Lista ocenionych piw

sobota, 31 października 2015

AleSmith, Speedway Stout

1 komentarze

Alkohol: 12%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [10/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [9/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [2/10]
Opakowanie: [8/10]

Cena: 66 zł / 0,75 l [Czarodziejka Gorzałka]

Uwagi: Na okrągłą rocznicę 1000-go piwa opisanego na blogu musiałem wybrać coś konkretnego. Wybór padł na legendarną, podstawową wersję (są jeszcze wersje specjalnie, leżakowane w beczkach po destylatach) RISa z amerykańskiego browaru AleSmith. Piwo, które od kilku lat znajduje się w TOP50 rankingu ratebeer (na moment pisania jest to miejsce 13). Kiedyś udało mi się skosztować wersję Bourbon Barrel Aged, ale w małej ilości i bez późniejszej recenzji (import prywatny, nie do dostania w Polsce/Europie?), dlatego nawet na wersję "zwykłą" byłem mocno pozytywnie nastawiony.

Wracając do samej recenzji, po przelaniu do pokala tego 12% RISa otrzymujemy trunek czarny jak smoła, który nawet pod ostrym światłem nie nabiera jakichkolwiek refleksów. Piana w kolorze cappuccino jest średnio obfita, gęsta, dosyć trwała i ładnie oblepiająca ścianki. Pokazuje przy okazji, że można uwarzyć mocne piwo z dobrą pianą (nie słuchajcie wymówek niektórych browarów, że RIS 10+ % nie ma szans na posiadanie dobrej piany). Wysycenie dwutlenkiem węgla jak przystało na styl na niskim, aczkolwiek lekko wyczuwalnym poziomie.

W zapachu od początku uderza mocny i intensywny aromat gorzkiej czekolady. Gdzieś tam dalej kołacze orzech i trochę kawy. Pojawia się nuta aromatu chmielowego (sosna, świerk) i przyjemne nuty typowe dla utlenienia ciemnych piw, tj. owoce leśne, jeżyny, rodzynki i suszona śliwka. Na plus nieźle ukryty alkohol, na minus lekka metaliczność. Nie jest może najlepiej pachnący RIS jakiego piłem w życiu, ale jak na nieleżakowane beczce podstawowe wersje to mieści się w moim top 5.

W smaku mamy gęste, tęgie, niemalże oleiste i mocno słodkie piwo, którą próbuje kontrować średniej wielkości goryczka chmielowa - ale imho przydałoby się jej jeszcze więcej. Tutaj alkohol już trochę wychodzi, jest lekko ostry, ale nie na tyle, żeby odrzucał albo nawet przeszkadzał. Piwo jest dosyć oklejająca, głównie czekoladowe i lekko orzechowe. Mało tutaj jednak kawy i paloności (ale to częsta przypadłość w amerykańskich RISach - w przeciwieństwie do mocno palonych brytyjskich RISów). Znów mamy miks chmielowej sosny i żywicy, oraz owoców leśnych, jeżyn, rodzynek i suszonej śliwki. Tych ostatnich nie ma za dużo, co akurat dla mnie jest plusem bo preferuję mniej estrowe, a bardziej słodowe i chmielowe piwa w tym stylu. Chociaż z uwagi na ten jeszcze nie do końca ułożony alkohol mogłoby trochę poleżakować.

Podsumowując, świetny/wybitny RIS, ale z drugiej strony pijałem już lepsze (nawet polski RIS z Pracowni Piwa jestem w stanie postawić na tym samym pułapie). Widać też, że z uwagi na ciągły rozwój powoli legendy, które warzone są od lat zaczynają "trącić myszką" na tle młodych gniewnych.

Ocena końcowa: 9-/10

środa, 28 października 2015

Solipiwko, Black Bicz

0 komentarze

Alkohol: 8,1%
Ekstrakt: 19,1%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [9/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [9/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [7/10]

Cena: 8,70 zł / 0,5 l [Czarodziejka Gorzałka]

Uwagi: Imperial Black IPA z browaru Solipiwko. Po przelaniu do pokala otrzymujemy czarny trunek, który pod światłem nabiera brązowej barwy. Piana w kolorze beżowym jest mała, szybko opada do niewielkiej obręczy i całkiem ładnie oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niezbyt wysokim, ale nieźle pasującym w tym stylu poziomie intensywności.

W zapachu mamy średnio intensywny, dosyć słodki aromat owocowo-chmielowy. Jest to miks aromatów żywicznych i sosnowych, a także prażonego słonecznika i przyjemnej, oraz dosyć sporej paloności. Z uwagi na te ostatnie piwu bliżej do mocnego American Stoutu. Na plus na pewno świetnie ukryty alkohol (a przecież piwo jest tęższe niż nie jeden rodzimy porter bałtycki).

W smaku mamy pół pełny charakter z średniej wielkości goryczką chmielową, która świetnie kontruje niewielką słodycz. Alkohol się pojawia, ale jest dobrze ułożony i w żadnym wypadku nie przeszkadza. Znów mamy sporo paloności, pojawia się gorzka czekolada, kawa i trochę karmelu. Z drugiej strony mamy prażony słonecznik, żywicę i nuty iglaste (sosna, świerk). Całość jest o dziwo przyjemnie pijalna i chyba jedyny zastrzeżenie jakie można mieć do piwa, że smakuje bardziej jak słabszy woltażowo American RIS, a nie imperialna wersja czarnego IPA.

Podsumowując, świetne piwo, a browar Solipiwko pokazuje, że w ich wydaniu ciemne, mocno chmielone piwa wychodzą wybornie. Zdecydowanie polecam.

Ocena końcowa: 9-/10

wtorek, 27 października 2015

Hen’s Tooth

0 komentarze

Alkohol: 6,5%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Anglia

Kolor: [8/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: [6/10]

Cena: 3,99 zł / 0,5 l [Lidl]

Uwagi: English Strong Ale z Greene King, który był jednym z kilku piw jakie swego czasu sprzedawano w Lidlu z oferty piw wyspiarskich. Po przelaniu do pokala otrzymujemy miedziano-herbaciany, klarowny trunek. Piana jest średnio obfita, średnio trwała i nie oblepiająca ścianek. Wysycenie dwutlenkiem węgla na dosyć wysokim jak na styl poziomie (nawet lekko szczypiącym w język).

W zapachu mamy słodkie, karmelowo-melanoidynowe nuty, trochę mokrego kartonu i o dziwo lekko chmielowy aromat w stylu żywicznym. Nie ma tutaj żadnego szału, ale też ciężko się do czegoś przyczepić.

W smaku piwo jest dosyć słodkie i pół pełne w charakterze. Mamy tutaj trochę belgijskich nut, pojawia się guma balonowa i aromaty winne. Jest trochę estrów, karmelu i przypieczonej skórki od chleba, a także delikatnie orzechowa podbudowa. Niby jest ok, ale największym problemem jest to, że całość jest niezbyt ułożona i dosyć męcząca w odbiorze.

Podsumowując, piwo bez szału, chociaż z drugiej strony były słabsze ejle w tej ofercie lidlowskiej. 

Ocena końcowa: 6-/10

poniedziałek, 26 października 2015

Raduga, African Queen

0 komentarze

Alkohol: 5%
Ekstrakt: 13,1%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [6/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [9/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: [7/10]

Cena: 7,80 zł / 0,5 l [Raj Piwosza]

Uwagi: Aframon American Pale Ale, czyli APA z dodatkiem niezbyt znanej (przynajmniej dla mnie) przyprawy o nazwie aframon. Szybki research wskazuje, że przyprawa podobna do imbiru, więc mniej więcej jestem w stanie stwierdzić czego się spodziewać.

Wracając do samej recenzji, po przelaniu do szklanki otrzymujemy słomkowy (jaśniejszy niż na zdjęciu), lekko opalizujący trunek. Piana jest średnio obfita, szybko opadająca i lekko oblepiająca ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności.

W zapachu mamy intensywny aromat amerykańskiego chmielu, sporo cytrusów i owoców tropikalnych, mniej nut sosnowych. Całość jest bardzo intensywna i bardzo przyjemna. Aframonu nie wyczułem (albo jednak nie wiedziałem czego szukać ;)).

W smaku pojawia się pół pełny charakter z delikatną słodyczą i podbudową słodowo-biszkoptową. Goryczka na średnim poziomie, krótka i bardzo przyjemna. Mamy tutaj sporo cytrusów, owoców tropikalnych, mniej nut sosnowych i lekko tytoniowych. Gdzieś tam w oddali kołacze lekko korzenno-pieprzna nuta. Piwo jest sesyjne, bardzo przyjemne, ale znów ciężko powiedzieć, żeby aframon dawał jakieś specyficzne nuty.

Podsumowując, świetne APA, w którym dodatek nietypowej przyprawy ani nie szkodzi, ani nie podnosi całkowitej wartości piwa. Zdecydowanie polecam.

Ocena końcowa: 8,5/10

niedziela, 25 października 2015

Solipiwko, Chuck

0 komentarze

Alkohol: 6,6%
Ekstrakt: 16,5%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: [7/10]

Cena: 8,50 zł / 0,5 l [Czarodziejka Gorzałka]

Uwagi: American India Pale Ale jeszcze do niedawna "musiał" mieć w swojej ofercie każdy browar nowofalowy (podobnie jak każdy klasyczny browar restauracyjny "musiał" mieć jasnego lagera i pszenicę ;)). Poziom tego stylu na rodzimym rynku jest już tak wysoki, że co raz częściej zamiast AIPA browary starają się uwarzyć coś innego, ale podobnego (może aby nie konkurować z innymi AIPA?). Dlatego mamy coraz więcej Red/White/Rye AIPA, albo w ogóle AIPA z dodatkiem dziwnych dodatków (a w ofercie brak zwykłego AIPA). Ja jednak dalej twierdzę, że dobrze uwarzone American IPA sporo mówi o browarze i piwowarze.

Wracając do samej recenzji, mamy tutaj piwo w głębokim złotym (wpadającym w bursztyn), dosyć mętnym kolorze. Wygląda bardziej jak jak brytyjskie IPA. Piana jest niewielka, lekko oblepia i szybko opada do niedużego kożucha. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności.

W zapachu od początku dominują nuty chmielowe, głównie sosnowe, świerkowe i żywiczne. Całość sprawia wrażenie dosyć słodkiego, nawet lekko landrynkowego. Piwo pachnie intensywnie oraz przyjemnie i chyba jedyne do czego można się przyczepić to brakuje mi tutaj chociaż trochę cytrusów i owoców tropikalnych, które nadałyby większej rześkości.

W smaku mamy średnią pełnię z dużą goryczką (jest lekko zalegająca i ściągająca, ale nie na tyle, aby mi to przeszkadzało). Po ogrzaniu lekko grzeje, w przyjemny sposób. I pierwsze skrzypce oczywiście gra chmiel, znów z dominującą rolą nut sosnowych i żywicznych. Brakuje mi trochę cytrusów, a samo piwo jest dosyć ciężkie (jak na AIPA, przypomina bardziej lżejsze IIPA). Pomimo tego pije się je jednak całkiem przyjemnie i pomimo kilku niedociągnięć z wypiciem butelki nie ma najmniejszego problemu.

Podsumowując, dobre American IPA, ale nie najlepsze na rynku. Jeśli ktoś lubi cięższe gatunkowo IPA Chuck będzie w sam raz. Dla lubujących się w lekkich, sesyjnych IPA poszukajcie czegoś innego.

Ocena końcowa: 8-/10

piątek, 23 października 2015

Artezan, Czarny Mustang

0 komentarze

Alkohol: 5%
Ekstrakt: 12,5%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [9/10]
Piana: [8/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: [6/10]

Cena: 8,80 zł / 0,5 l [Czarodziejka Gorzałka]

Uwagi: American Stout od Artezana. Po przelaniu do pokala otrzymujemy czarny trunek, który pod światłem nabiera brązowych przebłysków. Piana w kolorze beżowym jest gęsta, kremowa, średnio obfita, powoli opadająca i ładnie oblepiająca ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niskim, ale typowym dla stoutów poziomie intensywności.

W zapachu zdecydowanie wiemy, że jest to przede wszystkim stout (a nie Black IPA). Dominują tutaj nuty kawy i mlecznej czekolady. Całość jest aksamitna, intensywna i lekko śmietankowa. Nuty są przyjemne i tylko w oddali gdzieś tam kołacze aromat amerykańskiego chmielu (tutaj głównie pod postacią iglastą - sosna/świerk). Dla niektórych mała ilość chmielu w zapachu może przeszkadzać, mi nie - chociaż jakby było tego więcej też bym nie protestował :)

W smaku znów od początku uderza czekolada, nuty mleczne i śmietankowe (może lekki diacetyl nawet, ale masła nie ma, bardziej mleczne aromaty). Pojawia się też sporo kawy i mniej paloności oraz karmelu. Tutaj znów żywiczno-sosnowe aromaty chmielowe grają drugie skrzypce, ale bardzo nieźle dopełniają całości. Piwo jest półwytrawne z niewielką goryczką, ale jest bardzo aksamitne i ekstremalnie pijalne - to jest największy plus Czarnego Mustanga.

Podsumowując bardzo udany stout z lekką nutą USA. Dla niektórych tej Ameryki może być za mało, ale sama pijalność piwa powoduje, że wypiłbym go jeszcze nie raz z niekłamaną przyjemnością. Zdecydowanie polecam.

Ocena końcowa: 8,5/10

niedziela, 18 października 2015

[Relacje] Warszawski Festiwal Piwa Jesień 2015

3 komentarze
Od czwartku do soboty odbyła się już trzecia edycja Warszawskiego Festiwalu Piwa, po raz drugi na terenie stadionu Legii (co jest akurat dla mnie sporym plusem, bo druga edycja w tym aspekcie bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła w stosunku do pierwszej próby na Domaniewskiej).

Tym razem nie było pogodowo tak dobrze jak w maju (deszcz, zimno, ogólnie pogoda nie zachęcała do przebywania poza budynkiem). Ale nawet pomimo tego frekwencja była wysoka.

Z uwagi na inne obowiązki (festiwal w mieście, w którym się mieszka i pracuje ma swoje plusy oczywiście, ale ma też swoje minusy ;)) każdego dnia spędzałem po kilka godzin na festiwalu, spróbowałem ok 20 piw (znów poza kilkoma chlubnymi wyjątkami nie dało się kupić próbek 100 ml, a picie np. RISów po 300, albo i nawet 200 ml szybko pomogło niektórym zakończyć imprezę).

Pierwszego dnia pojawiłem się pół godziny po rozpoczęciu i nie było wielkich tłumów, ani do bramek wejściowych, ani do nalewaków. Tego dnia całkiem pozytywne wrażenie wywarły na mnie smakowe kwasy z Szałpiw (to jeden z nielicznych browarów, który sprzedawał swoje piwa w próbkach 100 ml), ale mistrzostwem w tym dniu (i podsumowując na całym festiwalu) był RIS z Artezana leżakowany w beczce po Bourbonie. Klasa dosłownie światowa!

Drugiego dnia pojawiłem się około godziny 17:00 (impreza tego dnia rozpoczynała się o godz. 11:00) i dosłownie z minuty na minutę festiwal zapełniał się od ciągłego napływu kolejnych fal spragnionych piwnych uniesień. Tego dnia najlepszym piwem okazał się Kingpin Turbo Geezer leżakowany również w beczce po Bourbonie (było to moje drugie podejście, ale w czasie degustacji urodzinowej browaru moje zdolności oceny były już na dosyć niskim poziomie ;)). Jego największym problemem był… RIS z Artezana – po prostu. Wszystko co próbowałem od momentu wypicia tego RISa musiało się z nim równać na festiwalu. I nic mu nie dorównało.

W sobotę, tj. ostatniego dnia pojawiłem się około godziny 20:00 i było już powoli widać, że impreza zaczynała się kończyć (zdecydowanie mniej ludzi niż w piątek o podobnej porze). Tutaj nic mnie nie zachwyciło aż tak jak przez pierwsze dwa dni, było kilka dobrych piw, m. in. Miss Eva, czyli Imperial Brown Ale leżakowany w beczce po niemieckiej whisky, RIS z Birbanta również leżakowany w beczce po whisky (piłem jeszcze wersję leżakowaną w beczce po Bourbonie, ale była słabsza).

