…no tak nie do końca Poznaniaka, ale ostatnie 8 lat
spędziłem w tym mieście i można powiedzieć, że cała moja poza koncernowa
edukacja piwna związana była z tym miastem. Od kilku miesięcy mieszkam w
Warszawie i mam już jakieś spostrzeżenia na temat piwnej rewolucji w stolicy na
tle wielkopolskiego rejonu.
|
Jedna z kilku sal w Setka Pub
Źródło zdjęcia: poznan.pl |
Przybliżając po krótce piwny Poznań (bo może niektórzy nie
znają kontekstu) trzeba powiedzieć, że od początku było to jedno z lepiej
wyposażonych miast w tym aspekcie. Zaczynając od sklepów z piwami to w Poznaniu
istniał (i istnieje nadal) sklep Piwa Świata, który był świetnie wyposażonym
sklepem nawet przed nastaniem tzw. piwnej rewolucji w Polsce. Właściciel
sprowadzał piwa na własną rękę (głównie belgijskie klasyki) i rzeczywiście
pamiętam jak dziś, że pierwsze wejście do tego sklepu spowodowało niemały opad
szczęki. Od kiedy machina piwnej rewolucji ruszyła sklep poszerzał swój
asortyment coraz bardziej i do tej pory nie widziałem lepiej wyposażonego
sklepu w Polsce (pod względem ilości i jakości oferowanych piw). Do tego
dochodzą jeszcze świetnie wyposażone (i zawsze będące na bieżąco) 2 punkty
Centrali Piwnej, oraz trochę słabiej wyposażony sklep Ministerstwa Browaru (do
tego ostatniego z uwagi na siłę 2 wcześniejszych zaglądałem w ostatnim roku
bardzo sporadycznie, ale na początku wsławili się jako pierwszy sklep
sprowadzający piwa nowo powstałego AleBrowaru).
|
Część piw zagranicznych z Piw Świata
Źródło zdjęcia: Fanpage Piwa Świata Poznań |
Jeśli już wspomniałem Ministerstwo Browaru, to trzeba
wspomnieć, że poza sklepem z piwem (i hurtownią piw) właściciele otworzyli pub
(można powiedzieć, że multitap przed tym jak to było modne ;)), który
nastawiony był głównie na polskie i belgijskie piwa. Od dosyć dawna istnieje
również w Poznaniu pub Kriek Belgian, który wyspecjalizował się w sprzedaży
belgijskich piw fermentacji spontanicznej. Jeśli chodzi o te puby to czasami
trafiałem do nich i w większości przypadków nie było problemów ze stolikami.
Jednak numerem 1 w Poznaniu jeśli chodzi o puby od początku swojego istnienia
pozostaje pub Setka. Lokal, który w swoim pierwotnym miejscu posiadał bodajże 2
nalewaki, a i tak większość wypitych tam piw to były pierwsze warki pierwszych
piw Pinty kupowanych w butelce (o innych kontraktowcach nikt wtedy jeszcze nie
słyszał), a po jakimś czasie przeniósł się do aktualnego miejsca, rozpoczynając
z 10 nalewakami, aby dojść aktualnie do 16. Teraz taka ilość nie robi wrażenia,
ale nawet wtedy nie było to coś oszałamiającego (już wtedy krakowska Omerta
miała tych nalewaków więcej). Jednak to nie ilość nalewaków, a klimat miejsca
sprawiają, że do tej pory uważam Setkę za najlepszy pub w kraju. Ogromna ilość
miejsca (pub znajduje się w piwnicach kamienicy i ciągnie się przez dobrych
kilka pomieszczeń), ludzie bez przysłowiowego „kijka w dupie”, właściciele,
którzy rzeczywiście kochają piwo – to wszystko sprawiało, że cieszył każdy
pobyt w tym pubie. Co z tego, że urządzony po najniższych kosztach, skoro miał
swój klimat.
Pozostaje jeszcze kwestia browarów restauracyjnych czy też
rzemieślniczych w Poznaniu i okolicach, ale tutaj trzeba przyznać, że nic
ciekawego na temat Poznania powiedzieć nie można (poza Brovarią, która i tak
jest sfocusowana na gościach hotelu oraz klientach restauracji nie ma w
Poznaniu żadnego takiego przybytku).
|
Druga, mniejsza placówka Centrali Piwnej
Źródło zdjęcia: Fanpage Centrala Piwna |
Po tak długim wstępie nakreślającym co zostawiałem
wyprowadzając się z Poznania wróćmy do meritum, czyli piwnej Warszawy. Stolica
przez długi czas była uznawana za piwną pustynię i nawet pomimo, że wcześniej
bardzo rzadko w niej bywałem to udało mi się to odczuć. Jednak wszystko
zmieniło się w zeszłym roku, powstały pierwsze puby mające 10 i więcej kranów,
powstała masa sklepów z piwami i ogólnie to Warszawa stała się centrum piwnej
Polski (coraz więcej premier piw w stolicy, itd.).
Zacznijmy zatem od rzeczy, która rzuca się od razu w oczy –
Warszawa łaknie dobrego piwa i ciągle nie widać, żeby była zaspokojona w tej
materii.
Kwestia warszawskich pubów na pierwszy rzut oka wygląda
wyśmienicie. Są Kufle i Kapsle, które ostatnimi czasy stały się kolebką piwnych
premier, które zawsze na kranach (których jest 16 12) mają coś ciekawego. Ale co z
tego skoro znaleźć miejsce siedzące w tym lokalu graniczy z cudem. Piątkowe i
sobotnie wieczory wyglądają tak, że nawet trudno się dobić do barmanów aby
złożyć zamówienie. Co tam, nawet w inne dni w tygodniu jest z tym ciężko
wieczorami. Niby można zrobić rezerwację, ale w moim przypadku 95% wyjść na
piwo jest spontaniczna. Niby można postać gdzieś w rogu, ale o ile nie jest to
dla mnie większy kłopot (i dla kilku znajomych hop-headów), tak cała reszta
znajomych ma na to mieszane uczucia. A piwo w knajpie to jednak przede
wszystkim aspekt socjalizujący i jeśli grupa ma zamiar narzekać na brak
miejsca, kończy się zazwyczaj szybkim wyjściem z takiego lokalu. Podobnie
wygląda to w przypadku pobliskiego pubu Piw Paw, który jest rekordzistom jeśli
idzie o ilość nalewaków (57 robi wrażenie). Na szczęście niezbyt daleko od tych
2 przybytków ulokowana jest Gorączka Złota (niby tylko 3 nalewaki, ale zawsze
jest coś ciekawego do wypicia i mimo, że lokal mikroskopijny to niemal zawsze znajdzie
się miejsce dla kilku osób). Dalej mamy Chmielarnię (położoną trochę na
uboczu), która jednakże z uwagi na to, że jest głównie restauracją
nepalsko-tajską nie wszystkim pasuje (zapachy), a także jest niezbyt duża
rotacja osób przy stolikach (jak to w restauracjach). Pozostaje jeszcze pub
Cuda na Kiju, który poza tym, że jest przesadnie hipsterski (zdecydowanie nie w
moim klimacie), to na dodatek też często zapchany do granic możliwości. Jest
jeszcze kilka knajp z ciekawym piwem, które odwiedziłem raz i więcej nie miałem
zamiaru tam wracać, bo nie czułem takiej potrzeby. Podsumowując, niby na
pierwszy rzut oka wygląda to nieźle, tak jak się człowiek zastanowi ciężko jest
się zebrać ze znajomymi i wpaść w weekend na dobre piwko w Warszawie. W Poznaniu
niemal nigdy nie miałem z tym problemów. Dochodzi jeszcze jeden aspekt. Wszystkie warszawskie lokale z dobrym piwem są albo mało, albo mikroskopijne, przez co wejście większą grupą (powiedzmy +15 osób) to mission impossible.
Jeszcze słabiej wygląda to jeśli spojrzymy na sklepy piwne.
Przyzwyczajony poznańskimi Piwami Świata i Centralą Piwną, które posiadały
setki genialnych piw zagranicznych i wszystkie nowości z Polski do tej pory nie
mogę się nadziwić jak w sieci dobre noty zbierają sklepy pokroju Piwosz
(przecież to jest mniejsze niż kiosk ruchu), Jola (ponoć sporo piw
zagranicznych, dobry żart), Cech Piwny (dosłownie kilkanaście ciekawych piw z
zagranicy po jednej sztuce i trochę Polski), czy też Piwny Stan (niemal brak
zagranicznych piw). Może źle szukałem, ale dotychczas odwiedzone warszawskie
sklepy piwne przy tych poznańskich wyglądają jak gminne dożynki przy Festiwalu Biofilia.
Finalnie spoglądając na piwną Warszawę moimi oczyma, niby na
papierze jest całkiem ok, tak niemal każdy wypad do jakiegokolwiek pubu lub
sklepu powoduje ciągłe powtarzanie „przecież w Poznaniu z 1 zajebistym pubem i
2 sklepami miałem lepiej”. Pewnie usłyszę, że się w dupie poprzewracało, ale
jak człowiek już coś dostał, to ciężko się przyzwyczaić do niższego poziomu. I
takim akcentem kończę, ubieram się i udaję do centrum Warszawy, mając nadzieję,
że w ten sobotni wieczór uda mi się napić dobrego piwa w ludzkich warunkach ;)