Alkohol: 9%
Ekstrakt: nie podano
Kraj pochodzenia: Stany Zjednoczone
Kolor: [9/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: [10/10]
Cena: ~16 zł / 0,355 l [Piwa Świata]
Uwagi: Mimo, że dopisek "Imperial Pumpkin Ale" mógłby wskazywać, że recenzja jest spóźniona o jakieś półtora miesiąca (de facto taki czas temu piwo było pite), to myślę, że poza okolicami Halloween produkt z Flying Doga równie dobrze może się sprawować jako Xmas Ale. Nie jest to typowy dyniowy ejl, niezbyt mocny alkoholowo i pomarańczowy w kolorze. W tym przypadku mamy 9% alkoholu (podejrzewam, że ekstrakt co najmniej 20 stopni Plato, jeśli nie więcej) i kolor bardzo ciemnej wiśni (niemal jak nasze rodzime portery bałtyckie). Piana jest ciemno-beżowa, niezbyt obfita, z brzydkimi, sporymi pęcherzykami. Tempo opadania na poziomie średnim. Wysycenie dwutlenkiem węgla jest zdecydowanie niskie (w rejonach zarezerwowanych dla barleywine lub RIS).
W zapachu dominują nuty typowe dla przypraw świątecznych. Mamy tutaj sporo kardamonu, imbiru, cynamonu, a nawet suszonych grzybów. Pojawia się także przyjemne utlenienie w postaci suszonych śliwek, wiśni i jeżyn. Co do dyni, to w żadnym momencie jej tutaj nie czuć (o ile w ogóle była używana). Całość jest poprawna, ciężko się tutaj do czegoś przyczepić, ale mocno aromatyzowane przyprawami innymi niż chmiel piwa to nie do końca moja bajka.
Smakowo piwo jest nad wyraz słodkie, pełne, wręcz ciężkie. A przy okazji goryczka chmielowa nie jest zbyt pokaźna (mimo, że lekko ściągająca) i w żadnym razie nie potrafi skontrować słodyczy cukrów resztkowych. Mamy tutaj aromaty kardamonu, coli, imbiru, suszonych śliwek i owoców leśnych. Po ogrzaniu pojawia się również nuta piernikowa. Na plus całkiem nieźle ukryty alkohol (jest oczywiście wyczuwalny, ale jednak w całkiem przyjemny i nieprzeszkadzający sposób).
Podsumowując, zdecydowanie nie jest to mój typ, jeśli chodzi o piwa świąteczne (sam wolę dobrze nachmielonego AIPA, a przyprawy świąteczne niech zostaną w ciastach), ale zdecydowanie ciężko się do czegoś przyczepić w The Fear. Jeśli ktoś jednak przepada za takimi piwami może bez żadnego problemu podnieść ocenę o 1, albo i 2 oczka (w stosunku do mojej oceny).
W zapachu dominują nuty typowe dla przypraw świątecznych. Mamy tutaj sporo kardamonu, imbiru, cynamonu, a nawet suszonych grzybów. Pojawia się także przyjemne utlenienie w postaci suszonych śliwek, wiśni i jeżyn. Co do dyni, to w żadnym momencie jej tutaj nie czuć (o ile w ogóle była używana). Całość jest poprawna, ciężko się tutaj do czegoś przyczepić, ale mocno aromatyzowane przyprawami innymi niż chmiel piwa to nie do końca moja bajka.
Smakowo piwo jest nad wyraz słodkie, pełne, wręcz ciężkie. A przy okazji goryczka chmielowa nie jest zbyt pokaźna (mimo, że lekko ściągająca) i w żadnym razie nie potrafi skontrować słodyczy cukrów resztkowych. Mamy tutaj aromaty kardamonu, coli, imbiru, suszonych śliwek i owoców leśnych. Po ogrzaniu pojawia się również nuta piernikowa. Na plus całkiem nieźle ukryty alkohol (jest oczywiście wyczuwalny, ale jednak w całkiem przyjemny i nieprzeszkadzający sposób).
Podsumowując, zdecydowanie nie jest to mój typ, jeśli chodzi o piwa świąteczne (sam wolę dobrze nachmielonego AIPA, a przyprawy świąteczne niech zostaną w ciastach), ale zdecydowanie ciężko się do czegoś przyczepić w The Fear. Jeśli ktoś jednak przepada za takimi piwami może bez żadnego problemu podnieść ocenę o 1, albo i 2 oczka (w stosunku do mojej oceny).
Ocena końcowa: 7/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz