Alkohol: 12%
Ekstrakt: nie podano
Kraj pochodzenia: Polska
Kolor: [10/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [9/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [2/10]
Opakowanie: [8/10]
Cena: 66 zł / 0,75 l [Czarodziejka Gorzałka]
Uwagi: Na okrągłą rocznicę 1000-go piwa opisanego na blogu musiałem wybrać coś konkretnego. Wybór padł na legendarną, podstawową wersję (są jeszcze wersje specjalnie, leżakowane w beczkach po destylatach) RISa z amerykańskiego browaru AleSmith. Piwo, które od kilku lat znajduje się w TOP50 rankingu ratebeer (na moment pisania jest to miejsce 13). Kiedyś udało mi się skosztować wersję Bourbon Barrel Aged, ale w małej ilości i bez późniejszej recenzji (import prywatny, nie do dostania w Polsce/Europie?), dlatego nawet na wersję "zwykłą" byłem mocno pozytywnie nastawiony.
Wracając do samej recenzji, po przelaniu do pokala tego 12% RISa otrzymujemy trunek czarny jak smoła, który nawet pod ostrym światłem nie nabiera jakichkolwiek refleksów. Piana w kolorze cappuccino jest średnio obfita, gęsta, dosyć trwała i ładnie oblepiająca ścianki. Pokazuje przy okazji, że można uwarzyć mocne piwo z dobrą pianą (nie słuchajcie wymówek niektórych browarów, że RIS 10+ % nie ma szans na posiadanie dobrej piany). Wysycenie dwutlenkiem węgla jak przystało na styl na niskim, aczkolwiek lekko wyczuwalnym poziomie.
W zapachu od początku uderza mocny i intensywny aromat gorzkiej czekolady. Gdzieś tam dalej kołacze orzech i trochę kawy. Pojawia się nuta aromatu chmielowego (sosna, świerk) i przyjemne nuty typowe dla utlenienia ciemnych piw, tj. owoce leśne, jeżyny, rodzynki i suszona śliwka. Na plus nieźle ukryty alkohol, na minus lekka metaliczność. Nie jest może najlepiej pachnący RIS jakiego piłem w życiu, ale jak na nieleżakowane beczce podstawowe wersje to mieści się w moim top 5.
W smaku mamy gęste, tęgie, niemalże oleiste i mocno słodkie piwo, którą próbuje kontrować średniej wielkości goryczka chmielowa - ale imho przydałoby się jej jeszcze więcej. Tutaj alkohol już trochę wychodzi, jest lekko ostry, ale nie na tyle, żeby odrzucał albo nawet przeszkadzał. Piwo jest dosyć oklejająca, głównie czekoladowe i lekko orzechowe. Mało tutaj jednak kawy i paloności (ale to częsta przypadłość w amerykańskich RISach - w przeciwieństwie do mocno palonych brytyjskich RISów). Znów mamy miks chmielowej sosny i żywicy, oraz owoców leśnych, jeżyn, rodzynek i suszonej śliwki. Tych ostatnich nie ma za dużo, co akurat dla mnie jest plusem bo preferuję mniej estrowe, a bardziej słodowe i chmielowe piwa w tym stylu. Chociaż z uwagi na ten jeszcze nie do końca ułożony alkohol mogłoby trochę poleżakować.
Podsumowując, świetny/wybitny RIS, ale z drugiej strony pijałem już lepsze (nawet polski RIS z Pracowni Piwa jestem w stanie postawić na tym samym pułapie). Widać też, że z uwagi na ciągły rozwój powoli legendy, które warzone są od lat zaczynają "trącić myszką" na tle młodych gniewnych.
Wracając do samej recenzji, po przelaniu do pokala tego 12% RISa otrzymujemy trunek czarny jak smoła, który nawet pod ostrym światłem nie nabiera jakichkolwiek refleksów. Piana w kolorze cappuccino jest średnio obfita, gęsta, dosyć trwała i ładnie oblepiająca ścianki. Pokazuje przy okazji, że można uwarzyć mocne piwo z dobrą pianą (nie słuchajcie wymówek niektórych browarów, że RIS 10+ % nie ma szans na posiadanie dobrej piany). Wysycenie dwutlenkiem węgla jak przystało na styl na niskim, aczkolwiek lekko wyczuwalnym poziomie.
W zapachu od początku uderza mocny i intensywny aromat gorzkiej czekolady. Gdzieś tam dalej kołacze orzech i trochę kawy. Pojawia się nuta aromatu chmielowego (sosna, świerk) i przyjemne nuty typowe dla utlenienia ciemnych piw, tj. owoce leśne, jeżyny, rodzynki i suszona śliwka. Na plus nieźle ukryty alkohol, na minus lekka metaliczność. Nie jest może najlepiej pachnący RIS jakiego piłem w życiu, ale jak na nieleżakowane beczce podstawowe wersje to mieści się w moim top 5.
W smaku mamy gęste, tęgie, niemalże oleiste i mocno słodkie piwo, którą próbuje kontrować średniej wielkości goryczka chmielowa - ale imho przydałoby się jej jeszcze więcej. Tutaj alkohol już trochę wychodzi, jest lekko ostry, ale nie na tyle, żeby odrzucał albo nawet przeszkadzał. Piwo jest dosyć oklejająca, głównie czekoladowe i lekko orzechowe. Mało tutaj jednak kawy i paloności (ale to częsta przypadłość w amerykańskich RISach - w przeciwieństwie do mocno palonych brytyjskich RISów). Znów mamy miks chmielowej sosny i żywicy, oraz owoców leśnych, jeżyn, rodzynek i suszonej śliwki. Tych ostatnich nie ma za dużo, co akurat dla mnie jest plusem bo preferuję mniej estrowe, a bardziej słodowe i chmielowe piwa w tym stylu. Chociaż z uwagi na ten jeszcze nie do końca ułożony alkohol mogłoby trochę poleżakować.
Podsumowując, świetny/wybitny RIS, ale z drugiej strony pijałem już lepsze (nawet polski RIS z Pracowni Piwa jestem w stanie postawić na tym samym pułapie). Widać też, że z uwagi na ciągły rozwój powoli legendy, które warzone są od lat zaczynają "trącić myszką" na tle młodych gniewnych.
Ocena końcowa: 9-/10
Niestety dla tradycyjnych piw powstaje wiele nowych receptur w wielu przypadkach bardzo ciekawch samkowo. pOZdrawim
OdpowiedzUsuń