Alkohol: 5%
Ekstrakt: 11%
Kraj pochodzenia: Polska
Kolor: [5/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [5/10]
Cena: ~5 zł / 0,5 l [Piwny Stan]
Uwagi: Nie do końca rozumiem ideę warzenia bardzo podobnych do siebie piw w jednym browarze (chyba, że jest się De Molenem i już nie ma stylu, który można by "odkryć" ;)), a Bojan idzie trochę w tą stronę. Z czterech pierwszych piw 3 są jasnymi lagerami o mocy 5-6%. Co więcej, jeśli się spojrzy na inne piwa z grupy browarów Marka Jakubiaka robi się tam jeszcze ciaśniej. Nie przemawia to do mnie w ogóle (nawet jeśli uznamy, że pojawiły się ciekawe Jankes i Grand Prix).
Dygresji jednak wystarczy, wróćmy do recenzji Bojana Strażackiego. Po przelaniu do pokala otrzymujemy jasnozłoty trunek z brzydką zawiesiną (browar ewidentnie musi popracować nad technologią chmielenia na zimno). Piana jest przeciętna, szara i szybko opada, tylko lekko oblepiając ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niezbyt wysokim poziomie i jak dla mnie w przypadku dosyć wytrawnego trunku powinno być wyższe, przez co nadałoby większej rześkości.
W zapachu dominuje aromat amerykańskiego chmielu, nie jest jednak jakoś powalająco intensywny. Na dodatek przypomina mi to torebkę z herbatą cytrynową (suchą, jeszcze przed zaparzeniem). Ta cytrynowość nie do końca mi pasuje, ale nie można o niej powiedzieć, żeby była nieprzyjemna.
W smaku mamy średniej wielkości goryczkę, pełnia nie jest za wielka (nie jest to może na wskroś wytrawne piwo, ale powiedzmy, że półwytrawne). Mamy tutaj niezbyt intensywny aromat cytrusów, a także miód i mokry karton, które wskazują na zaczątki utlenienia. Piwo pije się poprawnie, ale pijalność nie jest tak duża jakbym się spodziewał.
Podsumowując, niby dorzucono tutaj amerykańskiego chmielu (nawet na zimno), niby jest jak być powinno w sesyjnym nowofalowym lagerze, a jednak coś tutaj nie poszło do końca, bo piwo po prostu nie powala. Nie jest to oczywiście zły trunek (na pewno jest smaczniejsze niż Toporek i Wielkopolskie), ale do najlepszych bardzo dużo brakuje.
Dygresji jednak wystarczy, wróćmy do recenzji Bojana Strażackiego. Po przelaniu do pokala otrzymujemy jasnozłoty trunek z brzydką zawiesiną (browar ewidentnie musi popracować nad technologią chmielenia na zimno). Piana jest przeciętna, szara i szybko opada, tylko lekko oblepiając ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niezbyt wysokim poziomie i jak dla mnie w przypadku dosyć wytrawnego trunku powinno być wyższe, przez co nadałoby większej rześkości.
W zapachu dominuje aromat amerykańskiego chmielu, nie jest jednak jakoś powalająco intensywny. Na dodatek przypomina mi to torebkę z herbatą cytrynową (suchą, jeszcze przed zaparzeniem). Ta cytrynowość nie do końca mi pasuje, ale nie można o niej powiedzieć, żeby była nieprzyjemna.
W smaku mamy średniej wielkości goryczkę, pełnia nie jest za wielka (nie jest to może na wskroś wytrawne piwo, ale powiedzmy, że półwytrawne). Mamy tutaj niezbyt intensywny aromat cytrusów, a także miód i mokry karton, które wskazują na zaczątki utlenienia. Piwo pije się poprawnie, ale pijalność nie jest tak duża jakbym się spodziewał.
Podsumowując, niby dorzucono tutaj amerykańskiego chmielu (nawet na zimno), niby jest jak być powinno w sesyjnym nowofalowym lagerze, a jednak coś tutaj nie poszło do końca, bo piwo po prostu nie powala. Nie jest to oczywiście zły trunek (na pewno jest smaczniejsze niż Toporek i Wielkopolskie), ale do najlepszych bardzo dużo brakuje.
Ocena końcowa: 6,5/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz