Alkohol: 8%
Ekstrakt: 19%
Kraj pochodzenia: Stany Zjednoczone
Kolor: [7/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: brak
Cena: 4 zł / 0,1 l [Festiwal Birofilia 2014 w Żywcu]
Uwagi: Piwo w stylu IPA (sądząc po ekstrakcie i woltażu raczej Imperial IPA) z browaru Rogue Ales. Seria Rogue Farms odnosi się do piw, które w 100% zostały uwarzone ze składników wyhodowanych/otrzymanych z terenów należących do browaru (farmy?). Dlatego mamy słód, który rośnie przy browarze, 7 odmian chmielu, które tam rosną, własną odmianę drożdży i wodę czerpaną z pobliskiego źródła.
Wracając do samej recenzji, otrzymany trunek jest koloru pomarańczowego i jest zdecydowanie mętny. Piana jest średnio obfita i opada w przeciętnym tempie do kożucha. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności.
W zapachu z jednej strony mamy nuty amerykańskiego chmielu, cytrusowe, ale nie do końca typowe. Najczęściej cytrusy w amerykańskim wydaniu kojarzą się z cytrynami, limonkami i grejpfrutem - tutaj jednak dominują nuty pomarańczy i mandarynek. Na dodatek owe nuty mieszają się z ciasteczkowym aromatem pochodzącym od słodów, przez co całość pachnie jak dopiero co upieczony placek pomarańczowy. Aromat jest przyjemny i inny niż większości IPA.
W smaku mamy sporą pełnię, która jest jednak całkiem fajnie kontrowana średniej wielkości goryczką. Całość po raz kolejny sprawia wrażenie, jakby się jadło placek pomarańczowy z uwagi na aromaty ciasteczkowe, które mieszają się z chmielami amerykańskimi (mandarynka, pomarańcza, owoce tropikalne). Całość może nie powala pijalnością (nie ma tutaj za wiele rześkości, ale ciężko tego oczekiwać po 19 stopniach Plato), ale jednak ma coś w sobie, co powoduje, że ten smak zapada na długo w pamięci.
Podsumowując, nie jest to może najlepsza IIPA jakie piłem, ale jest dosyć różne od większości piw w tym stylu i zdecydowanie za to należy się plus dla browaru. Ze swojej strony polecam.
Wracając do samej recenzji, otrzymany trunek jest koloru pomarańczowego i jest zdecydowanie mętny. Piana jest średnio obfita i opada w przeciętnym tempie do kożucha. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności.
W zapachu z jednej strony mamy nuty amerykańskiego chmielu, cytrusowe, ale nie do końca typowe. Najczęściej cytrusy w amerykańskim wydaniu kojarzą się z cytrynami, limonkami i grejpfrutem - tutaj jednak dominują nuty pomarańczy i mandarynek. Na dodatek owe nuty mieszają się z ciasteczkowym aromatem pochodzącym od słodów, przez co całość pachnie jak dopiero co upieczony placek pomarańczowy. Aromat jest przyjemny i inny niż większości IPA.
W smaku mamy sporą pełnię, która jest jednak całkiem fajnie kontrowana średniej wielkości goryczką. Całość po raz kolejny sprawia wrażenie, jakby się jadło placek pomarańczowy z uwagi na aromaty ciasteczkowe, które mieszają się z chmielami amerykańskimi (mandarynka, pomarańcza, owoce tropikalne). Całość może nie powala pijalnością (nie ma tutaj za wiele rześkości, ale ciężko tego oczekiwać po 19 stopniach Plato), ale jednak ma coś w sobie, co powoduje, że ten smak zapada na długo w pamięci.
Podsumowując, nie jest to może najlepsza IIPA jakie piłem, ale jest dosyć różne od większości piw w tym stylu i zdecydowanie za to należy się plus dla browaru. Ze swojej strony polecam.
Ocena końcowa: 8/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz