Alkohol: 6,5%
Ekstrakt: nie podano
Kraj pochodzenia: Stany Zjednoczone
Kolor: [9/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: [6/10]
Cena: 34 zł / 0,65 l [Festiwal Birofilia 2014 w Żywcu]
Uwagi: Piwo, co do którego miałem spore nadzieje, ale wyszło nie najlepiej. Porter w stylu angielskim (albo amerykańskim - jak kto woli, zasadniczo najważniejsze, że piwo górnej fermentacji) z dodatkiem kokosa. Po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemnowiśniowy, wpadający w kolor brunatny trunek - co jest jak najbardziej poprawne dla porteru (nie jest to stout, który musi być czarny). Piana w kolorze cappuccino, jest całkiem ładna, kremowa, zbita, średnio obfita, opada jednak powoli i ładnie oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności.
W zapachu dominuje nuta karmelowa, lekko kwaskowata (zapewne od palonych słodów), pojawia się również utlenienie, które nie przybiera jednak formy suszonych śliwek czy rodzynek (jak w porterach bałtyckich lub RIS), a raczej bardziej typową dla jasnych piw w postaci mokrego kartonu i miodu. Brakuje mi tutaj czekolady i kokosa - oba aromaty są tylko lekko nakreślone, przez co piwu bardzo brakuje do tego jak ja rozumiem angielskie portery. Zdecydowanie bliżej aromatowi do niemieckich schwarzbierów. Po ogrzaniu pojawia się również woń alkoholowa, która nie powinna mieć miejsca w piwie o takim woltażu.
W smaku znów dominuje karmel, znów pojawia się utlenienie (miód) i znów piwo smakuje bardziej jak schwarzbier, a nie porter górnofermentacyjny. Aromat czekolady jest malutki, paloność jest minimalna (to akurat w porterze nie jest błąd), a smak kokosowy jest niemalże na poziomie homeopatycznym. Piwo jest dosyć wytrawne, ale nawet pomimo tego odczucie goryczki jest na poziomie co najwyżej niskim.
Podsumowując, mało tutaj porteru, mało tutaj piwa z dodatkiem kokosa. Jest bardzo przeciętnie i raczej nie polecam wydawać tych 30-40 zł na dużą butelkę owego trunku.
W zapachu dominuje nuta karmelowa, lekko kwaskowata (zapewne od palonych słodów), pojawia się również utlenienie, które nie przybiera jednak formy suszonych śliwek czy rodzynek (jak w porterach bałtyckich lub RIS), a raczej bardziej typową dla jasnych piw w postaci mokrego kartonu i miodu. Brakuje mi tutaj czekolady i kokosa - oba aromaty są tylko lekko nakreślone, przez co piwu bardzo brakuje do tego jak ja rozumiem angielskie portery. Zdecydowanie bliżej aromatowi do niemieckich schwarzbierów. Po ogrzaniu pojawia się również woń alkoholowa, która nie powinna mieć miejsca w piwie o takim woltażu.
W smaku znów dominuje karmel, znów pojawia się utlenienie (miód) i znów piwo smakuje bardziej jak schwarzbier, a nie porter górnofermentacyjny. Aromat czekolady jest malutki, paloność jest minimalna (to akurat w porterze nie jest błąd), a smak kokosowy jest niemalże na poziomie homeopatycznym. Piwo jest dosyć wytrawne, ale nawet pomimo tego odczucie goryczki jest na poziomie co najwyżej niskim.
Podsumowując, mało tutaj porteru, mało tutaj piwa z dodatkiem kokosa. Jest bardzo przeciętnie i raczej nie polecam wydawać tych 30-40 zł na dużą butelkę owego trunku.
Ocena końcowa: 6/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz