Lista ocenionych piw

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Mikkeller, Citra Single Hop IPA

0 komentarze


Alkohol: 6,9%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Dania

Kolor: [7/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [9/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [5/10]

Cena: 19,99 zł / 0,33 l [Piwa Świata]

Uwagi: Po przelaniu do pokala otrzymujemy bursztynowy, opalizujący trunek. Piana jest kremowa, średnio obfita, opada w dosyć leniwym tempie i dosyć mocno oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla poniżej średniej, jednak tutaj mocno nie przeszkadza.

W zapachu dominują nuty typowe dla amerykańskich odmian chmielu. Mamy sporo owoców tropikalnych, żywicznych, słodkich i lekko landrynkowych. Całość jest dosyć rześka, jednak również lekko alkoholowa (ale w nie przeszkadzający sposób).

Smakowo największym problemem tego piwa jest dosyć wyraźna woń alkoholu, która rozgrzewa i lekko męczy. W piwie niespełna 7% nie powinno to mieć w żadnym momencie miejsca. Poza tym jest tutaj średniej wielkości goryczka. Mamy dosyć sporą pełnię, nuty chmielowe (żywiczne i sosnowe), ale również bardziej belgijskie (winne, lekko korzenne). Całość jest zdecydowanie zbyt alkoholowa jak na AIPA - i to jest największy problem tego piwa.

Podsumowując, nie jest to złe piwo, pachnie świetnie, ale jednak od Mikkellera wymagam więcej. Warto napomnieć, że Hop Series Simcoe z tego browaru kontraktowego jest u mnie na ten moment najlepiej ocenionym piwem w historii istnienia blogu.

Ocena końcowa: 7,5/10

niedziela, 26 stycznia 2014

Olimp, Hermes

0 komentarze


Alkohol: 4,8%
Ekstrakt: 12,1%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [5/10]
Opakowanie: brak

Cena: 10 zł / 0,5 l [Setka Pub]

Uwagi: Piwo w stylu American Pale Ale z kontraktowego browaru Olimp. Otrzymany trunek jest koloru złotego, dosyć mętny. Piana średniej obfitości, opada dosyć powoli i lekko oblepia ścianki szklanki (minus za średniej wielkości pęcherzyki, które sprawiają, że piana nie wygląda zbyt okazale). Wysycenie dwutlenkiem węgla trochę poniżej średniej i w tym przypadku całkiem nieźle pasuje.

W zapachu dominują nuty estrowe, owocowe - w tym głównie wyczuć można truskawki. Mamy też lekką kuwetę kota (czy też czarną porzeczkę). Jest lekki diacetyl i biszkoptowość, która wraz z estrami sprawia wrażenie jakby wąchać delicje szampańskie. Jest to mało typowy dla APA zapach, jednak jest nawet całkiem przyjemny.

Smakowo mamy średniej wielkości, aczkolwiek lekko zalegającą goryczkę. Mamy trochę aromatów chmielowych, żywicznych i estrowych (truskawki). Jest również wyczuwalna podbudowa słodowa, dająca aromaty biszkoptowe. Również tutaj pojawia się diacetyl (bardziej pod postacią toffi, aniżeli masła). Całość jest całkiem nieźle pijalna, ale ciężko powiedzieć o tym piwie, żeby było nad wyraz ambitne.

Podsumowując, jest to piwo z mało typowym aromatem jak na swój styl, całkiem smaczne (no powiedzmy trochę powyżej średniej), chociaż w pubach z dużą ilością kranów da radę zapewne znaleźć coś ciekawszego (np. Pacific Pale Ale z Artezana).

Ocena końcowa: 7/10

piątek, 24 stycznia 2014

AleBrowar, Golden Monk

0 komentarze


Alkohol: 7,2%
Ekstrakt: 18%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: brak

Cena: 8 zł / 0,3 l [Setka Pub]

Uwagi: Piwo, które w Poznaniu było nad wyraz reglamentowane z butelki i dopiero odwiedziny z najlepszym poznańskim pubie umożliwiły mi degustację. Golden Monk swego czasu wywołał ekstremalną wojnę z uwagi na pierwszą propozycję etykiety - mnie to w 100% ziębi (nic nie jest w stanie mnie zgorszyć, a już na pewno nie taka etykieta) dlatego nie mam zamiaru tutaj wtrącać swoich 3 groszy poza tym, że rozumiem czemu ją zmienili, ale z drugiej strony sam bym po takiej "aferze" jeszcze bardziej zaparł się i wypuścił dokładnie to co się niektórym krzykaczom nie podobało.

Wracając do samego piwa, otrzymany trunek jest koloru złotego, opalizujący. Piana beżowa, średnio obfita, lekko oblepia i opada w przeciętnym tempie. Wysycenie dwutlenkiem węgla poniżej średniej, jednak nie przeszkadza.

Zapachowo dominują tutaj aromaty amerykańskiego chmielu z owocami tropikalnymi, żywicą, sosną i lekką landrynką na czele. Do tego dochodzę lekkie fenole (pieprzne i korzenne). Całość może nie jest nad wyraz genialna, ale jest powyżej średniej i ciężko się tutaj do czegoś przyczepić.

W smaku jest zdecydowanie więcej Belgii niż w aromacie. Mamy fenole (korzenne i pieprzne), lekką gumę balonową i dopiero później trochę amerykańskiego chmielu. Piwo jest dosyć pełne, ale z całkiem nieźle ukrytym alkoholem. Zdecydowanie największym minusem piwa jest niezbyt duża goryczka, która nie potrafi skontrować sporej słodyczy i bazy słodowej. Piwo mimo ponad 7% alkoholu jest całkiem nieźle pijalne, jednak ciężko tutaj o jakieś "ochy" i "achy".

Podsumowując, jest to całkiem niezła (aczkolwiek nie wybitna) interpretacja belgijskiego IPA.

Ocena końcowa: 7,5/10

czwartek, 23 stycznia 2014

Ursa, Bombina Blues

0 komentarze


Alkohol: 6%
Ekstrakt: 15%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [9/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [5/10]
Smak: [5/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: [5/10]

Cena: 7,83 zł / 0,5 l [Centrala Piwna]

Uwagi: Po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemno-wiśniowy trunek. Piana koloru beżowego jest mała, szybko opada i nie oblepia ścianek (na plus jedynie całkiem niezłe zbicie całości). Wysycenie dwutlenkiem węgla na bardzo niskim poziomie intensywności, niby w robust porterze nie jest to nic złego, ale tutaj nie pasuje zbytnio.

W zapachu dominują nuty kawy zbożowe i kakao. Całość niezbyt przypomina portera (jakiegokolwiek), mamy tutaj sporo taniej, sztucznej czekolady z dyskontu za 99 groszy i bliżej temu piwu do Magnusa Czekoladowego i tego typu produktów aniżeli rasowego portera.

Smakowo mamy dużo słodyczy (nawet lekko ulepkowatej) i trochę kwaśności. Pojawia się nuta alkoholowa, sztucznej czekolady, kakao i cykorii. Całość smakuje jak dosładzany schwarzbier, a nie porter.

Podsumowując, piwu daleko do tego, żeby nazywać go robust porterem. Samo w sobie jakoś strasznie złe nie jest (nie daje kanalizą czy innym diacetylem), ale w ogóle nie trafia w mój gust i zdecydowanie ktoś tutaj popłynął ze stylem.

Ocena końcowa: 5/10

środa, 22 stycznia 2014

Ursa, Dobra Karma

0 komentarze


Alkohol: 4%
Ekstrakt: 11,8%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [3/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [8/10]
Opakowanie: [5/10]

Cena: 7,99 zł / 0,5 l [Piwa Świata]

Uwagi: Po przelaniu do pokala otrzymujemy miedziany opalizujący trunek (trochę mało mętny jak na dunkel weizena). Piana koloru szarego jest trochę w stylu coli, na początku spora, ale po chwili znika całkowicie. Bardzo kiepsko to wygląda jeśli weźmiemy pod uwagę, że mamy do czynienia z piwem w stylu pszenicznym (które to są znane z pięknych trwałych pian). Wysycenie dwutlenkiem węgla zdecydowanie wysokie, ale i pasujące.

W zapachu dominują goździki, a w mniejszym stopniu banany, drożdże, toffi i melanoidyny. Całość jest poprawna, ale tylko tyle - piłem masę lepiej pachnących niemieckich dunkel weizenów - a i nawet niektóre rodzime browary restauracyjne w tej materii sobie lepiej radzą.

Smakowo piwo jest dosyć słodkie i pełne (4% alkoholu z niemal 12 stopni Plato pewnie robi swoje), nawet lekko oklejające. Mamy tutaj delikatną kwaskowatość i lekkie nuty rozpuszczalnikowe. Poza tym jest typowy dunkel weizen, są goździki, są melanoidyny (przypieczona skórka od chleba) i są banany - te ostatnie jednak na niemal podprogowym poziomie. Całość jest trochę miałka, aczkolwiek plusem jest to, że nie ma tutaj jakichś większych wad.

Podsumowując, jest to ten typ piwa, którego nie lubię najbardziej - ani to dobre piwo, ani złe. Niemal nic się tutaj nie dzieje, a całość smakuje tak jakby do porządnego ciemnego weizena dolać wody i dosypać trochę cukru.

Ocena końcowa: 6/10

niedziela, 19 stycznia 2014

Tiny Rebel, Urban IPA

0 komentarze


Alkohol: 5,5%
Ekstrakt: 13,5%

Kraj pochodzenia: Walia

Kolor: [7/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: [7/10]

Cena: 13,99 zł / 0,33 l [Piwa Świata]

Uwagi: Walia mimo, że nie jestem takim piwnym potentatem jak Anglia czy nawet Szkocja to piwna rewolucja dotarła również tutaj. Tiny Rebel to browar nowofalowy, w którym próżno szukać klasycznych wyspiarskich mildów, bitterów czy dry stoutów. Urban IPA to piwo w stylu India Pale Ale, w którym do chmielenia użyto europejskich i amerykańskich odmian chmielu.

Po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemnozłoty (wpadający w bursztyn), lekko mętny trunek. Piana jest średnio obfita, opada w przeciętnym tempie i nie oblepia. Nie prezentuje się jednak zbytnio okazale głównie z uwagi na brzydką, szarą barwę i dosyć spore pęcherzyki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności.

W zapachu pierwsze co uderzyło, to fakt, że skądś ten aromat znam. Po chwili namysłu już wiedziałem, że tak pachniały moje pierwsze APA/AIPA, które warzyłem w domu. Mamy tutaj sporo nut chmielowych z sosną i żywicą na czele, do tego nuty tytoniowe i lekko landrynkowe. Intensywność jest przeciętna, brakuje mi tutaj cytrusów, a także przeszkadza wyczuwalny (na szczęście niezbyt mocno) rozpuszczalnik. Całość jest bardzo przeciętna jak na IPA.

Smakowo goryczka jest średniej wielkości, lekko ściągająca. Dominują nuty korzenne i przyprawowe, a nawet delikatnie fenolowe (pieprzowe). Piwo sprawia również wrażenie lekko słonawego. Treściwość na średnim poziomie (nie jest zbytnio wytrawnie, ale na pewno nie jest też słodko). Piwo smakuje ok, ale nie jest jakoś wybitne, brakuje mi tutaj trochę pijalności.

Podsumowując, jest to przeciętny przedstawiciel stylu IPA (AIPA), nie jest strasznie zły, ale nie wywarł na mnie większego wrażenia. Piw w tym stylu wypiłem już sporo (część z nich była arcydziełami) i każde kolejne oceniam coraz ostrzej (wymagam od nich więcej).

Ocena końcowa: 6,5/10

Berliner Kindl, Weisse

0 komentarze


Alkohol: 3%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Niemcy

Kolor: [7/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [7/10]
Opakowanie: [6/10]

Cena: 4,99 zł / 0,33 l [Piwa Świata]

Uwagi: Berliner Weisse to niemiecki styl piwa kwaśnego, jednak w przeciwieństwie do belgijskich lambików tutaj nie uświadczymy fermentacji spontanicznej, a efekt kwaśności wynika z zastosowania bakterii kwasu mlekowego (tych samych, które używane są m. in. w kefirach czy też do przemysłowego wyrobu kiszonej kapusty i ogórków). Drugim ważnym aspektem jest użycie co najmniej 50% słodu pszenicznego w zasypie.

Wracając do samej recenzji, po przelaniu do pokala otrzymujemy bardzo jasny, słomkowy, mętny trunek. Piana jest mała, śnieżno-biała i szybko opada do niewielkiej obręczy. Wysycenie dwutlenkiem węgla dosyć wysokie (ale tutaj pasuje idealnie, nie przeszkadza i nie szczypie w ten sposób w jaki niektóre lagery koncernowe potrafią).

W zapachu mamy trochę nut zbożowych (przywodzą na myśl zapach słodu chwilę po śrutowaniu), a do tego dochodzi delikatna kwaskowatość (taka cytrusowa). Całość jest mało intensywna i przez te zboża nie do końca przyjemna.

W smaku od razu uderza intensywna kwaśność, dosłownie jakby gryźć cytrynę, ale w żadnym wypadku nie jest to nieprzyjemne uczucie (sam lubię kwaśność cytrusów i tutaj mi to nie przeszkadza). Po raz kolejny mamy aromat zbożowy, który niezbyt mi podchodzi (dlatego swego czasu tak narzekałem na jasne lagery Kormorana, one wszystkie miały podobną nutę). Piwo jest bardzo wodniste, ale dzięki kwaśności nad wyraz rześkie.

Podsumowując, jest to na pewno specyficzny styl i podejrzewam, że wielu może ta kwaśność nie przypasować. Mi ten aspekt nie przeszkadzał, a nawet uważam go za przyjemny. Zdecydowanie gorzej jest jednak z tą nutą zbożową, która nie pozwala mi ocenić tego piwa na więcej niż "średniak".

Ocena końcowa: 6/10

piątek, 17 stycznia 2014

Grand Prix American India Pale Ale

0 komentarze


Alkohol: 5,4%
Ekstrakt: 15,5%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [5/10]
Opakowanie: [5/10]

Cena: 7 zł / 0,5 l [Centrala Piwna]

Uwagi: Druga zwycięska receptura Czesława Dziełaka, tym razem za wygranie warszawskiego konkursu piw domowych, gdzie nagrodą było uwarzenie piwa w browarze Ciechan. Styl bardzo zbliżony do Grand Championa (tam był Imperial IPA, tutaj mamy American IPA). Ekstrakt 15,5 stopnia Plato i niewiele ponad 5% alkoholu to raczej dolne granice dla tego stylu (amerykanie mocniejsze APA robią o takich parametrach).

Wracając jednak do samej recenzji, po przelaniu do pokala otrzymujemy złoty, lekko mętny trunek. Piana jest niezbyt obfita, opada w średnim tempie, lekko oblepia ścianki, ale nie prezentuje się zbyt okazale. Wysycenie dwutlenkiem węgla troszkę poniżej średniej i tutaj pasuje całkiem całkiem.

W zapachu dominują oczywiście nurt chmielowe, chociaż sama ich intensywność nie należy do najwyższych jakie mi było dane spotkać w AIPA (nie było takiego "buchnięcia aromatu" już z butelki po odkapslowaniu jak to się czasami zdarza). Mamy tutaj sporo sosny, żywicy i nut korzennych. W dalszej odległości pojawia się landrynka i owoce tropikalne, brakuje mi tutaj trochę cytrusów. Całość sprawia wrażenie lekko słodkiego, przyjemnego, ale nie genialnego.

 Smakowo mamy średnią w kierunku niskiej (jak dla stylu) goryczkę, sporo aromatów chmielowych z nutami sosnowymi, żywicznymi i korzennymi na czele. Piwo jest ekstremalnie pijalne i zdecydowanie świetnie mogłoby się nadawać (mogło, bo teraz jest już nie do dostania) dla początkujących adeptów chmielowych ejlów. Piwo jest świetnie zbalansowane (aczkolwiek sam preferowałbym zdecydowanie wyższą goryczkę), średnio treściwe (nawet lekko w kierunku wytrawnego), jednak brakuje mi tutaj trochę aromatów cytrusowych i owoców tropikalnych.

Podsumowując jest to bardzo smaczne sesyjne piwo, które zdecydowanie mogłoby zagościć na stałe w którymś z browarów należących do Marka Jakubiaka. Nie zmienia to jednak faktu, że brakuje mi tutaj trochę pazura i genialności, który charakteryzuje najlepsza AIPA jakie mi było dane pić.

Ocena końcowa: 8,5/10

czwartek, 16 stycznia 2014

Bojan, Black IPA

0 komentarze


Alkohol: 6%
Ekstrakt: 14%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [9/10]
Piana: [3/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [5/10]
Opakowanie: [5/10]

Cena: 5,80 zł / 0,5 l [Centrala Piwna]

Uwagi: Jest to druga warka tego piwa, pierwsza miała kolor niezbyt podobny do stylu Black IPA, tutaj jednak w tym aspekcie wygląda, że jest już ok (kolor ciemnobrunatny, pod ostrym światłem wiśniowy). Piana beżowa, bardzo mizerna, na dodatek szybko opada do ledwie obręczy. Wysycenie dwutlenkiem węgla trochę poniżej średniej i tutaj całkiem nieźle pasuje.

W zapachu dominują nuty kakao, czekolady mlecznej i śmietanki (trochę jak w milk stoutach). Aromat chmielowy jest bardzo minimalny i piwo w żadnym momencie nie pachnie jak czarne IPA, a raczej mleczny stout. Nie jest to nieprzyjemny zapach, ale jednak spodziewałem się czegoś innego.

W smaku mamy sporo czekolady mlecznej, śmietanki i trochę diacetylu. Jest tu również trochę nut palonych i podobnych do pumpernikla. Całość jest średnio treściwa, z dosyć wysoką kwaśnością, bardzo niską (jak na styl) goryczką i tylko delikatnie wyczuwalnym aromatem chmielowym. Nie jest to niesmaczne piwo, ale na pewno nie mamy tutaj do czynienia z Black IPA, nazwałbym je raczej stoutem mlecznym z delikatnie podwyższonym aromatem chmielowym.

Podsumowując, widać, że browar w Bojanowie ma problemy z tym stylem. Pierwsza warka miała nawet nie ten kolor co trzeba, w drugiej ciągle jest sporo do poprawy. Mam tylko nadzieję, że aktualna jakość wynika z niewiedzy i braku doświadczenia w pracy na nowym sprzęcie, a nie z takiej wizji na ten styl.

Ocena końcowa: 6/10

wtorek, 14 stycznia 2014

AleBrowar, Brown Foot

0 komentarze


Alkohol: 6,2%
Ekstrakt: 16%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [9/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [6/10]

Cena: 7,99 zł / 0,5 l [Piwa Świata]

Uwagi: India Brown Ale, czyli kolejny mocno chmielony ejl z AleBrowaru. Mi to zdecydowanie nie przeszkadza. Po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemnobrązowy trunek, który pod światłem przybiera pięknej, klarownej, wiśniowej barwy. Piana jest beżowa, średnio obfita, opada w średnim tempie i lekko oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla poniżej średniej, jednak w tym przypadku nie przeszkadza.

W zapachu dominują nuty typowe dla ciemnych słodów, lekko palone, kawowe, czekolady mlecznej i kakao, a także karmelowe. Aromaty chmielowe są niemalże zerowe i tylko delikatnie podkreślają słodki charakter piwa. Całość zdecydowanie bardziej pachnie jak brown ale lub brown porter niż IPA - co wcale nie znaczy, że to źle, jest bardzo przyjemnie.

Smakowo piwo jest dosyć pełne, nawet lekko oklejające, z średniej wielkości goryczką, która jest dosyć krótka i przyjemna (no może delikatnie cierpka, ale jednak bardzo delikatnie i nie przeszkadzająco). Dominują tutaj ciemne słody, kawa, czekolada i karmel. Pojawia się również paloność, ale na niezbyt dużej intensywności. Jest tutaj również sporo aromatów chmielowych (ale raczej w tle, jako dodatek do ciemnych słodów), m. in. żywicznych, sosnowych, trawiastych i tytoniowych. Całość jest nieźle zbalansowana i całkiem pijalna.

Podsumowując, jest to kolejny całkiem udany trunek z AleBrowaru, któremu zdecydowanie bliżej do stylów na ciemnych słodach (brown ale/porter, stout), aniżeli mocno chmielonych jasnych ejlów. Nie zmienia to faktu, że piwo warte spróbowania - polecam.

Ocena końcowa: 8/10

niedziela, 12 stycznia 2014

Brackie Imperial IPA

1 komentarze


Alkohol: 8,5%
Ekstrakt: 18,5%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [7/10]
Opakowanie: [8/10]

Cena: 7,70 zł / 0,5 l [Centrala Piwna]

Uwagi: Piwo, które piłem w dniu premiery, ale z uwagi na spore zaległości recenzja pojawia się dopiero teraz (pewnie już wszystkie blogi opisały owego Imperial IPA). Jak wiadomo jest to zwycięzca konkursu piw domowych w Żywcu (podczas Festiwalu Birofilia), uwarzony w cieszyńskim browarze należącym do Grupy Żywiec w oparciu o recepturę Czesława Dziełaka.

Tyle wstępem, wracając do piwa, po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemnozłoty wpadający w bursztyn, lekko mętny trunek. Piana koloru beżowego jest średnio obfita, szybko opada i nie prezentuje się zbyt okazale. Wysycenie dwutlenkiem węgla trochę powyżej średniej i przy tym stylu nie do końca mi to pasuje (mogłoby być delikatnie niższe).

W zapachu dominują oczywiście nuty chmielowe, jak przystało na IIPA. Mamy tutaj sporo nut korzennych (nawet lekko imbirowych), tytoniowe, owoców tropikalnych, a także w mniejszym stopniu żywiczne i sosnowe. Całość jest w odczuciu dosyć słodka, średnio intensywna, ale na pewno przyjemna. Woni alkoholowej o którą sporo osób miało pretensje nie wyczułem (alkohol w aromacie jest nieźle schowany).

W smaku mamy średnią pełnię, przeciętnej wielkości (jak na Imperial IPA) goryczkę i sporo chmielu, który uderza pod postacią nut korzennych, tytoniowych, żywicznych i sosnowych. Brakuje mi tutaj trochę cytrusów i owoców tropikalnych. Pojawia się również po ogrzaniu bardzo delikatny aromat fenolowy (coś jakby palony plastik lub nawet spalenizna, zapach opon po paleniu gumy, itp.), jednak jest na tyle mały, że nie przeszkadza. Również tutaj ciężko czepiać się do alkoholowości, jest oczywiście lekko wyczuwalna, ale nie jest ostra, piekąca i w tym stylu, przy takim woltażu jest jak najbardziej na miejscu. Na plus piwa na pewno całkiem niezła pijalność, piwo nie jest zaklejające (jak niektóre imperiale) i można je pić bez problemu z shakerach czy nonicach 0,5 litra.

Podsumowując, nie jest to zdecydowanie najlepszy Imperial IPA jakie piłem, nie jest to nawet najlepsze polskie piwo tego typu, ale zdecydowanie nie mogę zrozumieć osób, które zrugały to piwo od dołu do góry, bo jest to bardzo smaczny (aczkolwiek nie wybitny) trunek.

Ocena końcowa: 8-/10

sobota, 11 stycznia 2014

Sly Fox, 113 India Pale Ale

0 komentarze


Alkohol: 7%
Ekstrakt: 16,4%

Kraj pochodzenia: Stany Zjednoczone

Kolor: [8/10]
Piana: [8/10]
Zapach: [10/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [9/10]

Cena: 19,50 zł / 0,355 l [Piwa Świata]

Uwagi: American IPA z puszki? W USA to żadna fanaberia a bardzo częsta praktyka, która mi w żadnym wypadku nie przeszkadza, a nawet uważam, że w wielu aspektach jest to lepszy i wygodniejszy sposób na pakowanie piwa. Na plus świetny design tej puchy, zdecydowanie mnie przekonuje. Po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemnozłoty (ciemno bursztynowy), opalizujący trunek, który przywodzi na myśl rodzimy Atak Chmielu (jest ciemniejszy niż większość IPA na amerykańskich chmielach). Piana koloru beżowego jest obfita, leniwie opada i bardzo mocno oblepia ścianki, a przy tym jest dosyć drobno pęcherzykowa i prezentuje się świetnie. Wysycenie dwutlenkiem węgla trochę poniżej średniej i tutaj sprawdza się to jak najbardziej.

Po otwarciu puszki od razu uderza intensywny aromat chmielowy, który dosyć mocno przypomniał mi pierwszą styczność z Atakiem Chmielu (z pierwszą już legendarną warką). Całość jest bardzo intensywna, słodka z ogromną ilością owoców tropikalnych i w mniejszym stopniu żywicznych oraz delikatną landrynką. Na prawdę ciężko jest tutaj znaleźć cokolwiek do czego można by się przyczepić.

Smakowo mamy sporą (ale nie ekstremalną) goryczkę, która na dodatek jest dosyć gładka i smukła (tak to powinno wyglądać w polskich mocno chmielonych piwach!). Całość jest nad wyraz pełna, gęsta, oleista, aż oklejająca całą jamę ustną i zdecydowanie bardziej przypomina Imperial IPA, aniżeli jego słabszą woltażowo wersję. Mamy tutaj sporo nut chmielowych, żywicznych, tytoniowych i ziemistych. Całość jest trochę "cięższa" niż jaśniejsze AIPA, ale pomimo tego pijalność 113 jest bardzo wysoka.

Podsumowując, jest to świetny przedstawiciel American IPA, mimo, że nie do końca typowy. Zdecydowanie jest to szkoła wschodniego wybrzeża USA, na dodatek bliżej temu piwu do IIPA, nie zmienia to faktu, że pije się wyśmienicie i nie żałuję żadnej ze złotówek wydanych na Sly Fox 113.

Ocena końcowa: 9/10

czwartek, 9 stycznia 2014

Książęce, Burgundowe Trzy Słody

0 komentarze


Alkohol: 5,6%
Ekstrakt: 13%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [8/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [5/10]
Smak: [5/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: [8/10]

Cena: paczka od producenta

Uwagi: Kolejne uwarzone przez Kompanię Piwowarską piwo pod szyldem Książęce. Tym razem Burgundowe Trzy Słody - pierwsza część nazwy pochodzi od koloru piwa, który rzeczywiście jest burgundowy (czerwono-herbaciany, klarowny), a reszta jest raczej oczywista (poza słodem jasnym użyto dwóch różnych słodów karmelowych). Dodatkiem są tu również owoce dzikiej róży, ale ten element w żadnym wypadku nie ma dla mnie znaczenia. Piana w piwie jest średniej wielkości, beżowa, szybko opada i lekko oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności.

W zapachu rzeczywiście można wyczuć tą dziką różę, ale zaraz po niej pojawia się sporo utlenienia (mokry karton i nuty miodowe). Mamy tutaj również diacetyl (dziwne, że duży browar "wpadł" z taką wadą), jednak z uwagi na sporą ilość ciemniejszych słodów dających aromaty karmelowe i lekko kakao przybiera on postać toffi (a nie typowej maślanki). Co trzeba pochwalić to fakt, że przynajmniej coś się dzieje w tym piwie.

W smaku dominuje miodowe utlenienie i dzika róża. Pojawia się też typowa dla słodu pilzneńskiego nuta słodowo-zbożowa i lekko melanoidynowa (przypieczona skórka od chleba). Całość jest średnio pełna (w kierunku wytrawnym) z tylko delikatną słodyczą (bardziej karmelową niż cukrową). Goryczka jest minimalna a całe piwo sprawia wrażenie lekko pustego w smaku (wygląda to tak jakby chciano uwarzyć piwo, które będzie inne od jasnego lagera, ale jednak nie aż tak za bardzo).

Podsumowując, z jednej strony jest to lepszy wybór niż większość mocno odfermentowanych jasnych lagerów, z drugiej jednak w tej chwili mamy taki wybór lepszych piw na rodzimym rynku, że za bardzo nie wiem do kogo kierowana jest ta oferta. Może warto w końcu pomyśleć o jakimś porterze bałtyckim, koźlaku lub pilsie (ale takim prawdziwym w stylu Urquella)?

Ocena końcowa: 5/10

środa, 8 stycznia 2014

Pinta, Apetyt na Życie

0 komentarze


Alkohol: 5%
Ekstrakt: 13,1%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [8/10]
Opakowanie: [8/10]

Cena: 6,50 zł / 0,5 l [Piwa Świata]

Uwagi: Pinta przyzwyczaiła nas do wypuszczania albo stylów, które do tej pory nie były dostępne na rynku Polskim, albo do warzenia wariacji, które niewiele mają wspólnego z klasycznymi przedstawicielami stylu za jaki Panowie się wzięli. Apetyt na Życie idzie trochę w kontrze do tego, bo jest to do bólu klasyczny roggenbier, czyli piwo żytnie, które przez długi czas warzył nie istniejący od kilku miesięcy browar Konstancin.

Po przelaniu do szklanki otrzymujemy pomarańczowy, zdecydowanie mętny, z widoczną chmurą drożdży trunek. Piana jest średnio obfita, jednak dosyć szybko opada i tylko lekko oblepia ścianki (nie jest to najlepsze co można uzyskać dla tego stylu). Wysycenie dwutlenkiem węgla zdecydowanie wysokie, nawet trochę za wysokie.

W zapachu dominują nuty fenolowe (goździkowe i w mniejszym stopniu pieprzne), do tego dochodzą guma balonowa i banany, całość jest nie do końca tak "żytnia" jak być powinna, a bliższa niemieckim hefeweizenom. Co nie znaczy, że jest źle - ale z drugiej strony próżno tutaj szukać również jakichkolwiek uniesień.

Smakowo piwo jest pełne, nawet lekko oleiste (to zapewne zasługa żyta w zasypie) z niewielką goryczką (tutaj jest w sam raz), która powoduje, że piwo zdaje się być dosyć słodkie. Mamy tutaj sporo fenoli (goździki i lekka ziemistość), gumę balonową, lekkie nuty drożdżowe i melanoidynowe (przypieczona skórka od chleba). Na minus lekko wyczuwalna woń rozpuszczalnika. Całość jest średnio pijalna i porównywalna do tego co zapamiętałem z degustacji Żytniego z Konstancina.

Podsumowując, nie jest to oczywiście złe piwo, ale po Pincie spodziewam się zawsze więcej niż po innych browarach. Trudno jest się tutaj do czegoś mocno przyczepić, ale też ciężko znaleźć coś za co można by bardzo pochwalić.

Ocena końcowa: 6,5/10

wtorek, 7 stycznia 2014

Pipeworks, Coffee Break Abduction

3 komentarze


Alkohol: 10,5%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Stany Zjednoczone

Kolor: [10/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [9/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [2/10]
Opakowanie: [8/10]

Cena: 44 zł / 0,65 l [Festiwal Birofilia w Żywcu]

Uwagi: Amerykański, potężny woltażowo Russian Imperial Stout, którego zakupiłem w Żywcu, więc miał trochę czasu, żeby się ułożyć. Po przelaniu do pokala otrzymujemy czarny jak smoła trunek, który tylko pod ostrym światłem łapie ciemno rubinowe refleksy. Piana w kolorze cappuccino jest niezbyt obfita, opada w przeciętnym tempie, nie oblepia ścianek i utrzymuje się dosyć długo na powierzchni. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niemal zerowym poziomie (nie przeszkadza to w tym stylu jakoś mocno, ale jednak preferowałbym trochę wyższe).

W zapachu na pierwszym miejscu mamy potężną porcję kawowości (i to takiej drogiej, świeżo mielonej kawy). Następnie pojawia się paloność i sporo utlenienia (jednak bardzo przyjemnego pod postacią rodzynek i suszonych śliwek, a także porto). Jest tutaj również delikatna nuta wanilii i śmietanki (ale nie jest to diacetyl). Całość pachnie bardzo dobrze, średnio intensywnie i jedyne czego mi tutaj brakuje to tego efektu "wow", który czasami się zdarza w piwach najwybitniejszych. Nie zmienia to jednak faktu, że jest kremowo, delikatnie, bez żadnych ostrych i nieprzyjemnych nut (alkohol jest idealnie ukryty).

Smakowo piwo jest bardzo pełne, wręcz oleiste (normalnie okleja całą jamę ustną), a przy tym dosyć słodkie. Goryczka oczywiście występuje, jest nawet całkiem spora (krótka, ale lekko ściągająca i alkoholowa), jednak przez tą dużą słodycz sprawa wrażenie delikatnej. Dominują tutaj nuty kawowe, palone, gorzkiej czekolady oraz utlenione (rodzynki, suszone śliwki i porto). Całość jest nie do końca idealnie zbalansowana głównie przez tą delikatnie za wysoką słodycz.

Podsumowując, jest to na prawdę świetne piwo, aczkolwiek mogło by być w łatwy sposób jeszcze lepsze (albo przez wyższe odfermentowanie, albo przez większość ilość chmielu na goryczkę). Nie zmienia to faktu, że piwo definitywnie warte spróbowania.

Ocena końcowa: 9-/10

poniedziałek, 6 stycznia 2014

[Piwna turystyka] Browar Poziomka - Kujanki

1 komentarze

Browar Poziomka to browar restauracyjny mieszczący się w kompleksie agroturystycznym we wsi Kujanki (północny skraj wojewódzka Wielkopolskiego, niedaleko Złotowa). Jest to naprawdę „koniec świata” (aczkolwiek bardzo urokliwy) i podejrzewam, że głównymi klientami Poziomki są turyści odpoczywający w tych rejonach, a nie bardziej świadomi piwosze. 

Wystartował on 1 kwietnia 2013 roku i jest jednym z najmniejszych browarów w Polsce (sprzęt został dostarczony przez firmę Minibrowary.pl). Warzelnia ma wybicie 3 hektolitry, jednak z uwagi na 5 hektolitrowe tanki fermentacyjne, pełniące również funkcję leżakowych (są 4 takie) każdorazowo warzone jest tylko 2,5 hl (2 warki idą do jednego tanka). Piwo jest bezpośrednio z tanków fermentacyjnych wyszynkowane w restauracji znajdującej się nad browarem (sam browar umiejscowiony jest w piwnicy).

Głównym piwowarem (a de facto jedyną osobą, która zajmuje się procesem wytwarzania piwa) jest syn właścicieli (18-letni), który nigdy wcześniej nie miał styczności z piwem i całości obsługi procesu nauczył się w toruńskim browarze restauracyjnym Jan Olbracht. Również właściciele wcześniej nie mieli większego kontaktu z piwem, dlatego ciężko nie odnieść wrażenia, że brakuje tutaj trochę ugruntowanej wiedzy i doświadczenia w tym zakresie (po krótkiej rozmowie z właścicielem zdążyłem się „dowiedzieć” o kilku piwnych mitach, które środowisko piwne próbuje wyplenić ze świadomości społeczeństwa – ale nie miałem już siły na tłumaczenie). Zdecydowanie widać, że browar restauracyjny to ma być dodatek do całkiem ładnie się prezentującego większego biznesu (pensjonat, restauracja, piwne spa, itd.). Co prawda właściciele są bardzo mili i ciężko im zarzucić złe chęci (sam pojawiłem się przed samymi świętami, gdy restauracja była nieczynna, jednak zostałem ugoszczony, oprowadzony, mogłem spróbować piw – za to wielkie brawa), ale ze swojej strony uważam, że do każdego biznesu trzeba podchodzić profesjonalnie, jeśli ktoś się bierze za piwo powinien posiąść o nim jako taką wiedzę i nie strzelać baboli.

Z tego wynika również fakt, że nie ma co szukać w browarze Poziomka jakichś niespotykanych trunków, stylów typowych dla piwnej rewolucji, itd. Wystartowano tutaj z typową trójką jasne, ciemne i pszeniczne. Gdy odwiedzałem browar dostępne były 2 pierwsze piwa (pszeniczne warzone jest w miesiącach letnich), które nie były pierwsze świeżości (dowiedziałem się, że czasami jedna podwójna warka piwa z tanku fermentacyjno-leżakowego, czyli 500 litrów schodzi nawet przez cały miesiąc). Dostępne było również piwo poziomkowe (pomysł młodego piwowara), które jednak poza dodaniem przed fermentacją soku poziomkowego do czegoś co było delikatnie ciemniejszym pilsem niczym technologicznie nie zachwycało (ale i tak było najświeższe i najsmaczniejsze z całej trójki). Na pytanie o możliwość uwarzenia czegoś bardziej ciekawego (może jakieś próby małej skali, czyli piwowarstwo domowe) usłyszałem, że zdecydowanie nie przewidują tego.

Podsumowując, czy warto się tam wybrać, aby napić się piwa? Specjalnie w tym celu zdecydowanie nie (piwa oferowane nie mają niczego uświadomionemu piwoszowi do zaoferowania). Ja sam zajechałem po drodze (nadrobiłem 50 km) i w takim wypadku jak najbardziej jestem na tak. Same tereny (mimo, że była to zima) są urokliwe i jeśli ktoś chce wyskoczyć na kilka dni pod namiot, kemping, itp. to również można spróbować zainteresować się tym rejonem Polski. Trochę również szkoda, że browar chce iść raczej szlakiem niechlubnym i zatrzymać się niezbyt wyszukanych stylach, na dodatek warzonych na dość przeciętnym poziomie.






niedziela, 5 stycznia 2014

Pinta, Żytorillo

1 komentarze


Alkohol: 5,3%
Ekstrakt: 14%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [6/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [9/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: [8/10]

Cena: 7 zł / 0,5 l [Piwa Świata]

Uwagi: Black IPA z dodatkiem żyta w zasypie? Po raz pierwszy piłem piwo w Warszawie podczas premiery i nie wywarło na mnie zbyt pozytywnego wrażenia. Było to jednak któreś piwo z kolei i dlatego dałem mu drugą szansę w zaciszu domowym.

Na starcie od razu gromkie brawa dla Pinty za wymyślanie ciągle czegoś nowego (czego konkurencja na polskim rynku jeszcze nie pokazała). Po przelaniu do pokala otrzymujemy brązowy, dosyć mulasty i mętny trunek, który nie prezentuje się zbyt atrakcyjnie. Piana koloru beżowego jest średnio obfita, średnio pęcherzykowa, opada w leniwym tempie, przy tym całkiem ładnie oblepia ścianki. Wysycenie na średnim poziomie intensywności, jak dla mnie jak najbardziej ok.

W zapachu dominują nuty zdecydowanie chmielowe i żytnie. Mamy tutaj aromaty trawiaste, tytoniowe, ziemiste i całość zdecydowanie po zamknięciu oczu może wskazywać, że jest to Rye IPA (a nie jej czarna odmiana). Nuty ciemne są bardzo odległe i zdecydowanie delikatne w postaci niewielkiej paloności i kawowości. Jest tutaj dokładnie tak jak Black IPA w zamierzeniu powinna pachnieć (oczywiście z dodatkiem żytnik) i czym powinna się odróżniać od American Stout.

Smakowo pierwsze co uderza do goryczka. Nie jest ona zbytnio wysoka (powiedziałbym, że jak na Black IPA to raczej średnia z małą górką), ale jest bardzo zalegająca i ściągająca, a przy tym mocno męcząca (nawet jak dla mnie - a trzeba pamiętać, że jestem hop-headem i żadne chmielowe wynalazki nie są mi straszne). Śmiem twierdzić, że gdyby ktoś wziął jednego łyka Żytorillo to przez dobre 10 minut czułby te ściągania w ustach. W tym aspekcie trzeba by trochę popracować, ale po wypiciu połowy butelki człowiek się do tego ściągania lekko przyzwyczaja i nie jest już tak źle jak na początku. Poza goryczką mamy oczywiście sporo aromatów chmielowych tj. sosnowych, żywicznych, trawiastych i tytoniowych. Sporo ziemistości (na prawdę sporo) która jest typowa dla zasypu żytniego. Paloność od ciemnych słodów jest bardzo delikatna i na pewno nie dominująca (czyli jak w Black IPA być powinno). Całość jest dosyć pełna, mocno oleista, a przez tą niezbyt przyjemną goryczkę średnio pijalna.

Podsumowując, na pewno wielkim plusem piwa jest to, że pomimo iż piwo jest czarne to czarnych nut niemalże nie ma - czyli obroniono się przed największą bolączką sporej ilości Black IPA. Również nuty żytnie są zdecydowanie wyczuwalne i od razu wiadomo, że jest to Rye IPA. Jedyny element do którego można się przyczepić to ta zalegająca i mało przyjemna goryczka. Jeśli chłopaki z Pinty popracują nad tym to stworzą piwo idealne, na ten moment jest "tylko" bardzo dobre.

Ocena końcowa: 8-/10

sobota, 4 stycznia 2014

Omnipollo, Nathalius

0 komentarze


Alkohol: 8%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Szwecja

Kolor: [7/10]
Piana: [8/10]
Zapach: [9/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [5/10]
Opakowanie: [8/10]

Cena: ~20 zł / 0,33 l [Piwa Świata]

Uwagi: Szwecja to kolejny kraj, który w ostatnich latach dosięgnęła piwna rewolucja. Omnipollo to kontraktowa inicjatywa, która warzyła swoje piwa już w kilku miejscach (najczęściej jednak, tak było również w przypadku omawianego piwa jest to belgijski browar De Proefbrouwerij - znany bardzo dobrze jako dom dla wielu kontraktowych inicjatyw, m. in. Mikkeller warzy tam większość swoich piw). Jest to piwo w stylu Imperial IPA, jednak nietypowe jest to, że w zasypie pojawiają się kukurydza i ryż (niby na pierwszy rzut oka nic ciekawego, ale co pokazała Pinta w Polsce - używanie tych surowców z głową wcale nie musi być czymś złym).

Wracając jednak do samej recenzji, na plus na pewno trzeba zaliczyć etykietę (przynajmniej od strony wizualnej), jednak dla osób nierozeznanych w temacie może być pewnym utrudnieniem (sam front nie zawiera żadnych napisów - co widoczne jest dobrze na fotografii). Po przelaniu do pokala otrzymujemy słomkowy (trochę jaśniejszy niż na fotce, widać od razu, że użyto surowców niesłodowanych), mętny w ładny i równomierny sposób trunek. Piana jest spora, opada w średnim tempie i utrzymuje się do samego końca. Wysycenie dwutlenkiem węgla trochę poniżej średniej i pasuje tutaj idealnie.

W zapachu od początku uderza intensywny aromat chmielowy. Mamy tutaj nuty owoców tropikalnych (mango, papaja, ananas), sporo sosny, świerka i żywicy. Całość pachnie genialnie i chyba jedyny aspekt, który mógłby zostać poprawiony to dodanie chmielu dającego bardziej cytrusowe aromaty.

W smaku mamy całkiem sporą goryczkę, średnio długą, ale bardzo przyjemną i nieściągającą. Piwo jest zdecydowanie wytrawne i bardziej przypomina AIPA aniżeli IIPA. Mi ten fakt akurat nie przeszkadza (wiele razy przy recenzjach IIPA pisałem, że preferowałbym bardziej wytrawne - i tutaj jest dokładnie to czego szukam w tych piwach), ale jeśli ktoś szuka bardziej pełnych piw to raczej Nathaliusa powinien omijać. Dominują tutaj oczywiście nuty chmielowe, sosnowe, świerkowe, w mniejszym stopniu owoców tropikalnych. Całość jest świetnie pijalna, brak tutaj jakichkolwiek nieprzyjemnych nut, alkohol jest niemalże w ogóle niewyczuwalny.

Podsumowując, mimo, że piwo nie zbiera zbytnio przychylnych ocen (w stosunku do innych piw tego browaru - nie wiem, może sam fakt użycia ryżu i kukurydzy niektórych zniechęca), ale jak dla mnie jest to jedno z lepszych Imperial IPA jakie piłem od dłuższego czasu. Zdecydowanie polecam.

Ocena końcowa: 9-/10

piątek, 3 stycznia 2014

De Molen, Rasputin

0 komentarze


Alkohol: 10,4%
Ekstrakt: 23%

Kraj pochodzenia: Holandia

Kolor: [9/10]
Piana: [3/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [2/10]
Opakowanie: [2/10]

Cena: 23 zł / 0,33 l [Festiwal Piw Rzemieślniczych - Annopole]

Uwagi: Russian Imperial Stout z holenderskiego browaru De Molen. Po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemnobrunatny trunek. Piana koloru jasnobrązowego jest mizerna, na dodatek szybko opada i po chwili pozostają po niej wyłącznie niewielkie wysepki pływające po powierzchni. Wysycenie dwutlenkiem węgla niemalże zerowe, tutaj jakoś to mocno nie przeszkadza, aczkolwiek piłem już tak samo mocne RIS z wyższym wysyceniem i pasowało mi to bardziej.

W zapachu czuć zdecydowanie utlenienie, te pozytywne w postaci porto, rodzynek i suszonych śliwek, ale też te mniej przyjemne w postaci mokrego kartonu. Do tego dochodzą nuty karmelowe i wyczuwalna lekka kwaśność (jeśli wyłącznie od ciemnych słodów to jednak z intensywnością powyżej średniej).  Alkohol jest dosyć ostry i nieprzyjemnie uderzający z nozdrza. Zdecydowanie brakuje mi tutaj również aromatów czekoladowych i kawowych. Całość jest co najwyżej przeciętna, po RIS wymagam zdecydowanie więcej.

W smaku pierwsze co uderza to spora pełnia, gęstość, niemalże oleistość. Powoduje to, że piwo jest dosyć słodkie, aczkolwiek na plus, że kontruje je goryczka (średniej wielkości, lekko ściągająca). W piwie dominują paloność i nuty utlenienia - suszone śliwki i rodzynki. Po raz kolejny brakuje mi większej ilości nut czekoladowych i kawowych. Jeśli chodzi o alkohol to w smaku jest on zdecydowanie lepiej ułożony i nie przeszkadza tak jak przy wąchaniu. Kręci się tutaj również jakiś dziwny i niezbyt przyjemny aromat, który ciężko mi opisać (trochę jakby pleśniowy), przez co całość nie jest tak dobrze odbierana jakby mogła być.

Podsumowując, jest to bardzo przeciętny przedstawiciel tego chyba najbardziej wdzięcznego stylu. Trochę szkoda, bo ewidentnie widać, że De Molen ma potencjał, którego nie potrafi często wykorzystać (są chyba najbardziej nierównym browarem z jakiego było mi dane pić piwa).

Ocena końcowa: 6/10

Nomada, Humala IPA

0 komentarze


Alkohol: 7,3%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Hiszpania

Kolor: [7/10]
Piana: [8/10]
Zapach: [4/10]
Smak: [5/10]
Nasycenie: [8/10]
Opakowanie: [8/10]

Cena: ~21 zł / 0,33 l [Piwa Świata]

Uwagi: Kiedy mówimy "rewolucja piwna w Europie" to najczęściej przychodzą nam na myśl Włochy, czasami Wielka Brytania (aczkolwiek ten drugi kraj nigdy nie był piwną pustynią). Niemcy i Czesi mieli swoje lagery, Belgowie oraz Francuzi i Holendrzy (te 2 ostatnie kraje głównie w rejonach leżących niedaleko Belgii) swoje ejle, ale największą pustynią Europy zawsze pozostawały kraje południa. Drugą nacją, która na ten moment najlepiej wykorzystała piwną rewolucję (po wspomnianych już Włochach) jest Hiszpania. Wystarczy spojrzeć na ratebeer i okazuje się, że na ten moment ich piwny rynek wygląda na ciekawszy niż to co mamy u siebie w Polsce (a przecież ostatnimi czasy nie mamy co narzekać). Browar Nomada to browar kontraktowy, a nawet bardziej wędrowny (w stylu duńskiego Mikkellera), który do tej pory uwarzył piwa w kilku hiszpańskich browarach nowej fali. Jest to również jeden z lepiej znanych przedstawicieli tamtejszej sceny craft.

Wracając jednak do samej recenzji, pite przeze mnie piwo uwarzone zostało w stylu American IPA (ten styl jest koniem napędowym niemalże w każdym kraju, który wcześniej był piwną pustynią). Po przelaniu do pokala otrzymujemy złoty, mętny (zapewne od chmielenia na zimno) trunek. Piana jest spora, opada w przeciętnym tempie i ładnie oblepia ścianki. Do tego momentu było jak najbardziej ok, można również wspomnieć o całkiem niezłej, mocno artystycznej etykiecie. Jednak dalej było już niestety gorzej. Wysycenie dwutlenkiem węgla jest ewidentnie za wysokie, piwo jest przesycone, co po przeczytaniu dalszej części ewidentnie wskazuje na jakąś infekcję.

W zapachu od razu w nozdrza uderza spora ilość kwaśnych (w takim winnym stylu) nut, pojawia się rozpuszczalnik i lekkie utlenienie. Chmiel amerykański też gdzieś tam krąży, ale jest ewidentnie przykryty przez owe niezbyt przyjemne wady sensoryczne.

Smakowo mamy średniej wielkości goryczkę, która jest jednak dosyć ściągająca. Pojawia się tutaj kwaśność (na szczęście bardziej mlekowa niż octowa i w intensywności umożliwiającej picie) oraz lekko piwniczny aromat (anizol). Do tego dochodzą nuty winne, chmielowe pod postacią żywiczności i tytoniowości, a także zbożowość typowa dla słodu pilzneńskiego. Piwo jest niezbyt przyjemne, ewidentnie z rozpoczętym procesem infekcji jakimiś niechcianymi bakteriami lub dzikimi drożdżami, ale jeszcze na takim etapie, że piwo idzie radę wypić - jednak przyjemność z tego nie jest zbytnio wysoka.

Podsumowując, nie tylko niektórym naszym browarom kontraktowym zdarzają się ewidentne wtopy. Również rzemieślnicy z południa potrafią mieć problemy z utrzymaniem jakości. Chętnie spróbowałbym tego piwa jeszcze raz, świeżego, bo zakupiona przeze mnie butelka była ewidentnie wadliwa i nie podejrzewałbym browar Nomada o celowe wypuszczanie takowego piwa od siebie. Na ten moment jednak zdecydowanie odradzam zakup Humala IPA dostępnego w polskich sklepach.

Ocena końcowa: 5/10

czwartek, 2 stycznia 2014

Emelisse, Smoked Rye IPA

0 komentarze


Alkohol: 6,2%
Ekstrakt: 15%

Kraj pochodzenia: Holandia

Kolor: [8/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [6/10]

Cena: 14,99 zł / 0,33 l [Piwa Świata]

Uwagi: Jeśli powiem, że recenzowane piwo to IPA chmielona amerykańskimi odmianami chmielu to zapewne sporo osób już będzie na tak. Jeśli dodam, że uwarzono je z dodatkiem słodu żytniego to zapewne większość wpadnie w euforię. A jeśli na koniec dodam, że piwo jest dodatkowo piwem wędzonym? Emelisse to obok De Molena chyba najbardziej znany przedstawiciel holenderskiej sceny piw rzemieślniczych. Tylko o ile ten drugi miał już wpadki, tak Emelisse do tej pory nigdy mnie nie zawiodło. Dlatego tak bardzo rozochocony byłem przystępując do degustacji.

Wracając jednak do samej recenzji, po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemnozłoty, wpadający w bursztyn, mętny trunek (który jednak prezentuje się całkiem ładnie). Piana jest średnio obfita, jednak gęsta i mocno kremowa w konsystencji, dosyć leniwie opada i lekko oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla trochę poniżej średniej i pasuje tutaj idealnie.

W zapachu od razu wiemy, że jest to wędzone IPA. Mamy tutaj miks aromatów chmielowych (głównie świerkowe i sosnowe), a także wędzonych (nuty szynkowe, zdecydowanie bliższe niemieckim rauchom, aniżeli wyspiarskim). Całość jest średnio intensywna i jedyne czego mi tutaj brakuje to nut typowych dla piw żytnich. Ale i tak jest świetnie.

W smaku mamy średniej intensywności goryczkę chmielową. Na pierwszym planie występują nuty wędzonej szynki, a dopiero za nimi pojawia się chmielowy aromat z sosną, świerkiem i tytoniem na czele. Mamy tutaj również lekką ziemistość, która jest typowa dla piw żytnich. Kolejny aspekt, na który warto zwrócić uwagę to pełnia piwa. Piwo jest nad wyraz gęste, niemalże oleiste (to też jest typowe dla rye beers) i aż trudno uwierzyć, że ekstrakt początkowy wynosi zaledwie 15 stopni Plato. Na plus również brak jakichkolwiek aromatów alkoholu, lub innych nieprzyjemnych, które mogłyby obniżać ocenę.

Podsumowując, jest to jedno z najlepszych piw, jakie piłem ostatnimi czasy, a Emelisse pokazuje, że jest jednym z najciekawszych i najstabilniejszych browarów rzemieślniczych w Europie. Zdecydowanie polecam.

Ocena końcowa: 9/10

Olimp, Prometeusz

0 komentarze


Alkohol: 5,5%
Ekstrakt: 14,1%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: [5/10]

Cena: 6,99 zł / 0,5 l [Piwa Świata]

Uwagi: Piwo z drugiej warki (co ważne, bo pierwsza zbierała bardzo niepochlebne opinie). Po przelaniu do pokala otrzymujemy miedziany, mętny, z lekką zawiesiną trunek. Piana jest średnio obfita, szybko opada do niewielkiego kożucha i lekko oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla zdecydowanie poniżej średniej i moim zdaniem powinno być przynajmniej trochę wyższe.

W zapachu dominują nuty chmielowe, dosyć słodkie, landrynkowe i lekko żywiczne. Diacetyl jest bardzo minimalny i nie ma za bardzo co się czepiać o jego intensywność w tym wypadku. Za to pojawia się niezbyt przyjemna i dosyć intensywna nuta rozpuszczalnikowa (a za tym aromatem niezbyt przepadam). Trzeba jeszcze dodać, że pojawiają się tutaj również nuty przypieczonej skórki od chleba (melanoidynowe).

Smakowo piwo jest dosyć wodniste jak na swój ekstrakt, goryczka jest średniej wielkości, ale nie należy do zbytnio przyjemnych (długo finiszująca, ale tempa i ściągająca). Mamy tutaj aromaty żywiczne, ziemiste i melanoidynowe. Pijalność jest średnia i raczej po jednej wypitej butelce nie ma się ochoty, aby sięgnąć po kolejne.

Podsumowując, piwo jest przeciętne i nawet pomimo wyeliminowania ekstremalnego diacetylu jaki był w pierwszej warce (przynajmniej tak to wynika z ocen innych blogerów, forumowiczów, itd.) nadal nie jest to szczyt kunsztu piwowarskiego.

Ocena końcowa: 6/10

środa, 1 stycznia 2014

Olimp, Hera

0 komentarze


Alkohol: 4%
Ekstrakt: 12,1%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [9/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [5/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [2/10]
Opakowanie: [5/10]

Cena: 6,99 zł / 0,5 l [Piwa Świata]

Uwagi: Po przelaniu do pokala otrzymujemy czarny trunek, który tylko pod ostrym światłem nabiera rubinowych przebłysków. Piana jest niezbyt obfita, lekko oblepia ścianki i bardzo szybko opada. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niemalże zerowym poziomie (ja wiem, że stouty do zbytnio nasyconych nie należą, ale tutaj to już przesada).

W zapachu pierwsze co jest wyczuwalne, to niezbyt przyjemna nuta rozpuszczalnikowa (czyżby problemy z utrzymaniem temperatury fermentacji?). Dopiero dalej mamy aromaty kawowe i lekko mleczne. Całość jest mało intensywna i jakoś do końca mnie nie przekonuje.

W smaku dominują nuty kawowe, śmietankowe i czekoladowe, czyli dokładnie tak jak powinno to wyglądać w przypadku milk stoutów. Całość jest delikatnie słodka, ale przy tym również mocno wytrawna (w sensie lekka, a nawet wodnista). Słodycz wynika zapewne z niefermentowalnej laktozy oraz bardzo niskiej goryczki chmielowej (nie ma za bardzo elementu, który mógłby kontrować nawet taką delikatną słodycz). Całość jest świetnie pijalna i chyba największy minus o którym można wspomnieć to te nieszczęsne niskie nasycenie CO2.

Podsumowując, piwo zdecydowanie lepiej smakuje niż pachnie, podniósłbym trochę wysycenie, ale ogólnie rzecz ujmując Hera to bardzo smaczny trunek, który pije się z przyjemnością.

Ocena końcowa: 7,5/10