Z innych ciekawych mogłoby się wydawać piw były to Imperial Gose z Brokreacji (trochę mało Gose, zbyt przechmielone), tropikalna odmiana Foreign Extra Stoutu z Pinty, Katastorfa z Piwnego Podziemia (użyty słód wędzony torfem), czy też wędzone żytnie AIPA z Nepomucena. Z piw, które zdecydowanie chciałem spróbować, a się nie udało to leżakowany w beczce po czerwonym winie Barley Wine z Pracowni Piwa (rozszedł się w trochę ponad 20 minut).

Ogólnie większych kolejek do piw w przypadku większości browarów nie było. Chyba tylko przy Artezanie i Pracowni Piwa była niemal permanentna kolejka. W innych miejscach (Kingpin, Widawa, Birbant) pojawiała się tylko gdy podpinano jakąś nowość. U reszty był raczej light, a już największy przy kilku reprezentantach browarów na 3p (ewidentnie gorsza miejscówka niż piętro 2).

Jeśli mam opisać cały festiwal jednym motywem przewodnim było to zdecydowanie leżakowanie piw w beczkach po mocniejszych alkoholach (prym wiodły tutaj Bourbon i whisky – swoją drogą Krzysztof Kula z Birbanta pytany przez kogoś na stoisku o rodzaj whisky, z którego pochodziła beczka odpowiedział, że nie ma pojęcia, po prostu po whisky – lekka wtopa jak dla mnie). Szał na mocno chmielone piwa (APA/AIPA/itd.) lekko opadł, ciężko jest już w tej materii uwarzyć coś co wgniecie ludzi w fotel. Kwasy i piwa wędzone to nisza, która raczej nie wyskoczy powyżej jakiegoś poziomu (podobnie jest w branży spożywczej), ale leżakowane w beczkach RISy, portery i inne ciemne style (Barley Wine, FES, Brown Ale, itd.) to imho przyszłość najbardziej kreatywnych polskich browarów.

Odnośnie wykładów to na płatnych nie byłem (nie widzę w tym większego sensu, całą tą wiedzę idzie znaleźć w internecie), a bezpłatne raczej od czasu do czasu jednym uchem słuchałem, więc ciężko wyrokować mi jaki był ich poziom. Festiwal piwny to dla mnie głównie degustacje i spotkanie znajomych.

Podsumowując, zdecydowanie udany festiwal – co więcej ilość dobrych piw jest już tak duża, że po prostu fizycznie niemożliwym jest spróbowanie wszystkiego na co ma się ochotę. Czekam na kolejną edycję, a tymczasem za miesiąc kolejny festiwal z cyklu „musisz tam być”, czyli Poznańskie Targi Piwne.

poniedziałek, 12 października 2015

Caldera IPA

0 komentarze

Alkohol: 6,1%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Stany Zjednoczone

Kolor: [8/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [5/10]
Opakowanie: [9/10]

Cena: 15,50 zł / 0,355 l [Czarodziejka Gorzałka]

Uwagi: American India Pale Ale z amerykańskiego browaru Caldera Brewing Company. Po przelaniu do pokala otrzymujemy głęboko złoty, wpadający w bursztyn, opalizujący trunek. Piana koloru beżowego jest średnio obfita, przeciętnie opadająca, oblepiająca i drobno oraz średnio pęcherzykowa. Wysycenie dwutlenkiem węgla delikatnie poniżej średniej.

W zapachu dominują nuty chmielowe, głównie żywiczne, sosnowe i grejpfrutowe. Całość jest niezbyt intensywna, ale całkiem przyjemna. Na minus lekki mokry karton, ale jak na podróż, jaką amerykańskie piwo musi przebyć, żeby trafić do szkła polskiego piwosza.

W smaku jest trochę gorzej. Niby znów jest aromat chmielowy, żywiczny, sosnowy i ziemisty (brakuje trochę cytrusów), ale pojawia się lekko ściągająca i taninowa goryczka, która niezbyt się komponuje z pół pełnym i lekko alkoholowym charakterem całości. Brakuje mi też trochę intensywności smaków (jest dosyć płasko jak na IPA).

Podsumowując, nie jest to złe IPA, ale do najlepszych sporo brakuje. Polskie piwa w tym stylu nie mają się czego wstydzić w porównaniu do konkurencji z Oregonu.

Ocena końcowa: 7,5/10

czwartek, 8 października 2015

Camba Bavaria & Artezan, Vorsicht Hopfen

0 komentarze

Alkohol: 7%
Ekstrakt: 16,1%

Kraj pochodzenia: Niemcy

Kolor: [7/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: [8/10]

Cena: 13,80 zł / 0,33 l [Raj Piwosza]

Uwagi: India Pale Lager czyli taki dziwny twór, który zasadniczo nie wiem po co powstał (fermentowanie IPA na neutralnych drożdżach pokroju US-05 i tak nie daje żadnych oddrożdżowych aromatów, a nawet jeśli są minimalne to zawsze przykryte przez chmiel). Drożdże dolnej fermentacji są trudniejsze w użyciu, więc nie widzę żadnego pozytywnego aspektu, który miałyby tutaj wnieść. Piwo powstało jako kooperacja najbardziej płodnego polskiego browaru, czyli Artezana i jednego z czołowych przedstawicieli niemieckiej nowej fali, tj. browaru Camba Bavaria.

Wracając jednak do samej recenzji, po przelaniu do pokala otrzymujemy jasnozłoty, lekko opalizujący trunek. Piana jest obfita, ale z dosyć sporymi pęcherzykami, średnio trwała i mocno oblepiająca ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności.

W zapachu na początku pojawia się lekko siarkowa nuta (od razu wiadomo, że mamy do czynienia z lagerem), do tego dochodzą chmielowo-melonowe nuty z odrobiną grejpfruta i trochę aromatów winnych. Problemem jest jednak to, że całość jest zdecydowanie mało intensywna i po prostu płaska w odbiorze.

Smakowo jest jeszcze słabiej, tutaj aromaty winne wychodzą jeszcze bardziej. Jest spora wytrawność, lekka słodycz i średniej wielkości goryczka. Pojawia się nie do końca przyjemny alkohol, a do tego trochę chmielowo-melonowych nut. Piwo jest niezbyt pijalne i po prostu męczy.

Podsumowując, bardzo przeciętne jak na tak dwa uznane browary piwo. Nie jest jakoś konkretnie słabe, ale po prostu zawodzi tym, że ciężko za cokolwiek pochwalić. Czasami nie warto silić się na coś czego inni nie uwarzyli, a zrobić np. dobrze pochmielone American IPA.

Ocena końcowa: 6,5/10

poniedziałek, 5 października 2015

Wrężel, AAA

1 komentarze

Alkohol: 5,4%
Ekstrakt: 14%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [8/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [9/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [6/10]

Cena: 9,20 zł / 0,5 l [Raj Piwosza]

Uwagi: American Amber Ale z browaru Wrężel. Po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemno bursztynowy, wpadający nawet bardziej w miedź trunek, który jest mocno opalizujący. Piana w kolorze beżowym jest średnio obfita, średnio trwała i lekko oblepiająca ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla poniżej średniej, trochę w kierunku angielskich bitterów, aniżeli typowych AAA.

W zapachu od początku uderza intensywny i bardzo przyjemny aromat będący świetnie współgrającą mieszanką słodowych nut karmelu i przypieczonej skórki od chleba (melanoidyny), a także chmielowych aromatów pod postacią cytrusów (grejpfrut), sosny i żywicy. Całość jest świetna i dokładnie tak dla mnie powinien pachnieć bursztynowy elj na amerykańskich chmielach.

W smaku mamy pół wytrawny charakter. Znów pojawiają się nuty słodowe, karmelowe i melanoidynowe. Znów również chmiel gra ważną rolę, z jednej strony w postaci średniej wielkości goryczce (idącej w kierunku poziomu nawet AIPA), z drugiej w postaci aromatów chmielowych, głównie żywicznych i iglastych (sosna, świerk). Trochę mniej jest tutaj cytrusów, ale i tak jest poprawnie. Plusem piwa na pewno jest też świetna pijalność.

Podsumowując, świetne American Amber Ale, które mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło. A sam Wrężel po pierwszym niewielkim falstarcie pod postacią APA ciągle winduje swój poziome coraz wyżej. Zdecydowanie polecam.

Ocena końcowa: 8,5/10