W zeszły weekend, a zasadniczo od czwartku do soboty odbyła
się kolejna edycja Warszawskiego Festiwalu Piwa. Tym razem udało mi się być
każdego dnia i to od niemal samego otwarcia dla piwoszy festiwalu każdego dnia.
Tym razem skupiłem się głównie na spróbowaniu jak największej ilości piw (udało
się z ponad 50 piwami – przydaje się jednak mieć kogoś z kim można podzielić
się piwem po pół, bo jednak ciągle sporo browarów oferowało wyłącznie
pojemności 0,3 i 0,5 – pojemność 100 ml to był rzadki widok, przypomina mi się
Pinta i Szałpiw, które były chlubnym wyjątkiem, może jeszcze jakiś, ale była to
zdecydowanie rzadkość), a co za tym idzie w okolicach godziny 21:00 miałem już
dość i opuszczałem festiwal. Dlatego moja opinia w oparciu o to co się działo
każdego dnia do mniej więcej tej godziny.
Na pewno warto było pojawić się w czwartek i piątek od
samego otwarcia, bo ludzi było mało, nie było kolejek, było gdzie usiąść – i ogólnie
klimat był taki, że można było porozmawiać. Trochę tylko szkoda, że
najciekawsze polskie premiery były często podpinane do nalewaków w wieczornych
godzinach (co tworzyło legendarne już kolejki u Artezana).
Festiwal wiosenny znów się udał jeśli chodzi o pogodę
(chociaż wiadomo, że nie był to poziom większości czerwcowych Birofiliów),
dlatego sporo osób rozsiadło się na trybunach. Przed wejściem znów było
ustawione sporo food trucków, które w większości trzymały świetny poziom (jak
zawsze idealne kanapki z Chyżego Woła, ale trafiłem również na świetnego pulled
porka i burrito z 2 innych trucków). Jak zawsze można było też liczyć na
smaczne curry z Chmielarni.
Na festiwalu było sporo piw zagranicznych, ale skupiłem się
głównie na rodzimych, głównie z uwagi na to, że zagraniczne najczęściej później
jest dosyć łatwo spróbować czy to we wspomnianej już Chmielarni, czy też innych
dobrych pubach pokroju Jabeerwocky, KiK, itd. Udało mi się spróbować większości
piw, które chciałem, umknęło mi gdzieś F jak Funk BA z Artezana oraz Kiss the
Beast BA, a także Mojito Gose z Setki (pierwsza beczka z czwartku umknęła mi,
do drugiej popędziłem w piątek z samego rana i jako pierwszy chętny na nią
okazało się, że coś poszło nie tak bo kolor nie przypominał tego, jaki być
powinien – beczka została odpięta). Recenzje tego co piłem w najbliższym
czasie. Jeśli chodzi o butelki to też jakoś zbytnio tym razem nie szalałem,
kupiłem kilka RIS’ów z Widawy, portera bałtyckiego z Pinty, Muerto Rum BA z
Kingpina i 3 ukraińskie piwa z mocnym podtekstem politycznym.
Tak wyglądało to w czwartek niewiele po otwarciu. Kto trafił w piątek wieczorem mógł pomarzyć o takim widoku :) |
Szkło festiwalowe w 3 postaciach, przy czym jedna wyłącznie
do kupienia z jakimś pakietem extra (koszulka, torba, itp. – nie trafiają do
mnie takie gadżety, więc zawsze zadowalam się zwykłym karnetem). Z pozostałych
2 shaker i Craft Master One (czyli to co na ostatniej edycji). Drugiego czy też
trzeciego dnia zapomniałem szkła i nie dało już rady kupić festiwalowego, ale
trafiłem na bardzo przyjemny pokal z Redena, który sprawdzał się lepiej od
każdego z tych 2 oficjalnych.
Jak wspomniałem wcześniej, warto było pojawić się dosyć
wcześnie. Głównie dlatego, że wieczorem ludzi zjawiało się tyle, że po prostu
zaczynało to męczyć. Kolejki do każdego z browarów, problemy z poruszaniem się
po terenie. W piątek wieczór było dosłownie apogeum. Gdy opuszczałem festiwal
była jedna kolejka po bilety, kolejna, żeby przejść przez bramkę. Ja wiem, że
to cieszy organizatorów i browary (AleBrowar chwalił się, że sprzedali wszystko
co ze sobą przywieźli), ale od któregoś momentu może to po prostu zniechęcać.
Ale nawet pomimo tych aspektów ciągle jest to festiwal,
który uważam za wzór. Nie było tutaj browarów i piw z przypadku (które zdarzają
się na innych festiwalach). Była cała śmietanka piwnego światka z Polski, a
dodatkowo założyciele Stone Brewing i Moor Beer. Nie miałem zbytniego ciśnienia
na słuchanie co mają do powiedzenia, podobnie jak na wykłady, które odbywały
się w jednym z końców sali na drugim piętrze. Dlatego o tych aspektach
festiwalu nie wypowiem się.
Podsumowując, tym razem w 90% skupiłem się na piwie, byłem z
rodziną (w tym z chyba najmłodszym uczestnikiem festiwalu, niespełna
2-miesięczną córeczką ;)) i tylko niedużą część czasu spędziłem rozmawiając z znajomymi
z piwnego świata. Ale nawet pomimo tego zdecydowanie czekam na kolejną,
jesienną edycję.
0 komentarze:
Prześlij komentarz