Alkohol: 7,9%
Ekstrakt: 19,1%
Kraj pochodzenia: Polska
Kolor: [4/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [3/10]
Smak: [5/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: [8/10]
Cena: 7,99 zł / 0,5 l [Piwa Świata]
Uwagi: Bardzo specyficzne "piwo" (są osoby, które nie traktują tego trunku w kategorii piwa) w fińskim stylu sahti uwarzone przez browar Pinta. Sahti to nie było chmielone, do fermentacji użyto drożdży piekarniczych, co na starcie pokazuje, że mamy do czynienia z produktem nietuzinkowym.
Po przelaniu do szklanki otrzymujemy pomarańczowo-słomkowy, zdecydowanie mętny i po prostu brzydko wyglądający trunek. Piana jest mała i szybko znika całkowicie, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu (ewentualnie delikatne resztki na ściankach). Wysycenie dwutlenkiem węgla jest na bardzo niskim poziomie intensywności (ale i tak sporo wyższe niż w degustowanej przeze mnie po raz pierwszy wersji beczkowej nalewanej z wiadra).
W zapachu dominują nuty bananowe, w mniejszym stopniu goździkowe i czerwonych porzeczek. Całość jest zdecydowanie słodka i posiada bliżej niezidentyfikowane aromaty, które są zdecydowanie mało przyjemne i odrzucają od próby wzięcia pierwszego łyka. Od początku do końca w nos uderza również całkiem spora woń alkoholowa, która jeszcze bardziej pogłębia kiepski obraz tego piwa.
W smaku pierwsze co uderza to zdecydowanie przesadzona słodycz. Do tego dochodzą nuty gumy balonowej, bananów i goździków (trochę przypominające weizena, ale tylko trochę). Jest wyczuwalny aromat jałowca, lekko pieprzny i jakiś dziwny posmak, którego nie potrafiłem określić. Również tutaj pojawia się słabo ukryta woń alkoholu. Trzeba jednak oddać, że o ile zapach piwa odrzuca, tak smakowo jest przeciętnie, ale jednak jako tako pijalnie.
Podsumowując, jest to zdecydowanie nieudany eksperyment Pinty. Jeśli sahti ma tak smakować, to zdecydowanie mogę podziękować za ten gatunek i postawić go zaraz obok eurolagerów na ekstrakcie kukurydzianym.
Po przelaniu do szklanki otrzymujemy pomarańczowo-słomkowy, zdecydowanie mętny i po prostu brzydko wyglądający trunek. Piana jest mała i szybko znika całkowicie, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu (ewentualnie delikatne resztki na ściankach). Wysycenie dwutlenkiem węgla jest na bardzo niskim poziomie intensywności (ale i tak sporo wyższe niż w degustowanej przeze mnie po raz pierwszy wersji beczkowej nalewanej z wiadra).
W zapachu dominują nuty bananowe, w mniejszym stopniu goździkowe i czerwonych porzeczek. Całość jest zdecydowanie słodka i posiada bliżej niezidentyfikowane aromaty, które są zdecydowanie mało przyjemne i odrzucają od próby wzięcia pierwszego łyka. Od początku do końca w nos uderza również całkiem spora woń alkoholowa, która jeszcze bardziej pogłębia kiepski obraz tego piwa.
W smaku pierwsze co uderza to zdecydowanie przesadzona słodycz. Do tego dochodzą nuty gumy balonowej, bananów i goździków (trochę przypominające weizena, ale tylko trochę). Jest wyczuwalny aromat jałowca, lekko pieprzny i jakiś dziwny posmak, którego nie potrafiłem określić. Również tutaj pojawia się słabo ukryta woń alkoholu. Trzeba jednak oddać, że o ile zapach piwa odrzuca, tak smakowo jest przeciętnie, ale jednak jako tako pijalnie.
Podsumowując, jest to zdecydowanie nieudany eksperyment Pinty. Jeśli sahti ma tak smakować, to zdecydowanie mogę podziękować za ten gatunek i postawić go zaraz obok eurolagerów na ekstrakcie kukurydzianym.
Ocena końcowa: 4,5/10
skoro według ciebie to piwo zasługuje na taką samą ocenę jak złoty bażant, który jest dość kiepskim piwem, to chyba czas skończyć czytanie twojego bloga...
OdpowiedzUsuńhttp://alterbeer.blogspot.com/p/faq.html - patrz punkt 1
OdpowiedzUsuńNie zamierzam się tłumaczyć z własnych upodobań i subiektywnych ocen. W recenzji czarno na białym wypisałem jakie aromaty i nuty smakowe/zapachowe się pojawiają (może sobie wyrobić własną ocenę w oparciu o opis słowny i własne preferencje).
Ja dodam od siebie, choć jestem fanem wszelkich IPA, że Koniec Świata to genialne piwo (?).
OdpowiedzUsuń