet osobom nielubiącym mocno chmielonych piw (często jest to dobry początek dla kobiet niezaznajomionych w piwnym rzemiośle - zaraz po klasycznym witbierze). Dlatego nie dziwi fakt, że coraz więcej browarów ma takowe piwo w swojej ofercie - często pod różnymi nazwami, czasami jest to White IPA, czasami Witbier IPA, a czasami Imperial Witbier, zawsze jednak chodzi o to samo, czyli witbiera na sterydach (większy ekstrakt i nowofalowe chmielenie, głównie na aromat).

Wracając do samej recenzji, po przelaniu do pokala otrzymujemy jasnozłoty (jaśniejszy w rzeczywistości niż na zdjęciu powyżej), opalizujący trunek. Piana jest mizerna, szybko opada do niewielkiego kożucha i tylko lekko oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności, jednak i tak jest niższe niż wiele oryginalnych witbierów (które to słyną z wysokiego nasycenia, nadającego piwu rześkości).

W zapachu z jednej strony mamy zbożowo-słodową nutę, z drugiej cytrusy (tutaj stawiam na dodatek inny niż chmiel, który daje ten aromat) i nutę korzenno-cebulową, która jest domeną chmielu Sorachi Ace i jakoś nie do końca do mnie trafia. Całość jest niezbyt intensywna i niezbyt przyjemna, na dodatek po ogrzaniu wychodzi lekki aromat starych skarpet (czyżby dosyć leciwy chmiel?). Ogólnie nie jest najlepiej.

W smaku mamy średnią pełnię, z lekką słodyczą i całkiem nieźle kontrującą ją goryczką chmielową. Ale co z tego skoro znów pojawia się sporo cebuli i nut korzennych, a także po ogrzaniu woń alkoholu. Całość jest średnio pijalna i mało witbierowa - gdyby mi ktoś nie powiedział, że ma to być White IPA, to bym strzelał raczej w mało udane APA lub West Coast IPA.

Podsumowując, pomimo tego, że ten podgatunek uwielbiam (Dwa Smoki z Pracowni Piwa i Białe IPA z Artezana uważam za jedne z najlepszych polskich piw), to jednak interpretacja Birbanta w żadnym momencie do mnie nie trafia. Dajcie sobie Panowie spokój z chmielem Sorachi Ace! :)

Ocena końcowa: 6/10

niedziela, 21 grudnia 2014

Doctor Brew, Summer Ale

1 komentarze
Alkohol: 4,2%
Ekstrakt: 11%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [9/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [5/10]
Opakowanie: [6/10]

Cena: 7,70 zł / 0,5 l [Outlet Piwny]

Uwagi: Za kilka dni zaczyna się zima, a ja recenzuję piwo, które ma w nazwie lato? Nie jestem zwolennikiem picia piwa z podziałem na pory roku (preferuję picie tego, na co ma się akurat ochotę, bez względu na temperaturę za oknem). Jasne, na plaży przy 35 stopniach RIS podany w temperaturze 16 stopni nie będzie najlepszym wyborem, również witbier schłodzony do 5 stopni nie będzie tym czego byśmy chcieli po powrocie z mroźnego dworu, ale już RIS czy barleywine pity wieczorem w klimatyzowanym domu, nawet jeśli za oknem był w ciągu dnia upał nie będzie niczym zdrożnym. Również picie witbierów, lekkich pilsów, weizenów, grodziskich, czy APA nawet podczas mroźnej zimy (przecież w domu każdy grzeje i utrzymuje ciepło) nie wydaje się czymś co mogłoby odbierać przyjemność z takiego trunku. Zimne, gazowane napoje pija się zimą, mocne wina pokroju porto czy sherry pija się na południu Europy nawet w upalne dni - z piwem nie musi być inaczej.

Wracając jednak do samej recenzji, po przelaniu do pokala otrzymujemy złoty, opalizujący trunek. Piana jest niezbyt obfita, lekko oblepia ścianki, opada w średnim tempie i nie wygląda zbyt imponująco. Wysycenie dwutlenkiem węgla delikatnie poniżej średniej i mogłoby być jednak odrobinę wyższe.

W zapachu jak to typowo w przypadku American Pale Ale mamy sporo aromatów chmielowych, cytrusów i słodkich owoców tropikalnych. Całość jest bardzo przyjemna i chyba jedyne zastrzeżenie, które można mieć w tym aspekcie, to fakt, że piłem intensywniej pachnące APA (co wcale nie znaczy, że tutaj jest źle - po prostu aromat mógłby być jeszcze bardziej intensywny).

W smaku znów mamy sporo cytrusów i owoców tropikalnych, a także nut sosnowych. Piwo jest półwytrawne, z średniej wielkości goryczką chmielową, która jednak dobrze kontruje niewielką słodycz i sprawia, że piwo jest wybitnie pijalne. Całości dopełnia biszkoptowo-aksamitna faktura, która jeszcze bardziej podnosi sesyjność piwa. Jedynym problemem znów jest intensywność aromatów, które są jeszcze mniejsze niż w zapachu.

Podsumowując, piwo jest świetne, ale trochę za grzeczne. O ile goryczka mogłaby pozostać na poziomie, na jakim jest aktualnie, tak dorzuciłbym jeszcze trochę chmielu na aromat (może więcej chmielu na zimno, może inna odmiana dodatkowo?). Nie zmienia to jednak mojej bardzo pozytywnej oceny tego piwa. Zdecydowanie polecam.

Ocena końcowa: 8,5/10

sobota, 20 grudnia 2014

AleBrowar, Hop Sasa

0 komentarze
Alkohol: 5%
Ekstrakt: 14%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [6/10]

Cena: 7,60 zł / 0,5 l [Piwny Stan]

Uwagi: Single Hop Polish IPA? Jakoś nie do końca do mnie to trafia. Jasne, pewnie jak się człowiek uprze to uwarzy smaczne IPA wyłącznie na polskim chmielu, ale skoro są odmiany z USA, Nowej Zelandii czy Australii to po co się męczyć? To tak samo jak z podrobami w potrawach - dobry kucharz nawet z serca, ozora czy jelit zrobi smaczną potrawę, ale co z tego skoro stek z dobrej jakości polędwicy będzie smakował lepiej i do jego wykonania nie będzie potrzeba nadzwyczajnych umiejętności. Ale koniec już narzekania, wróćmy do naszego piwa, chmielonego wyłącznie polskim chmielem Iunga.

Trunek jest typowego dla IPA, głęboko złotego, opalizującego koloru. Piana jest mizerna, lekko oblepia ścianki i przez jakiś czas utrzymuje się na powierzchni. Wysycenie dwutlenkiem węgla nie jest zbyt wysokie i gdyby było wyższe niczemu by to nie wadziło

W zapachu mamy z jednej strony nuty słodowe i zbożowe, z drugiej chmielowe, głównie trawiaste i owocowe. Całość jest średnio intensywna w aromacie i przypomina bardziej lepiej nachmielonego pilsa, aniżeli nowofalowe IPA. Plus za to, że nie ma tutaj jakichś większych i przeszkadzających wad sensorycznych (ale to chyba jednak trochę za mało).

W smaku mamy średnią pełnię, z delikatną słodyczą, która próbuje być kontrowana przez niedużą (jak na IPA) goryczkę chmielową. W smaku mamy nuty owocowe, trawiaste, korzenne i ziołowe - całkiem przyjemne, ale mało intensywne, a po ogrzaniu pojawia się lekki alkohol. Piwo pije się całkiem nieźle, ale z drugiej strony niczego on nie urywa.

Piwo jest poprawne, jednak do najlepszych IPA na amerykańskich chmielach nie ma żadnego startu (nawet jeśli spojrzymy tylko na rynek rodzimy). Fakt, że chmiel, który użyto jest od nas w żadnym momencie nie podniesie oceny finalnej, czy też nie spowoduje, że będę chciał się takowego piwa napić w knajpie (przed innymi, smaczniejszymi, z chmielem z kapitalistycznego zachodu). Spróbować można, ale drugi raz raczej do niego nie wrócę.

Ocena końcowa: 7-/10

środa, 17 grudnia 2014

AleBrowar, Single Hop HBC 430

0 komentarze

Alkohol: 5,8%
Ekstrakt: 14%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [5/10]

Cena: 7,60 zł / 0,5 l [Piwny Stan]

Uwagi: Lubię IPA, a jeszcze bardziej lubię dobrze uwarzone single hopy w tym stylu, bo pokazują całą moc, jaka kryje się w danym chmielu. Dlatego cieszy, że polskie browary nie lecą wyłącznie z oklepanymi Simcoe, Citra czy Amarillo (co nie znaczy, że te chmiele są złe do pojedynczego chmielenia - co to to nie - ale po prostu takowych piw jest na rynku multum i warto poszukiwać w swoich eksperymentach czegoś innego), ale potrafią spróbować nawet z chmielami, które nie mają jeszcze nawet komercyjnej nazwy (jak dzisiaj oceniane piwo z chmielem o enigmatycznej nazwie, a raczej numerze ewidencyjnym HBC 430).

Wracając do samej recenzji, po przelaniu do pokala otrzymujemy złoty, opalizujący trunek. Piana jest średnio obfita, opada w średnim tempie, ale utrzymuje się na powierzchni dosyć długo i ładnie oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla nie jest zbyt wysokie - mogłoby być trochę wyższe, nie zaszkodziłoby to piwu.

W zapachu od razu wiadomo, że mamy do czynienia z chmielem nowofalowym, jest sporo nut owocowych, ziołowych i korzennych. Całość ma lekko landrynkowy charakter. Trochę nie pasuje tutaj słodowo-zbożowa nuta, której w piwach nie lubię, a w piwach górnej fermentacji podwójnie nie lubię. Nie zmienia to jednak faktu, że piwo pachnie całkiem nieźle.

W smaku jest głównie słodowo, dosyć pełno (mimo, że ekstrakt i zawartość alkoholu wskazywałyby na coś innego), z średnio intensywną, aczkolwiek mocno zalegającą goryczką. Do tego dochodzą nuty chmielowe (ziołowe i korzenne), a po ogrzaniu rozpuszczalnikowe i alkoholowe (nie powinno to mieć miejsca). Z uwagi na te ostatnie HBC 430 z AleBrowaru nie jest zbyt pijalne i przez to ciężko ocenić je wysoko.

Podsumowując, pomysł dobry, wykonanie nie do końca. Na dodatek sam chmiel nie pokazał niczego, czego nie można by dostać od wielu innych leciwych chmieli będących na rynku. Eksperyment nieudany jak dla mnie.

Ocena końcowa: 6,5/10

wtorek, 16 grudnia 2014

Wrężel, American Pale Ale

2 komentarze

Alkohol: 4,8%
Ekstrakt: 12%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [4/10]

Cena: 7,80 zł / 0,5 l [Piwny Stan]

Uwagi: American Pale Ale z kolejnej piwnej inicjatywy kontraktowej (ile to już tego było w 2014 roku? przestałem już to liczyć ;)). Piwo uwarzone w Zarzeczu, czyli tam, gdzie warzy m. in. Pinta i Kingpin.

Po przelaniu do pokala otrzymujemy złoty, opalizujący trunek (trochę jaśniejszy niżby to wskazywało zdjęcie). Piana jest mizerna, szybko opada do niewielkiej obręczy i tylko lekko oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla nie jest zbyt wysokie, raczej w stylu angielskich Pale Ale, aniżeli amerykańskich odmian tego stylu.

W zapachu mamy nuty chmielowe, głównie żywiczne, sosnowe i owoców tropikalnych. Aromat jest całkiem przyjemny, ale mało intensywny, na dodatek wymieszany z wyczuwalnym i lekko przeszkadzającym diacetylem (takim typowym czeskim, maślanym). Jednak ten diacetyl nie jest najgorszy, zdecydowanie gorzej rzecz ma się z intensywnością aromatu chmielowego (nawet APA z Żywca sprawia w tej materii sporo lepsze wrażenie).

W smaku znów pojawia się masło, które łączy się niedużą ilością aromatu chmielowego (żywica, sosna, owoce tropikalne, landrynka). Piwo jest średnio pełne (w kierunku półwytrawnym), a goryczka jest średnio intensywna, ale dosyć mocno taninowa i zalegająca (nie jest zbyt przyjemna w odbiorze). Piwo jest dosyć puste w smaku, a po ogrzaniu pojawiają się lekko wyczuwalne nuty rozpuszczalnikowe. Całość jest niezbyt pijalna (jak na styl) i zdecydowanie czuć, że czegoś tutaj zabrakło.

Podsumowując, nie jest to udane APA. Zdecydowanie trzeba nad nim popracować, pozbyć się diacetylu, sypnąć chmielu na aromat i może poprawić jakość goryczki. Na ten moment raczej piwo, którego nie chciałbym powtarzać.

Ocena końcowa: 6,5/10

niedziela, 14 grudnia 2014

Evil Twin, Molotov Cocktail

0 komentarze

Alkohol: 13%
Ekstrakt:nie podano

Kraj pochodzenia: Dania

Kolor: [6/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: [7/10]

Cena: 18 zł / 0,355 l [Festiwal Birofilia 2014 w Żywcu]

Uwagi: 13% alkoholu w piwie typu IPA? Jakoś nie trafia to do mnie, już 10% Emelisse TIPA nie zrobił na mnie wrażenia kiedyś. Ale skoro piwo znalazło się u mnie to trzeba w końcu zdegustować.

Po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemnozłoty, opalizujący z brzydką zawiesiną trunek. Piana jest niezbyt duża, szybko opada do obręczy, a przy tym jest szara i niezbyt piękna. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niskim, ale wyczuwalnym poziomie intensywności (przy takim woltażu często piwa mają niemal zerowe wysycenie).

W zapachu mamy trochę nut chmielowych, głównie sosnowych, korzennych, grejpfrutowych i landrynkowych. Jednak aromaty te nie są zbytnio intensywne, na dodatek mieszają się z lekkim kartonowym utlenieniem i po ogrzaniu aromatem rozpuszczalnikowym. Całość nie pachnie źle, ale do najlepszych IIPA mu daleko.

W smaku czujemy głównie alkohol, który psuje całkiem przyjemność z picia. Nie jest to wyłącznie grzanie w przełyku, ale mało ułożony posmak bimbrowy, którego w piwach nie cierpię. Piwo jest oczywiście pełne, oleiste, oklejające z średniej wielkości goryczką, która jest całkiem przyjemna i gdyby nie ta pełnia i alkohol moglibyśmy dostać świetne podwójne IPA. Mamy tutaj nuty sosnowe, grejpfrutowe, żywiczne i korzenne, a całość z uwagi na alkohol przypomina raczej nalewkę na bazie chmielu, aniżeli piwo.

Podsumowując, jest to zdecydowanie przerost formy nad treścią, wszystkie największe problemy piwa wynikają z tej irracjonalnej ilości alkoholu. Zrobić z tego piwo 9%, a byłoby zapewne świetne. Tak mamy raczej ciekawostkę, którą można sobie zasadniczo odpuścić (Evil Twin ma sporo lepszych piw w swojej ofercie, nawet tej częściowej dostępnej bez problemu w Polsce).

Ocena końcowa: 7-/10

czwartek, 11 grudnia 2014

Dark Horse, Tres Blueberry Stout

0 komentarze

Alkohol: 7%
Ekstrakt:nie podano

Kraj pochodzenia: Stany Zjednoczone

Kolor: [10/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [9/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: [4/10]

Cena: 16 zł / 0,355 l [Festiwal Birofilia 2014 w Żywcu]

Uwagi: Too Cream Stout z tego samego browaru, który piłem jakiś czas temu  okazał się piwem wybitnym, dlatego spodziewałem się wiele po tym piwie i nie zawiodłem się.

Zaczynając jednak od początku, po przelaniu do pokala otrzymujemy czarny, ewidentnie stoutowy trunek. Piana w kolorze cappuccino jest niezbyt obfita i dosyć szybko opada do niewielkiej obręczy. Wysycenie jest niskie, ale w tym stylu to nie przeszkadza.

W zapachu mamy dużą ilość aromatów czekoladowych, które świetnie się mieszają z nutą orzechową i tworzą coś na kształt aromatu princessy orzechowej. Do tego dochodzi w mniejszym stopniu nuta kawowa i karmelowa. Całość jest bardzo czysta profilowo (nie ma tutaj za wiele estrów - czy jest tak jak lubię, żeby było w stoutach, a co więcej mimo, że piwo przeleżało u mnie niemal pół roku nie ma żadnych oznak utlenienia), intensywnie i bardzo przyjemnie.

W smaku znów mamy sporo czekolady, orzechowość w stylu princessy, a do tego lekki karmel, kawę i paloność. Piwo jest średnio pełne, z niewielką goryczką i przypomina trochę słabsze wersje RISów (pojawia się lekko rozgrzewający alkohol, ale jest dobrze ułożony i nie przeszkadza). Jedyną rzeczą, którą można zarzucić piwu to kwaskowatość, która jest na odrobinę za wysokim poziomie dla stylu (nie jest to w żadnym wypadku kwaśność od zepsucia, ale chyba przydałoby się używać odrobinę twardszą wodę do wysładzania). Nie zmienia to faktu, że piwo pije się wybornie i czerpie się radość z każdego łyku.

Podsumowując, kolejny wybitny stout z browaru Dark Horse. Nie jest to może marka tak znana jak Rogue czy AleSmith, ale na razie mnie nie zawodzi i jeśli tylko będę miał możliwość to na pewno spróbuję kolejnych piw z tego browaru. Zdecydowanie polecam.

Ocena końcowa: 9-/10

środa, 10 grudnia 2014

Warszawski Festiwal Piwa 2014 - recenzje pitych piw - cześć 4/4

0 komentarze
Dzisiaj ostatnia już część recenzji piw pitych podczas pierwszej edycji Warszawskiego Festiwalu Piwa.

Widawa, West Coast IPA



Alkohol: 6,2%
Ekstrakt: 16%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: brak

Cena: 8 zł / 0,3 l [Warszawski Festiwal Piwa 2014]

Uwagi: West Coast IPA, więc powinno być wytrawnie, goryczkowo i jaśniej niż w "zwykłym" AIPA. Kolor może nie jest taki jak w najciemniejszych AIPA (pokroju Ataku Chmielu), ale do jakichś mocno jasnych raczej też nie należy (barwa pomarańczowa w stylu Rowing Jack czy AIPA z Ciechana, tylko jest bardziej mętnie). Piana jest spora, długo się utrzymuje i ładnie oblepia ścianki - za to plus. Wysycenie dwutlenkiem węgla trochę poniżej średniej, powiedzmy, że jest ok (chociaż wolałbym odrobinę wyższe).

W zapachu mamy oczywiście sporo aromatu chmielowego, kwiatowego, żywicznego i owoców tropikalnych, a także coś co przypomina suchy granulat od herbaty (chyba jakiś chmiel daje taki efekt, bo już któryś raz podobny aromat wyczuwam w IPA). Do tego pojawia się nieduża ilość mokrego kartonu (lekkie utlenienie). Całość pachnie dobrze, intensywność na tle konkurencji jest średnia i zasadniczo największym problemem piwa jest, że jest "tylko" dobrze.

W smaku mamy półwytrawny charakter i całkiem sporą goryczkę (czyli tak jak w tej odmianie IPA być powinno), która jednak jest trochę zalegająca. Są tutaj cytrusy, owoce tropikalne i w mniejszym stopniu nuty korzenne i ziołowe. Pojawia się również znów aromat herbaciany. Całość jest przyjemna, pomimo lekko zalegającej goryczki nieźle pijalna, jednak brakuje tutaj czegoś co spowodowałoby, że piwo z Widawy wybiłoby się ponad poziom dobry. Brakuje chyba intensywności aromatu.

Podsumowując, piwo nie jest złe, ale nie jest też genialne. Jeśli ktoś będzie miał szansę spróbować niech bierze w ciemno, bo nie zawiedzie się.

Ocena końcowa: 8/10

Widawa, Oxymoron



Alkohol: 6,2%
Ekstrakt: 16%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [10/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: brak

Cena: 8 zł / 0,3 l [Warszawski Festiwal Piwa 2014]

Uwagi: Kolejne piwo z Widawy i kolejne na nowofalowych chmielach. Tym razem Black IPA, które rzeczywiście jest czarne. Piana koloru beżowego jest średnio obfita i lekko oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niskim poziomie intensywności przypominającym raczej angielskie stouty lub bittery.

W smaku mamy sporo nut ciemnych, typowych dla stoutów. Jest kawa, gorzka czekolada i lekka paloność. Dopiero po chwili pojawia się aromat chmielowy, który jednak nie jest zbytnio intensywny. Piwo pachnie przyjemnie, ale mało w tym IPA, a sporo stoutu i to nawet nie amerykańskiego, ale takiego w stylu klasycznego FES'a.

W smaku znów mamy sporo kawy, gorzkiej czekolady i paloności. Goryczka jest niezbyt wysoka (jak na styl), a aromatów chmielowych jest tylko odrobinę (głównie sosnowych i żywicznych). I tutaj znów jest pewien dysonans, ponieważ piwo smakuje świetnie, ale nie do końca stylowo.

Podsumowując, jeśli ktoś liczy na ortodoksyjnego Black IPA może się zawieść, jeśli jednak zgodzi się na to, że dostanie świetnego stouta z lekkim nowofalowym sznytem to będzie na pewno zadowolony.

Ocena końcowa: 8-/10

Bednary, Kakarotto vs Sorachi Ace



Alkohol: nie podano
Ekstrakt: 14%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [8/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: brak

Cena: 8 zł / 0,3 l [Warszawski Festiwal Piwa 2014]

Uwagi: IPA z chmielem Soraci Ace? Nie jestem fanem tego specyficznego chmielu, dlatego do piwa podszedłem z rezerwą (uzasadnioną jak się okazało). Piwo jest mętne, w bursztynowym kolorze. Piana nie jest zbyt obfita i dosyć szybko opada. Na plus, że całkiem nieźle oblepia. Wysycenie dwutlenkiem węgla trochę poniżej średniej.

W zapachu mamy z jednej strony aromat zbożowy, za którym nie przepadam, a z drugiej typową dla tego chmielu cebulowość, która jeszcze bardziej wzmacnia zbożowy charakter piwa. Nie ma tutaj ewidentnych wad sensorycznych, ale przynajmniej mnie taka mieszanka nie zachęca do wzięcia pierwszego łyka.

W smaku znów uderza mieszanka cebulowo-zbożowa, dopiero po chwili pojawia się lekka korzenność (coś tam jednak ten chmiel wnosi poza cebulą). Piwo jest średnio pełne z średniej wielkości goryczką, która jest dosyć krótka i przyjemna. Ale co z tego, skoro piwo z uwagi na tą cebulę nie jest jakoś wybitnie pijalne.

Podsumowując, gdybym oceniał to piwo na konkursie wg wytycznych stylu to pewnie "musiałoby" dostać wyższą ocenę, bo jednak technicznie ciężko piwu zarzucić jakąś większą wtopę. Jednak na blogu stawiam na subiektywne drinkability i dlatego ocena jest jaka jest. Sam raczej drugi raz się tego piwa nie napiję.

Ocena końcowa: 6/10

Olimp, Nyks



Alkohol: 5,2%
Ekstrakt: 13,1%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [10/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: brak

Cena: 5 zł / 0,3 l [Warszawski Festiwal Piwa 2014]

Uwagi: Ostatnie piwo pite przeze mnie na WFP w stylu American Stout z browaru kontraktowego Olimp. Piwo jest czarne, z beżową, średnio obfitą (ale ładnie oblepiającą i utrzymującą się) pianą. Wysycenie dwutlenkiem węgla nie jest może zbyt wysokie, ale jak na styl jest nawet w górnych poziomach "widełek".

W zapachu z jednej strony mamy trochę nut czekoladowych i karmelowych, ale z drugiej pojawia się sporo estrów (gdzie wybija się nie do końca pasujący jabłecznik), które mają niezbyt chmielowy charakter (bardziej to wygląda na fermentację w zbyt wysokiej temperaturze). Poza tym pojawia się lekko wyczuwalna nuta zbożowa. Całość pachnie przeciętnie i trochę mało stylowo (gdzie te uderzenie amerykańskiego chmielu?!).

W smaku znów pałęta się ten nieszczęsny jabłecznik, a zaraz za nim sporo innych owocowych aromatów. Dopiero w oddali mamy sosnowe nuty chmielowe i czekoladę, niedużą paloność oraz delikatny karmel. Piwo jest dosyć pełne, lekko słodkie z dosyć wyraźną kwaskowatością (piwo ciemne, więc kwaśność jest zawsze, ale chyba tutaj jest jej odrobinę za dużo). Goryczka jest średnio intensywna, ale krótka i przyjemna. Piwo pije średnio dobrze głównie z uwagi na ten jabłecznik, gdyby nie on mogłoby być lepiej. Trochę szkoda, bo myślałem, że zakończę festiwal lepszą degustacją.

Ocena końcowa: 7-/10

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Warszawski Festiwal Piwa 2014 - recenzje pitych piw - cześć 3/4

3 komentarze

Trzech Kumpli, Simple Mosaic


Alkohol: 4,5%
Ekstrakt: 11,6%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [4/10]
Smak: [5/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: brak

Cena: 3 zł / 0,1 l [Warszawski Festiwal Piwa 2014]

Uwagi: American Pale Ale z kolejnego niedawno powstałego browaru kontraktowego, uwarzony wyłącznie z użyciem chmielu Mosaic. Otrzymany trunek jest mętny, w pomarańczowym zabarwieniu. Piana jest niezbyt obfita i średnio trwała. Wysycenie dwutlenkiem węgla jest nie za wysokie i w tym stylu mogłoby być jednak wyższe.

W zapachu pierwsze co uderza to niemal brak aromatu chmielowego (nie do pomyślenia w tym stylu) i mocny, niezbyt przyjemny aromat zbożowy (taki trochę w stylu zawilgoconego słodu). Nie jest to przyjemne i zdecydowanie jest to jeden z najgorzej pachnących APA, jakie kiedykolwiek piłem.

W smaku znów jest sporo wilgotnego zboża w aromacie, jest nuta mydlana, która daje wrażenie mdłości i nijakości piwa. Goryczka jest niska, chmielu w smaku niemal nie ma, na dodatek wychodzi aromat słodu pilzneńskiego, przez co piwo smakuje jak kiepski bezstylowiec warzony przez niektóre słabe browary restauracyjne.

Jedynym plusem piwa jest chyba fakt, że nie ma jakichś naprawdę odpychających wad sensorycznych (DMS, rozpuszczalnik, kwach, itd.). Można sobie darować.

Ocena końcowa: 4,5/10

Doctor Brew, Molly IPA

 

Alkohol: 7,1%
Ekstrakt: 16%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [6/10]
Piana: [9/10]
Zapach: [9/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: brak

Cena: 7 zł / 0,3 l [Warszawski Festiwal Piwa 2014]

Uwagi: Kolejne IPA z Doctor Brew, ale mi to w żadnym wypadku nie przeszkadza. Piwo chyba najjaśniejsze ze wszystkich uwarzonych do tej pory przez chłopaków (jest słomkowe, mętne). Piana jest obfita, bardzo trwała (nawet przy niedużej porcji), ładnie oblepia ścianki i utrzymuje się zasadniczo do samego końca - wielki plus za to. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności i jak najbardziej tutaj pasuje.

W zapachu od razu uderza spora porcja aromatów chmielowych, mamy tutaj owoce tropikalne i cytrusy, czyli te aromaty, które najbardziej w tym stylu lubię. Mały minusik chyba wyłącznie za intensywność - mogłaby być większa, piłem już mocniej pachnące IPA.

W smaku znów mamy sporo przyjemnych cytrusów i owoców tropikalnych, które dają uczucie delikatnej słodyczy (mimo, że piwo jest dosyć wytrawne). Pojawia się również nuta sosnowa i korzenna. Piwo jest dosyć goryczkowe (wytrawność piwa powoduje, że odczuwalność jej jest jeszcze większa), ale na minus, że lekko ściągające. Brakuje mi też tutaj trochę więcej "smaku", piwo jest lekko puste i bliżej mu do APA niż najlepszych West Coast IPA (piłem już bardzo wytrawne, a przy tym esencjonalne IPA). Nie zmienia to jednak faktu, że piwo jest świetne, bardzo pijalne i zdecydowanie wypiłbym je jeszcze nie jeden raz.

Podsumowując, piwo bardzo dobre, ale nie genialne. Mam nadzieję, że Doctor Drew popracuje jeszcze nad recepturą i zrobi piwo wybitne. Ale już teraz polecam każdemu hop-head'owi.

Ocena końcowa: 8,5/10

Chmielogród, Pyskaty Troll


Alkohol: 6%
Ekstrakt: 13,6%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [9/10]
Piana: [3/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [5/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: brak

Cena: 9 zł / 0,3 l [Warszawski Festiwal Piwa 2014]

Uwagi: Miał być American Stout, a wyszedł stout z dużą ilością diacetylu. Ale nie uprzedzając, już kolor trochę nie pasuje (piwo jest brunatne, może nawet ciemnobrązowe, jaśniejsze niż sporo porterów, nie mówiąc o klasycznych stoutach). Piana jest mizerna i szybko opada do obręczy. Wysycenie jest niskie, ale tutaj powiedzmy, że się jeszcze w takim stylu jakoś broni.

W zapachu jest głównie diacetyl, który daje aromat czekolady mlecznej i masła. Pojawia się również trochę nut kawowych i zdecydowanie brakuje chmielu (w końcu miał to być American Stout). Piwo jest ewidentnie wadliwe, ale ponieważ diacetyl nie należy do najgorszych wad jakie można w piwie spotkać (przynajmniej dla mnie), to w tym aspekcie się jeszcze jakoś broni (chociaż pachnie jak przeciętny Milk Stout). Najbardziej boli jednak brak tego chmielu amerykańskiego. Jest po prostu słabo.

W smaku diacetyl jest jeszcze bardziej wyczuwalny, na dodatek nie smakuje już wyłącznie mleczną czekoladą i śmietanką, ale wchodzi w nuty twarożkowe (a tego w piwach nie cierpię). Do tego jest trochę kawy, bardzo mało aromatów chmielowych i nie za duża goryczka. Piwo najzwyczajniej w świecie męczy.

Podsumowując, gdyby ktoś mi powiedział, że jest to mleczny stout, to uznałbym, że jest po prostu słabym przedstawicielem stylu, ale jeśli ktoś mi mówi, że to wytrawny stout na amerykańskich chmielach, to chyba ktoś przed wypuszczeniem piwa nie próbował (diacetyl to nie jest kwach i nie pojawia się znienacka już po opuszczeniu butelki z browaru).

Ocena końcowa: 5/10

 Podgórz, RIS



Alkohol: 7,5%
Ekstrakt: 19%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [10/10]
Piana: [3/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: brak

Cena: 12 zł / 0,3 l [Warszawski Festiwal Piwa 2014]

Uwagi: Dobrze, że na rodzimym rynku pojawia się coraz więcej imperialnych stoutów. Na ten moment żadne z takich piw nie ma startu do najlepszych amerykańskich, angielskich czy włoskich RIS, ale od czegoś trzeba zacząć. Dlatego cieszy piwo w owym stylu z Podgórza.

Otrzymany trunek jest czarny jak smoła, z niewielką, beżową pianą, która szybko opada. Wysycenie dwutlenkiem węgla jest niskie, ale i tak większe niż w większości piw w tym stylu.

W zapachu mamy sporo nut czekoladowych, kawowych i karmelowych. Na plus dosyć czysty charakter piwa (nie ma tutaj za wiele estrów, utlenienia, itd.). Na minus pojawiający się po ogrzaniu alkohol i rozpuszczalnik (na szczęście na niskim i nie przeszkadzającym większości poziomie intensywności).

W smaku piwo jest zdecydowanie pełne, słodkie, gęste, a przy tym z niezłą goryczką, która fajnie kontruje słodycz piwa. Mamy tutaj sporo kawy, gorzkiej czekolady i trochę paloności. Alkohol jest bardzo dobrze ukryty i pomimo, że się pojawia, to w świetnie ułożony sposób. Piwo jest nad wyraz degustacyjne, ale pije je się z przyjemnością i nie ma się po chwili uczucia, że już dosyć (jak przy niektórych RIS).

Dzięki tej pijalności i ułożeniu piwa wydaje mi się, że nie ma sensu go leżakować, tylko trzeba pić świeże. Bardzo dobry RIS, mam nadzieję, że będzie szerzej dostępny na rynku. Polecam!

Ocena końcowa: 8,5/10

sobota, 6 grudnia 2014

Warszawski Festiwal Piwa 2014 - recenzje pitych piw - cześć 2/4

0 komentarze

Kingpin, Rocknrolla


Alkohol: 5,3%
Ekstrakt: 12%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: brak

Cena: 3 zł / 0,1 l [Warszawski Festiwal Piwa 2014]

Uwagi: American Pale Ale ze skórką pomarańczy i werbeną cytrynową. Brzmiało i wyglądało dobrze, na dodatek osoba znanego w środowisku piwnym Michała Kopika (który jest piwowarem tej kontraktowej inicjatywy o nazwie Kingpin) dawała nadzieję na piwo nietuzinkowe. A jak było w rzeczywistości?

Otrzymany trunek jest dosyć mętny, w pomarańczowym kolorze. Piana jest mizerna i szybko opada do niewielkiej obręczy. Wysycenie dwutlenkiem węgla niskie - mogłoby być wyższe, podnosiłoby tym samym rześkość piwa.

W zapachu dominuje oczywiście amerykański chmiel, głównie sosnowy, żywiczny i korzenny. Pojawia się również jakiś dziwny aromat, którego nie potrafię nazwać (czyżby ta werbena cytrynowa?). Ten nieznany aromat jednak nie powiększa walorów samego piwa, a nawet wydaje się być lekko przeszkadzający.

W smaku mamy niezbyt wysoką jak na styl goryczkę, średnią treściwość i znów sporo chmielu w aromacie, żywicy, sosny i nut korzennych. Znów jest ten specyficzny posmak, który nie pasuje mi do niczego co do tej pory dane było mi próbować i znów nie jest on jakoś mocno powalający.

Piwo pije się przyjemnie, ale ma się wrażenie, że te dodatki nie podniosły walorów piwa, a nawet lekko je zmniejszyły.

Ocena końcowa: 7,5/10

Kingpin, Berserker


Alkohol: 7%
Ekstrakt: 16,5%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [9/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: brak

Cena: 3 zł / 0,1 l [Warszawski Festiwal Piwa 2014]

Uwagi: Black IPA z wrzosem, skórką pomarańczy i jaśminem (znów nie było "normalnie", tylko użyto nietypowych składników - z jednej strony fajnie, że takie piwa powstają, z drugiej jakoś nie do końca do mnie trafia, że 2 pierwsze piwa są od razu tak udziwnione, rozumiem, gdyby to miały być piwa 9 i 10 w ofercie, a nie 1 i 2).

Piwo jest ciemno brunatne, nie jest "black". Piana koloru beżowego jest średnio obfita, lekko oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na poziomie poniżej średniego, ale tutaj jakoś to jeszcze pasuje i nie przeszkadza płaskością smaku.

W zapachu dominują nuty prażonego słonecznika (częsty aromat przy połączeniu chmielu z USA i ciemnych słodów), a także aromaty chmielowe, żywiczne i sosnowe. Nie czuć tutaj za bardzo obiecywanych dodatków (to po co zostały dodane?) i nie czuć nut typowych dla ciemnych słodów (ortodoksi, którzy uważają, że Black IPA musi pachnieć i smakować jak jasne IPA będą zadowoleni).

W smaku mamy średnią pełnię, która nie do końca jest kontrowana przez goryczkę (ta jest wyczuwalna, ale mogłaby być jednak wyższa). Piwo jest lekko kwaskowate i lekko palone. Tutaj już pojawiają się nuty czekolad i kawy (mi to jednak w żadnym stopniu nie przeszkadza). Są też oczywiście aromaty chmielowe, żywiczne, sosnowe i ziołowe. Brakuje mi tutaj trochę cytrusów, owoców tropikalnych i tych dodatków, które są na etykiecie (piłem kilka razu piwo z jaśminem, m. in. piwo domowe od Bartka z blogu malepiwko.pl i ta przyprawa była naprawdę mocno wyczuwalna, tutaj są chyba homeopatyczne ilości dodane w trakcie produkcji).

Podsumowując, piwo jest dobre, ale do najlepszych trochę mu brakuje. Są lepsze Black IPA, ale są i gorsze piwa w tym stylu na rodzimym rynku,

Ocena końcowa: 8/10

Artezan, Preparat


Alkohol: 9%
Ekstrakt: 22%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [8/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [2/10]
Opakowanie: brak

Cena: 5 zł / 0,1 l [Warszawski Festiwal Piwa 2014]

Uwagi: Wędzony barley wine? Niby brzmi smakowicie, ale z drugiej strony jakoś nie jestem wielkim fanem barley wine, piwa te są najczęściej mocno alkoholowe i nie do końca dobrze ułożone. Jednak dodatek słodu wędzonego spowodował, że nie mogłem obok piwa przejść obojętnie.

Otrzymane piwo jest koloru brązowego idącego lekko w głęboką czerwień. Piana jest beżowa, mała i szybko opada do obręczy. Wysycenie dwutlenkiem węgla jest niemalże zerowe, ale w tym stylu nie jest to wada (w końcu zwykły "wine" nie jest w ogóle nasycony dwutlenkiem węgla ;)).

W zapachu mamy sporo nut fenolowych (głównie wędzonych, ale też lekko przyprawowych), które są całkiem przyjemne i całkiem nieźle komponują się z estrowymi (głównie wiśnie) i winnymi (trochę jak czerwone wino) nutami. Całość sprawia wrażenie dosyć słodkiego i chyba największym problemem piwa jest wychodzący i dosyć intensywny aromat alkoholu (mimo, że piwa miałem mało i było dosyć zimne to i tak to przeszkadzało).

W smaku piwo jest zdecydowanie pełne, słodkie, z niezbyt wysoką goryczką (aczkolwiek wyczuwalną). Mamy tutaj nuty wędzone (głównie w stylu wędzonej kiełbasy, ale również delikatnie w stylu palonych przewodów elektrycznych). Piwo nie jest zbytnio pijalne, jest zdecydowanie degustacyjne. Jest jednak również mocno nieułożone, alkohol wychodzi znacznie i po prostu męczy. Poza alkoholem i wędzonką można się tutaj doszukać również nut lekko winnych, rodzynkowych i suszonych śliwek.

Podsumowując, piwo zapowiadało się świetnie, ale przez nieułożony alkohol sporo traci. Gdyby było butelkowane to zdecydowanie nadawało by się do poleżakowania.

Ocena końcowa: 7,5/10

Raduga, Nosferatu


Alkohol: 5,7%
Ekstrakt: 14,1%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [10/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [9/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [5/10]
Opakowanie: brak

Cena: 5 zł / 0,2 l [Warszawski Festiwal Piwa 2014]

Uwagi: Black IPA z inicjatywy kontraktowej Raduga. Otrzymany trunek jest zdecydowanie czarny, z beżową, ładnie się prezentującą i utrzymującą się pianą. Wysycenie dwutlenkiem węgla trochę poniżej średniej i tutaj pasuje bardzo dobrze.

W zapachu mamy nuty prażonego słonecznika, sosnowe i żywiczne. Pojawia się również przyjemna nuta czekoladowa (takiej gorzkiej czekolady). Całość jest dosyć intensywna w aromacie i naprawdę może się podobać (chyba było to najlepiej pachnące Black IPA, które piłem na WFP, a było tych piw kilka).

W smaku mamy średnią, w kierunku wysokiej goryczkę, która jest lekko zalegająca, ale jak dla mnie bardzo przyjemna. Na dodatek świetnie kontruje średnią pełnię piwa. Mamy tutaj sporo nut lupulinowych, żywicznych, sosnowych i cytrusowych. Pojawia się prażony słonecznik, czekolada i lekka paloność (ale nie aż tak duża jak w stylu American Stout). Piwo pije się bardzo przyjemne i chce się wziąć ciągle kolejny łyk.

Podsumowując, bardzo udane piwo, chyba jedno z najlepszych jakie spróbowałem przez 2 dni przebywania na festiwalu. Ze swojej strony polecam.

Ocena końcowa: 8,5/10

niedziela, 30 listopada 2014

Warszawski Festiwal Piwa 2014 - recenzje pitych piw - cześć 1/4

0 komentarze
Ponieważ mam coraz większe opóźnienia w recenzowaniu piw, które wypiłem postanowiłem ocenić kilka w krótszej formie w jednym wpisie. Dzisiaj idą 4 pierwsze piwa z Warszawskiego Festiwalu Dobrego Piwa. W następnych dniach kolejne 3 wpisy, które powinny pomóc mi się "uporać" z listą piw czekających na wrzucenie na bloga.

Mikkeller, Spontancassis



Alkohol: 7,7%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Dania

Kolor: [8/10]
Piana: [8/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: brak

Cena: 7 zł / 0,1 l [Warszawski Festiwal Piwa 2014]

Uwagi: Lambik z dodatkiem czarnej porzeczki od Mikkellera? Zapowiadało się ciekawie. Otrzymany trunek jest koloru ciemno wiśniowego. Piana różowa, gęsta, obfita, ładna. Wysycenie dwutlenkiem węgla minimalne.

W zapachu dominują oczywiście nuty końskiej derki i siana, jest sporo kwachu (przyjemnego, typowego dla lambików). Aromatów porzeczkowych nie ma za wiele i po samym zapachu ciężko powiedzieć, że akurat ten owoc został dodany.

W smaku piwo jest mocno kwaśne (jak najlepsze niedosładzane lambiki od klasycznych browarów produkujących ten styl piwa), jest sporo derki, stajni i siana. Całość jest lekko owocowa (porzeczkowo-buraczany posmak), rześka i przyjemna.

Podsumowując, bardzo dobre piwo, które bez problemu może stawać w szranki z legendami warzącymi lambiki.

Ocena końcowa: 8-/10

Artezan, Czarne IPA



Alkohol: 6,5%
Ekstrakt: 15%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [9/10]
Piana: [2/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: brak

Cena: 3 zł / 0,1 l [Warszawski Festiwal Piwa 2014]

Uwagi: Black IPA z Artezana. Piwo ciemno brunatne z mizerną pianą. Wysycenie nie za wysokie - mogłoby być wyższe.

W zapachu głównie nuty chmielowe żywiczne, sosnowe i korzenne, ale również słodowe (prażony słonecznik, czekolada i orzech). Całość pachnie średnio intensywnie, ale w bardzo przyjemny sposób.

W smaku mamy średnią pełnię, która jest całkiem nieźle kontrowana goryczką (może nie jest jakoś bardzo hard-core'owa, ale jest wystarczająca). Znów mamy nuty żywiczne, korzenne i ziołowe, a do tego czekoladę i karmel. Całość jest bardzo aksamitna w smaku (trochę w stylu ciemnych piw z Widawy), co jest jednym z ważniejszych faktorów wpływających na finalną ocenę.

Podsumowując, bardzo smaczne i pijalne piwo, w którym do genialności brakuje tylko bardziej intensywnego aromatu chmielowego (może trochę cytrusów?).

Ocena końcowa: 8,5/10

Faktoria, Winchester IIPA



Alkohol: nie podano
Ekstrakt: 18,1%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: brak

Cena: 5 zł / 0,2 l [Warszawski Festiwal Piwa 2014]

Uwagi: Imperial IPA z Faktorii. Otrzymany trunek jest ciemnozłotego koloru, jest przy tym dosyć mętny. Piana jest niezbyt duża, ma duże pęcherzyki, jednak na plus fakt, że się utrzymuje na powierzchni całkiem nieźle. Wysycenie dwutlenkiem węgla poniżej średniej, jednak w tym piwie całkiem dobrze to pasuje.

W zapachu od razu wiemy, że mamy do czynienia z IPA, jest sporo aromatu chmielowego, żywicznego i sosnowego. Całość jest nawet pomimo tego, że piwo było nalane dosyć zimne całkiem intensywna, a po ogrzaniu pojawia się coraz więcej aromatu. Brakuje mi tutaj tylko owoców tropikalnych i cytrusów, które sprawiłyby, że nie można byłoby się do niczego przyczepić w tym aspekcie.

W smaku mamy sporą pełnię, która jest całkiem nieźle kontrowana średniej wielkości goryczką (wg pierwszych informacji miało to być 150 IBU, ale raczej kalkulator sobie, a życie sobie ;)). Mamy tutaj głównie nuty chmielów amerykańskich, owoców tropikalnych i żywicy. Pojawia się również aromat korzenny i ziołowy. Piwo pije się całkiem przyjemnie pomimo tego, że jakoś nie przepadam zbytnio za tak pełnymi IIPA (preferuję bardziej wytrawne).

Podsumowując, bardzo dobre piwo, które warto jednak jeszcze lekko zmodyfikować, żeby było jeszcze lepsze.

Ocena końcowa: 8,5/10

Artezan, Coffee Wołga



Alkohol: 5,5%
Ekstrakt: 14%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [9/10]
Piana: [1/10]
Zapach: [9/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [2/10]
Opakowanie: brak

Cena: 3 zł / 0,1 l [Warszawski Festiwal Piwa 2014]

Uwagi: Czarna Wołga to stout owsiany warzony przez Artezana. Coffee Wołga to te samo piwo, jednak z dodatkiem sporej ilości kawy. Piwo jest ciemno brunatne (ale nie jest czarne jak przystało na stouty), piany w nim nie ma od początku - za to wielki minus. Wysycenie dwutlenkiem węgla również jest niemal zerowe, niby w stoutach to nie przeszkadza, ale tutaj sprawia to wrażenie, że pijemy zimne espresso, a nie piwo.

W zapachu dominuje oczywiście kawa i to taka świeżo zmielona, intensywna i dobrej jakości kawa. Do tego próbuje się przebijać (ale z marnym skutkiem) mała ilość aromatu gorzkiej czekolady. Całość pachnie bardzo przyjemnie i aż chce się wziąć pierwszy łyk.

W smaku znów mamy sporo kawy, trochę paloności i gorzkiej czekolady. Piwo jest dosyć wytrawne i przypomina raczej dry stout niż wersję owsianą, która powinna być bardziej pełna. Na plus aksamitność całego piwa, przez co pije je się z niekłamaną przyjemnością.

Podsumowując, kolejne bardzo udane piwo od Artezana, które zapewne o ile będzie do dostania to będzie niemal białym krukiem.

Ocena końcowa: 8,5/10

piątek, 28 listopada 2014

Wąsosz, Sir Arthur

0 komentarze

Alkohol: 6%
Ekstrakt: 12,5%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [6/10]
Piana: [3/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [4/10]

Cena: 6,30 zł / 0,5 l [Piwa Świata]

Uwagi: Extra Special Bitter (czy też nazywany przez niektórych Extra Strong Bitter, a najlepiej znany jako ESB) to nie jest mój ulubiony styl piwny. O ile jeszcze wersja beczkowa nalewana grawitacyjnie z casku lub przy użyciu pompy jakoś się broni, tak wersje butelkowe są najzwyczajniej w świecie nudne. Są to piwa do wypicia w każdym momencie przedłożę je nad jasnymi lagerami, ale jeśli mam na kranie obok do wyboru IPA lub American Stout to wybór wydaje się prosty ;)

Wracając jednak do samej recenzji. ESB z browaru Wąsosz jest koloru głębokiego złota, wpadającego w bursztyn. Niby jest ok, ale całości obrazu psuje brzydka zawiesina pojawiająca się w piwie. Piana jest niewielka, istotnie w wyspiarskim stylu - szybko opada do obręczy, a po jakimś czasie całkiem znika. Wysycenie dwutlenkiem węgla również dobrze wpasowuje się w styl, jest niskie i zasadniczo nawet to pasuje (aczkolwiek nadal tekstura nie jest taka jaką dostaje się przy ESB z pompy).

W zapachu mamy sporo nut melanoidynowych (przypieczona skórka od chleba) i słodowych, a także pojawia się sporo jak na styl aromatu chmielowego. Nie ma co jednak oczekiwać tutaj amerykańskich doznań, jest bardzo klasycznie, angielsko, głównie korzenno i żywicznie. Całość pachnie przyjemnie, jednak brakuje trochę mi intensywności.

W smaku mamy sporą wytrawność, żeby nie powiedzieć, że wodnistość i całkiem nieźle wpasowaną goryczkę, która mimo, że jest lekko ściągająca i popiołowata, to jednak wprowadza trochę życia i pijalności do tego nudnego stylu. Zdecydowanie mamy tutaj wyczuwalne nuty chmielowe, klasyczne, korzenne i ziołowe. Całość pije się nieźle i można powiedzieć, że piwo mnie lekko zaskoczyło na plus.

Podsumowując, mimo, że nadal nie jest to najlepsze ESB na polskim rynku (tutaj prym wiodą pierwsze warki Angielskiego Śniadania), to jednak udało się w tym piwie połączyć klasykę i niewielką nutkę nowofalowego podejścia. Dla takich interpretacji nudnych stylów jestem na tak.

Ocena końcowa: 8-/10

środa, 26 listopada 2014

Spirifer, Vuelta

0 komentarze

Alkohol: 4,8%
Ekstrakt: 12%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [6/10]
Piana: [8/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [7/10]
Opakowanie: brak

Cena: 12 zł / 0,5 l [PiwPaw - Beer Heaven]

Uwagi: Piwa w stylu American Pale Ale cenię ostatnimi czasy nawet bardziej niż AIPA lub IIPA, bo po prostu sprawdzają się na więcej okazji, można ich wypić więcej, a często nie ustępują pod względem palety doznań swoim mocniejszym braciom. Dlatego za każdym razem cieszy kolejne piwo w tym stylu na rodzimym rynku.

Otrzymany trunek jest koloru pomarańczowego, jest zdecydowanie mętny i niezbyt ładny. Za to piana jest gęsta, zbita, kremowa i pomimo, że nie jest zbyt wielka to powoli opada i ładnie oblepia ścianki (krążkuje jak pierwsze warki Ataku Chmielu swojego czasu). Wysycenie dwutlenkiem węgla jest trochę zbyt wysokie (nawet jak dla mnie, a raczej preferuję wyższe poziomy nasycenia).

W zapachu mamy oczywiście sporo nut chmielowych, głównie cytrusowych i korzennych, jednak trochę boli niezbyt wysoka intensywność tych aromatów (może to być jednak problem dosyć zimnego piwa, jakie otrzymałem w pubie). Nie zmienia to faktu, że piwo pachnie bardzo przyjemnie i ciężko się jest o coś przyczepić.

W smaku mamy średniej wielkości goryczkę, która sprawia wrażenie większej niż jest w rzeczywistości głównie z uwagi na fakt, że piwo ma dosyć wytrawny charakter (mimo, że ekstrakt i ilość alkoholu nie wskazywałyby na to). Tutaj znów dominuje chmiel, głównie pod postacią ziołową i korzenną, w mniejszym stopniu cytrusową. Całość jest zdecydowanie aksamitna, przyjemna i pijalna.

Podsumowując, udane piwo, ale nie wybitne. Brakuje trochę bardziej intensywnego aromatu i przeszkadza trochę zbyt wysokie wysycenie dwutlenkiem węgla. Nie zmienia to faktu, że piwo warte spróbowania.

Ocena końcowa: 7,5/10

wtorek, 25 listopada 2014

Reden, Blady Witek

0 komentarze

Alkohol: 5%
Ekstrakt: 12%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [6/10]
Piana: [3/10]
Zapach: [5/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [7/10]
Opakowanie: brak

Cena: 6 zł / 0,25 l [Hopsters]

Uwagi: Witbier z browaru Reden - nie chodzi jednak o chorzowski browar restauracyjny, a otwarty jakiś czas temu przez tych samych właścicieli browar rzemieślniczy w Świętochłowicach.

Otrzymany trunek jest mętnego, słomkowego koloru, trochę przygaszonego i niezbyt apetycznie się prezentującego. Piana jest mała i szybko opada do niewielkiej obręczy. Wysycenie dwutlenkiem węgla powyżej średniej i do tego stylu pasuje idealnie.

W zapachu największym problemem jest bardzo niska intensywność aromatów. Jest troszeczkę cytrusów, po ogrzaniu bardzo mało kolendry. Nie ma tutaj większych wad, ale ciężko za cokolwiek pochwalić. Rzekłbym, że koncernowe Żywiec Białe na tle piwa z Redena pachnie jak jakieś witbier IPA ;)

W smaku jest trochę lepiej, nadal intensywność nie jest zbyt ogromna, ale jednak wyczuwalna. Mamy cytrusy, nuty perfumowe i kolendrowe. Piwo jest wytrawne, nawet lekko wodniste, z niewielką goryczką. Całość pije się bardzo przyjemnie, ale brakuje tutaj intensywności (nie musi to być oczywiście konkurent dla Viva La Wita czy Dwóch Smoków, ale jednak nawet do klasycznych, belgijskich witów jest daleko).

Podsumowując, nie ma tutaj większych wad, ale brakuje pazura. Dorzucić więcej kolendry, więcej skórki curacao i będzie porządny witbier. Dorzucić amerykańskiego chmielu na aromat i będzie nawet coś więcej.

Ocena końcowa: 6/10

piątek, 21 listopada 2014

Artezan, Petrolio

0 komentarze

Alkohol: 6,8%
Ekstrakt: 16,4%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [9/10]
Piana: [9/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [5/10]
Opakowanie: brak

Cena: 6 zł / 0,25 l [Hopsters]

Uwagi: Wędzony porter z Artezana, który na myśl przywodzi od razu legendarnego Alaskan Smoked Porter, który jest niedoścignionym wzorem dla tego podstylu piwnego.

Otrzymany trunek jest koloru ciemnobrunatnego (nie jest to stout, więc barwa jak najbardziej odpowiednia). Piana jest beżowa, kremowa, gęsta i zbita niemal jak w stoutach na azocie (jest naprawdę genialna). Na dodatek długo się utrzymuje (zasadniczo do samego końca) i ładnie oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla trochę poniżej średniej i też jest jak najbardziej ok.

W zapachu mamy nuty czekoladowe i kawowe, które nie są zbytnio intensywne i jeszcze mniej wyraźną wędzoność. Całość pachnie przyjemnie, ale intensywność jest na tyle niska, że trudno się tym aromatem cieszyć.

W smaku mamy średnią pełnię i niezbyt wysoką goryczkę, która na dodatek jest lekko alkoholowa i piekąca. Piwo mogłoby być bardziej wytrawne (jak porter z Alaskan). Mamy tutaj trochę nut czekoladowych, kawowych i palonych. Wędzoność znów jest bardzo delikatna - nie jest zła, ale mogłaby być zdecydowanie silniejsza. Pojawiają się tutaj również w niedużej ilości estry (głównie pod postacią owoców leśnych). Największym problemem piwa jest jednak alkohol, który od początku jest wyczuwalna i niezbyt ułożony, a w czasie ogrzewania zaczyna przeszkadzać coraz bardziej.

Podsumowując, sam pomysł na piwo był świetny, ale wykonanie już nie do końca. Trochę brakuje tutaj intensywności, większej wytrawności. Szkodzi piwu z drugiej strony nieprzyjemny i nieułożony alkohol. Niemniej jest to ciągle piwo warte spróbowania - gdyby było w butelkach polecałbym odłożyć na pół roku lub rok do odleżakowania.

Ocena końcowa: 7/10

czwartek, 20 listopada 2014

Chmielogród, Kudłaty Elf

0 komentarze

Alkohol: 5%
Ekstrakt: 11,8%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: brak

Cena: 6 zł / 0,25 l [Hopsters]

Uwagi: American Pale Ale z nowej inicjatywy pod nazwą Chmielogród, a warzone w gdańskim Browar Piwna. Otrzymany trunek jest koloru jasnozłotego, jest również klarowny i przypomina raczej lagera niż ejla. Piana jest średnio obfita, powoli opada i ładnie oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim i całkiem nieźle pasującym poziomie intensywności.

W zapachu jest trochę nut zbożowych, które nie są do końca przyjemne, jest trochę aromatu chmielowego, pojawia się jednak też lekko wymiocinowa nuta, która psuje całkowity odbiór. Nie jest ona może zbytnio intensywna, ale przeszkadza.

W smaku jest już zdecydowanie lepiej. Mamy tutaj średniej wielkości goryczkę, która z uwagi na dosyć wytrawny charakter piwa sprawia, że całość jest bardzo pijalna i aksamitna. W aromacie pojawiają się nuty chmielowe, perfumowe, korzenne i ziołowe, które może nie oszałamiają intensywnością, ale są przyjemne.

Podsumowując, jest to piwo, które zdecydowanie lepiej smakuje niż pachnie. Warto popracować nad aromatem i będzie to bardzo dobre piwo na dłuższe posiedzenia w pubie (o ile będzie uwarzone więcej niż 1 raz, bo nie wiem jak to ma być z tymi piwami z serii Chmielogród, czy będą ponawiane, czy nie?).

Ocena końcowa: 7,5/10

środa, 19 listopada 2014

[Relacje] Poznańskie Targi Piwne 2014

0 komentarze
Widok na PTP z góry
Na polskim rynku piwnych festiwali jest coraz ciekawiej. Od lat mamy Festiwal Birofilia w Żywcu (który w ostatnim roku trochę się zmniejszył), mamy Wrocławski Festiwal Piwa, który jest największym piwnym eventem w Polsce, mamy sporo mniejszych festiwali na otwartym powietrzu (mogę wspomnieć o odwiedzanych przeze mnie festiwalach w Annopolu i Szreniawie, a także Brackiej Jesienie w Cieszynie, czy też Chmielakach Krasnostawskich). Poza takimi otwartymi eventami, które czasami mają charakter biesiadny pojawiają się również piwne festiwale, które nie są organizowane pod chmurką. W Warszawie ostatnio odbyła się pierwsza edycja Warszawskiego Festiwalu Piwa, we Wrocławiu niszowy Beer Geek Madness, a w Poznaniu odbyła się druga edycja Poznańskich Targów Piwnych, które to targi pokrótce podsumuje.

Browar Gościszewo
Mimo, że jest to druga edycja tego eventu, to tak naprawdę można ją uznać za trzecią, ponieważ początkiem był Poznański Festiwal Piwa na jesieni 2012 roku, zorganizowany przez Setkę w którym zasadniczo poza tym pubem nie wystawił się z tego co pamiętam nikt więcej. Jednak podejrzewam, że była to impreza, która spowodowała, że chłopaki z Setki postanowili w zeszłym roku zorganizować event, na o wiele większą skalę. Event, na który miałem najbliżej, a jednak z uwagi na kurs sędziowski PSPD nie pojawiłem się na nim. W tym roku pomimo przeprowadzki do Warszawy postanowiłem, że nie ma szans, żebym opuścił tą imprezę.

SzałPiw
Na PTP byłem zasadniczo przez cały piątek i w sobotę do godziny 16, później niestety musiałem wracać do Warszawy. Zacznijmy od tego na co ostatnio narzekał w przypadku warszawskiego święta piwa, czyli hali, na której była umiejscowiona impreza. Tutaj dostaliśmy świetnie przystosowaną halę mieszczącą się na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich - nie mogło być lepiej. Hala była duża, było sporo miejsc siedzących (zasadniczo dopiero w sobotę jak się zbierałem do wyjścia zaczęły się pojawiać problemy z brakiem miejsc siedzących), wszystko było dobrze schłodzone/ogrzane, powietrze cyrkulowało poprawnie i było czym oddychać. W tych aspektach należą się tylko brawa organizatorom.

Pracownia Piwa
Cena wejściówki na poziomie 5 zł za jeden dzień to dla mnie żadna cena, ale szkoda, że w przypadku chęci wyjścia trzeba było zakupić po raz kolejny bilet (mnie taka sytuacja nie spotkała, ale wyobrażam sobie, że ktoś mógł na chwilę chcieć opuścić teren targów). Co do gadżetów przygotowanych na PTP było to co zwykle, tj. jakieś koszulki, torby na piwo, itp. Takie gadżety mnie nie interesują, dlatego zadowoliłem się szkłem, a konkretniej brandowanym nazwą festiwalu IPA Glassem z Spiegelau (w cenie 25 zł, były jeszcze Teku za 12 zł, ale takowych mam już 3 w domu, więcej mi nie potrzeba).

