Druga i ostania część recenzji piw pitych podczas Warszawskiego Festiwalu Piwa. Tym razem wyłącznie piwa polskie, ale co cieszy tylko dobre i bardzo dobre, a nawet jedno genialne.
Podsumowując degustacje z obu dni stwierdzam, że pomimo narzekań części piwoszy poziom polskiego piwowarstwa ciągle rośnie. Wiadomo, zdarzają się wtopy, ale moje recenzje pokazują, że można spędzić 2 dni pijąc ciągle coś innego i nie trafiając ani razu na minę.
Podsumowując degustacje z obu dni stwierdzam, że pomimo narzekań części piwoszy poziom polskiego piwowarstwa ciągle rośnie. Wiadomo, zdarzają się wtopy, ale moje recenzje pokazują, że można spędzić 2 dni pijąc ciągle coś innego i nie trafiając ani razu na minę.
Nepomucen, Grodziskie
Alkohol: 3,9%
Ekstrakt: 10%
Kraj pochodzenia: Polska
Kolor: [6/10]
Piana: [8/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: brak
Cena: 7,5 zł / 0,3 l [Warszawski Festiwal Piwa]
Uwagi: Browar Nepomucen to niewielki browar rzemieślniczy mieszczący się we wsi Szkaradowo, mniej więcej w 2/3 drogi pomiędzy Poznaniem a Wrocławiem. Wystartowali od razu z kilkoma piwami, jednak na festiwalu udało mi się spróbować wyłącznie Grodziskiego. A nawet bardziej Grodziskiego "na sterydach". Nie jest to może na pierwszy rzut oka mocne piwo, ale jednak od najczęściej powielanego oryginału (czyli 7,7 stopni Plato i niespełna 3% alkoholu) odstaje. Dla mnie to w sumie plus, bo większość cienkuszy 7,7% po prostu do mnie nie trafia.
Wracając jednak do samej recenzji, otrzymany trunek jest mętny (ciekawe kiedy doczekam się klarownego niemal jak euro-lagery Grodzisza?) w słomkowej barwie. Piana średnio obfita, ale gęsta, zbita, trwała i ładnie oblepiająca ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności.
W zapachu mamy trochę słodowości i całkiem przyjemną, niezbyt intensywną nutę wędzoną. Tutaj nie czuć tego większego ekstraktu, ale poza tym jest jak najbardziej poprawnie i w stylu. Co wcale nie znaczy, że jest jakoś nad wyraz oszałamiająco (trochę wieje nudą, ale to już "wina" samego stylu).
W smaku dzieje się trochę więcej. Mamy wędzonkę, znów niezbyt wysoką, ale zdecydowanie wyczuwalną, trochę nut biszkoptowych i słodowych, pojawia się świetna krótka, goryczka o średniej mocy, która dla tak słabego (woltażowo) piwa jak najbardziej jest wystarczająca. Na plus świetna pijalność i jednak ta odrobina więcej ciała robi tutaj robotę.
Podsumowując, nie jest to może ortodoksyjne Grodziskie, ale odrobinę wyższy ekstrakt wyszedł tylko na dobre piwu.
Wracając jednak do samej recenzji, otrzymany trunek jest mętny (ciekawe kiedy doczekam się klarownego niemal jak euro-lagery Grodzisza?) w słomkowej barwie. Piana średnio obfita, ale gęsta, zbita, trwała i ładnie oblepiająca ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności.
W zapachu mamy trochę słodowości i całkiem przyjemną, niezbyt intensywną nutę wędzoną. Tutaj nie czuć tego większego ekstraktu, ale poza tym jest jak najbardziej poprawnie i w stylu. Co wcale nie znaczy, że jest jakoś nad wyraz oszałamiająco (trochę wieje nudą, ale to już "wina" samego stylu).
W smaku dzieje się trochę więcej. Mamy wędzonkę, znów niezbyt wysoką, ale zdecydowanie wyczuwalną, trochę nut biszkoptowych i słodowych, pojawia się świetna krótka, goryczka o średniej mocy, która dla tak słabego (woltażowo) piwa jak najbardziej jest wystarczająca. Na plus świetna pijalność i jednak ta odrobina więcej ciała robi tutaj robotę.
Podsumowując, nie jest to może ortodoksyjne Grodziskie, ale odrobinę wyższy ekstrakt wyszedł tylko na dobre piwu.
Ocena końcowa: 8-/10
Browar Stu Mostów, Salamander AIPA
Alkohol: 6,8%
Ekstrakt: 16%
Kraj pochodzenia: Polska
Kolor: [7/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [9/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: brak
Cena: 5 zł / 0,2 l [Warszawski Festiwal Piwa]
Uwagi: Piwo w stylu American IPA musi mieć każdy szanujący się browar nowofalowy w Polsce, nie mogło więc tego stylu zabraknąć we wrocławskim Browarze Stu Mostów. Otrzymany trunek jest złoty, opalizujący. Piana mała, ale trwała i całkiem ładnie oblepiająca. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niezbyt wysokim poziomie intensywności, mogłoby być odrobinę wyższe - nadałoby to rześkości.
W zapachu od razu wiadomo, że mamy do czynienia z IPA w amerykańskim wydaniu. Jest sporo chmielu, owoców tropikalnych, ananasów, trochę mniej cytrusów. Jest średnio w kierunku wysokim intensywnie. Całość jest bardzo przyjemna i zdecydowanie w moim stylu, a chyba jedyna rzecz co do której można mieć zastrzeżenia, to lekki diacetyl (maślana nuta) - na szczęście na tyle mała, że zbytnio nie przeszkadza.
W smaku diacetyl niestety wychodzi trochę bardziej. Piwo ma pół pełny charakter, pojawia się lekka słodycz, która jest kontrowana przez średnio intensywną, ale zalegającą i ściągającą goryczkę. Mamy znów sporo owoców tropikalnych w aromacie, trochę mniej cytrusów, całość sprawia bardzo słodkie, landrynkowe wrażenie (diacetyl, owoce tropikalne i słodycz dają coś takiego). Zasadniczo piwo jest przyjemne w odbiorze, ale przez ściągającą goryczkę męczy, a jeśli ktoś ma "alergię" na diacetyl zapewne będzie szybko omijać piwo z daleka.
Ja dam im szansę i jeszcze kiedyś spróbuję tego piwa.
W zapachu od razu wiadomo, że mamy do czynienia z IPA w amerykańskim wydaniu. Jest sporo chmielu, owoców tropikalnych, ananasów, trochę mniej cytrusów. Jest średnio w kierunku wysokim intensywnie. Całość jest bardzo przyjemna i zdecydowanie w moim stylu, a chyba jedyna rzecz co do której można mieć zastrzeżenia, to lekki diacetyl (maślana nuta) - na szczęście na tyle mała, że zbytnio nie przeszkadza.
W smaku diacetyl niestety wychodzi trochę bardziej. Piwo ma pół pełny charakter, pojawia się lekka słodycz, która jest kontrowana przez średnio intensywną, ale zalegającą i ściągającą goryczkę. Mamy znów sporo owoców tropikalnych w aromacie, trochę mniej cytrusów, całość sprawia bardzo słodkie, landrynkowe wrażenie (diacetyl, owoce tropikalne i słodycz dają coś takiego). Zasadniczo piwo jest przyjemne w odbiorze, ale przez ściągającą goryczkę męczy, a jeśli ktoś ma "alergię" na diacetyl zapewne będzie szybko omijać piwo z daleka.
Ja dam im szansę i jeszcze kiedyś spróbuję tego piwa.
Ocena końcowa: 7,5/10
Widawa, Tennessee Whiskey Barrel Aged Sour Smoked Baltic Porter
Alkohol: 8%
Ekstrakt: 19%
Kraj pochodzenia: Polska
Kolor: [9/10]
Piana: [1/10]
Zapach: [10/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [1/10]
Opakowanie: brak
Cena: 15 zł / 0,3 l [Warszawski Festiwal Piwa]
Uwagi: Wędzony Porter Bałtycki - to brzmi dobrze. A jak dodamy do tego kwaśność i leżakowanie w beczce po whiskey? Otrzymany trunek jest koloru ciemnobrunatnego z lekko fioletowym odcieniem. Piany nie ma, a wysycenie dwutlenkiem węgla jest zerowe. Jednak nie przeszkadza to w tego typu piwie.
W zapachu od początku uderzają bardzo intensywne kwaśne, słodkie, beczkowe aromaty. Mamy tutaj z jednej strony typowe dla leżakowanego porteru nuty porto, sherry i suszonych rodzynek. Do tego dochodzą świetnie aromaty owocowe, czekoladowe, palonego drewna i whisky (torfowe). Na prawdę nie ma się tutaj do czego przyczepić, całość jest bardzo złożona, bardzo intensywna i na tyle dobra, że mógłbym to piwo nawet tylko wąchać bez picia, a i tak byłbym z tego stanu zadowolony.
W smaku jest niemal równie dobrze. Znów dominuje kwaśność, spora pełnia, niemalże oleistość. Mamy sporo wędzonki, fenoli, palonych kabli. Pojawia się gorzka czekolada, nuty whisky i sporo aromatów wiśniowych, porto i sherry. Jedyny minus chyba za trochę zbyt ostry i agresywny alkohol. Ale nawet pomimo tego jest to piwo wybitne, bardzo złożone, nad wyraz degustacyjne i na tyle dobre, że może konkurować z najlepszymi porterami specjalnymi z całego świata.
Podsumowując, jedno z najlepszych polskich piw, jakie zostały uwarzone kiedykolwiek. Zdecydowanie polecam.
W zapachu od początku uderzają bardzo intensywne kwaśne, słodkie, beczkowe aromaty. Mamy tutaj z jednej strony typowe dla leżakowanego porteru nuty porto, sherry i suszonych rodzynek. Do tego dochodzą świetnie aromaty owocowe, czekoladowe, palonego drewna i whisky (torfowe). Na prawdę nie ma się tutaj do czego przyczepić, całość jest bardzo złożona, bardzo intensywna i na tyle dobra, że mógłbym to piwo nawet tylko wąchać bez picia, a i tak byłbym z tego stanu zadowolony.
W smaku jest niemal równie dobrze. Znów dominuje kwaśność, spora pełnia, niemalże oleistość. Mamy sporo wędzonki, fenoli, palonych kabli. Pojawia się gorzka czekolada, nuty whisky i sporo aromatów wiśniowych, porto i sherry. Jedyny minus chyba za trochę zbyt ostry i agresywny alkohol. Ale nawet pomimo tego jest to piwo wybitne, bardzo złożone, nad wyraz degustacyjne i na tyle dobre, że może konkurować z najlepszymi porterami specjalnymi z całego świata.
Podsumowując, jedno z najlepszych polskich piw, jakie zostały uwarzone kiedykolwiek. Zdecydowanie polecam.
Ocena końcowa: 9,5/10
Kingpin, Lunatic
Alkohol: 5,2%
Ekstrakt: 12%
Kraj pochodzenia: Polska
Kolor: [7/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: brak
Cena: 8 zł / 0,3 l [Warszawski Festiwal Piwa]
Uwagi: Kingpin przyzwyczaił już nas do tego, że w każdym piwie ląduje jakiś mniej lub bardziej nietypowy dodatek/składnik. Mnie przyzwyczaił do tego, że pomimo iż piwa trzymają poziom to wkład tych nietypowych dodatków w całościowy odbiór piwa jest najczęściej minimalny lub żaden. Tym razem trafiło na witbiera, który z definicji stylu ma już w sobie sporą ilość dodatków, ale browar również tutaj poszedł na przekór konwenansom i dodał do piwa grillowaną cytrynę i sok z granatów.
Wracając do samej recenzji, piwo w kolorze pomarańczowym, mętne. Piana średnio obfita, dosyć trwała, lekko oblepiająca ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności.
W zapachu jest zdecydowanie witbierowo, sporo cytrusów, sporo kolendry, sporo perfumowych nut. Dokładnie tak jak powinien pachnieć porządny wit. Czegoś niezwykłego w aromacie (czegokolwiek co mógłbym uznać, że wpływ na to miała grillowana cytryna lub granaty) jednak nie wyczułem.
W smaku jest bardzo podobnie, sporo cytrusów i kolendry. Piwo nie jest zbyt wytrawne, powiedziałbym nawet, że pół pełne, ale z dobrze zaznaczoną goryczką chmielową (wyższą niż w typowych witach). Do tego jest rześka cierpkość i delikatna kwaskowatość, które sprawiają, że chce się wziąć kolejnego łyka.
Podsumowując, po raz kolejny udane piwo i po raz kolejny wydaje się, że te ekstra dodatki to tylko i wyłącznie zabieg marketingowy.
Wracając do samej recenzji, piwo w kolorze pomarańczowym, mętne. Piana średnio obfita, dosyć trwała, lekko oblepiająca ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności.
W zapachu jest zdecydowanie witbierowo, sporo cytrusów, sporo kolendry, sporo perfumowych nut. Dokładnie tak jak powinien pachnieć porządny wit. Czegoś niezwykłego w aromacie (czegokolwiek co mógłbym uznać, że wpływ na to miała grillowana cytryna lub granaty) jednak nie wyczułem.
W smaku jest bardzo podobnie, sporo cytrusów i kolendry. Piwo nie jest zbyt wytrawne, powiedziałbym nawet, że pół pełne, ale z dobrze zaznaczoną goryczką chmielową (wyższą niż w typowych witach). Do tego jest rześka cierpkość i delikatna kwaskowatość, które sprawiają, że chce się wziąć kolejnego łyka.
Podsumowując, po raz kolejny udane piwo i po raz kolejny wydaje się, że te ekstra dodatki to tylko i wyłącznie zabieg marketingowy.
Ocena końcowa: 8/10
Pracownia Piwa, Magic Dragon
Alkohol: 5,9%
Ekstrakt: 13%
Kraj pochodzenia: Polska
Kolor: [8/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [9/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: brak
Cena: 8 zł / 0,3 l [Warszawski Festiwal Piwa]
Uwagi: Saison z dużym dodatkiem ziół i przypraw (czerwony pieprz, mięta pieprzowa, kardamon). Otrzymany trunek jest koloru ciemnego złota, lekko opalizujący. Piana jest średnio obfita, średnio trwała i lekko oblepiająca. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niezbyt wysokim poziomie.
W zapachu mamy sporo fenoli, sporo aromatów ziołowych, pieprznych i świeżych. Piwo pachnie bardzo intensywnie i mimo, że fanem saisonów nie jestem to tutaj taka interpretacja zdecydowanie do mnie trafia.
W smaku jest również bardzo intensywnie, ziołowo, przyprawowo. Jest sporo pieprzu i świeżej mięty. Piwo jest dosyć wytrawne, z niedużą, ale wyczuwalną goryczką, a przy tym jest bardzo pijalne. Chyba jedynym problemem tego piwa może być fakt, że nie trafi do wszystkich - jeśli ktoś nie lubi pieprznych nut to nie ma czego tutaj szukać. Ta intensywność wprowadza też jeden problem, mimo, że jedno piwo jest bardzo pijalne to jednak nie wyobrażam sobie wypicia takich pięciu.
Nie zmienia to jednak faktu, że piwo zdecydowanie warte polecenia.
W zapachu mamy sporo fenoli, sporo aromatów ziołowych, pieprznych i świeżych. Piwo pachnie bardzo intensywnie i mimo, że fanem saisonów nie jestem to tutaj taka interpretacja zdecydowanie do mnie trafia.
W smaku jest również bardzo intensywnie, ziołowo, przyprawowo. Jest sporo pieprzu i świeżej mięty. Piwo jest dosyć wytrawne, z niedużą, ale wyczuwalną goryczką, a przy tym jest bardzo pijalne. Chyba jedynym problemem tego piwa może być fakt, że nie trafi do wszystkich - jeśli ktoś nie lubi pieprznych nut to nie ma czego tutaj szukać. Ta intensywność wprowadza też jeden problem, mimo, że jedno piwo jest bardzo pijalne to jednak nie wyobrażam sobie wypicia takich pięciu.
Nie zmienia to jednak faktu, że piwo zdecydowanie warte polecenia.
Ocena końcowa: 8,5/10
Doctor Brew, Azacca IPA
Alkohol: 6,2%
Ekstrakt: 16%
Kraj pochodzenia: Polska
Kolor: [7/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: brak
Cena: 7 zł / 0,3 l [Warszawski Festiwal Piwa]
Uwagi: Azacca to nowość chmielowa z USA, której cechy opisane są jako "Aromas of tropical fruits and citrus. Tasting notes of spicy mango, pineapple, tangerine and pine." - brzmi nieźle, ale z drugiej strony jak czytam takie opisy bardziej leciwych odmian chmielu to często łapię się za głowię, gdzie są te wszystkie opisywane aromaty. Również zawsze przypominam sobie, że od czasu Simcoe, Citra i Amarillo nie pojawił się na rynku żaden chmiel, który wbił by mnie w ziemię. Ale zawsze warto rozszerzać horyzonty.
Otrzymany trunek jest złoty, dosyć mętny (browar musi popracować nad tym aspektem, bo widać, że to jest ich pięta achillesowa). Piana średnio obfita, lekko oblepia ścianki. Wysycenie na średnim poziomie intensywności.
W zapachu jest zdecydowanie chmielowo, mocno owocowo (poziomka, truskawka, porzeczka), ale jednak całkiem inaczej aniżeli wynikałoby z opisu chmielu. Trochę brakuje mi tutaj intensywności w tym IPA.
W smaku jest bardzo podobnie, mocno chmielowo, owocowo z średnią, przyjemną i krótką goryczką. Piwo jest pół wytrawne i nieźle pijalne. Znów trochę brakuje mi tutaj intensywności, ale poza tym ciężko się do czegoś przyczepić.
Podsumowując, nie jest to może najlepsze IPA z tego browaru, ale i tak w tym stylu chłopaki ciągle trzymają poziom.
Otrzymany trunek jest złoty, dosyć mętny (browar musi popracować nad tym aspektem, bo widać, że to jest ich pięta achillesowa). Piana średnio obfita, lekko oblepia ścianki. Wysycenie na średnim poziomie intensywności.
W zapachu jest zdecydowanie chmielowo, mocno owocowo (poziomka, truskawka, porzeczka), ale jednak całkiem inaczej aniżeli wynikałoby z opisu chmielu. Trochę brakuje mi tutaj intensywności w tym IPA.
W smaku jest bardzo podobnie, mocno chmielowo, owocowo z średnią, przyjemną i krótką goryczką. Piwo jest pół wytrawne i nieźle pijalne. Znów trochę brakuje mi tutaj intensywności, ale poza tym ciężko się do czegoś przyczepić.
Podsumowując, nie jest to może najlepsze IPA z tego browaru, ale i tak w tym stylu chłopaki ciągle trzymają poziom.
Ocena końcowa: 8-/10
Porter Bałtycki z Widawy ukwaszony w beczce... niby na papierze wygląda na cudo . Niestety prawie niepijalny .Zwykłe zakwaszone piwo z nieułożonym alkoholem , bardzo chaotyczne.
OdpowiedzUsuńNie zgadzam się. Dla mnie było to piwo świetnie pijalne, w którym się bardzo dużo działo. Takich porterów właśnie pragnę, zwykłe, klasyczne portery bałtyckie są dla mnie zbyt nudne. To co nazywasz chaosem jest dla mnie zróżnicowaniem i największym plusem tego piwa :)
Usuń