Lista ocenionych piw

niedziela, 28 kwietnia 2013

Lambrate, Ligera

1 komentarze


Alkohol: 5%
Ekstrakt: 12,5%

Kraj pochodzenia: Włochy

Kolor: [6/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [5/10]
Opakowanie: [9/10]

Cena: 18,90 zł / 0,5 l [Piwa Świata]

Uwagi: Kolejne piwo z włoskiego browaru post-rewolucyjnego, tym razem Birrificio Lambrate mieszczącego się w Mediolanie (polecam spojrzeć jak wygląda wejście do browaru http://goo.gl/maps/67UPl ;)). Piwo, które degustowałem miało być wg zapewnień amerykańską interpretacją stylu Pale Ale, jednak już po przelaniu trunku do szklanki pojawia się małe zaskoczenie - piwo jest zdecydowanie za ciemne jak na APA, ciemno-bursztynowe i dosyć mętne (w tym względzie zdecydowanie bardziej przypomina wyspiarskie bittery). Piana koloru beżowego jest niewielka, szybko opada do średnio się prezentującego kożucha i ogólnie wygląda niezbyt okazale. Wysycenie dwutlenkiem trochę poniżej średniej, ale tutaj jakoś to nie przeszkadza.

W zapachu pojawiają się nuty słodowe, chmiel jest tylko lekko zaakcentowany (gdzie ta APA ja się pytam?!), na dodatek nie ma co liczyć tutaj na cytrusy czy owoce tropikalne. Chmiel nadaje tutaj aromatów żywicznych, lekko waniliowych i przypomina trochę polski chmiel Lubelski użyty w większej ilości do jakiegoś górniaka domowej roboty. Poza tym pojawia się również lekka woń alkoholowa co przy piwie o ekstrakcie ledwie trochę ponad 12 stopni Plato nie powinno mieć miejsca. W tym aspekcie byłem mocno rozczarowany, mimo, że oczywiście nie było to coś okropnego, ale po takich stylach spodziewam się po prostu więcej.

W smaku atakuje średniej intensywności goryczka, która jednak jest trochę tępa i ściągająca. Znów mamy niewiele aromatów, nuty chmielowe są tylko lekko nakreślone pod postacią żywiczną i ziemistą. Pojawia się również nuta słodowa i lekko waniliowa. Całość sprawia wrażenie lekko słonawego. Piwo jest średnio pełne, nie za wytrawne, nie za słodkie - i chyba tylko całkiem niezła pijalność ratuje Ligerę.

Podsumowując, gdyby nie informacja, że jest to piwo w stylu American Pale Ale to pewnie nie byłbym tak zawiedziony, bo jako piwo w stylu Pale Ale w europejskim wydaniu sprawdza się nawet, nawet. Ale jeśli ktoś liczy na cytrusowe uniesienia niech lepiej zostanie przy polskich wyrobach od Artezana czy Widawy. Tutaj amerykańska jest tylko goryczka (i zapewne ilość IBU), cała reszta jednak znacząco odbiega od wzorca.

Ocena końcowa: 7/10

sobota, 27 kwietnia 2013

AlterBeer, #5 American Pale Ale

0 komentarze


Alkohol: 5,5%
Ekstrakt: 14%

Kraj pochodzenia: Polska (browar domowy)

Kolor: [7/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [7/10] (świeże 9/10)
Smak: [9/10]
Nasycenie: [6/10]

Uwagi: Kolejne piwo własnej roboty, które uwarzyłem w połowie listopada, a zabutelkowałem w połowie grudnia. Wypiłem już większość butelek z tej warki, ale z oceną czekałem do samego końca, żeby opisać również to jak się piwo zmieniało w czasie. Było to pierwsze piwo uwarzone wg mojej w pełni autorskiej receptury, dosyć proste surowcowo, ale jednak wydaje mi się, że wyszło całkiem nieźle. Zastosowałem tutaj w zasypie wyłącznie słód jednego rodzaju (pilzneński) oraz 2 chmiele amerykańskie jeszcze z końcówki zbiorów 2011, która w tamtym czasie ostała się w sklepach dla piwowarów domowych (Chinook na goryczkę oraz Palisade na aromat i do chmielenia na zimno). Chmielu było łącznie 150g na 20 litrów piwa, a do fermentacji wykorzystałem suche drożdże US-05.

Wracając do recenzji, po przelaniu do szklanki otrzymujemy złoty, lekko mętny i opalizujący trunek. Piana jest średniej wielkości opada dosyć wolno (lecz jednostajnie) do kożucha, który utrzymuje się do samego końca. Przy okazji piana lekko oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności i tutaj pasuje idealnie.

W zapachu świeże piwo (1-2 tygodnie po zabutelkowaniu) miało dosyć intensywny, bardzo przyjemny aromat amerykańskich chmieli z cytrusami, nutami sosnowymi i żywicznymi. Całość grała ze sobą idealnie i nie można było wyczuć żadnych nut, które mogłyby świadczyć o jakichkolwiek wadach sensorycznych. Z biegiem czasu intensywność aromatu malała, znikły cytrusy (pozostały tylko sosna i żywiczność), pojawiły się za to niezbyt przyjemne nuty z landrynką i lekkim rozpuszczalnikiem na czele. Pojawiły się również estry dające bardziej owocowe zapachy i kierujące piwo w kierunku belgów.

Smakowo piwo starzeniu oparło się zdecydowanie lepiej. Spora goryczka była od początku do końca tak samo intensywna, mieliśmy tutaj nuty cytrusowe, które jednak znikały z każdym kolejnym miesiącem leżakowania piwa. Za to niezmiennie królowały aromaty trawiaste, sosnowe i żywiczne. Pojawiała się nuta ziołowa, lekko tytoniowa i popiołowa. Całość na początku była dosyć wytrawna, aby z wiekiem kierować się bardziej w stronę piw bardziej treściwych, ale zdecydowanie nie słodkich, czy nad wyraz pełnych. Jedyny aspekt do którego muszę się przyczepić już od początku to brak askamitności, która tak mi się zawsze podobała w najlepszych piwach APA/AIPA.

Podsumowując, jest to moje najbardziej udane piwo. Przy okazji pokazało, że mocno chmielone ejle warto pić szybko, nawet już tydzień po zabutelkowaniu, bo z każdym kolejnym tygodniem nic nie zyskiwało, a raczej traciło (głównie na aromacie). Jestem zadowolony z tej warki i z ewentualnymi lekkimi modyfikacjami mam zamiar je warzyć co jakiś czas (myślę o obniżeniu temperatury fermentacji o 2-3 stopnie co może zapobiegnie pojawianiu się nut estrowych w dłużej poleżakowanych piwach).

Ocena końcowa: 8,5/10

piątek, 26 kwietnia 2013

Flying Dog, Barrel-Aged Gonzo Imperial Porter

0 komentarze


Alkohol: 9,5%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Stany Zjednoczone

Kolor: [10/10]
Piana: [4/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [4/10]
Opakowanie: [10/10]

Cena: 19,95 zł / 0,355 l [Piwa Świata]

Uwagi: Piwo, które z jednej strony jest mocno chmielone amerykańskimi odmianami chmielu (przez co zaleca się je pić dosyć szybko), a z drugiej ma sporą zawartość alkoholu i jest ciemne (przez co powinno trochę poleżakować i nabrać "ogłady"). Wersję nieleżakowaną w drewnianych beczkach wypiłem jako świeżo zakupiony napitek pół roku temu i był genialny, po tej droższej wersji spodziewałem się jeszcze więcej. Zawiodłem się jednak trochę... Ale do rzeczy.

Po przelaniu do pokala otrzymujemy czarny, nawet pod ostrym światłem trunek. Piana koloru kawy z mlekiem jest mała i szybko znika tak, że po chwili zostaje ledwie widoczna obręcz i nic więcej. Ale również tamten Gonzo miał z tym problemy. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niskim poziomie intensywności.

Po pierwszym powąchaniu piwa konsternacja - gdzie się podział ten genialny chmielowy aromat, który od pół roku nadal tkwi w mojej głowie?! Mamy tutaj nuty porto, sherry, suszonych śliwek i wiśni w likierze (czyli typowe oznaki utlenienia). Do tego pojawia się średnio mi pasująca słodycz, mocno wyczuwalna woń alkoholu i tylko lekko nakreślone nuty czekoladowe. Pytam jednak po raz wtóry - gdzie jest chmiel?!

W smaku pierwsze co uderza to spora słodycz, która kontrowana jest tylko lekką palonością i niezbyt intensywną goryczką. Po raz wtóry dominują aromaty typowe dla utlenienia (porto, sherry, suszone śliwki, wiśnie, rodzynki). Całość nabiera też trochę nut podobnych do czerwonych win typu Bordeaux. Czekolada jest zdecydowanie w odwrocie, a o aromatach chmielowych można całkiem zapomnieć. Pojawia się również ogrzewający i średnio ukryty alkohol, który jednak nie przeszkadza tak mocno jak w zapachu. Piwo jest moim zdaniem średnio zbalansowane, nawet w kierunku przesadnej słodyczy (a co najmniej rzuca się brak konkretnej goryczki, która mogłaby kontrować tą słodycz).

Podsumowując, nie chce mi się wierzyć, że to piwo od początku mogłoby się tak diametralnie różnić od tej wersji, którą piłem w listopadzie. W takim wypadku muszę z całą stanowczością stwierdzić, że leżakowanie nie służy temu porterowi. Nie jest to oczywiście piwo złe, ale na tle genialnych doświadczeń z wersją świeżą nie prezentuje się również jakoś mocno oszałamiająca. Piwo po przeleżakowaniu zdecydowanie bardziej przypadnie do gustu fanom porterów bałtyckich, aniżeli hop headom lubującym się w ekstremalnej goryczce i tonie aromatów chmielowych wprost z USA.

Ocena końcowa: 7/10

środa, 24 kwietnia 2013

Sierra Nevada, Kellerweis

0 komentarze


Alkohol: 4,8%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Stany Zjednoczone

Kolor: [6/10]
Piana: [3/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [5/10]
Opakowanie: [9/10]

Cena: 12,50 zł / 0,35 l [Centrala Piwna]

Uwagi: Piwo w typowo niemieckim, pszenicznym stylu z USA. Sam trunek jest koloru słomkowo-pomarańczowego, lekko mętny (jak na hefeweizeny niezbyt mocno) i z zdecydowanie słabo się prezentującą pianą, która jest mała, dziurawa i szybko opada ledwie do obręczy. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niezbyt wysokim poziomie intensywności, nie pasuje do stylu w żadnym wypadku.

W zapachu jest bardzo typowo dla tego stylu, tj. dominują tutaj nuty goździków oraz bananów (w trochę mniejszym stopniu). Całość jest niezbyt intensywna, bardzo poprawna (trudno się tutaj do czegoś przyczepić), ale jednak zdecydowanie bez szału i jakichkolwiek "ochów" i "achów".

W smaku piwo zdominowane jest przez goździki, które zdecydowanie przeważają na aromatami bananowymi. Całość jest delikatnie słodka i kwaskowata, a także wodnista. Nie ma tutaj większych wad, które mogłyby obniżyć ocenę finalną, ale również ciężko jest podać jakikolwiek pozytywny aspekt tego piwa.

Podsumowując, jest to poprawna pszenica, która jednak z uwagi na kosmiczną cenę i dziesiątki tego typu smaczniejszych piw z Niemiec, które można dostać w Polsce jest zakupem zdecydowanie nieopłacalnym.

Ocena końcowa: 6/10

wtorek, 23 kwietnia 2013

Widawa, Kuguar

1 komentarze


Alkohol: 6,5%
Ekstrakt: 16,5%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [6/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [5/10]
Opakowanie: brak

Cena: 8 zł / 0,5 l [Setka Pub]

Uwagi: Piwo w stylu AIPA z browaru Widawa. Otrzymane piwo jest koloru jasno-miedzianego i wygląda zupełnie inaczej niż na zdjęciu (zdecydowanie lepiej). Piana białego koloru jest średniej wielkości, opada bardzo powoli, długo się utrzymuje i całkiem nieźle oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niezbyt wysokim poziomie intensywności, jednak nie przeszkadzało to zbytnio.

W zapachu dominują nuty sosnowe (również świerkowe, trochę przypominało to odświeżacze do powietrza o zapachu leśnym lub "choinki samochodowe" - ale nie była to wada, bo całość była świeża i całkiem przyjemna) i w mniejszym stopniu trawiaste oraz żywiczne. Zdecydowanie słabiej wyczuwalne są nuty cytrusów. Całość jest średnio intensywna i w tym aspekcie jednak trochę odbiega od najlepszych.

W smaku dominuje średniej wielkości goryczka (która jednak imho mogłaby być trochę wyższa), która plusuje gładkim i krótkim finiszem. Mamy tutaj po raz wtóry sosnę, żywicę i aromaty trawiasty. Cytrusy są tutaj tylko lekko nakreślone, ale fajnie podsumowują całość. Piwo jest średnio treściwie, powiedziałbym, że nawet w kierunku piw wytrawnych, ale dzięki temu nie jest ulepkowate i pije się się zdecydowanie chętnie i szybko.

Podsumowując, jest to bardzo smaczne piwo w tym stylu, ale jednak do najlepszego AIPA nadal mu brakuje (Rowing Jack wciąż pozostaje wzorem dla wszystkich polskich ejlów tego stylu). Ze swojej strony zdecydowanie polecam.

Ocena końcowa: 8,5/10

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Williams Brothers, March Of The Penguins

0 komentarze


Alkohol: 4,9%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Szkocja

Kolor: [9/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [5/10]
Opakowanie: [9/10]

Cena: 14,99 zł / 0,5 l [Piwa Świata]

Uwagi: Po przelaniu do szklanki otrzymujemy ciemny trunek, który pod światłem nabiera refleksów rubinowo-brązowych. Piana jest beżowa, mała i opada w średnim tempie, przy czym nie pozostawia na ściankach żadnych śladów. Wysycenie dwutlenkiem węgla niezbyt wysokie, jednak tutaj pasuje idealnie.

W zapachu mamy sporo nut czekoladowych i śmietankowych, całość jest zdecydowanie aksamitna i tylko lekko palona. Na sieci nie znalazłem takiej informacji, ale wg mnie jest to bardzo typowy milk stout. Piwo pachnie bardzo dobrze, ale jednak trochę za grzecznie.

Smakowo znów na pierwszym planie czekolada i śmietanka, którym akompaniuje delikatna nuta orzechowa. Tutaj aksamitność poprzedzielana jest lekko chropowatym finiszem, delikatną palonością i lekką kwaskowatością wynikająca z ciemnych słodów. Piwo jest dosyć wytrawne i lekko wodniste w smaku, ale dzięki braku słodyczy pije się je z niekłamaną przyjemnością.

Podsumowując jest to bardzo udany stout, tylko trochę zbyt grzeczny. Ze swojej strony zdecydowanie chciałbym się napić tego piwa z angielskiej pompy lub chociaż nagazowanego mieszanką dwutlenku węgla i azotu. Na pewno piwo warte spróbowania.

Ocena końcowa: 8/10

niedziela, 21 kwietnia 2013

Meantime, Yakima Red

0 komentarze


Alkohol: 4,1%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Anglia

Kolor: [9/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: [9/10]

Cena: 12,50 zł / 0,33 l [Piwonia - Warszawa]

Uwagi: Piwo w stylu Amber Ale z angielskiego browaru Meantime. Jednak słowo Yakima w nazwie jest kluczowa, ponieważ odnosi się do amerykańskiego regionu w stanie Waszyngton, który jest znany na całym świecie jako główne zagłębie winiarstwa amerykańskiego, ale również od jakiegoś czasu jako zagłębie chmielowe. To na tym terenie rośnie większa część wszystkich nowoczesnych odmian chmielu, które zostały tak ukochane przez piwnych rewolucjonistów. Yakima Red powstała w oparciu o 5 różnych odmian chmielu z tamtego regionu, jednak nigdzie nie znalazłem informacji o jakie konkretnie chodzi.

Mamy zatem piwo typowo angielskie (ledwie 4% alkoholu, ciemniejsza barwa), ale jednak uraczone amerykańskimi chmielami. Po przelaniu do pokala z świetnie się prezentującej butelki otrzymujemy genialnie wyglądający ciemno bursztynowy, wpadający w rubin i w pełni klarowny trunek. Trochę gorzej wygląda sprawa piany, która jest szaro-beżowa, niezbyt duża, posiada średniej i duże pęcherzyki, a przy tym dosyć szybko opada, tak, że koniec końców jej odrobina pozostaje na krawędzi. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności (jak na piwa wyspiarskie to nawet powyżej średniej).

W zapachu od razu wiadomo, że mamy tutaj użyte amerykańskie chmiele. Są aromaty cytrusowe z grejpfrutami na czele, owoców tropikalnych, lekko landrynkowe, o natężeniu średnim (na tle większości AIPA nie wygląda to porażająca, ale jak na tak lekkiego bursztynowego ejla jest świetnie). Brakuje mi tutaj trochę nut od ciemniejszych słodów, ale zapewne amerykańskie chmiele dosyć mocno przykryły całą resztę i to jest jeden z ważniejszych powodów takiego a nie innego aromatu.

W smaku piwo jest dosyć wytrawne i wodniste z średniej intensywności goryczką (idącą w kierunku niskiej), przez co jednak piwo jest nad wyraz pijalne. Mamy tutaj aromaty cytrusowe i w mniejszym stopniu sosnowe oraz żywiczne. Pojawia się również odrobina karmolowości i jakiś dziwny posmak, który nie jest zbyt przyjemny, jednak nie potrafię go zidentyfikować (trochę jak mokra szmata, ale nie do końca). Na szczęście ten ostatni aromat nie jest zbyt intensywny. Całość jest nieźle zbalansowana, jednak też trochę zbyt ugrzeczniona - brakuje mi tutaj większego pazura.

Podsumowując, jest to bardzo dobry przykład tego jak amerykańska rewolucja wkracza na angielskie salony. Piwo bardzo smaczne, sesyjne, ale jednak do najlepszych brakuje mu trochę.

Ocena końcowa: 8/10

sobota, 20 kwietnia 2013

[Piwne reklamy] #005

0 komentarze
Kolejny odcinek piwnych reklam, tym razem jak niemal zawsze reklama amerykańskiego giganta (dużo mają świetnych reklam - cóż zrobić?), legendarna już seria od meksykańskiego Dos Equis, a także coś z niemal końca świata (Tasmanii).


1. Dos Equis - Most Interesting Man In The World

Popularna głównie w internecie seria reklam, która zdobyła jeszcze większą popularność dzięki setkom memów tworzonych z wykorzystaniem facjaty głównego bohatera tych krótkich reklam (znanego serialowego aktora Jonathana Goldsmitha). Lektorem w reklamach jest Will Lyman, znany głównie z serii dokumentalnej Frontline.


2. Bud Light - Swear Jar

Reklama wyświetlana podczas Super Bowl kilka lat temu, która powstała na fali bud.tv, gdzie piwo grało niemal zerową rolę, a mówić się miało głównie o marce. Sama reklama w zabawny sposób pokazuje zachowanie w korporacji, w której każdy wulgaryzm gratyfikowany jest przymusem oddania drobnych do słoika.


3. Boag's Draught - From The Pure Waters of Tasmania

Co potrafi zdziałać czysta, magiczna woda wypływająca prosto z tasmańskich gór? Tego można się dowiedzieć po obejrzeniu reklamy australijskiego piwa Boag's Draught, który jest jednak typowym koncernowym jasnym lagerem i poza ciekawą reklamą nie ma zapewne nic więcej do pokazania. 


Krakauer, Niefiltrowany

0 komentarze


Alkohol: 5,5%
Ekstrakt: 12%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [6/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [5/10]
Smak: [5/10]
Nasycenie: [7/10]
Opakowanie: [8/10]

Cena: paczka od producenta

Uwagi: Po przelaniu do szklanki otrzymujemy średnio się prezentującego, mętnego lagera. Mętność ta jest jednak nierównomierna z uwagi na to, że osad jest dosyć mocno zbity na dnie butelki (plus, że jeśli ktoś chciałby piwo niemal klarowne to nie będzie miał problemu z takim nalaniem piwa, aby tak było). Piana koloru białego, średniej wielkości i w dosyć wolnym (aczkolwiek równomiernym) tempie opada. Wysycenie dwutlenkiem węgla na dosyć wysokim poziomie intensywności, kierującym trochę w stronę koncernowych jasnych pełnych.

W zapachu dominują nuty słodowe, którym akompaniuje lekka żelazistość. Na zdecydowany minus brak jakichkolwiek aromatów chmielowych. Piwo w tym aspekcie nie większych wad, ale również nie ma niczego czym mogłoby chociaż lekko zaskoczyć.

W smaku mamy słodowość, średnią treściwość i po ogrzaniu pojawiająca się w niewielkim stężeniu woń alkoholu. Jest tutaj również lekki diacetyl (nuty maślane) i utlenienie (mokry karton). Obie wady są jednak niezbyt intensywne i nie przeszkadzają. Największym problemem tego piwa jest jego bezpłciowość, bo ze swojej strony wolę intensywniejsze, mocniej chmielone piwo z diacetylem czy innymi wadami sensorycznymi niż lagera bez wad smakującego niemal jak zabarwiona woda (co jest domeną koncernowych piwa).

Podsumowując, jest to typowy i przeciętny do bólu średniak. Nie jest to zdecydowanie najgorszy polski lager, ale nie jest również najlepszym.

Ocena końcowa: 5/10

piątek, 19 kwietnia 2013

Sierra Nevada, Torpedo Extra IPA

0 komentarze


Alkohol: 7,2%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Stany Zjednoczone

Kolor: [8/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [8/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: [9/10]

Cena: 12,50 zł / 0,350 l [Centrala Piwna]

Uwagi: Piwo w stylu Imperial IPA, które przy mocy 7,2% alkoholu jest raczej słabszym woltażowo przedstawicielem tego stylu. Po przelaniu do pokala otrzymujemy miedziowy, lekko opalizujący i delikatnie mętny (najpewniej z chmielenia na zimno) trunek. Piana jest średniej wielkości i dosyć leniwie opada, przy okazji oblepiając całkiem nieźle ścianki. Nasycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności.

W zapachy jest to co w tym stylu kocham najbardziej, cytrusy, mango, owoce tropikalne, a także w mniejszym stopniu nuty sosnowe i żywiczne. Minus wyłącznie za niezbyt dużą intensywność tych aromatów - są piwa, które biją Torpedo pod tym względem o głowę. Plus za to za brak jakichkolwiek nut alkoholowych.

W smaku dominuje średnia w kierunku sporej goryczka chmielowa. Mamy tutaj nuty sosnowe, żywiczne, a w trochę mniejszym stężeniu cytrusowe i owoców tropikalnych. Całość jest nad wyraz treściwa, pełna, ale przy tym niezwykle pijalna. Plus za brak alkoholowych nut nawet po sporym ogrzaniu piwa.

Podsumowując, jest to świetne piwo, chociaż nie najlepsze jakie piłem w tym stylu. Ale na pewno warte spróbowania przez każdego fana mocno chmielonych górniaków. Ze swojej strony polecam.

Ocena końcowa: 9-/10

czwartek, 18 kwietnia 2013

Artezan, Saison

0 komentarze


Alkohol: 5,5%
Ekstrakt: 15%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [5/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: brak

Cena: 10 zł / 0,5 l [Setka Pub]

Uwagi: Piwo w stylu saison z browaru Artezan. Otrzymany trunek jest koloru pomarańczowego, mocno mętny i nie wygląda zbyt apetycznie. Piana jest niewielka, jednak dosyć gęsta, zbita, mocno oblepia i powoli opada. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności.

W zapachu mamy dosyć spory miszmasz, jest zdecydowanie przyprawowo z imbirem, goździkiem i gałką muszkatołową na czele. Pojawia się tutaj też lekki aromat weizenowy. Całość jest średnio intensywna, jednak jak dla mnie zbyt przyprawowa. Brakowało mi również chociaż lekko nakreślonej nuty chmielowej.

W smaku mamy gumę balonową, goździki, imbir, banany i kolendrę. Całość jest dosyć mocno wymieszana i nie do końca harmonijna. W tle pojawiają się nuty lekko kwaskowate, delikatnie słodkie i drożdżowe. Po kilku uaktywnia się również delikatna goryczka chmielowa. Piwo jest kiepsko zbilansowane i mało pijalne (jedna szklanka to maks) i pod tym względem trochę przypomina Koniec Świata z Pinty.

Podsumowując, z tego co udało mi się wyczytać była to warka pionierska i sporo się może jeszcze w tym piwie zmienić w przyszłości. Na ten moment jest to dla mnie trochę zbyt ciężkie, trochę zbyt mało ugładzone piwo, któremu zdecydowanie przydałoby się nadać lekkości i chociaż delikatnej chmielowej nuty (a przy okazji zmniejszyć aromaty przyprawowe). Na ten moment raczej jako ciekawostka na jeden raz, nie piwo do częstszej konsumpcji. Mam jednak nadzieje, że się to zmieni.

Ocena końcowa: 6/10

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Artezan, Chateau

0 komentarze


Alkohol: 6,5%
Ekstrakt: 17%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [6/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [3/10]
Opakowanie: [3/10]

Cena: 15 zł / 0,5 l [Setka Pub]

Uwagi: Piwo w stylu Flanders Red Ale (tudzież Flemish Red Ale), które jednak często utożsamiane są z Flanders Brown Ale (znanymi również jako Oud Bruin. Jak by tego piwa nie nazywać to wszystkie nazwy wskazują na podobne cechy, tj. owocowo-winne nuty, kwaśność i niewielkie wysycenie. Piłem kiedyś piwo Liefmans Oud Bruin, które nie zrobiło na mnie zbyt dużego wrażenia (ale to może przez moją awersję do win). Artezan swoje piwo w tym stylu wypuścił w bardzo skromnej ilości (pozwalającej na numerowanie etykiet), a przed rozlewem piwo było leżakowane w beczkach (czy też jednej beczce) po winie bordeaux.

Po przelaniu do pokala otrzymujemy bursztynowo-rubinowy, dosyć ciemny trunek. Całość jest zdecydowanie mętna. Piana koloru beżowego jest mizerna i dosyć szybko opada do ledwie widocznej obręczy i kilku wysepek unoszących się na tafli piwa. Wysycenie dwutlenkiem węgla trzyma poziom dla tego typu piw i jest niemal zerowe - sam nie jestem fanem tego typu zabiegów (co wcale nie oznacza, że potrzebuję zabójczo wysokiego nasycenia).

W zapachu królują i dominują aromaty winne, cierpkie i kwaśne. Całości jest bardzo daleko od typowych piw (brak tutaj jakichkolwiek nut chmielowych, a nawet typowej dla tego typu barwy nuty słodowo-karmelowej). Na minus również lekko wyczuwalna woń alkoholu.

W smaku po pierwszym łyku otrzymałem coś w deseń półsłodkiego czerwonego wina, dosyć mocno rozwodnionego. Całość jest słodko-kwaśna i o tyle na ile rozumiem założenia stylu (i moje doświadczenia z piwem od Liefmansa) to brakuje tutaj cierpkości, a także jest zbytnio słodko. Po kilku łykach gdy podniebienie przyzwyczai się do aromatów wyczuć można nuty owoców ze śliwkami i wiśniami na czele, a także delikatną czekoladę. Całość jest mimo 17 stopni Plato ekstraktu początkowego i niezbyt wysokiego odfermentowania dosyć wodnista (gdyby nie etykieta powiedziałbym, że było to trzynastka, może czternastka). Brakuje mi tutaj również (ale akurat ten aspekt zgadza się ze stylem) goryczki chmielowej, która mogłaby przełamać słodkość i kwaśność piwa.

Podsumowując piwo jest wg mnie zbyt słodkie i zbyt mało cierpkie jak na ramy stylowe, a także zbyt mało goryczkowe i "piwne" jak na moje gusta. Jednak tego czego nie można odmówić piwu to pijalność, dzięki tej słodyczy jestem pewny, że większość osób nietolerujących typowego piwa nie miałaby z wypiciem takiej butelki problemu. Ciekawy (z poznawczego punktu widzenia) i do tej pory niespotykany w Polsce styl piwa w bardzo ugrzecznionej i dostosowanej dla większej populacji formie, ale jednak daleki od moich piwnych gustów.

Ocena końcowa: 7-/10

niedziela, 14 kwietnia 2013

Left Hand, Fade To Black

0 komentarze


Alkohol: 6,5%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Stany Zjednoczone

Kolor: [10/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [9/10]
Smak: [9/10]
Nasycenie: [5/10]
Opakowanie: [9/10]

Cena: 12 zł / 0,355 l [Piwonia - Warszawa]

Uwagi: Piwo w stylu Black IPA z amerykańskiego browaru Left Hand. Po przelaniu do pokala otrzymujemy czarny jak smoła (nawet pod ostrym światłem) trunek. Piana koloru cappuccino jest niezbyt duża, opada w średnim tempie i lekko oblepia ścianki. Nie wygląda to źle, ale nie wygląda również wybitnie. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niezbyt wysokim poziomie intensywności, jednak tutaj pasuje idealnie.

Z piwa uderza od razu porządna porcja aromatów typowych dla amerykańskich chmieli. Nikt nie może mieć problemu z rozpoznaniem stylu przy Fade To Black, bo jest to kwintesencja tego stylu. Mamy tutaj ogromne połacie cytrusów, aromatów sosnowych i żywicznych. Z drugiej strony pojawiają się nuty czekoladowe (całkiem intensywne i świetnie współgrające z chmielami) i w mniejszym stopniu kawowe i palone. Na minus wyłącznie lekko wyczuwalny alkohol (który jednak jest bardzo delikatny i pojawia się tylko gdy piwo podawane jest niemal w temperaturze pokojowej). Wszystkie aromaty są intensywne i przypominają pod tym względem najlepsze piwa w stylach AIPA i IIPA.

W smaku mamy średniej intensywności goryczkę chmielową, która jednak jest bardzo nieźle ułożona. Mamy tutaj oczywiście cytrusy, nuty żywiczne, sosnowe i trawiaste. W kontrze do tego pojawiają się aromaty porządnej gorzkiej czekolady, kawowe i lekko palone. Całość jest świetnie zbilansowana. Piwo jest średnio treściwe, ani nie jest zbytnio wodniste, ani zbyt słodowe, przez co pije je się na prawdę świetnie.

Podsumowując, w stosunku do wielu Black IPA, którym bliżej do stoutów chmielonych amerykańskimi chmielami Fade To Black z browaru Left Hand jest dokładnie tym co oczekuje po tym stylu. Zdecydowanie polecam.

Ocena końcowa: 9/10

sobota, 13 kwietnia 2013

Minister, Pils 2013

0 komentarze


Alkohol: 4%
Ekstrakt: 9%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [7/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [4/10]
Smak: [5/10]
Nasycenie: [7/10]
Opakowanie: [6/10]

Cena: 4,20 zł / 0,5 l [Ministerstwo Browaru]

Uwagi: Piłem już kiedyś Pilsa pod marką Minister, wtedy to była jednak niefiltrowana jedenastka warzona w Gościszewie, tym razem jest to dziewiątka (chyba tak słabych lagerów aktualnie nie ma na polskim rynku), filtrowana i warzona w Zawierciu. Po przelaniu do szklanki otrzymujemy jasny (ale nie odbiegający sporo od mocniejszych polskich lagerów) trunek. Piana jest średniej wielkości, opada w średnim tempie i lekko oblepia ścianki (jednak po jakimś czasie znika całkowicie). Wysycenie dwutlenkiem węgla na całkiem wysokim poziomie intensywności i tutaj pasuje idealnie.

W zapachu mamy nuty słodowe, orzechowe, ale pojawia się również nuta zielonego jabłuszka i średnio-lekki DMS. Brakuje mi tutaj definitywnie aromatów chmielowych, który podnosiłby wartość piwa a przy okazji maskował ewidentne wady, które w tym pilsie występują.

W smaku piwo jest dosyć wodniste, z niewielka bazą słodową. Na plus, że pojawia się wyczuwalna goryczka (nie jest to może maksimum dla tego typu piw, ale jednak ją czuć). Tutaj również mamy zielone jabłuszko i DMS, przez co piwo wiele traci. Bez tych wad i z aromatem chmielowym mogłoby być świetnym letnim kompanem.

Podsumowując, piwo jest całkiem pijalne, ma zadatki na coś ciekawego (a brakuje nam takich lekkich lagerów na rynku), jednak przez poskąpienie chmieli aromatycznych i kilka wad sensorycznych jest to aktualnie co najwyżej przeciętniak.

Ocena końcowa: 5-/10

wtorek, 9 kwietnia 2013

Krakauer, Miodowy

0 komentarze


Alkohol: 5,2%
Ekstrakt: 12%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [6/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [5/10]
Smak: [4/10]
Nasycenie: [5/10]
Opakowanie: [8/10]

Cena: paczka od producenta

Uwagi: Po przelaniu do pokala otrzymujemy mętny, żółto-pomarańczowy, wpadający w złoty kolor trunek. Piana średniej wielkości z dosyć sporymi pęcherzykami, szybko opada i lekko oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niezbyt wysokim poziomie intensywności.

W zapachu uderza i dominuje aromat miodowy, który nie do końca mnie przekonuje, ale trzeba przyznać, że wydaje się dosyć naturalny (ale nie jestem specjalistą w dziedzinie miodów). Brakuje mi tutaj jakichkolwiek aromatów typowych dla piw. Smakowo jest podobnie, dominuje i rozdaje karty tutaj wyłącznie miód. Co gorsza piwo jest przesadnie przesłodzone, przez na prawdę ciężko dopić je do końca.

Podsumowując, może znajdą się fani tego typu piw - ja do nich nie należę. Gdyby piwo było tylko lekko słodkie i z tylko lekko nakreślonym aromatem miodowym byłbym zdecydowanie bardziej zadowolony.

Ocena końcowa: 4,5/10

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

AleBrowar, Smoky Joe

0 komentarze


Alkohol: 6,2%
Ekstrakt: 16%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [10/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [5/10]
Opakowanie: [7/10]

Cena: ~7 zł / 0,5 l [Piwa Świata]

Uwagi: Najnowsze piwo browaru AleBrowar w stylu wędzonego stoutu. Po raz kolejny całkiem niezła etykieta (chociaż do jednolitego tła jestem nadal nie do końca pozytywnie nastawiony) i po raz kolejny kiepsko i krzywo przyklejona. Piana koloru kawy z mlekiem, mała i szybko opada, tak, że po chwili pozostaje po niej wyłącznie niewielka obręcz i trochę oblepień na ściankach. Samo piwo jest koloru czarnego, nawet pod ostrym światłem nie zmienia barwy. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności, jednak w tym przypadku całkiem nieźle pasuje.

W zapachu mamy palone słody, kawę i gorzką czekoladę, czyli bardzo stoutowo. Wędzone słody są delikatne i ledwie wyczuwalne (jednak trzeba zaznaczyć, że są i rzeczywiście piwa nie da rady pomylić z normalnym stoutem). Całość jest poprawna, nie ma się do czego przyczepić, ale jednak brakuje mi tutaj czegoś mniej stonowanego (co zawsze lubiłem w wykonaniu browaru).

Smakowo również jest to głównie stout z tylko delikatnie zaznaczoną wędzonką. Dominują tutaj aromaty palone, kawowe i gorzkiej czekolady. Całość jest średnio aksamitna w przełyku, dosyć wytrawna i co dziwne przy ekstrakcie 16 stopni plato lekko wodnista. Pojawia się tutaj również typowa dla stoutów lekka kwaskowatość. Całość przez tą wodnistość i treściwość (brak tutaj jakiejkolwiek słodyczy) pije się w naprawdę zastraszającym tempie (kilka łyków i po piwie).

Podsumowując, jest to dobry stout, ale nie oszałamiający. Gdybym miał go gdzieś umiejscowić to gdzieś w dwóch trzecich drogi pomiędzy dry stoutem a stoutem owsianym z delikatną nutą wędzoną. Wypić na pewno warto, ale zważywszy na aktualne moce przerobowe browaru nie płakałbym gdyby była to pojedyncza warka (chłopaki mają piwa smaczniejsze i ciekawsze w ofercie).

Ocena końcowa: 7,5/10

niedziela, 7 kwietnia 2013

Minister, Ale

0 komentarze


Alkohol: 5,6%
Ekstrakt: 13,1%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [9/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [7/10]
Nasycenie: [5/10]
Opakowanie: [6/10]

Cena: 5,50 zł / 0,5 l [Ministerstwo Browaru]

Uwagi: Po przelaniu do pokala ukazuje nam się miedziano-bursztynowy, klarowny i świetnie się prezentujący trunek. Piana jest średniej wielkości, jednak dosyć szybko opada niemal do zera, a po jakimś czasie znika całkowicie. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niezbyt wysokim poziomie intensywności, jednak przy tym gatunku pasuje i nie przeszkadza.

W zapachu pierwsze skrzypce grają nuty melanoidynowe, tj. przypieczona skórka od chleba, toffi i lekki orzech. Do tego dochodzą nuty żywiczne i lekko czekoladowe. Całość pachnie całkiem przyjemnie, jednak brakuje mi tutaj trochę typowych dla wyspiarskich ejlów nut estrowych. Tutaj jest trochę zbyt czysto, przez co piwo kieruje się bardziej w stronę dolnej fermentacji (marcowe, lagery wiedeńskie, altbiery).

W smaku mamy średniej wielkości goryczkę, która jest jednak trochę tępa. Mamy tutaj nuty skórki od chleba, słodowe i lekko pieprzne. Całość jest średnio treściwa i tak samo jak w kwestii zapachowej jest trochę zbyt czysto, mało ejlowo (brak estrów), przez co po raz wtóry piwu bliżej dolnej fermentacji.

Podsumowując, piwo jest smaczne, ale jednak trochę mało ejlowe, mało bitterowe. No i jest zdecydowanie dalekie od tego co pamiętam z degustacji Zawiercia Bursztynowego, więc chyba jednak są to 2 różne piwa (albo zmieniła się receptura Bursztynowego przez ostatni rok).

Ocena końcowa: 7/10

[Piwna kinematografia] The Beer Hunter

0 komentarze
Seria telewizyjna kręcona pod koniec lat 80-tych i wypuszczona w roku 1990 (m. in. na kanałach Discovery Channel i Channel 4 w Wielkiej Brytanii) jest tym dla piwnego świata czym był Ford Model T dla motoryzacji czy też Obywatel Kane dla kinematografii. Nie był to pierwszy film/seria dotyczący piwa, ale był krokiem milowym i zwieńczeniem wielu lat pracy znanego działacza, publicysty i pisarza na rzecz piwa Michaela Jacksona (nie mylić z pewnym czarnoskórym białym piosenkarzem pop). Mimo, że seria na ten moment trąci myszką i przy dzisiejszych zdobyczach techniki (internet) nie jest już taką skarbnicą wiedzy jak wtedy gdy powstawała, to jednak nadal potrafi w kilku punktach zaskoczyć nawet średnio zaznajomionych z tematem piwnych entuzjastów. Jednak o wiele ciekawiej wygląda ukazanie browarnictwa sprzed niemal 25 lat na tle tego co możemy teraz oglądać. Dla mnie była to głównie lekcja historii, piwnej historii (mimo de facto niewielkiego zakresu czasu, który upłynął od czasu powstania Beer Huntera).

Seria składa się z 6 odcinków, każdy trwający około 20-25 minut. Pierwszy odcinek opowiada o Belgii (ukochanym kraju Michaela Jacksona, o którym zawsze wypowiadał się z największą estymą oceniając i opisując piwa tej nacji) ze szczególnym uwzględnieniem piw fermentacji spontanicznej. Drugi odcinek dotyczy piwowarstwa niemieckiego (głównie bawarskiego), trzeci to ukłon w stronę kolebki pilsów (Czech, a dokładniej jeszcze wtedy Czechosłowacji). W czwartym odcinku autor opisuje piwa holenderskie, z głównym naciskiem na piwa trapistów (browar warzący znane w Polsce piwa La Trappe). Piąty odcinek to daleka podróż aż do Kalifornii, gdzie chyba po raz pierwszy w europejskiej telewizji można było zobaczyć amerykańską scenę piw rzemieślniczych (w tym legendarnego Anchora), a w ostatnim Michael Jackson wraca do domu i pokazuje jak rozwija się i wygląda piwowarstwo w Anglii, opowiada o stowarzyszeniu przy którego tworzeniu miał spory udział (CAMRA), a także trafia na coroczny festiwal i konkurs piw z UK.

Zabrakło (przynajmniej dla mnie) odcinka o Polsce, chociaż z drugiej strony czym nasz kraj (na tle opisanych powyżej) mógł się w trakcie transformacji pochwalić w tym aspekcie? Szkoda również, że Michael Jackson nie chciał (nie mógł?) nakręcić większej ilości odcinków o niektórych krajach, bo prawda jest taka, że bogactwo Belgii, Stanów Zjednoczonych czy nawet Niemiec pozwoliłoby na nakręcenie co najmniej jeszcze jednej serii. Również północna Francja czy też Irlandia zasługiwałyby na swój własny odcinek. Jednak stało się jak się stało i te 6 odcinków to zamknięta całość bez jakichkolwiek szans (Michael Jackson nie żyje już od kilku lat) na kontynuację.

Odcinki są nagrane w niezbyt dobrej jakości, poza kupnem tej serii na Amazonie pozostaje na dobrą sprawę tylko internet (YouTube), jednak dzięki dobrej dykcji i angielskiej manierze Michael Jackson jest zrozumiały nawet dla osób średnio zaznajomionych z językiem angielskim. Odcinki mimo, że trącą myszką (podkład muzyczny, montaż, itd.) to ogląda się je z niekłamaną przyjemnością. Jest to definitywnie "must have" dla każdej osoby, która chce o piwie wiedzieć coś więcej. Ze swojej strony zdecydowanie polecam.


























sobota, 6 kwietnia 2013

Sierra Nevada, Pale Ale

0 komentarze


Alkohol: 5,6%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Stany Zjednoczone

Kolor: [8/10]
Piana: [7/10]
Zapach: [7/10]
Smak: [8/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: [9/10]

Cena: 12 zł / 0,35 l [Centrala Piwna]

Uwagi: Piwo z jednego z największych amerykańskich browarów rzemieślniczych Sierra Nevada w stylu Pale Ale, który jest najbardziej znanym i najpopularniejszym piwem tego browaru. Po przelaniu do pokala otrzymujemy złoty z miedzianymi przebłyskami trunek z lekką zawiesiną (pewnie od chmielenia na zimno), który jednak prezentuje się wyśmienicie, soczyście. Piana jest średniej wielkości, powoli opada i oblepia mocno ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim, całkiem nieźle się prezentującym poziomie intensywności.

W zapachu pojawiają się nuty chmielowe typowe dla produktów amerykańskich, mamy cytrusy i sosnowość, ale całość jest bardzo delikatna, jak dla mnie nawet za bardzo delikatna. Nie można tutaj się do niczego przyczepić poza wyłącznie tą intensywnością doznań.

W smaku mamy niezbyt wysoką goryczkę (jest oczywiście wyczuwalna, nawet ponad przeciętną, ale jak po powąchaniu mam przed oczami chmiele amerykańskie - to zawsze nastawiam się na więcej), świetny balans pomiędzy wytrawnością, a słodową pełnią (piwo jest średnio treściwe, ale ciągle świetnie pijalne). Mamy tutaj niezbyt intensywne nuty cytrusowe, żywiczne, sosnowe i trawiaste (czyli dokładnie to czego człowiek się spodziewa po piwie w tym stylu, chmielonym amerykańskimi chmielami). Całość pochłania się z wielką przyjemnością.

Podsumowując, jest to idealne piwo stołowe, sesyjne (gdyby nie cena dla Polaków - trochę nie do przeskoczenia - oczywiście), ale jednak zbyt mało intensywne w smaku i zbyt uładzone, aby dawało efekt "wow". Ze swojej strony jednak zdecydowanie polecam spróbować mimo tych kilku uwag.

Ocena końcowa: 8/10

środa, 3 kwietnia 2013

Erdbeer, Porter

4 komentarze


Alkohol: 4,2%
Ekstrakt: nie podano

Kraj pochodzenia: Niemcy

Kolor: [8/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [5/10]
Smak: [4/10]
Nasycenie: [6/10]
Opakowanie: [6/10]

Cena: 4,99 zł / 0,5 l [Piwa Świata]

Uwagi: Drugie po Kirsch Porter niemieckie ciemne piwo dolnej fermentacji mające w nazwie słowo "porter" i nie mające z tym gatunkiem nic wspólnego. Tym razem jest to ciemniak z dodatkiem syropu (soku?) poziomkowego. Po przelaniu do pokala otrzymujemy ciemnowiśniowy trunek. Piana koloru beżowego jest średnia, jednak dosyć szybko opada, nie oblepia i po jakimś czasie pozostaje po niej wyłącznie wspomnienie. Wysycenie dwutlenkiem węgla na średnim poziomie intensywności.

W zapachu mamy tylko i wyłącznie aromat poziomkowy, jeden plus, że chociaż nie odrzuca sztucznością. Nie jest to nuta typowo piwna, ale dla kobiet lubujących się w aromatyzowanych lagerach może być niezłą alternatywą.

Smakowo pierwsze co uderza to ogromna słodycz. Mamy tutaj nuty poziomkowe i lżej wiśniowe, które kradną cały aromat. Erbeer Porter nie jest porterem, nie smakuje jak piwo, ale chociaż nie uderza sztucznością, co jest chyba jego jedynym plusem.

Podsumowując, nie jest to na pewno trunek dla lubiących portery, nie jest również dla lubiących piwa. W przeciwieństwie do Kirscha (którego nie polecam nikomu) Erdbeer'a mogę polecić wyłącznie fanom (fankom?) słodkich ulepków lub jasnych lagerów "z sokiem". Ja jednak nie zamierzam nigdy więcej do niego wracać.

Ocena końcowa: 4,5/10

wtorek, 2 kwietnia 2013

Minister, Ciemne Pszeniczne

0 komentarze


Alkohol: 5,6%
Ekstrakt: 13,1%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [8/10]
Piana: [5/10]
Zapach: [5/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [7/10]
Opakowanie: [6/10]

Cena: 5,80 zł / 0,5 l [Ministerstwo Browaru]

Uwagi: Po przelaniu do szklanki otrzymujemy trunek w kolorze brązowym, który pod światłem nabiera barwy miedzianej. Piana jest średniej wielkości, szybko opada i nie sprawia zbyt pozytywnego wrażenia. Wysycenie dwutlenkiem węgla na całkiem niezłym, wysokim (trochę powyżej średniej) poziomie intensywności.

W zapachu mamy wyłącznie ledwo wyczuwalne goździki. Całość jest bardzo delikatna i jak dla mnie zbyt miałka. Smakowo jest już trochę lepiej, pojawiają się tutaj aromaty goździków, gumy balonowej i w mniejszym stopniu bananów, czyli zdecydowanie weizenowo. Brakuje mi tutaj tylko trochę nut ciemniejszych. Piwo jest delikatnie słodkie i delikatnie kwaskowate, pojawia się również bardzo lekka woń alkoholu. Piwo jest średnio treściwie i średnio pijalne.

Podsumowując, jest to co najwyżej poprawne z plusem piwo, które nie ma jakichś większych wad, ale brakuje tutaj chociaż niewielkiego pazura.

Ocena końcowa: 6/10

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Minister, Stout

1 komentarze


Alkohol: 5,6%
Ekstrakt: 13,1%

Kraj pochodzenia: Polska

Kolor: [8/10]
Piana: [6/10]
Zapach: [5/10]
Smak: [6/10]
Nasycenie: [5/10]
Opakowanie: [6/10]

Cena: 5,50 zł / 0,5 l [Ministerstwo Browaru]

Uwagi: Minister to marka piw wytwarzanych kontraktowo dla poznańskiego Ministerstwa Browaru posiadającego sklep specjalistyczny, hurtownię piw i pub. Do tej pory piwa warzone były w browarze w Gościszewie (tym samym, gdzie swoje piwa produkuje AleBrowar) - był to pils (którego piłem i nie był zbyt wybitnym trunkiem) i hefeweizen. Pojawił się też w bardzo limitowanej ilości witbier. Po zeszłorocznych przygodach Ministerstwo Browaru postanowiło zlecić produkcję swoich piw innemu zaprawionemu w bojach z kontraktowcami browarze w Zawierciu (miejsce wypustu piw Pinty). Tym razem marka powróciła z 4 piwami: ciemną pszenicą, piwami w stylu ale i stout, oraz całkiem nowym pilsem. Sądząc po parametrach pierwsza trójka niemal na pewno jest produktami autorskimi Browaru na Jurze (odpowiednio Jurajskie Pszeniczne Ciemne, Zawiercie Bursztynowe i Zawiercie Czekoladowe). Pierwszy do degustacji trafił Minister Stout.

Po przelaniu do szklanki otrzymujemy ciemnobrązowy, pod światłem rubinowy trunek, który jest jednak trochę za jasny jak na piwo w stylu stout. Piana jest mała, szybko opada do ledwie obręczy, ale chociaż lekko oblepia ścianki. Wysycenie dwutlenkiem węgla na niezbyt wysokim poziomie intensywności, ale akurat tutaj nie przeszkadza to i pasuje do stylu.

W zapachu od razu pojawia się lekka konsternacja - spodziewałem się aromatów, które pamiętam z Zawiercia Czekoladowego, a dostaję nuty sztucznej czekolady i kawy zbożowej. Piwo w żadnym wypadku nie pachnie jak stout, brak tutaj nut palonych, gorzkiej czekolady, itd. Bliżej temu czemuś zdecydowanie do polskich ciemnych dolniaków. Czyżby Browar na Jurze tak sknocił swoje dobre piwo (muszę kiedyś do niego wrócić bo od czasu ostatniej degustacji minęło półtora roku), czy jednak Ministerstwo Browaru wprowadziło własne nieudane receptury?

W smaku jest nad wyraz wodniście (a mamy tutaj ponad 13 stopni plato w piwie!), po raz wtóry z aromatami taniej, sztucznej czekolady oraz kawy zbożowej. Nuty palone są ledwie wyczuwalne, tam samo bardzo delikatna goryczka. Plus wyłącznie za brak słodyczy, która jest zmorą wielu ciemnych polskich piw.

Podsumowując, Minister Stout jest piwem co najwyżej średnim, a z uwagi, że spodziewałem się powtórki z rozrywki (z Zawiercia Czekoladowego) to jest nawet sporym zawodem. Zastanawiam się tylko czy to browar w Zawierciu obniżył loty, czy też jednak pomimo przypadkowej zgodności parametrów była to autorska receptura chłopaków z Poznania?

Ocena końcowa: 5,5/10