Pinta
Jeśli chodzi o listę wystawców to zasadniczo były chyba wszystkie browary rzemieślnicze i kontraktowe z kraju (jeśli nie same, to pod postacią jakiegoś pubu, który wystawił swoje stoisko), było trochę browarów średniej wielkości, znalazło się nawet miejsce dla koncernów. Pojawiło się też trochę piw zagranicznych (z Czech, Niemiec, czy koncernówek z UK i Irlandii). Piw było multum, sporo premier, nie dałem rady spróbować wszystkiego co planowałem (pomimo, że sprzedawano wielkości 100 ml, 300 ml i 500 ml, przy czym kupowałem niemal zawsze te najmniejsze). Trochę szkoda, że cena mniejszych próbek była w przeliczeniu na 1 litr zdecydowanie wyższa niż np. 0,5 litrowych porcji. Na plus na pewno należy zaliczyć płuczki do szkła, które naprawdę fajnie się sprawdzały (każda płuczka składała się z 2 części, jedna przypominała zraszacz znany z pubów, druga zestaw szczotek z płynem, które czyściły wszelki brud, tłuszcz, itd.).

Piwolog prowadzi wykład "Po co komu piwne style?"
Sama impreza przebiegała w bardzo podobnym zakresie jak niedawny festiwal w Warszawie, czyli poza piwem odbywały wykłady różnej maści (bardzo podobne jak na innych festiwalach, o piwie, rozmowy z piwowarami z browarów, z piwowarami domowymi, itd.) - na plus fakt, że scena była w tym samym pomieszczeniu i nie trzeba było wybierać, albo degustacje, albo wykłady. Na terenie festiwalu odbywała się również giełda birofiliów, nie robiła takiego wrażenia jak ta w Żywcu, ale też nie byłem nią zbytnio zainteresowany, więc ciężko mi coś konstruktywnego o niej napisać.

AleBrowar
Co do samego klimatu, to było jak najbardziej ok i dokładnie o to mi chodziło. Sporo ludzi z branży, sporo blogerów, których można spotkać na każdej tego typu imprezie. Było z kim porozmawiać, z kim napić się piwa.

Podsumowując, PTP nie jest to może najstarszy, największy, czy najbardziej hype'owany festiwal piwny w Polsce, ale widzę w nim potencjał. Poznań leży dosyć blisko centrum Polski (może nie aż tak jak Łódź) i naprawdę może z roku na rok rosnąć w siłę i stać się największym halowym eventem tego typu nawet w całej Europie. Z niecierpliwością czekam na przyszłoroczne Poznańskie Targi Piwne.





niedziela, 16 listopada 2014

Dark Horse, Too Cream Stout

0 komentarze

Alkohol: 7,5%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Stany Zjednoczone

Kolor: [10/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [10/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [4/10]

Cena: 16 zł / 0,355 l [Festiwal Birofilia 2014 w Żywcu]

Uwagi: Amerykański milk stout, którego parametry powodują, że wygląda raczej jak FES z dodatkiem laktozy, a może nawet lekki RIS. Po przelaniu do pokala otrzymujemy czarny, nieprzejrzysty trunek. Piana w kolorze brązowym jest mała i szybko opada do niewielkiej obręczy. Wysycenie dwutlenkiem węgla trochę poniżej średniej, ale tutaj pasuje bardzo dobrze.

W zapachu mamy intensywny aromat czekolady i orzechów (w stylu Princessy orzechowej). Pojawia się również lekka paloność. Aromat jest bardzo przyjemny i przypomina mi trochę ten, który tak bardzo spodobał mi się w Rogue, Chocolate Stout. Nie ma tutaj kawy, nie ma estrów czy też szlachetnego utlenienia, ale i tak mógłbym te piwo wąchać bez końca.

W smaku piwo jest dosyć wytrawne, lekko kwaskowate, z niewielką goryczką. Mamy tutaj sporo palonych nut, dużo czekolady i orzechów (znów w stylu Princessy orzechowej). Pojawia się również delikatna nuta kawowa i po ogrzaniu lekko alkohol. Piwo jest świetne, bardzo pijalne i brakuje mi niewiele do ideału (może odrobinę większej goryczki i chociaż trochę nut mleczno-śmietankowych).

Podsumowując, zaczynam być fanem czekoladowo-orzechowych stoutów. Jest to kolejne amerykańskie piwo z taką charakterystyką, które okazuje się wybitne i z chęcią napiłbym się go np. z pompy. Zdecydowanie polecam.

Ocena końcowa: 9-/10

czwartek, 13 listopada 2014

Evil Twin, Yang

0 komentarze

Alkohol: 10%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Dania

Kolor: [8/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: [7/10]

Cena: 18 zł / 0,355 l [Festiwal Birofilia 2014 w Żywcu]

Uwagi: Imperial IPA (i to w potężnym wydaniu - 10% alkoholu w małej butelce) z browaru kontraktowego Evil Twin. Po przelaniu do pokala otrzymujemy jasno bursztynowy, opalizujący z niezbyt ładną zawiesiną trunek. Piana jest mizerna, szybko opada do niewielkiej obręczy i nie oblepia ścianek. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niskim poziomie intensywności, która w przypadku tego piwa jakoś zbytnio nie przeszkadza.

W zapachu dominują głównie aromaty chmielowe, owoców tropikalnych, żywiczne, sosnowe, przypominające raczej nalewkę chmielową niż lżejsze IPA czy APA. Całość jest całkiem przyjemna (plus za nieźle ukryty alkohol), ale mało intensywna. Nie ma tego uderzenia aromatem chmielowym, jakiego się spodziewam po tego typu piwach.

W smaku mamy sporą pełnię, która jest kontrowana sporą goryczką (która po ogrzaniu nabiera alkoholowego charakteru), która jednak jest trochę łodygowa. Mamy tutaj trochę owoców tropikalnych, nut korzennych, ziołowych, żywicznych i sosnowych. Całość jest średnio pijalna, raczej degustacyjna. Grzeje dosyć konkretnie w przełyku i o ile na początku alkohol wydaje się świetnie ukryty, tak po ogrzaniu alkohol się pojawia i staje się coraz bardziej męczący.

Podsumowując, jest to dobre piwo, ale nie genialne. Myślę, że gdyby zmniejszyć jego ekstraktywność i dodać trochę więcej chmielu na aromat piwo mogłoby sporo zyskać. Do słabszego brata (Falco) daleko mu.

Ocena końcowa: 8/10

środa, 12 listopada 2014

Anchor, BigLeaf Maple Autumn Red

0 komentarze

Alkohol: 6%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Stany Zjednoczone

Kolor: [8/10]
Piana: [8/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [9/10]

Cena: 12 zł / 0,355 l [Festiwal Birofilia 2014 w Żywcu]

Uwagi: American Amber Ale od najstarszego rzemieślniczego browaru z USA. Po przelaniu do pokala otrzymujemy miedziany, delikatnie opalizujący trunek. Piana koloru kremowego jest spora, ładnie się prezentuje, powoli opada, mocno oblepia i utrzymuje się na powierzchni do samego końca. Wysycenie dwutlenkiem węgla nie jest zbyt wysokie, ale jakoś mocno nie przeszkadza.

W zapachu mamy sporo nut przypieczonej skórki od chleba (melanoidyny), sporo utlenienia (mokry karton, miód). Pojawia się również lekko chmielowy aromat (trochę jak suchy granulat czarnej herbaty i żywicy). Po ogrzaniu mamy również niedużą ilość diacetylu, który trochę przeszkadza. Całość jest bardzo przeciętna i ciężko tutaj cokolwiek pochwalić.

W smaku znów mamy sporo utlenienia i znów pojawia się sporo nut melanoidynowych. Do tego dochodzi diacetyl, który idzie w kierunku toffi, a nawet lekko karmelu. Mamy tutaj trochę aromatów chmielowych, żywicznych i tytoniowych. Całość ma średnio pełny charakter, z delikatną słodyczą i niską, ale nieprzyjemną i łodygową goryczką. Piwo pije się przeciętnie, brakuje mi tutaj rześkości i lepiej uładzonej goryczki.

Podsumowując, jest to lekki zawód z kalifornijskiego browaru, który stawia pod znakiem zapytania moją chęć zakupu i spróbowania uwarzonego jakiś czas przez Anchor piwa w stylu India Pale Ale (tak, tak... taki leciwy browar, ojciec piwnej rewolucji w USA, a jeszcze do niedawna nie miał w swoim portfolio IPA).

Ocena końcowa: 6,5/10