Dzisiaj ostatnia już część recenzji piw pitych podczas pierwszej edycji Warszawskiego Festiwalu Piwa.
Widawa, West Coast IPA
Alkohol: 6,2%
Ekstrakt: 16%
Kraj pochodzenia: Polska
Kolor: [7/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: brak
Cena: 8 zł / 0,3 l [Warszawski Festiwal Piwa 2014]
Uwagi: West Coast IPA, więc powinno być wytrawnie, goryczkowo i jaśniej niż w "zwykłym" AIPA. Kolor może nie jest taki jak w najciemniejszych AIPA (pokroju Ataku Chmielu), ale do jakichś mocno jasnych raczej też nie należy (barwa pomarańczowa w stylu Rowing Jack czy AIPA z Ciechana, tylko jest bardziej mętnie). Piana jest spora, długo się utrzymuje i ładnie oblepia ścianki - za to plus. Wysycenie dwutlenkiem węgla trochę poniżej średniej, powiedzmy, że jest ok (chociaż wolałbym odrobinę wyższe).
W zapachu mamy oczywiście sporo aromatu chmielowego, kwiatowego, żywicznego i owoców tropikalnych, a także coś co przypomina suchy granulat od herbaty (chyba jakiś chmiel daje taki efekt, bo już któryś raz podobny aromat wyczuwam w IPA). Do tego pojawia się nieduża ilość mokrego kartonu (lekkie utlenienie). Całość pachnie dobrze, intensywność na tle konkurencji jest średnia i zasadniczo największym problemem piwa jest, że jest "tylko" dobrze.
W smaku mamy półwytrawny charakter i całkiem sporą goryczkę (czyli tak jak w tej odmianie IPA być powinno), która jednak jest trochę zalegająca. Są tutaj cytrusy, owoce tropikalne i w mniejszym stopniu nuty korzenne i ziołowe. Pojawia się również znów aromat herbaciany. Całość jest przyjemna, pomimo lekko zalegającej goryczki nieźle pijalna, jednak brakuje tutaj czegoś co spowodowałoby, że piwo z Widawy wybiłoby się ponad poziom dobry. Brakuje chyba intensywności aromatu.
Podsumowując, piwo nie jest złe, ale nie jest też genialne. Jeśli ktoś będzie miał szansę spróbować niech bierze w ciemno, bo nie zawiedzie się.
W zapachu mamy oczywiście sporo aromatu chmielowego, kwiatowego, żywicznego i owoców tropikalnych, a także coś co przypomina suchy granulat od herbaty (chyba jakiś chmiel daje taki efekt, bo już któryś raz podobny aromat wyczuwam w IPA). Do tego pojawia się nieduża ilość mokrego kartonu (lekkie utlenienie). Całość pachnie dobrze, intensywność na tle konkurencji jest średnia i zasadniczo największym problemem piwa jest, że jest "tylko" dobrze.
W smaku mamy półwytrawny charakter i całkiem sporą goryczkę (czyli tak jak w tej odmianie IPA być powinno), która jednak jest trochę zalegająca. Są tutaj cytrusy, owoce tropikalne i w mniejszym stopniu nuty korzenne i ziołowe. Pojawia się również znów aromat herbaciany. Całość jest przyjemna, pomimo lekko zalegającej goryczki nieźle pijalna, jednak brakuje tutaj czegoś co spowodowałoby, że piwo z Widawy wybiłoby się ponad poziom dobry. Brakuje chyba intensywności aromatu.
Podsumowując, piwo nie jest złe, ale nie jest też genialne. Jeśli ktoś będzie miał szansę spróbować niech bierze w ciemno, bo nie zawiedzie się.
Ocena końcowa: 8/10
Widawa, Oxymoron
Alkohol: 6,2%
Ekstrakt: 16%
Kraj pochodzenia: Polska
Kolor: [10/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: brak
Cena: 8 zł / 0,3 l [Warszawski Festiwal Piwa 2014]
Uwagi: Kolejne piwo z Widawy i kolejne na nowofalowych chmielach. Tym razem Black IPA, które rzeczywiście jest czarne. Piana koloru beżowego jest średnio obfita i lekko oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niskim poziomie intensywności przypominającym raczej angielskie stouty lub bittery.
W smaku mamy sporo nut ciemnych, typowych dla stoutów. Jest kawa, gorzka czekolada i lekka paloność. Dopiero po chwili pojawia się aromat chmielowy, który jednak nie jest zbytnio intensywny. Piwo pachnie przyjemnie, ale mało w tym IPA, a sporo stoutu i to nawet nie amerykańskiego, ale takiego w stylu klasycznego FES'a.
W smaku znów mamy sporo kawy, gorzkiej czekolady i paloności. Goryczka jest niezbyt wysoka (jak na styl), a aromatów chmielowych jest tylko odrobinę (głównie sosnowych i żywicznych). I tutaj znów jest pewien dysonans, ponieważ piwo smakuje świetnie, ale nie do końca stylowo.
Podsumowując, jeśli ktoś liczy na ortodoksyjnego Black IPA może się zawieść, jeśli jednak zgodzi się na to, że dostanie świetnego stouta z lekkim nowofalowym sznytem to będzie na pewno zadowolony.
W smaku mamy sporo nut ciemnych, typowych dla stoutów. Jest kawa, gorzka czekolada i lekka paloność. Dopiero po chwili pojawia się aromat chmielowy, który jednak nie jest zbytnio intensywny. Piwo pachnie przyjemnie, ale mało w tym IPA, a sporo stoutu i to nawet nie amerykańskiego, ale takiego w stylu klasycznego FES'a.
W smaku znów mamy sporo kawy, gorzkiej czekolady i paloności. Goryczka jest niezbyt wysoka (jak na styl), a aromatów chmielowych jest tylko odrobinę (głównie sosnowych i żywicznych). I tutaj znów jest pewien dysonans, ponieważ piwo smakuje świetnie, ale nie do końca stylowo.
Podsumowując, jeśli ktoś liczy na ortodoksyjnego Black IPA może się zawieść, jeśli jednak zgodzi się na to, że dostanie świetnego stouta z lekkim nowofalowym sznytem to będzie na pewno zadowolony.
Ocena końcowa: 8-/10
Bednary, Kakarotto vs Sorachi Ace
Alkohol: nie podano
Ekstrakt: 14%
Kraj pochodzenia: Polska
Kolor: [8/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: brak
Cena: 8 zł / 0,3 l [Warszawski Festiwal Piwa 2014]
Uwagi: IPA z chmielem Soraci Ace? Nie jestem fanem tego specyficznego chmielu, dlatego do piwa podszedłem z rezerwą (uzasadnioną jak się okazało). Piwo jest mętne, w bursztynowym kolorze. Piana nie jest zbyt obfita i dosyć szybko opada. Na plus, że całkiem nieźle oblepia. Wysycenie dwutlenkiem węgla trochę poniżej średniej.
W zapachu mamy z jednej strony aromat zbożowy, za którym nie przepadam, a z drugiej typową dla tego chmielu cebulowość, która jeszcze bardziej wzmacnia zbożowy charakter piwa. Nie ma tutaj ewidentnych wad sensorycznych, ale przynajmniej mnie taka mieszanka nie zachęca do wzięcia pierwszego łyka.
W smaku znów uderza mieszanka cebulowo-zbożowa, dopiero po chwili pojawia się lekka korzenność (coś tam jednak ten chmiel wnosi poza cebulą). Piwo jest średnio pełne z średniej wielkości goryczką, która jest dosyć krótka i przyjemna. Ale co z tego, skoro piwo z uwagi na tą cebulę nie jest jakoś wybitnie pijalne.
Podsumowując, gdybym oceniał to piwo na konkursie wg wytycznych stylu to pewnie "musiałoby" dostać wyższą ocenę, bo jednak technicznie ciężko piwu zarzucić jakąś większą wtopę. Jednak na blogu stawiam na subiektywne drinkability i dlatego ocena jest jaka jest. Sam raczej drugi raz się tego piwa nie napiję.
W zapachu mamy z jednej strony aromat zbożowy, za którym nie przepadam, a z drugiej typową dla tego chmielu cebulowość, która jeszcze bardziej wzmacnia zbożowy charakter piwa. Nie ma tutaj ewidentnych wad sensorycznych, ale przynajmniej mnie taka mieszanka nie zachęca do wzięcia pierwszego łyka.
W smaku znów uderza mieszanka cebulowo-zbożowa, dopiero po chwili pojawia się lekka korzenność (coś tam jednak ten chmiel wnosi poza cebulą). Piwo jest średnio pełne z średniej wielkości goryczką, która jest dosyć krótka i przyjemna. Ale co z tego, skoro piwo z uwagi na tą cebulę nie jest jakoś wybitnie pijalne.
Podsumowując, gdybym oceniał to piwo na konkursie wg wytycznych stylu to pewnie "musiałoby" dostać wyższą ocenę, bo jednak technicznie ciężko piwu zarzucić jakąś większą wtopę. Jednak na blogu stawiam na subiektywne drinkability i dlatego ocena jest jaka jest. Sam raczej drugi raz się tego piwa nie napiję.
Ocena końcowa: 6/10
Olimp, Nyks
Alkohol: 5,2%
Ekstrakt: 13,1%
Kraj pochodzenia: Polska
Kolor: [10/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: brak
Cena: 5 zł / 0,3 l [Warszawski Festiwal Piwa 2014]
Uwagi: Ostatnie piwo pite przeze mnie na WFP w stylu American Stout z browaru kontraktowego Olimp. Piwo jest czarne, z beżową, średnio obfitą (ale ładnie oblepiającą i utrzymującą się) pianą. Wysycenie dwutlenkiem węgla nie jest może zbyt wysokie, ale jak na styl jest nawet w górnych poziomach "widełek".
W zapachu z jednej strony mamy trochę nut czekoladowych i karmelowych, ale z drugiej pojawia się sporo estrów (gdzie wybija się nie do końca pasujący jabłecznik), które mają niezbyt chmielowy charakter (bardziej to wygląda na fermentację w zbyt wysokiej temperaturze). Poza tym pojawia się lekko wyczuwalna nuta zbożowa. Całość pachnie przeciętnie i trochę mało stylowo (gdzie te uderzenie amerykańskiego chmielu?!).
W smaku znów pałęta się ten nieszczęsny jabłecznik, a zaraz za nim sporo innych owocowych aromatów. Dopiero w oddali mamy sosnowe nuty chmielowe i czekoladę, niedużą paloność oraz delikatny karmel. Piwo jest dosyć pełne, lekko słodkie z dosyć wyraźną kwaskowatością (piwo ciemne, więc kwaśność jest zawsze, ale chyba tutaj jest jej odrobinę za dużo). Goryczka jest średnio intensywna, ale krótka i przyjemna. Piwo pije średnio dobrze głównie z uwagi na ten jabłecznik, gdyby nie on mogłoby być lepiej. Trochę szkoda, bo myślałem, że zakończę festiwal lepszą degustacją.
W zapachu z jednej strony mamy trochę nut czekoladowych i karmelowych, ale z drugiej pojawia się sporo estrów (gdzie wybija się nie do końca pasujący jabłecznik), które mają niezbyt chmielowy charakter (bardziej to wygląda na fermentację w zbyt wysokiej temperaturze). Poza tym pojawia się lekko wyczuwalna nuta zbożowa. Całość pachnie przeciętnie i trochę mało stylowo (gdzie te uderzenie amerykańskiego chmielu?!).
W smaku znów pałęta się ten nieszczęsny jabłecznik, a zaraz za nim sporo innych owocowych aromatów. Dopiero w oddali mamy sosnowe nuty chmielowe i czekoladę, niedużą paloność oraz delikatny karmel. Piwo jest dosyć pełne, lekko słodkie z dosyć wyraźną kwaskowatością (piwo ciemne, więc kwaśność jest zawsze, ale chyba tutaj jest jej odrobinę za dużo). Goryczka jest średnio intensywna, ale krótka i przyjemna. Piwo pije średnio dobrze głównie z uwagi na ten jabłecznik, gdyby nie on mogłoby być lepiej. Trochę szkoda, bo myślałem, że zakończę festiwal lepszą degustacją.
Ocena końcowa: 7-/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz