Alkohol: 10,5%
Ekstrakt: nie podano
Kraj pochodzenia: Stany Zjednoczone
Kolor: [9/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [2/10]
Opakowanie: [10/10]
Cena: 36,90 zł / 0,375 l [Piwa Świata]
Uwagi: Gdy ktoś mi mówi "quadrupel" od razu przychodzi mi na myśl Belgia, piwa Trappistów, klasztorne, itd. Przychodzi mi też myśl, że nie jest to mój ulubiony styl, aczkolwiek potrafię docenić kunszt owych trunków. Co więcej, większość tych piw można kupić w Polsce za śmieszne pieniądze (~10 zł za butelkę np. Rocheforta 10 to niemal jak za darmo). Styl ten jednak zdobył również ogromną popularność w Stanach Zjednoczonych, gdzie warzą go niemal wszystkie znaczące browary, często leżakując w różnego rodzaju beczkach po destylatach, używając kilku odmian drożdży, itd. Judgement Day z browaru Lost Abbey uchodzi za jednego z najlepszych amerykańskich przedstawicieli tego stylu (naczytałem i nasłuchałem się wiele dobrego), dlatego w końcu po kilku miesiącach oporów (gdy widziałem go na półce sklepowej) zakupiłem jedną butelkę, żeby samemu zbadać o co tyle hałasu.
Na początek trzeba pochwalić za genialne opakowanie. Buteleczka z świetną etykietą i korkiem robią naprawdę wrażenie. Wracając jednak do samej recenzji, po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemno brunatny, wpadający lekko w fiolet trunek. Piana jest przeciętna i dosyć szybko opada do niewielkiej obręczy, a nasycenie dwutlenkiem węgla jest niemalże zerowe. Jednak w tych aspektach jestem w stanie piwu sporo wybaczyć (przy tym stylu i tej mocy %).
W zapachu mamy sporo nut owocowych, głównie czarnej porzeczki, owoców leśnych i jeżyn. Całość przypomina ciemne wina owocowe (nie gronowe, ale takie swojskie, polskie z owoców). Do tego dochodzi delikatny aromat czekoladowy i lekko alkoholowy. Całość jest średnio intensywna, ale całkiem nieźle zbalansowana i ciężko się do czegoś przyczepić. Dokładnie tak sobie wyobrażam ten styl.
Zdecydowanie gorzej jest jednak w kwestii smakowej. Dominuje i męczy tutaj zdecydowanie nieułożony alkohol, który poza tym, że grzeje to jeszcze ma lekko bimbrowe posmaki. Goryczka jest niska, a pełnia wysoka, przez co piwo wydaje się nad wyraz przesłodzone. Do tego dochodzi lekko kwaskowata nuta, która jednak niewiele zmienia w całościowym odbiorze. Aromaty są podobne do tego co można wywąchać, tj. mamy tutaj owoce leśne, jeżyny i trochę czekolady. Jednak piwo pije się nad wyraz ciężko i po dosłownie 1/3 małej butelki nie ma się już ochoty na więcej.
Podsumowując, piwo zdecydowanie nie ma startu do belgijskich klasyków. Kosztuje całkiem sporo, a nie przedstawia sobą żadnej wartości, której nie znalazłbym w "oryginałach". Głównym problemem Judgement Day jest przesadzona słodycz, zbyt mała goryczka i zbytnia alkoholowość. Jeśli ktoś już zakupił owy trunek, polecam wrzucić do piwnicy i otworzyć za 2-3 lata. Na ten moment jestem jednak na nie i chyba sobie daruję dalsze eksperymenty z amerykańskimi interpretacjami quadrupla.
Na początek trzeba pochwalić za genialne opakowanie. Buteleczka z świetną etykietą i korkiem robią naprawdę wrażenie. Wracając jednak do samej recenzji, po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemno brunatny, wpadający lekko w fiolet trunek. Piana jest przeciętna i dosyć szybko opada do niewielkiej obręczy, a nasycenie dwutlenkiem węgla jest niemalże zerowe. Jednak w tych aspektach jestem w stanie piwu sporo wybaczyć (przy tym stylu i tej mocy %).
W zapachu mamy sporo nut owocowych, głównie czarnej porzeczki, owoców leśnych i jeżyn. Całość przypomina ciemne wina owocowe (nie gronowe, ale takie swojskie, polskie z owoców). Do tego dochodzi delikatny aromat czekoladowy i lekko alkoholowy. Całość jest średnio intensywna, ale całkiem nieźle zbalansowana i ciężko się do czegoś przyczepić. Dokładnie tak sobie wyobrażam ten styl.
Zdecydowanie gorzej jest jednak w kwestii smakowej. Dominuje i męczy tutaj zdecydowanie nieułożony alkohol, który poza tym, że grzeje to jeszcze ma lekko bimbrowe posmaki. Goryczka jest niska, a pełnia wysoka, przez co piwo wydaje się nad wyraz przesłodzone. Do tego dochodzi lekko kwaskowata nuta, która jednak niewiele zmienia w całościowym odbiorze. Aromaty są podobne do tego co można wywąchać, tj. mamy tutaj owoce leśne, jeżyny i trochę czekolady. Jednak piwo pije się nad wyraz ciężko i po dosłownie 1/3 małej butelki nie ma się już ochoty na więcej.
Podsumowując, piwo zdecydowanie nie ma startu do belgijskich klasyków. Kosztuje całkiem sporo, a nie przedstawia sobą żadnej wartości, której nie znalazłbym w "oryginałach". Głównym problemem Judgement Day jest przesadzona słodycz, zbyt mała goryczka i zbytnia alkoholowość. Jeśli ktoś już zakupił owy trunek, polecam wrzucić do piwnicy i otworzyć za 2-3 lata. Na ten moment jestem jednak na nie i chyba sobie daruję dalsze eksperymenty z amerykańskimi interpretacjami quadrupla.
Ocena końcowa: 6,5/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz