Alkohol: 7%
Ekstrakt: 16%
Kraj pochodzenia: Polska
Kolor: [8/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: [1/10] (za pleśń na korku)
Cena: ~30 zł / 0,375 l
Uwagi: Duke of Flanders to drugie piwo w stylu Flanders Red Ale po Chateau z Artezana (których były 2 edycje). Na początek wielki minus za pleśń na korku - na szczęście pleśń pojawiła się wyłącznie w zewnętrznej części korka, ale i tak wyglądało to mało apetycznie i mało profesjonalnie (w przyszłych piwach warto pomyśleć o lepszych jakościowo korkach).
Wracając do samej recenzji, po przelaniu do pokala otrzymujemy czerwono-miedziany (jaśniejszy niż na zdjęciu), dosyć klarowny trunek. Piana w kolorze beżowym jest średnio obfita, ale dosyć szybko opada do obręczy i tylko lekko oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niskim poziomie intensywności, jednak do tego stylu całkiem nieźle pasuje.
W zapachu mamy sporo nut owocowych, winnych i w mniejszym stopniu kwaśnych i funky (dzikich). Całość sprawia dosyć rześkie wrażenie i powoduje, że chce się wziąć pierwszy łyk. Brakuje mi trochę większej intensywności i trochę więcej wild/funky w tym aromacie. Na plus nieźle ukryty alkohol.
W smaku mamy dosyć wytrawne, średnio kwaśne i lekko dzikie piwo. Goryczka jest niezbyt duża, ale delikatnie cierpka. Pojawiają się tutaj piwniczne (trochę w stylu anizolowych) nuty, które mieszając się z aromatami winnymi i czerwonych owoców tworzą całkiem niezłą mieszankę. Piwo lekko grzeje w przełyku, ale woń alkoholu jest na tyle dobrze ukryta, że jest to bardzo przyjemne grzanie. Mimo, że mamy tutaj 7% alkoholu to piwo się pije całkiem sprawnie (głównie dzięki małej ilości słodyczy i kwaskowatości).
Podsumowując, jest to całkiem udane piwo w mało popularnym na naszym rynku stylu, trochę słabsze niż drugie podejście Artezana do flandersa, ale i tak warte spróbowania (chociaż zapewne teraz poza kilkoma butelkami zachomikowanymi przez niektórych w piwnicach jest nie do dostania). Jedynie wielki minus za wspomniany na początku wpisu korek.
Wracając do samej recenzji, po przelaniu do pokala otrzymujemy czerwono-miedziany (jaśniejszy niż na zdjęciu), dosyć klarowny trunek. Piana w kolorze beżowym jest średnio obfita, ale dosyć szybko opada do obręczy i tylko lekko oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niskim poziomie intensywności, jednak do tego stylu całkiem nieźle pasuje.
W zapachu mamy sporo nut owocowych, winnych i w mniejszym stopniu kwaśnych i funky (dzikich). Całość sprawia dosyć rześkie wrażenie i powoduje, że chce się wziąć pierwszy łyk. Brakuje mi trochę większej intensywności i trochę więcej wild/funky w tym aromacie. Na plus nieźle ukryty alkohol.
W smaku mamy dosyć wytrawne, średnio kwaśne i lekko dzikie piwo. Goryczka jest niezbyt duża, ale delikatnie cierpka. Pojawiają się tutaj piwniczne (trochę w stylu anizolowych) nuty, które mieszając się z aromatami winnymi i czerwonych owoców tworzą całkiem niezłą mieszankę. Piwo lekko grzeje w przełyku, ale woń alkoholu jest na tyle dobrze ukryta, że jest to bardzo przyjemne grzanie. Mimo, że mamy tutaj 7% alkoholu to piwo się pije całkiem sprawnie (głównie dzięki małej ilości słodyczy i kwaskowatości).
Podsumowując, jest to całkiem udane piwo w mało popularnym na naszym rynku stylu, trochę słabsze niż drugie podejście Artezana do flandersa, ale i tak warte spróbowania (chociaż zapewne teraz poza kilkoma butelkami zachomikowanymi przez niektórych w piwnicach jest nie do dostania). Jedynie wielki minus za wspomniany na początku wpisu korek.
Ocena końcowa: 8-/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz