Alkohol: 9,7%
Ekstrakt: nie podano
Kraj pochodzenia: Austria
Kolor: [8/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: [8/10]
Cena: 17,99 zł / 0,33 l [Piwa Świata]
Uwagi: Piwa Trapistów do tej pory kojarzone były z Beneluksem (6 browarów belgijskich i jeden holenderski rodzynek), jednak jakiś czas temu zaczęły się pojawiać nowe przybytki (2 lata temu otworzył się browar w klasztorze usytuowanym w Austrii, którego to piwo będę dzisiaj recenzował, w zeszłym roku mnisi z USA otworzyli swój browar, a w tym roku planowany jest start kolejnego miejsca w Holandii). Z jednej strony to całkiem fajnie, że nawet tak skostniałe przedsięwzięcie jak "piwo Trapistów" doczekało się zmian, z drugiej strony wydaje mi się, że amerykańska rewolucja piwna już dawno prześcignęła Trapistów (nawet jeśli weźmiemy pod uwagę klasyczne style klasztorne, jak dubbel, tripel czy quadrupel).
Wracając jednak do samej recenzji tego austriackiego quadrupla, to po przelaniu do pokala otrzymujemy brunatno-rdzawy i zdecydowanie mętny trunek. Piana jest niewielka i po chwili redukuje się do niewielkiej obręczy. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności (mimo mocy piwa, nie przeszkadza i jak dla mnie w żadnym wypadku nie musi być niższe).
W zapachu mamy dosyć intensywny aromat ciemnych owoców (jeżyny, owoce leśne, suszone śliwki, rodzynki), trochę nut fenolowych (korzenne i przyprawowe). Całość wydaje się dosyć słodka, lekko winna, ale też nie jest jakoś szczególnie wybitna (nawet jak na ten styl).
W smaku piwo jest nad wyraz pełne, alkoholowe (czuć te niemal 10%), ale przez minimalną goryczkę jest zdecydowanie za słodkie. Jest ciężkie w odbiorze i niezbyt pijalne (można powiedzieć, że degustacyjne, ale nie zmienia to faktu, że trochę męczące). Mamy tutaj głównie nuty estrowe (owoce leśne, jeżyny) i sporo utlenienia (porto, śliwki, rodzynki), czyli dokładnie to czego można się spodziewać po quadruplach, ale jakoś ciągle ma się wrażenie, że całość mogła być lepiej zbalansowana.
Podsumowując, nie jest to złe piwo, ale jak na styl sobą reprezentujący brakuje mu jednak do najlepszych. Nie jest to również do końca moja bajka (ciężkie, owocowe i alkoholowe piwa), dlatego jeśli ktoś ten styl ceni (i uważa Westvleteren 12 za najlepsze piwo na świecie) może bez przeszkód sięgnąć po Gregorius Trappistenbier z austriackiego Stift Engelszell.
Wracając jednak do samej recenzji tego austriackiego quadrupla, to po przelaniu do pokala otrzymujemy brunatno-rdzawy i zdecydowanie mętny trunek. Piana jest niewielka i po chwili redukuje się do niewielkiej obręczy. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności (mimo mocy piwa, nie przeszkadza i jak dla mnie w żadnym wypadku nie musi być niższe).
W zapachu mamy dosyć intensywny aromat ciemnych owoców (jeżyny, owoce leśne, suszone śliwki, rodzynki), trochę nut fenolowych (korzenne i przyprawowe). Całość wydaje się dosyć słodka, lekko winna, ale też nie jest jakoś szczególnie wybitna (nawet jak na ten styl).
W smaku piwo jest nad wyraz pełne, alkoholowe (czuć te niemal 10%), ale przez minimalną goryczkę jest zdecydowanie za słodkie. Jest ciężkie w odbiorze i niezbyt pijalne (można powiedzieć, że degustacyjne, ale nie zmienia to faktu, że trochę męczące). Mamy tutaj głównie nuty estrowe (owoce leśne, jeżyny) i sporo utlenienia (porto, śliwki, rodzynki), czyli dokładnie to czego można się spodziewać po quadruplach, ale jakoś ciągle ma się wrażenie, że całość mogła być lepiej zbalansowana.
Podsumowując, nie jest to złe piwo, ale jak na styl sobą reprezentujący brakuje mu jednak do najlepszych. Nie jest to również do końca moja bajka (ciężkie, owocowe i alkoholowe piwa), dlatego jeśli ktoś ten styl ceni (i uważa Westvleteren 12 za najlepsze piwo na świecie) może bez przeszkód sięgnąć po Gregorius Trappistenbier z austriackiego Stift Engelszell.
Ocena końcowa: 7/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz