Alkohol: 10,6%
Ekstrakt: nie podano
Kraj pochodzenia: Stany Zjednoczone
Kolor: [8/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: brak
Cena: 8 zł / 0,1 l [Festiwal Birofilia 2014 w Żywcu]
Uwagi: Ostatnie piwo z pierwszego dnia festiwalu, które dane było mi skosztować (nie liczę późniejszych piw od piwowarów domowych ;)) i być w stanie swoje wrażenia zapisać w notesie. Belgian Strong Ale to nie jest mój ulubiony styl, ale już kilkukrotnie polecano mi to piwo. Całej butelki jakoś nigdy przy cenie ~60 zł nie miałem zamiaru kupować, ale od czego są próbki na Birofiliach (i tak była to najdroższa spróbowana przeze mnie próbka).
Otrzymany trunek jest koloru bursztynowego i jest lekko opalizujący. Piana jest niezbyt obfita i szybko opada do niezbyt dużej obręczy, nie prezentuje się przy tym zbyt okazale. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niskim poziomie, aczkolwiek jakieś tam jest (piłem już mniej nasycone piwa o takim woltażu).
W zapachu mamy z jednej strony aromaty pochodzące od słodu (zbożowe i kakao), z drugiej pochodzące od drożdży (niezbyt dużo estrów i fenoli). Całość pachnie przeciętnie, brakuje tutaj intensywności (którą można spotkać w niektórych belgijskich ejlach tego typu). Nie ma tutaj jakichś większych wad, co do których można by się przyczepić, ale ciężko też za coś pochwalić.
W smaku piwo jest bardziej owocowe i niż słodowe, mamy tutaj owoce leśne, suszoną śliwkę i rodzynki, a także trochę fenoli korzenno-pieprznych. Piwo jest zdecydowanie pełne, ale jego największym problemem jest gryzący i bardzo nieprzyjemny aromat alkoholu. Dawno nie piłem tak kiepsko ułożone piwo.
Podsumowując, chyba największy zawód pierwszego dnia Festiwalu Birofilia. Piwo ewidentnie powinno długo poleżakować, ale nawet z tym nie daję mu dużych szans na sporą poprawę (alkohol może zniknąć, ale nuty typowe dla utlenienia już się pojawiły, profil piwa nie powinien się mocno zmienić). Ze swojej strony odradzam, można kupić wiele lepszych piw (w tym stylu i nie tylko).
Otrzymany trunek jest koloru bursztynowego i jest lekko opalizujący. Piana jest niezbyt obfita i szybko opada do niezbyt dużej obręczy, nie prezentuje się przy tym zbyt okazale. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niskim poziomie, aczkolwiek jakieś tam jest (piłem już mniej nasycone piwa o takim woltażu).
W zapachu mamy z jednej strony aromaty pochodzące od słodu (zbożowe i kakao), z drugiej pochodzące od drożdży (niezbyt dużo estrów i fenoli). Całość pachnie przeciętnie, brakuje tutaj intensywności (którą można spotkać w niektórych belgijskich ejlach tego typu). Nie ma tutaj jakichś większych wad, co do których można by się przyczepić, ale ciężko też za coś pochwalić.
W smaku piwo jest bardziej owocowe i niż słodowe, mamy tutaj owoce leśne, suszoną śliwkę i rodzynki, a także trochę fenoli korzenno-pieprznych. Piwo jest zdecydowanie pełne, ale jego największym problemem jest gryzący i bardzo nieprzyjemny aromat alkoholu. Dawno nie piłem tak kiepsko ułożone piwo.
Podsumowując, chyba największy zawód pierwszego dnia Festiwalu Birofilia. Piwo ewidentnie powinno długo poleżakować, ale nawet z tym nie daję mu dużych szans na sporą poprawę (alkohol może zniknąć, ale nuty typowe dla utlenienia już się pojawiły, profil piwa nie powinien się mocno zmienić). Ze swojej strony odradzam, można kupić wiele lepszych piw (w tym stylu i nie tylko).
Ocena końcowa: 6,5/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz