Lista ocenionych piw

sobota, 22 czerwca 2013

[Relacje] Festiwal Birofilia 2013 | Piwny Kraków

Jeszcze zanim przejdę do relacji z samego festiwalu to chciałbym kilka zdań wspomnieć o moim pobycie w Krakowie z punktu widzenia piwnego entuzjasty. Ponieważ te elementy musiałem wpleść w typowe turystyczne zwiedzanie starej stolicy Polski to odwiedziłem jedynie 2 najbardziej znane multitapy, mimo, że w mieście działają 2 browary restauracyjne. Owe browary (założony w 1996 roku C.K. Browar i dosyć świeży Stara Zajezdnia) jednak wobec wszelkich opinii ludzi mi znanych i nieznanych (internet) nie trzymają żadnego rozsądnego poziomu swoim piwnym kunsztem i bez słowa goryczy postanowiłem je po prostu odpuścić. 

Omerta, Atak Chmielu z pompy
Dlatego swoją przygodę z piwnym Krakowem rozpocząłem w czwartek od pubu Omerta, który jest najprawdopodobniej największym jeśli chodzi o liczbę kranów piwnym przybytkiem w Polsce (26 nalewaków, rozdzielonych po równo na 13 krajowych i 13 zagranicznych, w tym znajdują się 4 pompy umożliwiające na serwowanie piwa w stylu wyspiarskich ale). Atak Chmielu z pompy smakował zdecydowanie lepiej od wersji butelkowej, którą można się raczyć w domu. Naprawdę jest siła w piciu piw typu AIPA nalewanych w ten sposób. Dodatkowo spróbowałem amerykańskiej pszenicy z nowego piwnego projektu Pracownia Piwa, który okazał się całkiem przyjemnym i rześkim trunkiem. Na koniec poszedł bitter z Pracowni Piwa (swoją drogą łapię się na tym, że tak samo jak w przypadku piw z browaru SzałPiw piwa obu browarów rozpoznaję po stylach, a nie nazwach własnych - są to ewidentne wtopy marketingowe, że ich typowy konsument ma problemy z zapamiętaniem nazw ich piw). Bitter okazał się przyjemny, ale jednak dosyć zwyczajny (może nie na rynku polskim, ale w UK takich piw jest na pęczki). Co do samej Omerty to zdecydowanie plus za liczbę piw, ale jednak nie było do końca tak różowo. Pub jest zdecydowanie niezbyt duży i mimo czwartku (czyli poza weekendowego dnia) był cały zapchany, oraz było na tyle głośno, że trudno było rozmawiać, raczej przypominało to przekrzykiwanie się (ponieważ moim standardem jest rozległa powierzchniowo poznańska Setka to trochę byłem rozczarowany ilością miejsca). Jednak zdecydowanie większym negatywem była obsługa, która po pierwsze była niedouczona odnośnie sprzedawanego piwa, a dwa w mało apetyczny i sanitarny sposób ścinała pianę z piw, w których ewidentnie był problem z ustawieniem odpowiedniego ciśnienia przy nalewakach.

Strefa Piwa, Artezan AIPA
Po Omercie udałem się do kolejnego znanego i cenionego pubu w Krakowie, który znajduje się dosłownie 3 minuty piechotą od Omerty - do Strefy Piwa. Na pierwszy ogień poszła IPA z browaru Artezan, ale tym razem w nowej odsłonie, tj. chmielonej amerykańskimi chmielami. Piwo może nie zmiażdżyło mnie (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) tak bardzo jak pierwszy kontakt z Rowing Jackiem, ale i tak było wybornie i zdecydowanie lepiej niż w starej, klasycznej wyspiarskiej odsłonie. Ostatnim piwem, który zakończył moją krótką wycieczkę po krakowskich pubach był Stout z browaru AleBrowar z ich nowej serii Ortodox, który bardzo przypadł mi do gustu, bo był intensywnie palony, wytrawny i kawowy (czyli było to wszystko co lubię w tym stylu). W Strefie Piwa jak do niej zawędrowałem było sporo wolnego miejsca, klimat wydawał mi się bardziej swojski (przypominał pod tym względem ukochaną poznańską Setkę) i pomimo mniejszej ilości kranów jakoś bardziej do mnie przemawiał aniżeli lekko hipsterska Omerta. Nie można jednak odmówić obu pubom, że trzymają naprawdę wysoki, piwny poziom i mogą być chlubą nie tylko dla Krakowa, ale również dla całego kraju.

Wracając jednak do meritum, czyli przyczyny dla której wybrałem się niemal na drugi koniec Polski, tj. do Żywca. Festiwal Birofilia to obok Festiwalu Dobrego Piwa we Wrocławiu największa tego typu impreza w Polsce. O ile w stolicy Dolnego Śląska na imprezie może wystawić się dosłownie każdy tak w Żywcu całą organizacją zajmuje się Piwiarnia Żywiecka, niemały wpływ ma również Grupa Żywiec, przez co nie każdy browar mógł się wystawić na tej imprezie. 

Od razu chcę napomnieć, że niestety zdjęć z samej imprezy nie będzie, bo byłem skupiony na tak wielu innych rzeczach, że po prostu ostatnim o czym myślałem to pstrykanie fotek na lewo i prawo. Wynikało to z faktu, że na tej imprezie pojawiłem się pierwszy raz i całość naprawdę zrobiła na mnie wrażenie. Zatem jeśli ktoś chciałby poza poczytaniem moich wrażeń zobaczyć jak to wyglądało zapraszam na inne blogi:


Ponieważ jeszcze połowę piątku zwiedzałem Kraków (wycieczka z mniej zafascynowanymi piwnym światem osobami wymagała pójścia na kilka ustępstw), droga do Żywca, a w zasadzie do wsi Węgierska Górka (gdzie miałem nocleg) położonej niespełna 10 km od browaru, gdzie odbywała się impreza trochę trwała, to na terenie festiwalu pojawiłem się ok godziny 17:00. Swoją drogą dla osób, które chciałyby się wybrać za rok polecam szukać noclegu zdecydowanie wcześniej (kilka miesięcy, jak nie pół roku przed), ja spędziłem cały dzień na 2 tygodnie przed aby znaleźć cokolwiek. Ludzi o tej godzinie już trochę było, ale nie było to jeszcze jakieś straszne. Zakup 250 żetonów poszedł bezproblemowo (nie było kolejki), żetony były sprzedawane po 2 zł i można było kupować je wyłącznie w paczkach po 10 lub 20. Żetony były wymagane w sklepiku festiwalowym, alei piw świata, stoiskach browarów rzemieślniczych i piwowarów domowych. W innych miejscach obowiązywała gotówka (z miejsc z dostępnym piwem była to restauracja żywiecka z piwami Grupy Żywiec i jedna z bud w strefie gastronomicznej, gdzie lano m. in. piwa z Artezana, AleBrowaru i nowej inicjatywy Piwoteki).

Zakupy z Festiwalu Birofilia
Na początku słysząc historię o szybko znikających rarytasach udałem się do sklepiku festiwalowego, gdzie zamierzałem zakupić wcześniej skrupulatnie wybrane jeszcze w domu piwa. Moja taktyka była taka, że nie interesują mnie cienkie jasne lagery z egzotycznych państw, nie interesuje mnie nic co mogę dostać w jednym ze sklepów specjalistycznych w Poznaniu (czyli m. in. wszystkie BrewDogi, sporo amerykańców czy włochów, które już wcześniej zostały sprowadzone na rodzimy rynek) i raczej nie rzucałem się na piwa europejskie (bo te są proste do sprowadzenia, nawet jeśli dotyczy to włoskich mikrusów). Skupiłem się  zatem wyłącznie na amerykańskich piwach, których w Poznaniu nie było w owym okresie i jednym meksykańskim piwem górnej fermentacji (bo byłem ciekaw, mimo przeciętnych ocen na ratebeer). Sporo w tym ułatwiała mini książeczka z listą i numerami wszystkich piw. Mimo, że był to początek festiwalu to już wtedy nie udało mi się dostać dwóch piw (z czego jedno zakupiłem w sobotę z rana, najprawdopodobniej były jakieś uzupełnienia). Jedynym okazem, którego żałuje był bitter z Chile (również jako górno-fermentacyjna ciekawostka z daleka). Co do cen to były one bardzo zbliżone do tych znanych ze sklepów specjalistycznych, czasami coś kosztowało więcej, czasami mniej (przynajmniej jeśli chodzi o piwa droższe, bo ewidentnie nie opłacało się kupować piw z Niemiec czy Czech, gdzie lekkie jasne lagery kosztowało co najmniej 8 złotych). Za swoje piwa płaciłem od kilkunastu złotych za małe butelki po około 38-44 złote za butelki 0,65l. Dlatego zdjęcie powyżej z moimi zakupami nie wygląda zbyt okazale, ale jednak finalnie było to niemal 250 zł za 9 butelek i puszek piwa (a jakże, zakupiłem amerykańskie piwa w stylach AIPA i witbier lane do małych puszek 0,355 litra).

Pozostałe ~125 żetonów (250 złotych) zostało przeznaczone na degustacje w alei piw świata oraz przy stoiskach browarów rzemieślniczych i u browarników domowych prezentujących swoje wyroby. Zaczynając może od końca, piwowarzy domowi naprawdę byli mili i życzliwi, zasada była taka, że próbka do festiwalowego szkła (125 ml, czyli 1/4 zwykłego dużego piwa) kosztowała 1 żeton, jednak sporo piwowarów nie wymagało takiego ekwiwalentu (żetony i tak nie trafiały do kieszeni piwowarów, ale do organizatora, zatem nie czułem zbytnio potrzeby "płacenia" za te piwa, gdyby pieniądze trafiały do rąk piwowarów to chętnie bym się z moimi paczuszkami rozstawał nawet pomimo zapewnień, że nie trzeba). Tutaj warto również wspomnieć, że warto rozmawiać, jeśli jesteś nawet początkującym piwowarem domowym, jest się użytkownikiem browar.biz czy piwo.org - warto o tym wspominać, od razu jest się inaczej traktowanym, można porozmawiać konkretniej, a nie "a Ty to sam robisz? a czemu to takie mętne?". Żetony wśród piwowarów domowych wprowadzono głównie, żeby zmniejszyć liczbę osób, które chcą się po prostu "nachlać za darmo" i żeby tego piwa starczyło na cały festiwal (a i tak w sobotę od połowy dnia dosyć szybko znikały coraz to kolejne style na listach dostępnych piw). Spróbowałem naprawdę wielu różnych próbek, od różnych piwowarów i w różnych stylach i to co zauważyłem to fakt, że były naprawdę różnice w poziomie, od piw które były po prostu kiepskie (tutaj starałem się zachować jak największą taktowność), poprzez średniaki, na piwach świetnych i wybitnych kończąc. Zdecydowanie zadowolony byłem z tego co udało mi się spróbować od zeszłorocznego zwycięzcy Andrzeja Millera, jego ciemne mocarze naprawdę były wybitne. Również piwa Marcina Stefaniaka, który zdobył pierwsze miejsce za Robust Portera, a znanego szerzej jako blogera piwnego prowadzącego blog piwolog.pl były bardzo udane.  Na plus również fakt, że pojawili się ze swoimi piwami domowej roboty również starsi zwycięzcy konkursu piw domowych w Żywcu (Jan Szała mimo założenia browaru nie zapomniał o korzeniach, udało mi się również skosztować kilku belgów od Doroty Chrapek). Dodatkowo na stoisku Browamatora (sklepu internetowego, którego właścicielem jest znany Ziemek Fałat z Pinty sprzedającego surowce i sprzęt dla piwowarów domowych) można było spróbować piw uwarzonych z oferowanych przez nich zestawów (również za 1 żeton).

Jeśli chodzi o piwa rzemieślnicze to w namiocie festiwalowym swoje piwa prezentowały browary restauracyjne i jedna Pracownia Piwa niebędąca takowym. Ponieważ większość browarów prezentowała typową formułę - jasne, ciemne, pszeniczne to nie miałem najmniejszej ochoty próbować tak oklepanych piw. Na plus wyróżniała się Widawa - spróbowałem po raz pierwszy ich znanego lagera chmielonego Simcoe - od razu z nalewaka - był naprawdę wyborny i był najlepszym wyborem do sobotniego śniadania. Spróbowałem również ich konkursowego ESB, który był smaczny, ale jednak od Angielskiego Śniadania moim zdaniem odstawał. Na plus na pewno ceny piw (próbka 125 ml za 1 żeton, co oznaczało cenę 0,5 piwa na poziomie 8 złotych), także butelkowych - a jeszcze bardziej zasługiwało to na oklaski gdy usłyszałem, że sporo innych browarów za swoje wyroby liczyło sobie 2 żetony za próbkę. Również pracownia piwa swoje próbki wyceniła na 1 żeton (tutaj również należą się pochwały). Poza wypitymi dzień wcześniej w Krakowie bitterem i amerykańską pszenicą pojawiły się tutaj 2 premiery, piwo w stylu brown ale, które było smaczne (ale tylko tyle), oraz coś co zostało okrzyknięte skrzyżowaniem witbiera i AIPA, piwo to okazało się naprawdę genialne i chyba była to dla mnie największe pozytywne zaskoczenie i w ogóle najlepsza premiera tego festiwalu.

Wracając jednak do miejsca, gdzie spędziłem najwięcej czasu i wydałem najwięcej żetonów - czyli do alei piw świata. Po pierwsze (może to norma), ale poza piwami z nalewaków można było również próbować piw butelkowych (w próbkach 125 ml) - a co za tym idzie po otwarciu takie piwa potrafiły leżeć godzinami w lodówce (przykryte tylko lekko kapslem). O ile w przypadku takiego RIS'a nie był to problem, o tyle już witbiery, itp. sporo traciły na takim fakcie. Po drugie ceny - były naprawdę wysokie, zaczynając od 2-3 żetonów za głównie polskie, czeskie czy niemieckie piwa, poprzez 4-8 żetonów za sporą większość, kończąc nawet na grubo ponad 10 żetonach (pamiętajmy, że mówimy o próbce 125 ml) za RIS'y, IIPA, eis bocki, barley wine'y, itd. Ja sam poszedłem w 2 strony, po pierwsze próbowałem wyedukować trochę osoby, które były ze mną, przez co przeleciałem niemal przez wszystkie style (głównie piwa dostępne z nalewaków, ale nie tylko), po drugie IPA, IPA, IPA, RIS, RIS, RIS - czyli to co mnie najbardziej interesowało, a nie zakupiłem do domu, spróbowałem kilku genialnych RIS'ów z Hoppin Frog (zakupiłem tylko jedną butelkę, resztą musiałem się zadowolić w porcjach 125 ml - ale przy takiej mocy było to często wystarczające). Ale co do innych piw mocno chmielonych to muszę stwierdzić, że niektóre amerykańskie, włoskie, czy wyspiarskie piwa w tym stylu wcale nie biją na głowę nasze najlepsze rodzime produkcje, a często nawet im ustępują.

Piwoteka - Miedziana Dziewica
Wspominałem wcześniej, że w strefie gastronomicznej można było się napić piw z Artezana, AleBrowaru i nowości z Piwoteki. Szczególnie interesowało mnie piwo od tych ostatnich, tj. Miedziana Dziewica (piwo w stylu ESB), które było poprawne, poziomem bardzo podobne do Widawy (mimo, że dosyć inne) - ale jednak do Angielskiego Śniadania również tutaj było sporo - Marcin Chmielarz musi trochę popracować jeszcze nad recepturą.

Poza festiwalem miałem zamiar będąc już w Żywcu zwiedzić sam browar i muzeum piwa. Po zgłoszeniu się w poniedziałek ok 11:00 do części muzealnej byłem przekonany, że zwiedzanie obejmuje pakiet muzeum + browar, jednak srogo się zawiodłem (i to na koniec zwiedzania muzeum). Samo muzeum nie zrobiło na mnie większego wrażenia (raczej ciekawostka dla niezaznajomionych w piwnym świecie, albo nawet bardziej dla dzieci), na dodatek cena 25 zł za bilet była definitywnie przesadzona (nawet biorąc pod uwagę fakt, że na koniec dostawało się szklankę z logo muzeum i jasnego Żywca, którego wypiłem może z 5 łyków i zostawiłem - nie było to żadne hipsterstwo z mojej strony, jeśli ma się do wyboru 500 różnych smakowitych piw nie będę w siebie wlewał jasnego, przegazowanego Żywca - widziałem, że podobnie do mnie postępowało jakieś 90% zwiedzających). Po zwiedzaniu dowiedziałem się, że zaproszenia na zwiedzanie browaru są darmowe i znajdują się w informacji przy samym wejściu na teren festiwalu. Jakie było moje zdziwienie gdy się okazało, że ok godz. 12:30 w sobotę nie było dostępnych żadnych zaproszeń (wszystko się rozeszło). W tym aspekcie wielki minus za brak stosownej informacji jak ma wygląda zwiedzanie, że są limity, gdzie można odebrać zaproszenia, itd.

Jednak pomimo tego zgrzytu festiwal uważam za jak najbardziej udany, pogoda dopisała, udało mi się porozmawiać z wieloma świetnymi osobami ze światka piwnego, wypiłem niezliczoną ilość próbek genialnych piw i udało mi się przywieźć trochę z tego do domu. Jak najbardziej zamierzam Festiwal Birofilia wpisać do swojego kalendarza i pojawiać się co roku. Jeśli ktoś jeszcze nigdy tam nie był, zdecydowanie polecam.

PS. Nie ma tutaj nic o wynikach konkursów, bo to sobie może każdy znaleźć na stronie festiwalu i w wielu innych miejscach (a jak wiadomo w grudniu napijemy się piwa w stylu IIPA!).

PS2. Nie ma również nic o różnych prelekcjach, które odbywały się w czasie trwania festiwalu (od podstaw dla początkujących jak piwne mity, lekcja warzenia piwa po bardziej zaawansowane jak prezentacje o chmielu i drożdżach prowadzone przez dr Andrzeja Sadownika i Marcina Chmielarza), bo nawet jeśli niektóre słuchałem jednym uchem to raczej przy okazji innych czynności.

1 komentarze:

  1. Chciałem się podzielić fajnym linkiem, trochę on nie pasuje do tematu ale może kogoś zainteresuje.


    http://topdycha.pl/najdrozsze-piwa-na-swiecie/

    OdpowiedzUsuń