Alkohol: 7,5%
Ekstrakt: 17,5%
Kraj pochodzenia: Polska
Kolor: [8/10]
Piana: [8/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [7/10]
Cena: 7,90 zł / 0,5 l [Piwny Stan]
Uwagi: Imperial IPA nie jest zbytnio eksploatowanym stylem na polskim rynku. O ile zwykłych American India Pale Ale i jeszcze lżejszych American Pale Ale jest od groma, o tyle ta najmocniejsza odmiana mocno chmielowych ejlów jest traktowana trochę po macoszemu (długo mieliśmy wyłącznie Imperium Atakuje z Pinty, później pojawił się Grand Champion, który chyba lekko odczarował ten styl i dopiero w ostatnich miesiącach swojego IIPA dorobiły się AleBrowar i Artezan). Dlatego cieszy, że do tego grona dołączył również Olimp.
Wracając do samej recenzji, po przelaniu do pokala otrzymujemy miedziany, lekko opalizujący trunek. Piana jest spora, koloru beżowego, ładnie oblepiająca i długo utrzymująca się na powierzchni. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niezbyt wysokim poziomie intensywności i całkiem nieźle tutaj pasuje.
W zapachu z jednej strony mamy nuty typowe dla ciemniejszych słodów, tj. przypieczoną skórkę od chleba, karmel, z drugiej żywiczną i tytoniową chmielowość. Pojawia się również utlenienie (na szczęście nie duże), trochę w kierunku mokrego kartonu, trochę suchej, granulowanej herbaty. Brakuje mi w tym aromacie intensywności i trochę chociaż cytrusów i owoców tropikalnych (skoro to Imperial IPA).
W smaku mamy średniej wielkości pełnię (z odrobiną słodyczy), którą jednak zdecydowanie kontruje spora goryczka, przez co całość sprawia wrażenie nalewki chmielowej. Goryczka jest lekko ściągająca, co przy sporej pełni powodującej oklejanie jamy ustnej sprawia całkiem ciekawe wrażenie. Co do nut chmielowych dominują tutaj ziołowe, korzenne i żywiczne. Całość jest balansowana przez słodowe melanoidyny (przypieczona skórka od chleba) i niewielką karmelowość. Piwo jest na wskroś degustacyjne i chociaż nie jest jakieś wybitne (do najlepszych zachodnich IPA brakuje tu jednak sporo, z drugiej strony jest smaczniejsze niż Crazy Mike i Specyfik) to ma coś w sobie. Warto jednak na nim jeszcze trochę popracować.
Podsumowując, jest to smaczne Imperial IPA, któremu do ideału jednak trochę brakuje.Na pewno warte spróbowania i mam nadzieję, że kolejne warki będą jeszcze lepsze, bo potencjał jest.
Wracając do samej recenzji, po przelaniu do pokala otrzymujemy miedziany, lekko opalizujący trunek. Piana jest spora, koloru beżowego, ładnie oblepiająca i długo utrzymująca się na powierzchni. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niezbyt wysokim poziomie intensywności i całkiem nieźle tutaj pasuje.
W zapachu z jednej strony mamy nuty typowe dla ciemniejszych słodów, tj. przypieczoną skórkę od chleba, karmel, z drugiej żywiczną i tytoniową chmielowość. Pojawia się również utlenienie (na szczęście nie duże), trochę w kierunku mokrego kartonu, trochę suchej, granulowanej herbaty. Brakuje mi w tym aromacie intensywności i trochę chociaż cytrusów i owoców tropikalnych (skoro to Imperial IPA).
W smaku mamy średniej wielkości pełnię (z odrobiną słodyczy), którą jednak zdecydowanie kontruje spora goryczka, przez co całość sprawia wrażenie nalewki chmielowej. Goryczka jest lekko ściągająca, co przy sporej pełni powodującej oklejanie jamy ustnej sprawia całkiem ciekawe wrażenie. Co do nut chmielowych dominują tutaj ziołowe, korzenne i żywiczne. Całość jest balansowana przez słodowe melanoidyny (przypieczona skórka od chleba) i niewielką karmelowość. Piwo jest na wskroś degustacyjne i chociaż nie jest jakieś wybitne (do najlepszych zachodnich IPA brakuje tu jednak sporo, z drugiej strony jest smaczniejsze niż Crazy Mike i Specyfik) to ma coś w sobie. Warto jednak na nim jeszcze trochę popracować.
Podsumowując, jest to smaczne Imperial IPA, któremu do ideału jednak trochę brakuje.Na pewno warte spróbowania i mam nadzieję, że kolejne warki będą jeszcze lepsze, bo potencjał jest.
Ocena końcowa: 8-/10
0 komentarze:
Prześlij komentarz