Lista ocenionych piw

środa, 26 marca 2014

Wojkówka, AIPA Dark

1 komentarze

Alkohol: 4,5%
Ekstrakt: 13%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [9/10]
Piana: [8/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: [4/10]

Cena: 7,99 zł / 0,5 l [Piwa Świata]

Uwagi: AIPA Dark to chyba z piąty sposób nazwania tego samego stylu (po Black IPA, Cascadian Dark Ale, India Black Ale, American Black Ale), jednak większość chyba wie co to oznacza - czarne, ale mało palone piwo z dużą ilością amerykańskiego chmielu. Jak jest tutaj? Zobaczmy...

Po przelaniu do pokala otrzymujemy czarny trunek, który wyłącznie pod światłem nabiera rubinowych refleksów. Piana koloru beżowego prezentuje się całkiem nieźle, jest średnio obfita, oblepia ścianki i opada w leniwym tempie. Wysycenie dwutlenkiem węgla na bardzo niskim poziomie intensywności i jak dla mnie powinno być jednak chociaż trochę wyższe.

W zapachu dominują nuty czekoladowe, kawowe i lekko palone, ale pojawia się także lekki diacetyl, przez co piwu bliżej do sweet stoutu niż Black IPA. Chmielowe nuty pojawiają się gdzieś tam w oddali pod postacią nut sosnowych, żywicznych i trawiastych - jednak ich intensywność dla tego stylu pozostawia wiele do życzenia. Po ogrzaniu pojawiają się lekkie nuty rozpuszczalnikowe. Finalnie piwo pachnie całkiem przyjemnie, ale mało stylowo.

Smakowo mamy średniej intensywności (w kierunku niskiej) goryczkę. Sporo czekolady mlecznej, kawy i diacetylu (pod postacią mleczno-śmietankową). Gdyby nie to, że nie dodano tutaj (wg etykiety) laktozy powiedziałbym, że bardzo niezły przedstawiciel mlecznego stoutu. Piwo jest dosyć aksamitne, średnio treściwe i mało chmielowe (jest tylko delikatny zarys sosnowo-żywiczny).

Podsumowując, ponieważ nie mam uczulenia na diacetyl i całkiem nieźle mi podchodzą sweet (milk) stouty to piwo oceniam jako całkiem smaczny trunek, który określiłbym mianem American Milk Stout. Jeśli ktoś szuka 100% Black IPA, to tutaj nie ma raczej czego szukać.

Ocena końcowa: 7/10

wtorek, 25 marca 2014

Widawa, Kawka Coffee Ale

0 komentarze

Alkohol: 4,9%
Ekstrakt: 11,8%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [5/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: [7/10]

Cena: 9 zł / 0,33 l [Piwa Świata]

Uwagi: O ile stoutów i porterów z dodatkiem kawy jest na rynku pod dostatkiem (przynajmniej globalnym), tak jasne piwa z kawą to raczej niewielka nisza. Sam miłośnikiem kawy nie jestem, ale w dobrym stoucie taki dodatek jest dla mnie jak najbardziej na miejscu. Jak jest tutaj? Zobaczymy...

Po przelaniu do pokala otrzymujemy mętny trunek w kolorze głębokiego złota (nie jest czarny jakby można było przypuszczać). Piana jest niezbyt obfita, szybko opada do niewielkiej obręczy i delikatnie oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na zdecydowanie niskim (za niskim) poziomie - może przy nalewaniu z pompy robiłoby to różnicę, ale w wersji butelkowej po prostu przeszkadza.

W zapachu dominują niezbyt lubiane przeze mnie nuty zbożowe, a kawa pojawia się raczej pod postacią kawy zbożowej, a nie mocnego espresso. Nie jest to aromat nad wyraz przyjemny i w tym aspekcie piwo najzwyczajniej w świecie nie zachwyca.

Smakowo jest już trochę lepiej, ponieważ poza nutą zbożową pojawia się w końcu normalna kawa (nie tam żadna Inka), ale mamy również wyczuwalne, delikatne aromaty chmielowe (sosnowe i żywiczne). Całość jest zdecydowanie smukła i aksamitna w przełyku, a dzięki średniej wielkości goryczce i niezbyt dużej pełni powoduje, że piwo pije się całkiem przyjemnie.

Podsumowując, jest to piwo ciekawe, które smakuje całkiem nieźle, ale niektórych może odrzucić aromat, który nie powala. Czy jest lepsze od stoutowej wersji Kawki? Zdecydowanie nie.

Ocena końcowa: 7/10

Widawa, Winter Ale

0 komentarze

Alkohol: 5,6%
Ekstrakt: 14%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [4/10]
Smak: [5/10]
Nasycenie: [5/10]
Opakowanie: [6/10]

Cena: 8,20 zł / 0,33 l [Piwa Świata]

Uwagi: Miała być tutaj recenzja piwa Winter Black Ale z Widawy, które piłem wcześniej, ale był to totalnych kwach, który został wycofany z rynku dosyć szybko (ale nie aż tak szybko, sam wysłałem info do właściciela browaru, że piwo jest ewidentnie wadliwe). Z uwagi na to, że butelki po 2 dniach znikły ze sklepów pomińmy ocenę tamtego piwa milczeniem i wróćmy do recenzji jasnej wersji, która została na rynku, a też miała oznaki lekkiego zakażenia.

Po przelaniu do pokala otrzymujemy miedziany, dosyć mętny trunek. Piana koloru beżowego jest średnio obfita, ale szybko opada do niewielkiej obręczy. Wysycenie dwutlenkiem węgla trochę poniżej średniej.

W zapachu pojawiają się nuty chmielowe z aromatami słodkich owoców tropikalnych, ziemistymi i lekko tytoniowymi, które jednak przykrywane są przez typową oznakę zepsucia (dosyć nieprzyjemny, ale nie tak intensywny jak w Winter Black Ale kwach). Pojawia się także siarkowodór (zapach kanalizacyjny lub zgniłych jaj). Jeśli ktoś nie wie czego szukać może nawet mu to nie przeszkadzać (ewentualnie stwierdzi, że coś jest tam dziwnego, ale nie wie co), ale ja mam uczulenie na te wady (tak samo jak na rozpuszczalnik) i w przeciwieństwie do DMS lub diacetylu przeszkadzają mi one już na niskim progu wyczuwalności.

W smaku jest tylko odrobinę lepiej, znów mamy lekką kwaśność (i nie jest to czysta kwaśność, która nie przeszkadza), średniej intensywności goryczkę i aromaty chmielu amerykańskiego, które próbują tutaj coś zadziałać ze średnim skutkiem (owoce tropikalne, nuty ziemiste i tytoniowe).

Podsumowując, piwo które piłem było ewidentnie wadliwe, na pewno nie tak mocno jak Winter Black Ale (które wylałem po dosłownie 2 łykach do zlewu). Z jednej strony gdyby nie ten "pech" byłoby zapewne całkiem nieźle, z drugiej mnie jako konsumenta mało to interesuje, bo dostałem produkt jaki dostałem. A tak już na zakończenie plus dla Wojtka Frączyka za ściągnięcie Black'a ze sklepów (chociaż ja bym tak samo potraktował wersję jasną), minus jednak za kontrolę jakości - mam nadzieję, że to będzie nauczka na przyszłość i kolejne warki tych piw będą już udane.

Ocena końcowa: 4,5/10

środa, 19 marca 2014

Mikkeller, 1000 IBU

0 komentarze

Alkohol: 9,6%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Dania

Kolor: [6/10]
Piana: [10/10]
Zapach: [10/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: [9/10]

Cena: 29 zł / 0,33 l [Piwa Świata]

Uwagi: Jak każde dziecko wie, 1000 IBU jest poziomem niemożliwym do otrzymania (przynajmniej bez pomocy chemików), ponieważ w roztworze wodnym dalsza izomeryzacja alfakwasów staje się niemożliwa przy poziomie ok 120 IBU (tak przynajmniej twierdzi literatura). Ale marketing rządzi się swoimi prawami, kalkulatory liczące IBU nie mają takich limitów, więc po wrzuceniu do brzeczki odpowiedniej ilości chmielu może wyjść rzekome, iluzoryczne 1000 IBU. Jednak poza tym aspektem, porządnie chmielone Imperial IPA jest zawsze w cenie - a tutaj mamy niemalże 10% alkoholu, więc jest co przełamywać sporą goryczką.

Wracając do samej recenzji, po przelaniu do pokala otrzymujemy miedziany, mocno mętny i niezbyt pięknie się prezentujący trunek. Za to genialna jest piana, obfita, gęsta, kremowa (niemalże jak bita śmietana), mocno oblepia i utrzymuje się na powierzchni do samego końca (a nie jest to piwo na 5 minut). Wysycenie dwutlenkiem węgla niskie, niby łapie się w dolne widełki stylu, ale wolałbym odrobinę wyższe.

W zapachu mamy istną feerię aromatów chmielowych, jest tutaj ogrom nut sosnowych i świerkowych, ale dochodzą do nozdrzy również nuty cytrusowe, owoców tropikalnych i żywiczne. Całość sprawia wrażenie bardzo rześkiego, delikatnie słodkiego, a przy tym brak tutaj jakichkolwiek aromatów alkoholowych (pachnie jak świetne AIPA o ekstrakcie 16 stopni Plato). Mistrzostwo w swoim wykonaniu.

W smaku od razu na starcie uderza ogromna goryczka chmielowa, która może nie jest strasznie ściągająca (piłem bardziej garbnikowe IPA), ale za to bardzo długo zalegająca (podejrzewam, że można by brać łyka co 10 minut a i tak człowiek ciągle czułby tą goryczkę). Na plus brak woni alkoholowej (jedynie grzanie w przełyku przypomina, że pijemy niemal 10% trunek), ale na minus wyczuwalna nuta octanu etylu (rozpuszczalnikowy). Piwo jest nad wyraz pełne, oleiste i słodkie (aczkolwiek słodycz nie potrafi zrównoważyć goryczki). Tutaj również mamy sporo aromatu chmielowego, ale cięższego niż w zapachu, nie ma rześkich cytrusów, pojawiają się natomiast aromaty ziemiste, żywiczne i tytoniowe. Na minus fakt, że pijalność nie do końca powala, piwo po jakimś czasie staje się po prostu męczące (i mówię to jako totalny hophead).

Podsumowując, nie jest to najlepsze Imperial IPA jakie w życiu piłem, nie jest to nawet najlepsze piwo z Mikkellera, jakie piłem. Aromat co trzeba przyznać jest genialny, ale jednak pijalność powinna być odrobinę przynajmniej wyższa. Co nie zmienia faktu, że sumarycznie jest to bardzo dobry trunek, aczkolwiek nie dla wszystkich.

Ocena końcowa: 8/10

wtorek, 18 marca 2014

De Molen, Tsarina Esra

0 komentarze

Alkohol: 11%
Ekstrakt: 23,4%

Kraj pochodzenia: Holandia

Kolor: [9/10]
Piana: [2/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [2/10]
Opakowanie: [2/10]

Cena: 23 zł / 0,33 l [Festiwal Piw Rzemieślniczych - Annopole]

Uwagi: De Molen to jest taki browar, który z jednej strony potrafi uwarzyć genialne piwa, z drugiej strony jest tak nieprzewidywalny jak chyba żaden inny (na tyle kwachów i piw ewidentnie zepsutych nie naciąłem się chyba nigdzie). Najgorsze jest to, że za każdym razem daję browarowi kolejną szansę. Tak było i w tym przypadku, gdy w końcu (po ponad półrocznym leżakowaniu w lodówce) zabrałem się za jedno z najbardziej znanych piw tego browaru, które uwarzone zostało w znanym ostatnimi czasy w Polsce za sprawą Imperatora Bałtyckiego stylu imperial porter.

Wracając jednak do samej recenzji, po otwarciu butelki po raz kolejny (dla De Molena) uraczył mnie widok szybko uciekającejego z butelki piwa. Gashing spowodował, że wysycenie dwutlenkiem węgla było minimalne, niemalże zerowe, a piana znikła po dosłownie chwili całkowicie. Kolor Tsariny Esry jest ciemno brunatny, który zdecydowanie pasuje do stylu (nie jest tak czarne jak RIS, ale i takie być nie powinno).

Po poradzeniu sobie z gashingiem i przystąpieniu do degustacji było już tylko lepiej. Mamy tutaj sporo nut kawowych, gorzkiej czekolady, palonych (trochę za dużo jak na imperialny porter), a w mniejszym stopniu karmelowych i estrowych (ciemne owoce, suszone śliwki, rodzynki - czyli typowe utlenienie). Do tego dochodzą i urozmaicają bukiet aromaty lekko winne (w stylu mocnych czerwonych win), orzechowe i waniliowe. Całość pachnie całkiem przyjemnie i pomimo gashingu nie ma tutaj mowy o żadnych kwaśnych aromatach czy oznakach zepsucia.

W smaku pierwsze co uderza to spora słodkość, pełnia i oleistość - piwo aż okleja całą jamę ustną. Goryczka jest średniej wielkości (pewnie poziom IBU jest pokaźny, ale z uwagi na ilość cukrów resztkowych nie przekłada się to na odczucie gorzkości). Mamy tutaj aromaty palone, kawowe, orzechowe, gorzkiej czekolady, a także suszonych śliwek, rodzynek i porto. Pojawia się również delikatna nuta kwaskowata, która z jednej strony może być wynikiem użycia palonych słodów, jednak z drugiej może to jest ten element, który spowodował gashing. Piwo ma 11% alkoholu i to czuć, alkohol rozgrzewa, jest wyczuwalny, na szczęście nie jest to ordynarna woń spirytusu i jak dla mnie nie utrudnia, ani nie przeszkadza w degustacji.

Podsumowując, jest to całkiem smaczne piwo, może trochę zbyt palone jak na styl (przez to zbliża się do RIS'a), jednak największym problemem tej konkretnej butelki był gashing, brak piany i mizerne wysycenie, które obniżają ocenę całościową.

Ocena końcowa: 7,5/10

poniedziałek, 17 marca 2014

Nogne O, 500

0 komentarze

Alkohol: 10%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Norwegia

Kolor: [7/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [9/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [7/10]

Cena: 23,99 zł / 0,5 l [Piwa Świata]

Uwagi: Jakiś czas temu piłem świetnego Imperial IPA z browaru Nogne O, o mocy 8,5%. Jednak norweski browar nie byłby sobą, gdyby nie robił czegoś jeszcze większego. I tak tym sposobem mają w ofercie 10% piwo w tym stylu, pod wielce mówiącą mniej obeznanym nazwą 500.

Po przelaniu do pokala otrzymujemy bursztynowy, mętny trunek (w Two Captains był ładniejszy, bardziej klarowny). Piana jest niezbyt obfita, na dodatek dosyć szybko opada do niewielkiego kożucha. Wysycenie dwutlenkiem węgla jest poniżej średniej, ale w tym wypadku zbytnio nie przeszkadza.

W zapachu piwo jest nad wyraz intensywne, dosyć słodkie, ze sporą ilością aromatów owoców tropikalnych, którym z uwagi na wyczuwalny alkohol bliżej do likieru chmielowo-owocowego niż typowego IPA. Nie zmienia to jednak faktu, że ciężko jest tutaj się do czegoś przyczepić.

W smaku piwo jest zdecydowanie pełne, słodkie (jak dla mnie aż za słodkie), gęste, z niezbyt dużą (jak na styl i ilość cukrów resztkowych) goryczką. 500 jest zdecydowanie intensywne w odbiorze, z wyczuwalnym alkoholem, który grzeje w przełyk (ale nuta jest przyjemna, nie ma żadnych posmaków spirytusowych). Mamy tutaj dużo nut owoców tropikalnych, sosnowych i żywicznych. Jedynym chyba minusem piwa, które sprawia, że wydaje się mniej ciekawe niż Two Captains jest wspomniana już słodycz. Nie zmienia to jednak faktu, że piwo na pewno warte spróbowania.

Ocena końcowa: 8,5/10

piątek, 14 marca 2014

Birbant, American Brown Ale

1 komentarze

Alkohol: 5,5%
Ekstrakt: 13%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [8/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [9/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [5/10]
Opakowanie: [6/10]

Cena: 7,10 zł / 0,5 l [Piwa Świata]

Uwagi: Kolejny powstały niedawno browar kontraktowy, tym razem warzący w podgorzowskiej Witnicy. Piwo uwarzone zostało w stylu American Brown Ale, czyli trochę ciemniejszej (więcej nut melanoidynowych i karmelowych) wersji American Amber Ale idącej trochę w kierunku Brown Porteru.

Po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemno miedziany, opalizujący trunek. Piana jest średnio obfita, opada w dosyć leniwym tempie, oblepia i utrzymuje się niemal do samego końca. Nasycenie dwutlenkiem węgla delikatnie poniżej średniej, ale tutaj całkiem nieźle pasuje.

W zapachu od razu uderzają ogromne ilości aromatów chmielowych (i to pod postacią najlepszych odmian amerykańskiego chmielu). Mamy tutaj ogrom nut cytrusowych, owoców tropikalnych, sosnowych i żywicznych. Pojawia się również bardzo delikatna nuta karmelowa i przypieczonej skórki od chleba (to te aromaty, które odróżniają piwo od AIPA lub American Amber Ale). Całość naprawdę robi wrażenie w tym aspekcie.

W smaku mamy średniej wielkości, aczkolwiek lekko ściągającą i drapiącą goryczkę. Tutaj już nie ma tylu cytrusów i owoców tropikalnych, pojawiają się jednak aromaty tytoniowe, ziemiste i sosnowe (jeśli chodzi o aspekt chmielowy), a także karmelowe i melanoidynowe. Całość jest dosyć wytrawna (nawet lekko wodnista), ale przy tym zdecydowanie pijalna. Nie zmienia to jednak faktu, że piwo lepiej pachnie niż smakuje.

Podsumowując, jest to bardzo udany debiut Birbanta, co nie zmienia faktu, że jest tutaj jeszcze pole do ulepszeń.

Ocena końcowa: 8,5/10

środa, 12 marca 2014

Komes, Poczwórny Bursztynowy

1 komentarze

Alkohol: 10%
Ekstrakt: 19,5%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [8/10]
Piana: [3/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [5/10]
Opakowanie: [5/10]

Cena: paczka od producenta

Uwagi: Było już podwójne i potrójne z browaru Fortuna, które miały być polskimi odpowiednikami belgijskich dublów i triplów, tym razem pora na poczwórne, które ma być odpowiedzią na quadrupla. Trochę się dziwię polityce wydawania piw w stylach belgijskich, po pierwsze ze względu na ich mniejszy marketingowy potencjał (może poza witbierem), a po drugie z uwagi na sporą trudność technologiczną z uwarzeniem smacznych piw w tych stylach. Ale może się nie znam :)

Po przelaniu do pokala otrzymujemy głęboko miedziany, wpadający w brąz, klarowny trunek. Piana jest mizerna, szybko opada do ledwie widocznej obręczy, a po dłuższej chwili znika całkowicie. Wysycenie dwutlenkiem węgla trochę poniżej średniej i pasuje w tym przypadku całkiem nieźle.

W zapachu dominuję estry, na czele z nutami owoców leśnych, jabłecznika i winnymi. Pojawia się tutaj również aromat drożdżowy, całkiem nieźle ukryty alkohol i trochę fenoli typowych dla Belgii (korzenne, przyprawowe). Całość pachnie całkiem nieźle, może nie wybitnie, ale i tak jestem zaskoczony na plus.

W smaku największym problemem piwa jest dosyć spora alkoholowość (podejrzewam, że poleżakowanie przez dłuższy czas mogłoby tutaj sporo zdziałać). Mamy tutaj aromaty owocowe, winne (trochę jak czerwone wino półsłodkie) i lekko fenolowe. Co ciekawe piwo pomimo swojej mocy jest raczej wytrawne, a nawet wodniste. Słodycz jest tutaj niewielka, a o pełni lub oklejaniu jamy ustnej można zapomnieć. Ogólnie rzecz ujmując brakuje tutaj trochę większej ilości fenoli, pełni i intensywniejszych doznań. Bliżej temu piwu do piw w stylu Belgian Strong Ale niż typowych przedstawicieli stylu Quadrupel (od Trappistów).

Podsumowując, nie jest to złe piwo, a powiedziałbym, że nawet najsmaczniejsze z całej trójki "belgijskiej" z Fortuny. Nie zmienia to jednak faktu, że do najlepszych egzemplarzy z Belgii jeszcze daleka droga.

Ocena końcowa: 6,5/10

wtorek, 11 marca 2014

Ninkasi, N 13.C Oatmeal Stout

0 komentarze

Alkohol: 5,6%
Ekstrakt: 12,5%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [9/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [6/10]

Cena: 8,50 zł / 0,5 l [Piwa Świata]

Uwagi: Piwo w stylu oatmeal stout (na co wskazuje nawet enigmatyczne dla niezaznajomionych 13.C na etykiecie, odnoszące się do tego właśnie stylu wg klasyfikacji stylów piwnych BJCP) z kolejnego (sporo ich ostatnimi czasy) browaru kontraktowego na rodzimym rynku. Browar Ninkasi uwarzył swoje pierwsze piwo w koszalińskim minibrowarze Kowal.

Wracając do recenzji, po przelaniu do szklanki otrzymujemy czarny trunek, który tylko pod ostrym światłem nabiera ciemno rubinowych refleksów. Piana koloru cappuccino jest niezbyt obfita, ale opada dosyć leniwie i całkiem nieźle utrzymuje się na powierzchni. Wysycenie dwutlenkiem węgla poniżej średniej, ale w tym stylu nie jest to jakiś ogromny grzech.

W zapachu sporo nut mlecznych, śmietankowych i czekolady mlecznej, które z dużym prawdopodobieństwem (o ile nie dodano tutaj laktozy, a etykieta milczy na ten temat) świadczą o sporej ilości diacetylu w aromacie. Ponieważ sam nie jestem jakoś przesadnie uczulony na ten zapach to nie jest to dla mnie zbyt spory problem - a co więcej, uważam, że w przypadku piw ciemnych diacetyl rzadko potrafi popsuć odbiór piwa. Tutaj jest całkiem przyjemnie, zdecydowanie w kierunku milk stoutów, aniżeli typowych, klasycznych stoutów owsianych.

W smaku ilość diacetylu jest jeszcze większa niż w aromacie, mamy tutaj nuty mleczne, śmietankowe, czekoladowe (ale takiej słodkiej, mlecznej czekolady). Piwo jest dosyć aksamitne, lekko kwaskowate (od słodu), ale też delikatnie słodkie. Słodycz samego piwa, nie zmienia faktu, że w teksturze jest dosyć wytrawne, a nawet wodniste - brak tutaj jakiejkolwiek pełni. Goryczka na minimalnym poziomie.

Podsumowując, piwo pije się całkiem nieźle (w moim subiektywnym odczuciu), ale jeśli ktoś szuka prawdziwego oatmeal stoutu lub ma alergię na diacetyl może z dużą łatwością odjąć ze 2 pkt z oceny finalnej. Gdybym dostał takie piwo na konkursie, to dla stylu zadeklarowanego przez browar odpadłoby na starcie, ale poza konkursem nie jest już tak źle.

Ocena końcowa: 7/10

niedziela, 9 marca 2014

Pinta, Imperator Bałtycki

0 komentarze

Alkohol: 9,1%
Ekstrakt: 24,7%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [9/10]
Piana: [9/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [8/10]

Cena: 9,50 zł / 0,33 l [Piwa Świata]

Uwagi: Chyba najgłośniejsza premiera końca 2013 roku (wydaje się, że przyćmiła nawet 2 konkursowe IPA z browarów w Cieszynie i Ciechanowie). Było sporo głosów, że to nie jest porter bałtycki, bo jest w nim sporo amerykańskiego chmielu. Sam nie jestem purystą i moim zdaniem w żadnym stylu nie ma świętości, a eksperymentowanie to największe piękno piwnej rewolucji. Dlatego na imperialnego portera z Pinty czekałem ze sporym zainteresowaniem. Niemal 25 stopni Plato i 9% alkoholu może nie robi już w Polsce takiego wrażenia jak jeszcze jakiś czas temu (aktualnie można dostać w Polsce sporo tęższych piw, czy to z De Molena, czy od amerykańskich craftów), ale i tak działa na wyobraźnię.

Wracając jednak do recenzji, po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemnobrunatny, klarowny trunek, który pod światłem nabiera rubinowych refleksów. Piana jest zdecydowanie obfita, bardzo mocno oblepia ścianki, a przy tym jest ładna, drobno pęcherzykowa, w kolorze cappuccino i bardzo leniwie opada. Wysycenie dwutlenkiem węgla poniżej średniej, ale tutaj zdecydowanie pasuje. Z drugiej strony nasycenie występuje w przeciwności do niektórych zagranicznych RIS czy imperialnych porterów.

W zapachu rzeczywiście od razu wiadomo, że dodano tutaj sporo amerykańskiego chmielu. Mamy sporo nut żywicznych, sosnowych i trawiastych. Aromat ten jednak kontrowany jest całkiem przyjemną nutą gorzkiej czekolady i kawy. Paloność jest na bardzo małym poziomie, jednak wyczuwalna jest delikatna kwaskowatość (zapewne od słodów palonych). Pojawia się również lekka woń alkoholu. Cały bukiet jest przeciętnie intensywny i jeśli chodzi o chmielowość to do najlepszych RIS czy Black IPA mu jednak daleko. Nie zmienia to jednak faktu, że jest bardzo dobrze.

Smakowo od razu uderza spora pełnia, duża słodycz, wręcz oleistość (trudno się dziwić, skoro 9% alkoholu to jest norma dla 22 blg porterów), która okleja całą jamę ustną. Mamy tutaj całkiem sporą goryczkę, ale nie potrafi ona jednak przełamać w pełni słodyczy z cukrów resztkowych, sam preferuję trochę bardziej wytrawne ciemniaki tej mocy. W smaku nut chmielowych jest już jak na lekarstwo, dominuje gorzka czekolada, kawa, lżej karmel i tylko delikatnie paloność, ale pojawia się też dosyć spora alkoholowość, która trochę zmniejsza radość z degustacji. Piwu zdecydowanie przydałoby się leżakowanie przez dłuższy czas, ale wtedy zapewne można zapomnieć o aromacie chmielowym.

Podsumowując, piwo jest ciekawe, smaczne, ale nie idealne. Trochę za słodkie i trochę za alkoholowe, a aromat chmielu (na który były narzekania) jest jednym z największych plusów piwa.

Ocena końcowa: 8/10

piątek, 7 marca 2014

Radeberger, Pilsner

5 komentarze

Alkohol: 4,8%
Ekstrakt: 11,8%

Kraj pochodzenia: Niemcy

Kolor: [7/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [5/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: [6/10]

Cena: 2,44 zł / 0,5 l [Lidl]

Uwagi: Co jakiś czas pojawiają się w sieci narzekania na polskie browary rzemieślnicze, że nie warzą "pilsa za 3 złote". Zważywszy, że ogrom piw w tym stylu warzy się u naszych zachodnich i południowych sąsiadów, a przy tym nie ma problemów z dostępem do nich (nawet spore sieci dyskontów i hipermarketów co jakiś czas rzucają owe na swoje półki) to trochę dziwię się narzekaniom.

Na Radebergera trafiłem przez przypadek w Lidlu, nie spodziewam się po nim za wiele, ale spełnia wszystkie wytyczne "pilsa za 3 złote" ;) Po przelaniu do pokala otrzymujemy jasnozłoty, w pełni klarowny trunek. Piana jest średnio obfita, ale niezbyt ładna, szybko opada do niewielkiego kożucha. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie (tutaj plus, bo często nasycenie jest przesadnie wysokie).

W zapachu dominują nuty słodowe (typowe dla słodu pilzneńskiego), jest lekka nuta siarkowa, a także delikatne oznaki utlenienia (miód i mokry karton). Brakuje mi tutaj głównie aromatu chmielowego, który zdecydowanie polepszył by odbiór piwa.

W smaku piwo jest dosyć wytrawne, z całkiem niezłą (jak na styl) goryczką. W samym piwie nie za wiele się dzieje, mamy trochę słodowości, lekką metaliczność i mokry karton (niezbyt intensywny). Piwo pije się jednak całkiem przyjemnie.

Podsumowując, nie jest to może mistrzostwo świata, ma już lekkie oznaki utlenienia (trochę przeleżało u mnie w lodówce), ale nie jest też tak paskudne, żeby nie można go było wypić.

Ocena końcowa: 5,5/10

środa, 5 marca 2014

Volfas Engelman, Imperial Porteris

0 komentarze

Alkohol: 6%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Litwa

Kolor: [8/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [5/10]
Smak: [4/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [5/10]

Cena: 4,49 zł / 0,568 l [Auchan]

Uwagi: Imperialny porter o mocy 6% alkoholu? No cóż, skoro z Niemiec można kupić portery mające 4-5% to może i imperial :) Po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemno-wiśniowy, opalizujący trunek. Piana koloru kremowo-beżowego jest średnio obfita, opada w przeciętnym tempie i lekko oblepia ścianki - nie jest to może mistrzostwo świata, ale może się podobać. Wysycenie dwutlenkiem węgla poniżej średniej.

W zapachu mamy nuty przypieczonej skórki od chleba (melanoidyny), karmelowe, a także takiej taniej marketowej, na wskroś sztucznej czekolady. Do tego pojawia się lekki DMS (warzywny). Piwo pachnie jak niezbyt udany schwarzbier.

W smaku rządzi i dominuje tania, sztuczna czekolada, do tego dochodzą aromaty karmelowe, lekko melanoidynowe i kwaskowe. Do tego mamy lekki DMS i lekki diacetyl. Ujawnia się tutaj również lekki mokry karton (utlenienie). Piwo jest zdecydowanie słodkie, a przy tym dosyć wodniste (niemal jakby barwioną wodę potraktować słodzikiem i aromatem sztucznej czekolady). Jedyny chyba plus tego piwa to brak woni alkoholowej.

Podsumowując, jest to bardzo przeciętne piwo, któremu daleko do jakiegokolwiek portera, jakie dane mi było pić. Jest to raczej mało udany miks niemieckiego schwarzbiera i czeskiego tmavego ze sporą ilością słodyczy. Jak dla mnie można sobie odpuścić.

Ocena końcowa: 4,5/10

poniedziałek, 3 marca 2014

Artezan, Chateau 2013

0 komentarze


Alkohol: 7%
Ekstrakt: 17%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [8/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [2/10]
Opakowanie: [4/10]

Cena: 29,99 zł / 0,5 l [Piwa Świata]

Uwagi: Druga już warka (pierwszą, piłem i recenzowałem niemal rok temu) piwa w stylu Flanders Red Ale od Artezana. Pierwsza warka zawiodła mnie znacznie, była za słodka, za grzeczna i za mało "belgijska". Tym razem cena jeszcze wzrosła (aczkolwiek z braku konkurencji na rodzimym rynku, małą podaż i spory popyt nie dziwię się chłopakom), ale i tak postanowiłem sprawdzić jak ma się wersja AD 2013 do tej sprzed roku.

Po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemno-rubinowy trunek, który zdaje się nie być tak mętny jak zeszłoroczny. Piana beżowa, jest bardzo skromna i po chwili opada do niewielkiej obręczy, nie oblepia przy tym w żadnym momencie ścianek. Wysycenie dwutlenkiem węgla niemalże zerowe, ale taka to już przypadłość większości leżakowych w beczkach piw.

W zapachu dominują nuty kwaśne (nawet lekko wpadające w kwas mlekowy), ale jest też sporo ciemnych owoców (owoce leśne, jeżyny i te klimaty), są również nuty winne, ale tym razem zdecydowanie bardziej zharmonizowane. Pojawia się również porcja fenoli, aromatów stajni (tudzież końskiej derki) i piwo w końcu pachnie tak jak flanders powinien. W końcu ciężko jest się tutaj do czegoś przyczepić i raczej tylko styl niewpadający w gusta może być problemem.

W smaku również warto powiedzieć "w końcu". W końcu jest kwaśno, ale w taki bardzo przyjemny, czysty sposób (zero nut octowych, kwas mlekowy niemal jak w berliner weisse). Mamy tutaj sporo estrów (ciemne owoce, jeżyny), średniej intensywności aromaty stajni, lekką podbudowę słodową i w końcu ukróconą słodycz (piwo jest głębiej odfermentowane niż rok temu i to czuć). Goryczka jest na niemalże zerowym poziomie, ale w tym stylu jest to do wybaczenia. Najważniejszą jednak sprawą jest fakt, że pomimo swojej kwaśności, która mogłaby utrudniać picie Artezan Chateau 2013 jest nad wyraz pijalny i sam pochłaniałem go jak co lepsze piwa sesyjne, a nie degustacyjne RIS'y czy inne quadruple.

Podsumowując, jest to zdecydowanie smaczniejsze i ciekawsze piwo niż te z zeszłego roku. Jest jednak również bardziej "hard-core'owe" i już jego wypicie nie przyjdzie tak łatwo jak. Dla mnie to plus i jak najbardziej polecam (chociaż i tak pewnie nie ma już żadnych szans na skosztowanie, trzeba czekać rok i mieć nadzieję, że będzie jeszcze lepiej).

Ocena końcowa: 8,5/10

sobota, 1 marca 2014

Tiny Rebel, Hadouken

0 komentarze


Alkohol: 7,4%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Walia

Kolor: [7/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [9/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [6/10]

Cena: 13,99 zł / 0,33 l [Piwa Świata]

Uwagi: Po przelaniu do pokala otrzymujemy trunek w kolorze głębokiego złota, opalizujący. Piana jest szara, średnio obfita, jednak dosyć dziurawa i dosyć szybko opadająca. Nie prezentuje się przy tym zbyt okazale. Wysycenie dwutlenkiem węgla poniżej średniej i tutaj całkiem nieźle pasuje.

W zapachu od początku bucha intensywna feeria aromatów chmielowych z owocami tropikalnymi (mango, ananas) i cytrusami na czele. Dzięki temu piwo sprawia wrażenie dosyć słodkiego, lekko landrynkowego i aż chce się wziąć pierwszy łyk. Na plus brak jakichkolwiek nut alkoholowych (a nie jest to normą w przypadku imperialnych wersji India Pale Ale).

W smaku piwo jest dosyć słodkie, a przy tym dosyć pełne i nawet lekko gęste. Szkoda tylko, że goryczka nie jest na tyle duża, żeby mogła tą słodycz zagłuszyć. Nie jest ona oczywiście niska, raczej średnia jak na styl, ale jednak po treściwych IPA wymagam dużo chmielu na goryczkę. Poza tym mamy tutaj sporo aromatu chmielowego, ogromne ilości owoców tropikalnych, a także w mniejszych ilościach nuty perfumowe, sosnowe i żywiczne. Piwo jest całkiem nieźle pijalne i całkiem smaczne.

Podsumowując, jest to bardzo udany Imperial India Pale Ale, w którym chyba największym problemem jest trochę zbyt niska goryczka (jak dla mnie). Nie zmienia to jednak faktu, że nad wyraz warte spróbowania.

Ocena końcowa: 8,5/10