Lista ocenionych piw

sobota, 23 marca 2013

Dogoniliśmy resztę Świata?

Regały z zagranicznymi piwami w poznańskich Piwach Świata.
Źródło zdjęcia: Fanpage Piwa Świata Poznań
Od jakiegoś czasu zauważam, że nie kupuję już wszystkich zagranicznych, ciekawych z mojego punktu widzenia (górna fermentacja głównie w stylach amerykańskich i wyspiarskich) nowości pojawiających się na rynku. Powodami, które w tym upatruje są brak czasu (co wcale nie oznacza, że piję mniej piwa niż 2 lata temu) i często również ucinanie zakupów na jakimś założonym wcześniej limicie kwotowym. Oba powody objawiają jednak całkiem inną i zdecydowanie ciekawszą regułę (aniżeli to, czemu akurat ja nie kupuję wszystkie co się pojawia w sprzedaży), którą można na naszym rynku zauważyć. Rynek piw ciekawych jest coraz większy, a także pojawiają się piwa coraz droższe (co implikowane jest przez import do polski piw z coraz mniejszych browarów).

Włoskie specjały z browaru Toccalmatto.
Źródło zdjęcia: Fanpage Centrala Piwna
Wiem, że są osoby, które ciągle narzekają (i zapewne zawsze narzekać będą) na to co aktualnie mamy na polskim rynku piwnym. Ale jeśli cofniemy się jakiś czas wstecz (nawet 2 lata, co wydaje się niewielkim okresem czasu) to łatwo zauważyć jakie postępy zostały poczynione. Wtedy zagraniczne piwa, które można było kupić dzieliły się na 3 główne kategorie: 
- piwa od naszych bezpośrednich sąsiadów (były to głównie lagery ze wschodu, pilsy i tmave z południa, oraz pszeniczne i szeroko rozumiana dolna fermentacja z Niemiec), gdzie większość tych piw pochodziła z wielkich przemysłowych fabryk (nawet jeśli czasami niektóre trzymały jako taki poziom), 
- piwa belgijskie, które były importowane w całkiem sporej wielkości i różnorodności, jednakże również tutaj były to głównie duże i wielkie (a przynajmniej najbardziej znane) browary z piwami, których receptury nie zmieniały się od dziesiątek (jeśli nie setek lat),
- najbardziej znane piwa z innych krajów niż wyżej wymienione, gdzie wpadały ikony stylu pokroju Guinnessa, kilka najpopularniejszych koncernowych bitterów z Anglii i znane na całym świecie jasne lagery pokroju Heinekena.
Szkocki "punkowy" BrewDog.
Źródło zdjęcia: Fanpage Centrala Piwna
Niby było fajnie, mieliśmy trochę belgijskiej klasyki (których w większości nie można było traktować jako piw sesyjnych), a także czeskie i niemieckie lekkie lagery (które niszczyły polskie próby na tym polu) i chyba większość nie miała nawet pojęcia jak wiele nas omija. Głównym impulsem, który popchnął polski rynek piwny w miejsce, w którym aktualnie jesteśmy było pojawienie się kontraktowej inicjatywy Pinta i jej najbardziej ekstrawaganckiego i odrzucającego wszystko co do tej pory znaliśmy (nie licząc piwowarów domowych) Ataku Chmielu. W mojej opinii to piwo (i jego entuzjastyczne przyjęcie, z nagrodą piwa roku 2011 w plebiscycie portalu browar.biz włącznie) było głównym motorem dla ludzi sprowadzających piwa inne niż 3 grupy opisane przeze mnie wcześniej.

Włoski Birra del Borgo i jego piękne butelki.
Źródło zdjęcia: Fanpage Piwa Świata Poznań
Oczywiście import piw ciekawych nie rozpoczął się z wielkim hukiem. Najpierw były to pojedyncze marki sprowadzane od zachodnich dystrybutorów i hurtowników. Pamiętam jak dziś gdy po raz pierwszy zobaczyłem w swoim sklepie ze specjalistycznym piwem trunki z USA, będące pionierami piwnej rewolucji w Ameryce Północnej (5 czy 6 piw z browaru Anchor i jednego Samuel Adams Boston Lager), kupiłem wszystkie po jednej sztuce nawet o tym nie myśląc. Później zaczęły pojawiać się również nieszablonowe piwa z krajów europejskich poczynając od szkockiego BrewDoga, poprzez duńskiego Mikkelera, holenderskiego De Molena, na czeskich browarach nowej fali z Kocourem i Matuską na czele kończąc. Pojawiały się również coraz to kolejne marki piw amerykańskich i sporo piw włoskich (jest to kraj, który był jeszcze nie tak dawno piwną pustynią z kilkoma krajowymi markami jasnych eurolagerów, a rewolucja piwna, która się w nim przetoczyła mogłaby konkurować nawet z tą amerykańską). Duża w tym zasługa żywieckiej hurtowni Kraina Piwa, która stała się głównym orędownikiem i importerem ciekawych zagranicznych piw (a jeśli dopowiem, że współwłaścicielem tej hurtowni jest Ziemowit Fałat, współzałożyciel browaru Pinta to wszystko staje się jasne).

Amerykański browar Rogue Ales.
Źródło zdjęcia: Fanpage Piwa Świata Poznań
W taki oto sposób nie wiadomo do końca kiedy (bo działo się to tak szybko) okazało się, że niemal 2-3 razy w miesiącu pojawiają się na polskim rynku nowości z zagranicy (i nie są to już tylko lagery jak kiedyś), często kosztujące po kilkadziesiąt złotych za butelkę. Nie ma chyba na ten moment stylu piwnego, którego nie dałoby rady kupić wśród piw, które są importowane do Polski, albo warzone w Polsce (nie można zapominać o coraz silniejszej grupie browarów produkujących piwa specjalne, zaczynając na kontraktowcach z Pinty i AleBrowaru, poprzez rzemieślniczego Artezana, na browarach restauracyjnych pokroju Widawy czy Hausta kończąc). 

Browar Pinta - sprawca całego "zamieszania"?
Źródło zdjęcia: Oficjalna strona browaru Pinta
Wydaje mi się, że polski rynek piwa (i nie mówię tylko o polskim piwie, ale piwie dostępnym w polskich sklepach) jest już na tyle duży i na tyle różnorodny, że każdy znajdzie coś dla siebie. W niemal każdym większym mieście istnieją już sklepy specjalistyczne, mamy kilka sklepów, które prowadzą sprzedaż internetową i zakup któregokolwiek z tych piw wymaga tylko i wyłącznie jako tako zasobnego portfela i odrobiny chęci. Można znaleźć w sieci narzekania, czemu nie ma piwa marki X albo Y z USA czy Włoch, ale prawda jest taka, że takim osobom nigdy się nie dogodzi (jeśli pojawiłoby się piwo X i Y, to narzekałby, że nie ma piwa marki Z). W tej chwili jeśli chcę się napić piwa w stylu IPA to mam do wyboru kilka polskich i kilkanaście zagranicznych, jeśli chcę się napisać stoutu to jest podobnie. Wiadomo, że nie ma u nas takiego wyboru jak w USA (gdzie w takim Denver wchodzisz do sklepu z piwem i widzisz 200 różnych piw w stylu IPA, ale co z tego skoro i tak większość ludzi nigdy nie spróbuje chociaż raz każdego z nich).

Podsumowując, jest dobrze i nie wygląda na to, żeby nie miało być lepiej. A my piwni blogerzy będziemy musieli coraz częściej odsiewać piwa, które nas interesują od tych dobrych, ale mniej interesujących. To samo przyjdzie zapewne czynić piwoszom, lubiącym eksperymentować. Całe szczęście, że to aktualnie nasz największy problem :)

1 komentarze: