Zapraszam do recenzji.
Szałpiw, Glapa
Alkohol: 5%
Ekstrakt: 14%
Kraj pochodzenia: Polska
Kolor: [9/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: brak
Cena: 8 zł / 0,3 l [Warszawski Festiwal Piwa]
Uwagi: Mleczny kawowy stout koloru czarnego i tylko pod światłem nabierającego brązowej barwy. Piana beżowa średnio obfita, niezbyt trwała i lekko oblepiająca ścianki. Wysycenie na niskim, typowym dla stylu poziomie.
W zapachu dominuje kawa, śmietanka i mleczna czekolada, czyli dokładnie to czego spodziewam się po tym podstylu stoutu. Ogólnie jest jak najbardziej ok, chociaż samo piwo mogłoby być bardziej intensywne w aromacie. Piłem mocniej i lepiej pachnące mleczne stouty.
W smaku z jednej strony mamy sporą wodnistość, z drugiej sporo ulepkowatej słodyczy (jakby trochę przesadzono z ilością laktozy). Jest lekka kwaskowatość, dominuje tutaj nuta mleczno-śmietankowa, a dopiero gdzieś dalej pojawia się czekolada i kawa. Piwo pije się nie do końca przyjemnie, jest po prostu męczące.
Podsumowując, o ile lubię mleczne stouty, to tutaj ilość mlecznych nut i słodyczy po prostu męczy. Szkoda, bo piwo pachnie bardzo dobrze i liczyłem na więcej.
W zapachu dominuje kawa, śmietanka i mleczna czekolada, czyli dokładnie to czego spodziewam się po tym podstylu stoutu. Ogólnie jest jak najbardziej ok, chociaż samo piwo mogłoby być bardziej intensywne w aromacie. Piłem mocniej i lepiej pachnące mleczne stouty.
W smaku z jednej strony mamy sporą wodnistość, z drugiej sporo ulepkowatej słodyczy (jakby trochę przesadzono z ilością laktozy). Jest lekka kwaskowatość, dominuje tutaj nuta mleczno-śmietankowa, a dopiero gdzieś dalej pojawia się czekolada i kawa. Piwo pije się nie do końca przyjemnie, jest po prostu męczące.
Podsumowując, o ile lubię mleczne stouty, to tutaj ilość mlecznych nut i słodyczy po prostu męczy. Szkoda, bo piwo pachnie bardzo dobrze i liczyłem na więcej.
Ocena końcowa: 7-/10
Kingpin, Turbo Geezer Double Irish Espresso Stout Bourbon Barrel Aged
Alkohol: 8,3%
Ekstrakt: 19,1%
Kraj pochodzenia: Polska
Kolor: [10/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [9/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: brak
Cena: 15 zł / 0,3 l [Warszawski Festiwal Piwa]
Uwagi: Piłem Geezera i Turbo Geezera z Kingpina i o dziwo bardziej smakowała mi wersja lżejsza, podstawowa. Wersję leżakowaną w beczce po bourbonie piłem już podczas jej premiery na urodzinach browaru (jednak bez recenzji), zrobiła na mnie spore wrażenie, więc nadrabiam zaległość.
Otrzymany trunek jest czarny jak smoła. Piana w kolorze beżowym jest średnio obfita, dosyć trwała i ładnie oblepiająca ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niskim, typowym dla stylu poziomie.
W zapachu dominuje nuta whisky, podobnie jak w przypadku RISa z Artezana w stylu Jacka Daniel'sa. Do tego dochodzi czekolada, trochę kokosa i niewiele suszonych owoców (śliwka, rodzynki) oraz likieru. Całość jest intensywna i bardzo przyjemna. Świetnie pachnące piwo. Nie czuć, że ma tylko 19 stopni Plato.
W smaku mamy sporą pełnię, sporą ilość słodyczy i średniej wielkości goryczkę, której nie udaje się jednak skontrować tej słodyczy. Na dodatek alkohol nie jest idealnie ukryty (nie przeszkadza zbytnio, ale można go wyczuć). Znów dominują nuty whisky i czekolady, ale bardziej wychodzą też owoce leśne i suszona śliwka (jak już wspominałem nie jestem ogromnym fanem tego typu nut w piwie) oraz likier. Piwo smakuje bardzo dobrze, ale jednak do RISa z Artezana mu brakuje.
Podsumowując, gdy piłem piwo pierwszy raz zrobiło na mnie spore wrażenie, gdy piłem je dzień po RIS z Artezana nie było już tak genialnie. Ale ciągle jest to bardzo, bardzo udany trunek.
Otrzymany trunek jest czarny jak smoła. Piana w kolorze beżowym jest średnio obfita, dosyć trwała i ładnie oblepiająca ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niskim, typowym dla stylu poziomie.
W zapachu dominuje nuta whisky, podobnie jak w przypadku RISa z Artezana w stylu Jacka Daniel'sa. Do tego dochodzi czekolada, trochę kokosa i niewiele suszonych owoców (śliwka, rodzynki) oraz likieru. Całość jest intensywna i bardzo przyjemna. Świetnie pachnące piwo. Nie czuć, że ma tylko 19 stopni Plato.
W smaku mamy sporą pełnię, sporą ilość słodyczy i średniej wielkości goryczkę, której nie udaje się jednak skontrować tej słodyczy. Na dodatek alkohol nie jest idealnie ukryty (nie przeszkadza zbytnio, ale można go wyczuć). Znów dominują nuty whisky i czekolady, ale bardziej wychodzą też owoce leśne i suszona śliwka (jak już wspominałem nie jestem ogromnym fanem tego typu nut w piwie) oraz likier. Piwo smakuje bardzo dobrze, ale jednak do RISa z Artezana mu brakuje.
Podsumowując, gdy piłem piwo pierwszy raz zrobiło na mnie spore wrażenie, gdy piłem je dzień po RIS z Artezana nie było już tak genialnie. Ale ciągle jest to bardzo, bardzo udany trunek.
Ocena końcowa: 8,5/10
Birbant, RIS Bourbon Barrel Aged
Alkohol: 10,5%
Ekstrakt: 24,5%
Kraj pochodzenia: Polska
Kolor: [10/10]
Piana: [2/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: brak
Cena: 15 zł / 0,2 l [Warszawski Festiwal Piwa]
Uwagi: Niektórzy twierdzą, że zalanie RISa w beczce po bourbonie to samograj - nie można wtopić. Przykład Birbanta pokazuje, że beczka to nie wszystko, liczą się też umiejętności.
Piwo jest czarne jak smoła, piana jest minimalna, a po chwili znika całkowicie. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niskim poziomie intensywności.
W zapachu dominuje nuta whisky oraz sporo gorzkiej czekolady. Pojawia się jednak też dosyć ostry i nieprzyjemny alkohol (chyba trochę zbyt krótko leżakowano) oraz niewielka metaliczność. Nie ma szału jak na ten styl.
W smaku mamy sporą pełnię, dużo słodyczy i niewielką goryczkę, której nie udaje się w żadnym momencie skontrować sporego ciała. Mamy tutaj sporo czekolady, trochę owoców leśnych i suszonych śliwek. Ogólnie jest dosyć owocowo, za czym nie przepadam w RISach. Brakuje mi też tej genialnej nuty whisky, która mnie urzekła w beczkowych leżakach z Artezana i Kingpina.
Podsumowując, bardzo przeciętny RIS barrel aged, nie ma żadnego podejście do najlepszych polskich przedstawicieli.
Piwo jest czarne jak smoła, piana jest minimalna, a po chwili znika całkowicie. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niskim poziomie intensywności.
W zapachu dominuje nuta whisky oraz sporo gorzkiej czekolady. Pojawia się jednak też dosyć ostry i nieprzyjemny alkohol (chyba trochę zbyt krótko leżakowano) oraz niewielka metaliczność. Nie ma szału jak na ten styl.
W smaku mamy sporą pełnię, dużo słodyczy i niewielką goryczkę, której nie udaje się w żadnym momencie skontrować sporego ciała. Mamy tutaj sporo czekolady, trochę owoców leśnych i suszonych śliwek. Ogólnie jest dosyć owocowo, za czym nie przepadam w RISach. Brakuje mi też tej genialnej nuty whisky, która mnie urzekła w beczkowych leżakach z Artezana i Kingpina.
Podsumowując, bardzo przeciętny RIS barrel aged, nie ma żadnego podejście do najlepszych polskich przedstawicieli.
Ocena końcowa: 7/10
Piwne Podziemie, Katastorfa
Alkohol: 6,2%
Ekstrakt: 15,5%
Kraj pochodzenia: Polska
Kolor: [9/10]
Piana: [3/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: brak
Cena: 6 zł / 0,2 l [Warszawski Festiwal Piwa]
Uwagi: Wg producenta ciemny ale w którym 83% zasypu stanowi słód wędzony torfem. Po kolorze piwu bliżej do portera albo nawet stoutu, bo jest ciemnobrunatne. Piana jest mizerna i szybko opada do niewielkiej obręczy. Wysycenie dwutlenkiem węgla na zdecydowanie niskim poziomie intensywności, trochę w stylu szkockich Wee Heavy.
W zapachu rzeczywiście dominuje torfowa wędzonka, są przewody palone, jest rozgrzany asfalt. Pojawia się również trochę czekolady. Całość jest niezbyt intensywna, ale bardzo przyjemna. Brakuje mi tutaj tylko konkretnego kopa.
W smaku mamy pół pełny charakter z niską goryczką i delikatną kwaskowatością. Mamy sporo paloności i sporo torfowej wędzonki, są przewody elektryczne, jest asfalt, jest ogólnie fenolowo. I znów trochę brakuje intensywności. Z jednej strony wszystko jest na swoim miejscu, ale czuje się ciągle, że jest za grzecznie.
Podsumowując, bardzo udana torfowa wędzonka dla osób nieszukających ekstremalnych doznań. Dla mnie ciągle było za grzecznie, chciałbym, żeby palone przewody kopnęły mnie w twarz jak Chuck Norris za najlepszych lat w swoich produkcjach. Tutaj tego nie dostałem. Liczę jednak na jakąś wersję dla totalnych wędzonych freaków, bo jest potencjał :)
W zapachu rzeczywiście dominuje torfowa wędzonka, są przewody palone, jest rozgrzany asfalt. Pojawia się również trochę czekolady. Całość jest niezbyt intensywna, ale bardzo przyjemna. Brakuje mi tutaj tylko konkretnego kopa.
W smaku mamy pół pełny charakter z niską goryczką i delikatną kwaskowatością. Mamy sporo paloności i sporo torfowej wędzonki, są przewody elektryczne, jest asfalt, jest ogólnie fenolowo. I znów trochę brakuje intensywności. Z jednej strony wszystko jest na swoim miejscu, ale czuje się ciągle, że jest za grzecznie.
Podsumowując, bardzo udana torfowa wędzonka dla osób nieszukających ekstremalnych doznań. Dla mnie ciągle było za grzecznie, chciałbym, żeby palone przewody kopnęły mnie w twarz jak Chuck Norris za najlepszych lat w swoich produkcjach. Tutaj tego nie dostałem. Liczę jednak na jakąś wersję dla totalnych wędzonych freaków, bo jest potencjał :)
Ocena końcowa: 8-/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz