Lista ocenionych piw

środa, 30 kwietnia 2014

Faktoria, Rio Bravo Pale Ale

1 komentarze


Alkohol: 4,8%
Ekstrakt: 12,1%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [5/10]
Opakowanie: brak

Cena: 14 zł / 0,5 l [Piwa Paw]

Uwagi: American Pale Ale z kolejnego niedawno powstałego browaru kontraktowego Faktoria, który warzy w browarze Zodiak. Otrzymany trunek jest mętnego, złotego koloru. Piana średnio obfita, opada dosyć szybko, ale ładnie oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla delikatnie poniżej średniej, ale tutaj jak najbardziej pasuje.

W zapachu dominują zdecydowanie aromaty amerykańskiego chmielu, głównie sosnowe i korzenne, cytrusów jest niezbyt wiele i pojawia się niezbyt lubiana przeze mnie nuta zbożowa. Sama intensywność aromatów jest poprawna jak dla stylu (nie jest źle, ale nie jest też wybitnie mocno intensywnie).

Smakowo mamy średniej wielkości goryczkę (w kierunku niskiej), która zyskuje głównie dzięki sporej wytrawności (a nawet lekkiej wodnistości) piwa. Mamy tutaj sporo nut sosnowych, żywicznych i korzennych, brakuje jednak trochę owoców tropikalnych i cytrusów. Nie zmienia to jednak faktu, że piwo pije się całkiem żwawo i całkiem przyjemnie (a pijalność/sesyjność w APA to kluczowa sprawa).

Podsumowując, jest to całkiem smaczny przedstawiciel stylu. Ciężko jest się tutaj do czegoś przyczepić, jednak brakuje również trochę efektu "wow". Swoją drogą pijąc Rio Bravo miałem ciągle skojarzenia z chyba największym hitem tego stylu - Pacificiem z Artezana. Chłopacy z Natolina trafili tym piwem idealnie w gusta sporej ilości ludzi, może i Faktorii się poszczęści.

Ocena końcowa: 8-/10

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Greene King, St Edmunds

0 komentarze


Alkohol: 4,2%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Anglia

Kolor: [7/10]
Piana: [2/10]
Zapach: [5/10]
Smak: [4/10]
Nasycenie: [8/10]
Opakowanie: [9/10]

Cena: 6 zł / 0,33 l [Piwa Świata]

Uwagi: Golden Ale to taka górnofermentacyjna wersja jasnego, lekkiego lagera. Ma być prosto, lekko i zazwyczaj nudno. Dlatego od początku nie nastawiałem się na piwo wybitne, ale przynajmniej poprawne - tutaj nie było nawet tak dobrze.

Po przelaniu do pokala otrzymujemy w pełni klarowny, ciemnozłoty trunek, który przypomina trochę sok jabłkowy. Piana jest mizerna i po dosłownie chwili znika całkowicie - jest w tym aspekcie bardzo kiepsko. Wysycenie dwutlenkiem węgla na zdecydowanie przesadzonym, wysokim poziomie intensywności (aż piecze mocno w język) - ten poziom byłby za wysoki nawet jak na lagera, w przypadku wyspiarskiego ejla woła to o pomstę.

W zapachu mamy trochę nut melanoidynowych, trochę niezbyt lubianej przeze mnie zbożowości, a także aldehyd octowy (zielone jabłuszko). Całość jest bardzo przeciętna i nie do końca przyjemna.

W smaku piwo jest nad wyraz wodniste, ze sporą ilością zielonego jabłka i nutą metaliczną. Do tego dochodzi słodowość i trochę przypieczonej skórki od chleba (melanoidyny). Goryczka jest niemalże zerowa, a przez przegazowanie piwo pije się dosyć ciężko (co jest największą wadą dla piwa, które ma być w założeniu trunkiem sesyjnym).

Podsumowując, jest to bardzo kiepskie piwo, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, że ten styl nie należy do zbyt ambitnych. Ze swojej strony radzę omijać szerokim łukiem (a może niektórych kusić świetna etykieta i niezła cena jak na piwo z UK).

Ocena końcowa: 4/10

sobota, 26 kwietnia 2014

Lwówek, Porter 18

0 komentarze

Alkohol: 8,5%
Ekstrakt: 18,1%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [9/10]
Piana: [3/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [5/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [5/10]

Cena: 5,50 zł / 0,5 l [Centrala Piwna]

Uwagi: Portery bałtyckie o ekstrakcie początkowym 18 stopni Plato nie są darzone zbyt dużą estymą w piwnym światku (w stosunku do mocniejszych 22), jednak co kilka lat temu pokazywał Grand Imperial Porter z Ambera, a w zeszłym roku potwierdził Ciechan te słabsze, bardziej wytrawne i bardziej wyspiarskie wersje trafiają do mnie bardziej aniżeli przesłodzone i mocno alkoholowe 22. Dlatego porter z Lwówka miał u mnie spory kredyt zaufania.

Wracając jednak do samej recenzji, po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemno-brunatny trunek, który tylko pod mocnym światłem nabiera wiśniowych przebłysków. Piana jest minimalna i bardzo szybko znika, a jedyny w niej plus jest chyba tylko taki, że pozostaje po niej minimalna obręcz. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niezbyt wysokim poziomie i tutaj akurat taka intensywność jak najbardziej pasuje.

W zapachu mamy całkiem sporo nut utlenienia (owoce leśne, suszone śliwki), do tego dochodzi delikatny karmel, cola i niezbyt intensywny aromat kawy i czekolady. Całość jest średnio pasująca do siebie, średnio przyjemna, a na dodatek pojawia się tutaj anizol (coś jak skrzyżowanie starej szafy i piwnicy).

W smaku znów owoce leśne, trochę nut utlenienia (suszone śliwki, rodzynki), karmelowych i przypominających colę. Aromatu kawowego lub czekoladowego niemal nie ma, jest za to nadal mało przyjemna nuta piwniczna. Co gorsza piwo jest dosyć słodkie (ale przy tym nie jest zbyt gęste), a z uwagi na minimalną goryczkę już od połowy butelki piwo po prostu męczy.

Podsumowując, myślałem, że dostanę bardzo smacznego Ciechana 18 (zeszłorocznego) pod nowym brandem, a dostałem chyba najsłabszego polskiego portera (portera z Krajana nie dane mi było pić, zatem dodałem "chyba" ;)). Z mojej strony aktualną warkę można sobie darować, ale mam nadzieję, że w następnej naprawione zostaną błędy po poprzedniku.

Ocena końcowa: 5,5/10

środa, 23 kwietnia 2014

PLON Brązowy

0 komentarze

Alkohol: 6,2%
Ekstrakt: 16%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [8/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: [7/10]

Cena: 7,50 zł / 0,5 l [Piwa Świata]

Uwagi: PLON Zielony chmielony był świeżą (mokrą) szyszką chmielu Sybilla, PLON Brązowy w zamierzeniu ma być tym samym, ale z użyciem wysuszonego chmielu (czyli warzony poza sezonem zbioru).

Po przelaniu do szklanki otrzymujemy bursztynowy, mętny trunek. Piana jest niezbyt obfita i szybko opada do niewielkiej obręczy. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności.

W zapachu pojawiają się nuty żywiczne, tytoniowe i landrynkowe. Te ostatnie dają lekko słodki aromat. Pojawia się również sporo utlenienia (mokry karton, morka ściera i miód), które nie do końca do mnie trafia. Całość jest niezbyt intensywna i zdecydowanie odstaje od świeżego, zielonego PLONu.

Smakowo mamy sporą słodycz i pełnię, które w żadnym wypadku nie są kontrowane przez goryczkę. Goryczka jak na styl (a przypominam, że mówimy o India Pale Ale) jest bardzo niska. Znów pojawia się sporo utlenienia (miód, mokry karton) i trochę aromatów żywicznych, tytoniowych i landrynkowych. Całość jest zdecydowanie przeciętna i ciężko znaleźć tutaj jakikolwiek aspekt, który można by pochwalić.

Podsumowując, piwo mimo, że nie było zbyt stare (i nie było po terminie ważności) to jednak dostało sporo nieprzyjemnych nut utlenienia. Ale nawet bez tego nie zauważyłem w nic czegokolwiek co mogłoby spowodować, że chciałbym wrócić do brązowego PLONu ponownie. Lepiej poczekać do jesieni na wersję zieloną.

Ocena końcowa: 6-/10

sobota, 19 kwietnia 2014

To Ol, Black Malts & Body Salts Black Coffee IIPA

0 komentarze

Alkohol: 9,9%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Dania

Kolor: [9/10]
Piana: [9/10]
Zapach: [9/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: [9/10]

Cena: 20 zł / 0,33 l [Piwa Świata]

Uwagi: Black IPA to jeden z najciekawszych stylów piwnych. A co się stanie jeśli dodamy do tego podwójną moc i zrobimy Imperial Black IPA? A co jeśli dorzucimy do tego jeszcze kawy i zrobimy Imperial Black Coffee IPA? Tą drogą poszedł jeden z najbardziej znanych (obok Mikkellera i Evil Twin) duńskich browarów nowofalowych To Øl i stworzył niemal 10% monstrum (swoją drogą rodzimy rynek rozwija się bardzo dynamicznie, ale ciągle w piwach z ekstraktem początkowym do ok 16 stopni Plato - powyżej tej wartości mało jest na ten moment eksperymentów na równi z duńskimi, norweskimi czy włoskimi - mam nadzieję, że zacznie się to niedługo zmieniać).

Wracając jednak do samej recenzji, po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemno-brunatny, niemalże czarny trunek. Piana koloru cappuccino jest obfita, gęsta, kremowa, długo się utrzymuje (w sumie to do samego końca) i mocno oblepia ścianki, a przy tym wygląda pięknie. Wysycenie dwutlenkiem węgla na całkiem wysokim (jak na moc i styl) poziomie intensywności, który jednak nie przeszkadza, a mi nawet całkiem nieźle tutaj pasuje (dodaje lekkiej rześkości).

W zapachu dominują nuty amerykańskiego chmielu z sosną, żywicą i tytoniem na czele. Pojawiają się również aromaty trawiaste i ziemiste (te ostatnie przywodzą na myśl piwa żytnie). Pojawia się również lekka nuta kawowa, ale co ciekawe brak tutaj typowych dla ciemnych słodów czekolady i paloności (czyli dokładnie tak jak w Black IPA być powinno). Piwo pachnie świetnie, na plus również brak jakiejkolwiek woni alkoholowej.

W smaku piwo jest zdecydowanie pełne, gęste, nawet lekko oleiste, ale z drugiej strony kontrowane to jest sporą goryczką, która powoduje, że balans zostaje zachowany. Mamy tutaj aromaty tytoniowe, ziemiste i sosnowe, brakuje trochę cytrusów lub owoców tropikalnych, które mogłyby przełamać ten smak i nadać lekkości. Gdybym miał opisać ten aromat jednym zdaniem to nazwałbym go Black IPA z wrzuconym do pokala cygarem. Jednak największym chyba minusem piwa jest dosyć mocno grzejący alkohol (niby nie ma tutaj nut bimbrowych, ale nie jest to do końca przyjemna nuta).

Podsumowując, jest to na pewno ciekawy i bardzo smaczny eksperyment, któremu jednak do genialności trochę brakuje. Nie zmienia to faktu, że warto spróbować tego piwa, ponieważ takich miksów na rynku zbyt wiele nie uświadczymy.

Ocena końcowa: 8/10

piątek, 18 kwietnia 2014

Pracownia Piwa, 6 Joseph's Street

0 komentarze

Alkohol: 6%
Ekstrakt: 15%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [9/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [9/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: [8/10]

Cena: 8,60 zł / 0,5 l [Piwa Świata]

Uwagi: Pracownia Piwa mimo, że nie jest na rynku zbyt długo to już się poznała z bardzo dobrej strony jeśli idzie o stouty i dlatego na każde piwo w owych stylach czekam z niecierpliwością. Foreign Extra Stout z dodatkiem w zasypie żyta brzmi jak najbardziej ciekawie (co więcej było mi już je dane pić kilkukrotnie w różnych knajpach i wiem, czego mogę się spodziewać po butelce). Sama nazwa wzięła się z adresu krakowskiego pubu Strefa Piwa, dla którego początkowo piwo powstało.

Po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemno-brunatny, niemalże czarny trunek (i tutaj mały minusik ponieważ stout o ekstrakcie 15 stopni Plato powinien być czarny jak smoła - przynajmniej w mojej opinii). Piana koloru cappuccino mimo, że mała to całkiem ładnie oblepia ścianki, opada dosyć powoli do dosyć grubego kożucha i prezentuje się całkiem nieźle (na pewno zgodnie ze stylem). Wysycenie dwutlenkiem węgla na zdecydowanie niskim poziomie intensywności, jednak tutaj również wszystko jak najbardziej gra (aczkolwiek ze swojej strony dopowiem, że pite z pompy w tym aspekcie jest jeszcze lepsze).

W zapachu mamy intensywny aromat porządnej gorzkiej czekolady, sporo kawy i paloności, a do tego delikatną nutę orzechową. Całość pachnie nad wyraz intensywnie jak na stout (jednak stouty bez dodatku chmielu amerykańskiego najczęściej nie powalają aromatem, tutaj jest inaczej). Na plus również czysty profil aromatyczny piwa (nie ma tutaj żadnych estrów, rozpuszczalnika, wyższych alkoholi, itd.) - o ile w większości ejlów jest to problem tak w lżejszych niż RIS stoutach jest u mnie zawsze plusem (wolę się skupić na niuansach, które dają palone słody i zboża).

W smaku piwo jest dosyć wytrawne (a 6% alkoholu z takiego ekstraktu mogłoby wskazywać na sporą pełnię), bardzo aksamitne, z niedużą, ale wyczuwalną goryczką. Mamy tutaj sporo gorzkiej czekolady, kawy i paloności, trochę orzechów i delikatną nutę kwaskową (od palonych słodów). 6 Joseph's Street jest ekstremalnie pijalnym piwem i tej pijalności, oraz sesyjności mogłoby mu pozazdrościć niemal każde piwo w stylu stout uwarzone na polskim rynku, a mające 11-12 stopni Plato.

Podsumowując, jest to genialny, sesyjny stout i chyba aktualnie najlepsze piwo jakie mi było dane pić w tym roku (nawet biorąc pod uwagę piwa z USA, Włoch czy Anglii). Zdecydowanie polecam.

Ocena końcowa: 9/10

środa, 16 kwietnia 2014

Pracownia Piwa, Smoked Cracow

0 komentarze

Alkohol: 2,4%
Ekstrakt: 7,7%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [6/10]
Piana: [3/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [8/10]
Opakowanie: [8/10]

Cena: 7,50 zł / 0,5 l [Piwa Świata]

Uwagi: Nie jestem wielkim fanem grodziskiego, ale nie jestem też jego wielkim przeciwnikiem. Po prostu uważam, że jest wiele ciekawszych stylów "wędzonych", a same historyczne pochodzenie stylu nie ma dla mnie z sensorycznego punktu widzenia żadnego znaczenia. Nie zmienia to jednak faktu, że każde nowe grodziskie witam z uśmiechem (aczkolwiek ciągle czekam na jakieś bardziej jego zakręcone interpretacje w wykonaniu browarów nowofalowych).

Wracając do samej recenzji, po przelaniu do szklanki otrzymujemy słomkowy, mętny trunek (powinien być trochę klarowniejszy i jeszcze jaśniejszy). Piana jest mizerna, szybko opada do niewielkiej obręczy i w tym aspekcie jest zdecydowanie poniżej średniej (grodziskie powinno mieć bujną, trwałą pianę). Wysycenie dwutlenkiem węgla zdecydowanie wysokie (ale nie jest to jeszcze poziom ekstremalny, podejrzewam, że dałoby się je jeszcze pić z butelki ;)).

W zapachu czuć lekko nuty wędzone i jeszcze słabiej słodowe i zbożowe, a chyba największym problemem piwa jest po prostu ta bardzo niska intensywność aromatów. Smakowo piwo jest zdecydowanie wodniste, ale z całkiem niezłą (jak na styl) goryczką i całkiem poprawną wędzonką. Jednak przez ten brak ciała Smoked Cracow smakuje jak woda gazowa, w której przez noc poleżała wędzona kiełbasa - niektórym może to się podobać, ja preferuję trochę bardziej treściwe wędzonki. Innym problemem piwa jest jego pijalność, która nie jest oszałamiająca. Niespełna 8 stopni Plato i niespełna 2,5% alkoholu powinny powodować, że piwo wypija się jednym duszkiem i chce się zaraz kolejne - tutaj tak nie było.

Podsumowując, nie jest to złe piwo, dosyć nieźle trzyma się ram stylu (poza pianą), ale ciągle nie trafiłem na takie grodziskie, które powaliłoby mnie na kolana (albo chociaż urzekło w jakimkolwiek stopniu) - a jeśli ktoś twierdzi, że z 8-ki nie da rady nic wyciągnąć niech spróbuje angielskich lekkich mildów, bitterów czy stoutów.

Ocena końcowa: 6,5/10

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Nogne O, Imperial Stout

0 komentarze

Alkohol: 9%
Ekstrakt: 22%

Kraj pochodzenia: Norwegia

Kolor: [10/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [9/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [7/10]

Cena: 19,99 zł / 0,5 l [Piwa Świata]

Uwagi: Chyba najbardziej legendarne piwo z norweskiego (równie legendarnego) browaru Nogne O. Russian Imperial Stout, który parametrami przypomina nasze rodzime portery bałtyckie, czyli nie jest to waga ciężka, ale nie jest to też cienkusz pokroju 17-18 stopni Plato jak niektóre piwa w tym stylu.

Po przelaniu do pokala otrzymujemy czarny jak smoła (nawet pod ostrym światłem) trunek, który od razu wskazuje, że mamy do czynienia z RIS'em. Piana jest brązowa, średniej wielkości, opada w średnim tempie i lekko oblepia ścianki, a przy tym jest drobna i całkiem ładna. Wysycenie dwutlenkiem węgla poniżej średniej, ale jak na styl nie jest tak źle.

W zapachu dominują nuty drogiej, belgijskiej, gorzkiej czekolady (bardzo intensywne nuty). Do tego dochodzą aromaty kawowe i lekko palone (no może w kierunku średnim). Nie ma tutaj zbyt dużo estrów, czy nut utlenienia (piwo było dosyć świeże). Jednak ten czysty profil jak najbardziej mi pasuje. Na plus również na pewno zero jakichkolwiek nut alkoholowy - w tym przypadku należą się wielkie brawa.

W smaku mamy sporą pełnię, wręcz oleistość, która powoduje, że już po pierwszym łyku cała jama ustna jest oklejona. Jednak słodycz nie jest zbyt duża i jest kontrowana przez całkiem niezłą goryczkę. Alkohol pojawia się, ale w bardzo delikatnej, niezbyt intensywnej i przyjemnej formie. Główną nutą, która tutaj rządzi to gorzka czekolada, w mniejszym stopniu kawa, paloność i orzechowość. Pojawiają się też bardzo minimalne nuty utlenienia (suszona śliwka, rodzynki). Piwo jest całkiem nieźle pijalne i mimo swojej mocy dosyć szybko znika z pokala.

Podsumowując, jest to bardzo udany RIS, któremu trudno cokolwiek zarzucić. Jest tylko jedno ale - brakuje mi tutaj efektu "wow", który powoduje, że piwo bardzo dobre zmienia się w arcydzieło. Po prostu piłem smaczniejsze imperialne stouty. Nie zmienia to jednak faktu, że piwo jak najbardziej warte każdej wydanej na nie złotówki.

Ocena końcowa: 8,5/10

sobota, 12 kwietnia 2014

Belhaven, Twisted Thistle IPA

0 komentarze

Alkohol: 5,6%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Szkocja

Kolor: [7/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [5/10]
Smak: [5/10]
Nasycenie: [7/10]
Opakowanie: [9/10]

Cena: 7 zł / 0,33 l [Piwa Świata]

Uwagi: Belhaven to jedna z tych tradycyjnych marek (które istniały przed nadejściem piwnej rewolucji), która do tej pory nigdy mnie nie zawiodła i każde piwo pite przeze mnie pod tym szyldem było co najmniej bardzo dobre. Od razu przyjąłem, że nie mam tutaj do czynienia z India Pale Ale w wydaniu amerykańskim, ale bardzo klasycznego, wyspiarskiego przedstawiciela stylu. Jednak nawet pomimo tego bardzo się rozczarowałem, jednak nie uprzedzając faktów...

Po przelaniu do pokala otrzymujemy złoty (jak typowy pełny lager) trunek, który jest tylko lekko opalizujący (drobna zawiesina). Piana jest bardzo przeciętna i szybko opada do niewielkiego kożuchu. Wysycenie dwutlenkiem węgla jest raczej lagerowe, a nie ejlowe. Jest trochę nieprzyjemne, zbyt wysokie, przez co piecze w język.

W zapachu mamy odrobinę nut chmielowych, głównie żywicznych i landrynkowych. Jednak ich intensywność jest dosłownie minimalna. Do tego dochodzą aromaty słodowe, lekko słodkie, pojawia się także wyczuwalna nuta utlenienia, która przybiera nutę miodową (typowe dla jasnych utlenionych piw).

W smaku utlenienie jest jeszcze bardziej wyczuwalne i poza miodem jest tutaj również mokry karton. Goryczka jest wręcz na minimalnym poziomie i bardziej przypomina tą z bitterów czy mildów, a nie IPA (nawet w wydaniu angielskim). Aromat chmielowy jest ledwie wyczuwalny, lekko tytoniowy i ziemisty, wyczuwalna jest typowa dla jasnych słodów nuta zbożowa. Piwo jest dosyć wytrawne, lekko alkoholowe, a na dodatek bliżej mi do bardziej estrowych lagerów niż mocno chmielonych IPA.

Podsumowując, jest to bardzo przeciętny trunek i spore rozczarowanie. Szkoda, że piwo zostało wydane pod marką Belhaven, która do tej pory kojarzyła mi się ze świetnymi wyspiarskimi klasykami, które były całkiem nieźle dostępne na rynku polskim.

Ocena końcowa: 5/10

środa, 9 kwietnia 2014

Greene King, Suffolk Porter

0 komentarze

Alkohol: 5,4%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Anglia

Kolor: [9/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [5/10]
Nasycenie: [7/10]
Opakowanie: [9/10]

Cena: 6 zł / 0,33 l [Piwa Świata]

Uwagi: Po dłuższej (jak na standardy tego bloga) przerwie wracamy do recenzji. Na początek porter z UK, który zainteresował mnie głównie niską ceną (6 zł za angielskie piwo to jak darmocha) i świetną etykietą (chociaż porter w nazwie, a stout trochę poniżej może wprowadzić w lekką konsternację). Od początku nie spodziewałem się po tym piwie zbyt wiele, ale Guinness też należy do wielkiego browaru i też kosztuje w Polsce niewiele ponad 5 złotych, dlatego postanowiłem dać produktowi z Greene King szansę.

Po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemno wiśniowy (nawet bardziej w kierunku brunatnego) trunek, który  posiada brzydką, szarą i szybko opadającą do zera pianę (na fotce wygląda to zdecydowanie lepiej niż w realu). Wysycenie dwutlenkiem węgla zdecydowanie za wysokie jak na styl, niemalże lagerowe.

W zapachu dominują nuty czekolady mlecznej i śmietankowe (lekki diacetyl albo dodatek laktozy), a także karmelowe i toffi. Nie ma tutaj niemal nut palonych, nie ma mocnej kawy, więc ewidentnie nie jest to dry stout i rzeczywiście bliżej w tym aspekcie do porteru. Jednakże aromat mleczny przybliża piwo do sweet stoutów. Największym problemem (pomijając już nawet ten diacetyl, który mi osobiście rzadko w piwach przeszkadza) jest dosyć mizerna jakość i intensywność tych aromatów.

Smakowo pierwsze co uderza to spora słodycz, która jednak nie jest kontrowana goryczką, a na dodatek piwo wydaje się dosyć wodniste (lekkie w odczuciu w ustach), przez co słodycz nabiera charakteru bardziej chemicznego (coś jak cola light bez cukru). Poza tym mamy tutaj sporo śmietanki i mlecznej czekolady, toffi i karmel (aż mi się nie chce wierzyć, że w tak dużym browarze można by mieć taki problem z diacetylem - obstawiam raczej tą laktozę). Na minus dla mnie zero nut palonych i kawowych - nie mówię od razu o takiej ilości jak w coffee lub dry stoutach, ale i tak przynajmniej odrobina przydałaby się tutaj.

Podsumowując, piwo smakuje jak bardzo przeciętny, przesłodzony miks sweet stoutu i brown porteru (z naciskiem na te pierwsze). Pomimo, że uwielbiam wyspiarskie stouty i portery to tutaj jestem na nie.

Ocena końcowa: 5,5/10