Alkohol: 7%
Ekstrakt:nie podano
Kraj pochodzenia: Stany Zjednoczone
Kolor: [10/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [9/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: [4/10]
Cena: 16 zł / 0,355 l [Festiwal Birofilia 2014 w Żywcu]
Uwagi: Too Cream Stout z tego samego browaru, który piłem jakiś czas temu okazał się piwem wybitnym, dlatego spodziewałem się wiele po tym piwie i nie zawiodłem się.
Zaczynając jednak od początku, po przelaniu do pokala otrzymujemy czarny, ewidentnie stoutowy trunek. Piana w kolorze cappuccino jest niezbyt obfita i dosyć szybko opada do niewielkiej obręczy. Wysycenie jest niskie, ale w tym stylu to nie przeszkadza.
W zapachu mamy dużą ilość aromatów czekoladowych, które świetnie się mieszają z nutą orzechową i tworzą coś na kształt aromatu princessy orzechowej. Do tego dochodzi w mniejszym stopniu nuta kawowa i karmelowa. Całość jest bardzo czysta profilowo (nie ma tutaj za wiele estrów - czy jest tak jak lubię, żeby było w stoutach, a co więcej mimo, że piwo przeleżało u mnie niemal pół roku nie ma żadnych oznak utlenienia), intensywnie i bardzo przyjemnie.
W smaku znów mamy sporo czekolady, orzechowość w stylu princessy, a do tego lekki karmel, kawę i paloność. Piwo jest średnio pełne, z niewielką goryczką i przypomina trochę słabsze wersje RISów (pojawia się lekko rozgrzewający alkohol, ale jest dobrze ułożony i nie przeszkadza). Jedyną rzeczą, którą można zarzucić piwu to kwaskowatość, która jest na odrobinę za wysokim poziomie dla stylu (nie jest to w żadnym wypadku kwaśność od zepsucia, ale chyba przydałoby się używać odrobinę twardszą wodę do wysładzania). Nie zmienia to faktu, że piwo pije się wybornie i czerpie się radość z każdego łyku.
Podsumowując, kolejny wybitny stout z browaru Dark Horse. Nie jest to może marka tak znana jak Rogue czy AleSmith, ale na razie mnie nie zawodzi i jeśli tylko będę miał możliwość to na pewno spróbuję kolejnych piw z tego browaru. Zdecydowanie polecam.
Zaczynając jednak od początku, po przelaniu do pokala otrzymujemy czarny, ewidentnie stoutowy trunek. Piana w kolorze cappuccino jest niezbyt obfita i dosyć szybko opada do niewielkiej obręczy. Wysycenie jest niskie, ale w tym stylu to nie przeszkadza.
W zapachu mamy dużą ilość aromatów czekoladowych, które świetnie się mieszają z nutą orzechową i tworzą coś na kształt aromatu princessy orzechowej. Do tego dochodzi w mniejszym stopniu nuta kawowa i karmelowa. Całość jest bardzo czysta profilowo (nie ma tutaj za wiele estrów - czy jest tak jak lubię, żeby było w stoutach, a co więcej mimo, że piwo przeleżało u mnie niemal pół roku nie ma żadnych oznak utlenienia), intensywnie i bardzo przyjemnie.
W smaku znów mamy sporo czekolady, orzechowość w stylu princessy, a do tego lekki karmel, kawę i paloność. Piwo jest średnio pełne, z niewielką goryczką i przypomina trochę słabsze wersje RISów (pojawia się lekko rozgrzewający alkohol, ale jest dobrze ułożony i nie przeszkadza). Jedyną rzeczą, którą można zarzucić piwu to kwaskowatość, która jest na odrobinę za wysokim poziomie dla stylu (nie jest to w żadnym wypadku kwaśność od zepsucia, ale chyba przydałoby się używać odrobinę twardszą wodę do wysładzania). Nie zmienia to faktu, że piwo pije się wybornie i czerpie się radość z każdego łyku.
Podsumowując, kolejny wybitny stout z browaru Dark Horse. Nie jest to może marka tak znana jak Rogue czy AleSmith, ale na razie mnie nie zawodzi i jeśli tylko będę miał możliwość to na pewno spróbuję kolejnych piw z tego browaru. Zdecydowanie polecam.
Ocena końcowa: 9-/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz