Alkohol: 4,9%
Ekstrakt: nie podano
Kraj pochodzenia: Belgia
Kolor: [6/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [8/10]
Opakowanie: [8/10]
Cena: 3 zł / 0,33 l [Centrala Piwna]
Uwagi: Najbardziej znany witbier, który przywrócił kilkadziesiąt lat temu żywot temu zapomnianemu gatunkowi belgijskiej pszenicy. Po przelaniu do pokala otrzymujemy jasno-słomkowy, średnio wyglądający, mętny trunek. Piana jest mała, gruboziarnista, na dodatek bardzo szybko opada, tak, że zostaje po niej chwili jedynie obręcz. Szkoda, bo większość witbierów, które piłem w tym aspekcie wypadała zdecydowanie lepiej. Za to Hoegaarden pozytywnie plusuje świetnym, wysokim wysyceniem dwutlenkiem węgla.
W zapachu dominują nuty bananowe, do tego dochodzą delikatne goździki i kolendra, oraz niezbyt intensywne cytrusy. Całość ma niedużą moc rażenia, jest poprawne, ale nic ponad to. Piłem już kilka zdecydowanie lepiej pachnących witbierów.
Piwo jest zdecydowanie wodniste i niezbyt intensywne w smaku. Na pierwszym planie pojawia się lekki miks cytrusów z cytrynami i grejpfrutami na czele oraz bananów. Całości dopełnia lekki posmak kolendry. Całość jest dzięki wysokiemu wysyceniu całkiem rześka, jednak brak tutaj jakiegokolwiek pazura.
Podsumowując, trochę mnie zawiódł ten witbier, który będąc "ojcem" tego gatunku jest zdecydowanie słabszy niż sporo innych tego typu piw (nawet tych, które ostatnimi czasy pojawiły się rodzimym rynku). Nie jest to oczywiście piwo złe, ale po prostu poprawne z lekkim plusem. Jedyną rzeczą, którą bronił się mój egzemplarz była cena, która przez fakt niewielkiego okresu ważności do spożycia wynosiła ledwie 3 złote. Jednak ze swojej strony przy normalnej cenie tego wita na pewno bardziej polecałbym np. Blanche de Namur czy nawet łatwo dostępnego białego Obolona.
W zapachu dominują nuty bananowe, do tego dochodzą delikatne goździki i kolendra, oraz niezbyt intensywne cytrusy. Całość ma niedużą moc rażenia, jest poprawne, ale nic ponad to. Piłem już kilka zdecydowanie lepiej pachnących witbierów.
Piwo jest zdecydowanie wodniste i niezbyt intensywne w smaku. Na pierwszym planie pojawia się lekki miks cytrusów z cytrynami i grejpfrutami na czele oraz bananów. Całości dopełnia lekki posmak kolendry. Całość jest dzięki wysokiemu wysyceniu całkiem rześka, jednak brak tutaj jakiegokolwiek pazura.
Podsumowując, trochę mnie zawiódł ten witbier, który będąc "ojcem" tego gatunku jest zdecydowanie słabszy niż sporo innych tego typu piw (nawet tych, które ostatnimi czasy pojawiły się rodzimym rynku). Nie jest to oczywiście piwo złe, ale po prostu poprawne z lekkim plusem. Jedyną rzeczą, którą bronił się mój egzemplarz była cena, która przez fakt niewielkiego okresu ważności do spożycia wynosiła ledwie 3 złote. Jednak ze swojej strony przy normalnej cenie tego wita na pewno bardziej polecałbym np. Blanche de Namur czy nawet łatwo dostępnego białego Obolona.
Ocena końcowa: 6,5/10
Dokładnie. Jeśli ktoś chce spróbować dobrego wita, to powinien sięgnąć po Blanche de Namur.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://smakpiwa.wordpress.com/
Zgadzam się z tym opisem. Choć często piję tego Hoegaardena. Bardziej znacznie jednak lubię Blanche de Bruxelles. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńHoegaarden piję zawsze z plastrem cytryny rozduszonym na dnie.
OdpowiedzUsuńTak robią Belgowie - piwo wówczas jest FRESH.
Tak robi garstka Belgów i turyści... ;)
UsuńBuahahaha
Usuń